
Godziny dzielą nas od startu nowego sezonu La Liga. Sezonu, który znacząco będzie różnił się od poprzednich. Ku uciesze wielu sympatyków iberyjskiego futbolu, Video Assistant Refrree wreszcie będzie do usług hiszpańskich sędziów.
La Liga dla wielu jest najlepszą ligą na świecie. O ile z tym faktem można się sprzeczać, tak stwierdzenie, że hiszpańskie zespoły zdominowały Europę nie podlega żadnym dyskusjom. Szkoda tylko, że arbitrzy nie nadążają nad poziomem i ich liczne wybryki działają na niekorzyść całej ligi.
Teraz ma się to zmienić. Sędziowie do swojej dyspozycji będą mieli wspomniany VAR, który zdał egzamin na mundialu. Przekonamy się, czy mimo dobrodziejstw technologii, będziemy świadkami takich pomyłek, jak te z zeszłego sezonu. Poniżej tylko garstka kilku, które zniesmaczyły nam poprzednie rozgrywki, już od pierwszych chwil sezonu.
Léganes – Deportivo Alavés – nieprawidłowy gol Gabriela
Jeżeli już na otwarcie sezonu premierowy gol wzbudza kontrowersje, to znak, że do końca rozgrywek będzie ciekawie. 24. minuta, rzut wolny dla gospodarzy i 1:0 dzięki trafieniu Gabriela. Problem w tym, że zawodnik popularnych Ogórków znajdował się na pozycji spalonej i sędzia nie powinien uznać tej bramki. Asystent José Luisa Munuery Montero nie dostrzegł jednak nieprawidłowego ustawienia Brazylijczyka i ostatecznie ten gol dał zwycięstwo ekipie spod Madrytu.
Athletic – Getafe – nieuznany gol Markela Bergary
Jeszcze raz wracamy do tej nieszczęsnej pierwszej kolejki i starcia Athleticu z Getafe. Kibice na San Mames również mogli na własne oczy podziwiać wybryki sędziego. Na ich szczęście prowadzący to spotkanie, Mario Melero López, pomylił się na korzyść Basków. Niezadowoleni mogli być za to przyjezdni. Sytuacja kopiuj-wklej do tej z Mestalla i meczu Valencii z Barceloną (o której za chwilę). Pomocnik Getafe, Markel Bergara uderzył piłkę, która na powtórkach wyraźnie wpadła do bramki, lecz bramkarz wyciągnął ją. Arbiter nie dopatrzył się gola i kazał kontynuować grę. Jak się okazało, pan Melero López wypaczył wynik meczu, gdyż żadna z ekip już później nie potrafiła znaleźć recepty na zwycięskie trafienie i mecz skończył się bezbramkowo.

Villareal – Levante – rzut karny dla gości
Trzeba przyznać, że start sezonu nie był udany dla sędziów. Ponownie do niego wracamy (obyśmy nie przeżyli déjà vu w najbliższy weekend!). Wakacyjna atmosfera udzieliła się sędziemu spotkania pomiędzy Villarrealem i Levante, w którym lepsi okazali się goście. Aczkolwiek lepsi to błędne określenie. Bardziej pasuje powiedzieć, że arbiter pomylił się na ich korzyść. Jedyna bramka w tym spotkaniu padła po rzucie karnym, skutecznie wyegzekwowanym przez José Luisa Moralesa w 88. minucie. Strata bramki w końcówce boli. A boli jeszcze bardziej, gdy nie powinna paść. Chwilę wcześniej w polu karnym padł wspomniany Morales, sędzia pewny swego wskazuje na wapno. Tyle że nie powinien. Na powtórce widać, że „faulujący” Antonio Rukavina najpierw trafia w piłkę, więc o faulu nie powinno być mowy. Ostatecznie sędzia po raz kolejny wpłynął na wynik spotkania, a Levante wracało do domu z trzema punktami.
Barcelona – Málaga – nieprawidłowy gol Deulofeu
Barcelona w swoim marszu po tytuł mistrzowski miażdżyła rywali, aż w końcu, pod koniec sezonu, potknęła się niespodziewanie na Levante. Po drodze szła po swoje, choć czasami pomógł sędzia (a czasem przeszkodził – patrz akapit niżej). Jednym z największych prezentów hiszpańskich arbitrów dla Dumy Katalonii był gol Gerarda Deulofeu. Zawodnik Barçy nie znajdował się na spalonym, nie faulował przeciwnika, nie trafił do siatki ręką. Cała kontrowersja tyczy się wokół asysty Lucasa Digne’a, który dogrywał koledze już zza linii boiska. Arbiter Pablo González Fuertes tego nie zauważył. Jego decyzji bronił były kolega po fachu, Eduardo Iturralde Gonzalez, mówiąc, że nawet w telewizji trudno było dostrzec całą sytuację.
Valencia – Barcelona – nieuznany gol Leo Messiego
Hiszpańscy sędziowie pomagali Barcelonie? Ależ skąd, czasami stawali na jej drodze! Spotkanie z Valencią na Mestalla było hitem 13. kolejki. Pojedynkiem dwóch wcześniej niepokonanych ekip. W 30. minucie meczu Messi pakuje piłkę do siatki… albo i nie. Barcelona się cieszy, komentator krzyczy: “gol, gol, gol!”, ale arbiter nie wskazuje na środek boiska. Argentyńczyk, jak i cały zespół Dumy Katalonii, rozwścieczony. Powtórki udowodniły, że mieli prawo być źli. Neto skiksował, piłka już przekroczyła linię, lecz bramkarz szybko ją wygarnął, co pewnie było wystarczającym powodem dla Pablo Gonzáleza Fuertesa, by nie uznawać trafienia. Sympatycy Barcelony jeszcze bardziej rozpamiętywali błąd sędziego, gdyż spotkanie zakończyło się remisem 1:1 i stratą cennych dwóch punktów. A my, kibice, zaczęliśmy się zastanawiać, czy rozjemcy hiszpańskich meczów aby nie przyjęli challenge’u na psuciu najlepszych kąsków sezonu.

Valencia – Levante – cyrk jak w El Clásico
Kayah śpiewała, że Bóg jej daje i Bóg jej odbiera. No, to Levante może śpiewać: sędzia nam daje i sędzia nam odbiera. Podobna sytuacja, co wyżej. Arbiter w końcówce meczu dyktuje rzut karny za faul, którego nie powinien odgwizdywać. Simone Zaza zderzył się z Roberem Pierem, lecz o przewinieniu gracza Levante nie było mowy. Dani Parejo jednak jedenastkę wykorzystuje i grzebie marzenia rywali o remisie. Nie była to jednak jedyna zła decyzja, oj nie. David Medié Jiménez, dla którego to był pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii, „popisał się” jeszcze w innych sytuacjach. Najpoważniejsza miała miejsce, gdy nie uznał prawidłowego trafienia Coke, dopatrując się faulu na Jose Gayi, którego autorem tak naprawdę był Gabriel Paulista, obrońca Valencii. Jak na złość, po tym faulu Valencia za sprawą Luciano Vietto strzeliła gola na 2:1.
El Clásico na Camp Nou
El Clásico to najlepsza wizytówka La Liga. Mimo iż rozgrywane w Barcelonie spotkanie o niczym nie decydowało, zarówno Barça jak i Real zagrały jakby ten mecz miał wyłonić mistrza Hiszpanii. Niestety, widowisko popsuł sędzia Hernández Hernández, nomen omen uznany najlepszym sędzią ubiegłego sezonu. Po spotkaniu jego błędy były głównym tematem dyskusji zarówno w hiszpańskich, jak i zagranicznych mediach. Arbiter stracił kontrolę nad tym spotkaniem, nie panował nad zawodnikami, którzy mogli robić, co chcieli. No, oprócz Sergiego Roberto, który otrzymał jak najbardziej słuszną czerwoną kartkę. Była to jednak jedna z niewielu właściwych decyzji sędziego. A tych złych można wymieniać i wymieniać, tu tylko najpoważniejsze:
– ostry faul Bale’a na Umtitim, po którym Walijczyk nie zobaczył nawet żółtej kartki,
– faul Luisa Suáreza na Raphaelu Varanie, krótko przed golem Leo Messiego (faul do którego sam Urugwajczyk się przyznał),
– nieuznany prawidłowy gol Suáreza, po wcześniejszym odgwizdanym spalonym Rakiticia, mimo iż Chorwat był w linii z defensorami Realu
– brak rzutu karnego dla Królewskich po faulu Alby na Marcelo.
Co tak naprawdę wniesie VAR w nadchodzącym sezonie? Wydaje się, że jedno z dwóch – albo wbije gwoździe do trumien hiszpańskich arbitrów, albo im pozwoli złapać oddech i nie gwizdać już więcej niczym na… VARiackich papierach.
AUTOR: WOJCIECH OLSZOWY