
Fot. Wikipedia
Wspomnienia z 2010 roku wciąż są żywe, więc popisy Diego Forlána z poprzedniego mundialu będą przywoływane za każdym razem, gdy zostanie podjęty temat reprezentacji Urugwaju. Jednak przez minione cztery lata sporo się w ekipie Celestes zmieniło…
Forlán pojechał podbijać ojczyznę Kapitana Tsubasy, a Luís Suarez przejął po starszym rodaku status globalnej gwiazdy. Siódme miejsce w rankingu FIFA, zwycięstwo w Copa America, czwarte miejsce na mistrzostwach świata w RPA – takie osiągnięcia trudno deprecjonować. Urugwajczycy znów mają zadatki na to, by namieszać na rozpoczynającym się niebawem czempionacie. Oscar Washington Tabarez zabrał do Brazylii czterech piłkarzy, którzy kopią na co dzień w Hiszpanii. Oto i oni:
Niezawodny Faraon, Diego Godín
Mijają lata, a środek urugwajskiej obrony wciąż ten sam: Lugano-Godín. O ile jednak w RPA piłkarz Atlético musiał dostosować się poziomem gry do swojego starszego rodaka, o tyle teraz to Godín znajduje się w życiowej formie i stanowi punkt odniesienia dla reprezentacji.
W ojczyźnie komentatorzy nazywają go „Faraon”, bo w obronie jest jak cesarz – dzieli i rządzi. Jeszcze przed poprzednimi mistrzostwami świata Godín cechował się chimerycznością i niezdecydowaniem. Tracił koncentrację i popełniał błędy. Dzisiaj to jeden z najlepszych defensorów na świecie. „Wydajność” Godína wzrosła gwałtownie w ostatnich sezonach, a rozgrywki oznaczone cyframi 13/14 to już crème de la crème. Nie tylko dlatego, że trzymał w ryzach defensywę Atético, ale również ze względu na skuteczność w polu karnym rywali (8 goli w całym sezonie – przyp. red). Jego strzał głową zadecydował o mistrzostwie Hiszpanii, a niewiele zabrakło (dokładnie 134 sekudny – przyp. red) by jego trafienie przesądziło także o wygraniu przez Los Rojiblancos Ligi Mistrzów.
W Madrycie zyskał nieśmiertelność. A w ojczyźnie? Jest pierwszym Urugwajczykiem, który strzelił bramkę w finale Champions League, wygrał Copa America i grał o finał Mistrzostw Świata. Jak napisał niedawno na Twitterze Michał Zachodny, gra Godína to hołd dla wszystkich defensorów. Hołd dla tych, którzy zwykle tylko wykopują z własnej „szesnastki”.
Nadzieja urugwajskiej piłki, José María Gimenez
W tym sezonie rozegrał raptem dwa spotkania w pełnym wymiarze czasowym. Całkowita liczba 205 minut spędzonych na boisku to niewiele. Na zeszłorocznych Mistrzostwach Świata do lat 20 był wyróżniającą się postacią (dwukrotnie wybierany MoM – przyp. red. ), co zaowocowało szybkim powołaniem do reprezentacji Oscara Tabareza. Debiut w seniorskiej reprezentacji zaliczył mając 18 lat i 7 miesięcy. W eliminacjach do Mistrzostw Świata grał trzykrotnie (2 razy w wyjściowym składzie) i za każdym razem wypadał korzystnie. Może jeszcze nie na tym turnieju, ale w przyszłości na pewno będzie ważnym punktem Celestes. Już teraz jego szybkość i antycypacja są alternatywą, z której Tabarez zaczyna coraz chętniej korzystać.
Bardziej ceniona w Urugwaju Cebula, Cristian Rodríguez
Zacznijmy od tego, czy ktokolwiek wie dlaczego Cristian Rodriguez nosi pseudonim „Cebula”? Można by się zastanowić. Bo śmierdzi? Bo jak się go zostawi na słońcu to robi się brązowy i rosną mu włoski? Bo … ma warstwy? No nie. Po prostu, przez niego się płacze. Właściwie to w formie przeszłej: płakało, w Montevideo. Mówiło się, że Rodriguez grając dla tamtejszego Penarolu, potrafił dryblować między obrońcami rywali do tego stopnia, że doprowadzał ich do łez.
Grając w Atlético nigdy nie spowodował płaczu u przeciwnika, chociaż może dlatego, że grał ogony. Dużo bardziej ceniony jest w reprezentacji – gdy jedzie na mecze kadry można się go spodziewać w wyjściowym składzie.
„Cebolla” to naprawdę równy gość i świetny facet. Dusza towarzystwa. W szatni Atlético to człowiek, który ustala muzyczną playlistę. Napięcie meczowe odreagowuje łowiąc ryby albo ćwicząc kickboxing. Lubią go też kibice, bo chociaż brakuje mu błysku z czasów gry w Penarolu, to nigdy nie brakuje mu motywacji i ambicji. A piłkarzy, którzy zostawiają zdrowie na boisku ceni się najbardziej.
Nerwowy Matador, Cristian Stuani
Christian Stuani, znany jako El Matador z Tali (małe, 17-tysięczne miasteczko w Urugwaju) musiał uzbroić się w cierpliwość oczekując na debiut w reprezentacji narodowej (w wieku 26 lat zadebiutował w meczu z Polską w Gdańsku wygranym przez Urugwaj 3:1). To środkowy napastnik w tradycyjnym wydaniu. Anglicy scharakteryzowaliby go jako „penalty-box striker”. Polacy powiedzieliby, że to narwaniec, bo często łapie kartki i odsyłany jest do szatni. W dwóch ostatnich sezonach miał więcej kartek niż strzelonych goli. (2013/14: 8 ŻK, 1 CK, 6 goli, 2012/13: 14 ŻK, 7 goli).
Stuani dobrze wypadał w ostatnim czasie w meczach towarzyskich Urugwaju. Piłkarz Espanyolu strzelał z Irlandią Północną (1:0) i Słowenią (2:0). W obu meldował się na murawie dopiero na początku drugiej połowy. W obliczu kontuzji Luísa Suáreza, Cristian Stuani może być drugim wyborem selekcjonera reprezentacji Urugwaju w spotkaniu z Kostaryką. Pod warunkiem, że ten nie zmodyfikuje swojego ulubionego ustawienia z dwójką napastników i nie umieści na szpicy wyłącznie Edinsona Cavaniego.