Z indywidualnymi nagrodami w piłce jest ten kłopot, że zawsze ich jest za mało… W przypadku Złotej Piłki rok w rok jest ta sama śpiewka – Ronaldo czy Messi, Messi czy Ronaldo i tak w koło. Nie inaczej jest w przypadku turniejów młodzieżowych, gdzie czasem efekt wizualny, czasem liczby, do spółki z wynikiem drużyny, decydują o tym, kto jest “najlepszy”. W ostatnim Copa São Paulo Junior – najważniejszym turnieju młodzieżowym w Brazylii – mogliśmy podziwiać pojedynek dwóch superdryblerów. Eksperci wskazali jednogłośnie swojego kandydata, ale ja nie potrafię tego zrobić, dlatego przedstawiam obu. Vinícius Júnior z Flamengo oraz Pedrinho z Corinthiansu.
Dwóch chłopaków, którzy zachwycili podczas tegorocznego Copa São Paulo Junior. Tradycyjny turniej do lat 20 jest uznawany za nieoficjalne mistrzostwa Brazylii i zdecydowanie najważniejszą imprezę juniorską w Kraju Kawy. Same liczby najlepiej oddają, w jaki sposób grali nasi bohaterzy podczas Copinhii – Pedrinho 6 goli i 6 asyst w dziewięciu meczach, a Vinícius Júnior 4 gole i 5 asyst w siedmiu spotkanach. Patrząc przez pryzmat samych liczb oraz efektu końcowego – czyli nagrody MVP – lepszy jest Pedrinho, ale warto pamiętać, że reprezentuje rocznik 1998, a Vinícius Júnior 2000! Swoją drogą, obaj byli w czołówce klasyfikacji kanadyjskiej oraz strzelców, ale to Carlinhos – klubowy kolega Pedrinho – został najlepszym snajperem. Mimo tego, media brazylijskie są zgodne – ta dwójka zdecydowanie wybijała się ponad konkurentów z innych klubów, lecz w najlepszej jedenastce turnieju znalazło się już miejsce dla całej trójki.
Tych zawodników możemy porównywać, dzięki temu, że obaj grają na skrzydle. Zatem w grze Viníciusa oraz Pedrinho znajdziemy wiele wspólnych mianowników. Jednym z nich może być fakt, iż pełnią rolę odwróconych skrzydłowych – gracz Flamengo na lewej stronie, gdyż jest prawonożny, a w przypadku reprezentanta Corinthians mowa o drugim skrzydle i drugiej nodze wiodącej. Oboma interesują się kluby europejskie, a w styczniu wiele mówiło się o potencjalnych transferach. W przypadku Viníciusa najbliżej miał być Manchester United, który był gotów złożyć ofertę opiewającą na klauzulę odejścia – 30 mln euro – ale do niczego nie doszło, podobnie jak w przypadku Pedrinho i jego transferu do Chelsea za kilkanaście milionów w europejskiej walucie. Tyle że to mogły być jedynie plotki lub medialne “gdybanie”.
Nowy Neymar?
Vinícius może podbić swoją cenę lada moment, bo niedawno zainaugurowano Sudamericano U17, czyli młodzieżową wersje Copa America. Canarinhos pokonali już Peru 3:0, a pierwsze trafienie w spotkaniu zaliczył właśnie Vinícius Jr. Jego popularność rośnie lawinowo, wszak rozgrywki młodzieżowe są szeroko transmitowane w całej Ameryce Południowej. Dla wychowanka Fla będzie to… drugi turniej w tej kategorii wiekowej! Trudno w to uwierzyć, ale dwa lata temu, jako 15-latek, został powołany na turniej do Kolumbii, który Brazylia wygrała, ale trzeba uczciwie przyznać, że wkład Viníciusa Júniora w tamten sukces był niewielki, by nie powiedzieć żaden. Teraz ma być postacią pierwszoplanową, co z resztą sugerują brazylijskie media. Globo, podając listę powołanych, zatytułowało swój artykuł: „Vinícius Jr i pozostałych 22”.
W reprezentacji przedstawił się dwa lata temu meczem przeciwko Ekwadorowi, jeszcze w kategorii U15. Najpierw niebezpiecznie zderzył się z jednym z rywali, który był od niego jakieś… dwa razy większy. Ale nawet biegając z opatrunkiem na głowie potrafił zrobić coś takiego:
Z resztą Viníciusa najczęściej porównuje się do Neymara – ze względu na wiek, w jakim zagrał w Copa SP Junior, miejsce na boisku – lewe skrzydło, oraz wszelkie podobieństwa fizyczne i sposobu gry. Ale przy wszystkich pozytywnych wypowiedziach, są i głosy rozsądku, które nieco tonują zachwyty. M.in. Mozer, dyrektor ds. piłki nożnej Flamengo, wspomina przykładzie Adryana. To zawodnik, który jest aktualnie zawodnikiem Fla, ale kilka lat temu był gwiazdą w kolejnych rocznikach reprezentacji – U15, U17 i U20, a w brazylijskich mediach tylko liczono wirtualne pieniądze, które Rubro-Negro powinni za niego wziąć. Skończyło się na wypożyczeniach do Cagliari, Leeds i Nantes. Z kolei portal Doentes por Futebol zwraca uwagę w ciekawy sposób na porównania do Neya:
Po pierwsze, trudno ich porównywać. Neymar jest prawdziwą gwiazdą, podstawowym zawodnikiem Barcelony i najważniejszą postacią reprezentacji. Tymczasem my rozmawiamy o talencie Viníciusa, jego potencjale, ale póki co nic więcej.
Przy okazji dodają „oby nie został nowym Erickiem Floresem”. Wspomniany chłopak kilka lat temu był prawdziwym objawieniem we Flamengo, ale później rozpoczęła się objazdówka po klubach ze stanu Rio de Janeiro, a w ubiegłym sezonie mogliśmy go oglądać przeciwko Legii Warszawa, w barwach FK Kukësi z Albanii…
Dużym plusem dla Viníciusa, patrząc z perspektywy kibiców, jest przywiązanie do klubowych barw. Nie tylko gra dla Fla, ale również żywo interesuje się sekcją koszykówki, która rywalizuje w lidze NBB (zawodowa liga koszykówki w Brazylii, coś na wzór amerykańskiej NBA, z zachowaniem odpowiednich proporcji). Dzięki temu też kibice tworzą kompilacje z jego udziałem, a absolutnym hitem Youtube’a są poszczególne zagrania z meczów Copinhii. Rekordowe nagranie – przeciwko São Caetano – ma ponad 100 tysięcy wyświetleń i trzeba przyznać, że to idealny i najszybszy sposób na poznanie tego chłopaka.
Podróżnik z północy
O ile w przypadku Viníciusa możemy mówić o zawodniku stricte związanym z klubem i urodzonym na przedmieściach Rio, o tyle droga Pedrinho do Corinthians była dużo dłuższa. Dosłownie i w przenośni, wszak 2500 kilometrów, jakie miał do pokonania od rodzinnego Maceió w stanie Alagoas do São Paulo, to ponad doba jazdy samochodem… Ale zanim dotarł do Timãozinho, musiał przejść prawdziwą próbę charakteru. Był krótki epizod w Vitorii ze stanu Bahia i pierwszy wyjazd z domu, który wspomina tak:
Mając 13 lat wyjechałem z domu, by grać w Vitorii. Na początku było bardzo trudno, a po dwóch miesiącach płakałem niemal każdego dnia i chciałem wracać, ale rodzice przypomnieli mi, że przecież realizuje swoje marzenia i lepiej będzie zostać.
W Salvadorze kariery nie zrobił, ale z pomocą przyszły trzydniowe testy organizowane przez Corinthians. Dwa dni upłynęły na treningach, a trzeciego zagrał w test-meczu. Rywal? Vitoria… Udało mu się nawet strzelić gola po asyście Renana Areiasa, z którym do niedawna dzielił szatnię w zespole U20. Bramka oraz dobra postawa sprawiła, że Márcio Zanardi – obecnie trener zespołu U17 – włączył go do swojej drużyny. Od tamtej pory piął się w klubowej hierarchii.
Aktualnie ma 19 lat i była to jego druga, i prawdopodobnie ostatnia, Copinha. Rok temu, gdy był zawodnikiem rezerwowym, miał w sobie dar do strzelania kluczowych goli. Najpierw podczas Copa São Paulo Júnior 2016 trafił w półfinale z Cruzeiro, dzięki czemu Timão awansowali do finału, a kilka miesięcy później podczas prestiżowego Nike Academy Cup dał zwycięstwo przeciwko Galatasaray.
Bardzo ceni sobie współpracę z trenerem Osmarem Lossem, który przekonał go, by stawiał sobie cele i w ten sposób się doskonalił. Zresztą, chyba nie ma młodego zawodnika Corinthians z ostatnich lat, który narzekałby na efekty pracy tego szkoleniowca, wszak cztery finały z rzędu w Copinhii mówią same za siebie!
Ciekawie wypowiada się na temat zainteresowania swoją osobą przez zachodnie kluby. “Jestem bardzo zadowolony, że wielkie kluby się mną interesują, bo to jest dowód, że idę w dobrym kierunku. W tym momencie chciałbym jednak grać dla Corinthians, awansować do pierwszego zespołu i tam wywalczyć swoje miejsce” – konkluduje Pedrinho.
Zwrócił swoją uwagę nie tylko Chelsea, o której już wspomniałem, ale również Atlético Madryt. Los Colchoneros w ostatnim czasie ściągnęli kilku ciekawych zawodników z Ameryki Południowej, jak choćby reprezentanta Brazylii U20, Caio Henrique czy, a może przede wszystkim, Urugwajczyka Nicolása Schiappacase. Ten drugi zasiadł nawet na ławce w jednym ze spotkań seniorskiej kadry Atléti , a mowa tu o chłopaku z rocznika 1999 i byłym koledze klubowym Michaela Santosa – aktualnie Málaga.
Zainteresowanie to jedno, a oferty kupna drugie. Jeśli utrzyma dyspozycje z młodzieżowych ekip i szybko wejdzie do pierwszego zespołu, to prawdopodobnie za kilka, kilkanaście miesięcy już będzie w Europie. I tutaj gładko przechodzimy do kwestii transferowych.
Reprezentantem Pedrinho jest Will Dantas, a klub posiada 70% praw do zawodnika, co nie jest najgorszym wynikiem, bo wiele drużyn z Ameryki Południowej lubi sprzedawać prawa do swoich zawodników z akademii, żeby mieć pieniądze na bieżącą działalność. Później kończy się to dużo mniejszym zarobkiem za transfer, czego ostatnim przykładem był David Neres. Ajax zapłacił za piłkarza 12,5 miliona euro, a kwota może jeszcze wzrosnąć do 15, ale São Paulo odbierze z tego wszystkie zaledwie 20%, a więc tak naprawdę ochłapy. Mogli zgarnąć godziwe pieniądze za piłkarza, który w dorosłym futbolu jeszcze nic nie osiągnął, ale kontrakty Diego Lugano i innych podstarzałych gwiazd z czegoś trzeba opłacić… Dla władz Corinthians priorytetem powinno być podniesienie klauzuli wykupu, bo ta wynosi podobno 40 milionów reali brazylijskich, czyli około 12 milionów euro.
Żeby jednak spieniężyć Pedrinho, przydałyby się dobre występy w pierwszym zespole. Podobnie, jak kilku jego kolegów z drużyny U20 – Guilerhme Mantuan czy Carlinhos – awansował do zespołu prowadzonego przez Fábio Carille. Początki zawsze bywają trudne, ale chrzest ma za sobą. Póki co tylko w szatni, ale za to jaki! Cristian i Vilson wzięli maszynkę w ręce, dogonili młodszego kolegę i ogolili go na zero, niemal na zero…
Komentarz Fagnera, kapitana, był bezbłędny. “Jest brzydki, prawda?” – mówił płacząc ze śmiechu były zawodnik PSV i Wolfsburga. Cóż, niby Pedrinho szybki na boisku, ale w szatni szybszy był Mantuan, który uniknął przywitania, a może tego typu nagroda spotkała po prostu najlepszego?
Wybrać drogę i mieć szczęście
Postępy obu chłopaków będziemy śledzić z uwagą, bo zastanawiające jest jaką obiorą drogę. Najpierw transfer do wielkiego klubu, a później przebijanie się przez rezerwy/zespoły młodzieżowe, a może próba zaistnienia w swoich klubach? Neymar, Oscar, Lucas czy Douglas Costa są przykładem, że warto pograć trochę w Brazylii i można odejść za naprawdę godziwe pieniądze do topowych klubów. Z kolei przypadek Casemiro pokazuje, że drogą przez rezerwy – w jego przypadku Realu Madryt – również można wejść na szczyt.
Niezależnie, którą wybiorą powyższe przestrogi, czyli Adryan oraz Erick Flores, dobrze działają na wyobraźnie. Obyśmy nie musieli dołączyć do tego grona wspomnianej dwójki. To są gwiazdy juniorskiej piłki, ale jednocześnie kandydaci na prawdziwych piłkarzy, tyle że przed nimi najważniejszy zadanie – nie odlecieć, nie ulec złudzeniu, że osiągną wszystko samym talentem. W przypadku Viníciusa jest więcej czasu, wszak to dopiero 16-latek, ale Pedrinho powoli zbliża się do końca wieku juniora, a więc czas na duży krok na przód – awans i grę w pierwszym zespole.