Baskowie są dosyć silnie reprezentowani na obu ogólnokrajowych szczeblach rozgrywkowych w Hiszpanii. Obecny sezon to występy Athleticu, który przecież nigdy w historii La Liga nie spadł do drugiej ligi, Realu Sociedad oraz maleńkiego Eibaru. Na zapleczu hiszpańskiej elity występują Deportivo Alavés oraz Osasuna. Tylko za sprawą drużyn z Bilbao oraz San Sebastián, Puchar Króla trafiał nad Zatokę Biskajską aż dwudziestoczterokrotnie. To nie jest jednak pełna liczba ponieważ owe trofeum zawitało w pobliże Pirenejów 29 razy.
Słońce, fair play i pieczone kurczaki
Mówi się, że pierwsze kopnięcia skórzanej kuli w Kraju Basków zostały wykonane na terenie dzisiejszego Campa de Los Ingleses w Bilbao, w pierwszej połowie lat 90. dziewiętnastego wieku, niedaleko miejsca, na którym dzisiaj stoi Muzeum Guggenheima. Dzięki brytyjskim pracownikom związanym z przemysłem wydobywczym, w tamtejszych rejonach narodziła się piłkarska oś czasu.
Pierwszym przystankiem na niej jest wiosna 1894 roku. Pod koniec kwietnia na jednej ze stron dziennika El Noticiero Bilbaíno ukazała się propozycja zaadresowana do Brytyjczyków. Jak łatwo można się domyślić, było to zaproszenie, a nawet swego rodzaju wyzwanie, do rozegrania pierwszego meczu piłki nożnej między Los Bilbaínos a Los Ingleses.
Mecz miał zostać rozegrany 3 maja w Lamiako, a godzinę rozpoczęcia wspólnie ustalono na 10:30. Informacja o spotkaniu zainteresowała mieszkańców Bilbao i ci tłumnie przybyli aby obejrzeć sportowe widowisko. Nie bez znaczenia zapewne pozostał fakt, że wstęp na trybuny był wolny. W całym spotkaniu, w którym dominowała głównie siła i szybkość gości z Wysp, najważniejsze okazały się detale. W pierwszej połowie gospodarzom poza przeciwnikami przeszkadzało oślepiające słońce. Brytyjczycy skrzętnie to wykorzystali i na przerwę zeszli prowadząc 2:0.
Chwila wytchnienia trwała trochę dłużej niż znany nam kwadrans. Stało się tak ze względu na pieczone kurczaki, które Brytyjczycy sprezentowali zawodnikom z Bilbao. Konsumpcja niespodziewanego posiłku trwała na tyle długo, że gdy wznowiono pojedynek… słońce zdążyło się obrócić i ponownie wadziło gospodarzom. Przebiegli goście strzelili w drugiej połowie kolejne 4 bramki i upokorzyli swoich rywali. Za punkt honoru uznano, że kolejna taka tragedia nie może mieć miejsca.
Real Irún, sędzia bramkowy i hymn Derby County
Początek XX wieku to rozkwit piłki nożnej w Hiszpanii. Pierwsze edycje Pucharu Króla i następne kluby rosnące jak grzyby po deszczu. W Kraju Basków nie było inaczej. Powstały m.in. Real Sociedad, Arenas Football Club i Racing Club de Irún. Warto skupić się na dwóch ostatnich, o których mało kto pamięta, wszakże ich nazwy zapisały się na kartach historii kilka razy. Między innymi wtedy, kiedy obie ekipy znalazły się w gronie dziesięciu drużyn-założycieli Primera División.
Cofnijmy się jednak na naszej osi o kilkanaście lat. Ze wspomnianej wcześniej dwójki jako pierwszy sukces odniósł zespół z miasteczka Irún. Swój pierwszy Puchar Króla wygrał w 1913 roku pokonując w finale Athletic, nie będąc jeszcze klubem królewskim tylko Racingiem.
Tamta edycja Pucharu Hiszpanii była wyjątkowa, bo podwójna. Baskowie wygrali edycję „oficjalną” pod patronatem RFEF, a mniej oficjalną, którą była organizowana przez Unión Española de Clubes, wygrała Barcelona. Zdecydowano, że oba kluby mogą się tytułować zwycięzcami Copa del Rey 1913. To oznacza również, iż wypada poddać w wątpliwość informację o tym, że jedyny wewnątrz baskijski finał Pucharu Króla miał miejsce w roku 1927.
Kolejny tryumf przyszedł po pięciu latach, gdy po kontrowersyjnym finale-eksperymencie pokonali Madrid FC 2:0. W tamtym spotkaniu hiszpańska federacja postanowiła wypróbować manewr z czterema asystentami sędziego głównego. Dwóch arbitrów liniowych i dwóch bramkowych. Wszystko byłoby w porządku gdyby jeden z pomocników pana Pepe Torrensa nie uznał nieprawidłowo zdobytej bramki dla baskijskiej ekipy. W drugiej połowie sam Torrens popadł w niełaskę stołecznych kibiców ponieważ nie podyktował rzutu karnego dla piłkarzy z Madrytu. W końcówce swojego drugiego gola w finale strzelił kapitan zespołu z Irún Juan Legarreta i tym samym przypieczętował zdobycie pucharu przez Real.
Trzecie trofeum padło łupem Basków w 1924 roku kiedy to pokonali Real Madryt. W owym czasie ich trenerem był Anglik Steve Bloomer, absolutna legenda nie tylko Derby County, ale całego brytyjskiego futbolu. Odcisnął swoje piętno nie tylko na angielskim klubie będąc jego najskuteczniejszym napastnikiem w historii. Jest także bohaterem hymnu popularnych Baranów.
Czym wsławił się dla Irundarras poza zdobyciem Pucharu Króla? Otóż stadion Gal, który stał się nowym domem dla piłkarzy Txuri-beltz dwa lata po ograniu Królewskich, nie nazywa się ani Estadio ani Campa tylko Stadium. Bloomer na tyle mocno zaszczepił anglosaskość w miejscu pracy, że między innymi dzięki niemu angielska nazwa ma pierwszeństwo przed hiszpańską.
Ostatnia wiktoria przypadła Biało-zielonym trzy lata później. Pokonali wówczas Arenas Club 1:0 strzelając zwycięskiego gola na trzy minuty przed końcem dogrywki. Bohaterem tamtego meczu został José Echeveste, ale wcześniej mógł nim zostać jego partner z drużyny, René Petit, który zmarnował rzut karny w końcówce spotkania. Koniec końców, po ostatnim gwizdku arbitra w Saragossie cieszyli się piłkarze Realu. Był to ostatni wielki sukces Basków.
Getxo, hat trick w bramkach i trofeach
Najsłynniejszą opowieścią, w której pojawia się nazwa Arenasu jest historia powstania Primera División. Jose Maria Atxa Larrea, prezes zespołu z Getxo zaproponował w 1927 roku utworzenie profesjonalnej ligi, a dalszy ciąg doskonale znamy.
Trofeum wywalczone przez piłkarzy z miasteczka położonego kilkanaście kilometrów od Bilbao jest ostatnim brakującym elementem w zbiorze 29-ciu „baskijskich” Pucharów Króla. W maju 1919 roku pokonali w Madrycie drużynę FC Barcelony aż 5:2. Zwycięzcę tamtego spotkania musiała wyłonić dogrywka, w której Baskowie aż trzykrotnie pokonali strzegącego katalońskiej bramki Luisa Bru. Hat trickiem popisał się Félix Sesúmaga, który zdobył obie bramki w regulaminowym czasie gry i rozpoczął egzekucję Blaugrany w dogrywce.
Historia Sesúmagi zasługuje na osobne akapity. Trzy gole strzelone Dumie Katalonii stały się dla niego przepustką do, jakżeby inaczej, Barcelony. Rok później świętował zdobycie Pucharu Króla w nowych barwach a po kolejnych trzech latach „Wędrowiec” tryumfował przywdziewając trykot Athleticu. Dzięki temu jest jednym z piątki zawodników, którzy trzykrotnie wygrywali Puchar Hiszpanii z trzema różnymi zespołami. Jego kariera to nie tylko sukcesy w kraju.
Piłkarz był także członkiem reprezentacji Hiszpanii, która na Igrzyskach Olimpijskich w Antwerpii zdobyła srebrny medal. Sesúmaga wywalczył tenże krążek niemalże w pojedynkę strzelając cztery gole w dwóch decydujących o zdobyciu owego lauru spotkaniach. Jego karierę przerwała choroba, która stałą się także przyczyną śmierci piłkarza w wieku zaledwie 26-ciu lat.
Arenas wystąpił w finale Copa del Rey czterokrotnie. Drugim miejscem musieli zadowalać się w latach 1917, 1925 i 1927.
Tułaczka i zapomnienie
Oba zespoły przypominają o sobie już tylko okazyjnie. Kilka lat temu Real Unión wyeliminował z rozgrywek Pucharu Króla Real Madryt i przez jeden sezon zagrał na zapleczu La Liga. Na dzień dzisiejszy Real występuje w Segunda B. Arenas odnajdziemy jeszcze niżej, bo w Tercera División.
Zarówno Real jak i Arenas rywalizowały w Primera División tylko przez kilka sezonów od jej utworzenia, a po relegacji nigdy nie powróciły do elity. Warto nadmienić, że w sezonie 1929/30 Arenas zakończył ligowe zmagania na trzeciej pozycji.
Przegrali również walkę na szczeblu lokalnym. Real Sociedad i Athletic w latach dwudziestych ubiegłego wieku byli dla nich równorzędnymi rywalami, ale w końcu drużyny z Irún i Getxo poległy w starciu gospodarczym. Kluby z San Sebastián oraz Bilbao były po prostu bogatsze ze względu na swoje ekonomiczne znaczenie w regionie. Transfery zawodników z biedniejszych zespołów do bogatszych nie były dla nikogo szokiem.
Ciężko liczyć na drastyczną zmianę sytuacji. Sympatykom obu drużyn pozostaje kibicowanie na szczeblu regionalnym, a do sukcesów z lat międzywojennych mogą powracać jedynie popijając patxaran w swoich ciasnych knajpach, przyglądając się w tym samym czasie zmaganiom swoich ziomków na największych hiszpańskich arenach.