Jeszcze rok temu przed podawaniem mu piłki przestrzegał Karim Benzema. Dziś, obok Francuza, jest największą nadzieją kibiców Realu Madryt podtrzymanie zwycięskiej passy w starciach z Barceloną. Czy Vinícius Júnior jest gotowy, by na dobre stać się czołową gwiazdą El Clásico?
Marka El Clásico potrzebuje świeżych bodźców. Flagowy produkt LaLiga, który jeszcze w 2019 roku generował aż 0,12% produktu krajowego brutto Hiszpanii, po raz pierwszy w XXI wieku może wygenerować mniej przychodów telewizyjnych niż w poprzedzającym sezonie. Departament marketingu ligi hiszpańskiej robi wszystko, by utrzymać kibiców przed telewizorami – starcie Barcelony z Realem zyskało własną identyfikację wizualną, w Wielkiej Brytanii w roli prowadzącego LaLiga TV zadebiutuje Gary Lineker, a oficjalni nadawcy poza Hiszpanią mają szerszy dostęp do ekspertów i zawodników obu zespołów, co widzimy także na przykładzie nadawców z Polski, dbających o coraz bardziej atrakcyjne „opakowanie” Klasyku.
Nawet najsprytniejsze zabiegi wizerunkowe nie mają jednak takiej siły przyciągania jak piłkarskie gwiazdy. A ich odpływ stanowi najważniejsze zagrożenie dla światowego prestiżu El Clásico. W niedzielę po raz pierwszy od 2007 roku obejrzymy starcie Barcelony z Realem bez Lionela Messiego lub Cristiano Ronaldo. Potrzebny jest dopływ świeżej krwi, dlatego przed niedzielnym meczem na Camp Nou światła reflektorów są skierowane nie na 33-letniego Karima Benzemę czy o rok starszego Gerarda Pique, a na Viníciusa Júniora i Ansu Fatiego – postacie, które w najbliższych latach mają pomóc Klasykowi odeprzeć atak ze strony Premier League i utrzymać status piłkarskiego odpowiednika Super Bowl.
Zaufanie Carletto
Większa presja spoczywa na Brazylijczyku. Fati co prawda mierzy się z ciężarem przejętej po Messim „dziesiątki” na koszulce, ale z ewentualnego nieudanego występu usprawiedliwią go wiek (za tydzień skończy dopiero 19 lat) i proces dochodzenia do formy po wielomiesięcznej kontuzji. O dwa lata starszy Vinícius miałby już mniej wymówek – zwłaszcza, że właśnie przeżywa swój najlepszy okres odkąd trafił do stolicy Hiszpanii. Siedem bramek i pięć asyst w 11 występach w tym sezonie to przełomowe liczby dla zawodnika, któremu po ostatnich trzech sezonach przypięto łatkę tyleż utalentowanego, co chaotycznego i nieskutecznego napastnika.
Problemy Viníciusa z wykończeniem akcji pokazują liczby – w każdym z pierwszych trzech sezonów w Realu zdobywał mniej bramek, niż wskazywał na to współczynnik xG oceniający jakość okazji do strzelenia gola. W rozgrywkach 2020/2021 w 35 występach w lidze trafił do siatki tylko trzy razy przy współczynniku xG wynoszącym 6,82. Choć w każdym z kolejnych sezonów przebywał na boisku coraz więcej minut, to jego ligowe liczby stały w miejscu – zarówno suma zdobytych bramek (kolejno 2, 3, 3), jak i średni współczynnik xG na mecz (0,38, 0,31, 0,30).
Bieżący sezon wciąż stanowi stosunkowo małą próbę, ale liczby potwierdzają radykalny progres w grze Brazylijczyka. Vinícius dochodzi do jeszcze lepszych okazji bramkowych (xG na mecz – 0,57) i ma na swoim koncie już więcej goli niż w każdym z poprzednich sezonów. Poprawił się jednocześnie w obsługiwaniu swoich kolegów podaniami w ostatniej tercji boiska – zalicza średnio 2,07 kluczowego podania na mecz (czyli prowadzącego do oddania strzału), czyli o około 25% więcej niż wcześniej.
Na grafice kolejno: sezon, drużyna, liczba występów, suma minut, gole, asysty, śr. strzałów na mecz, śr. kluczowych podań na mecz, współczynnik xG (suma), śr. wpółczynnika xG na mecz. Źródło: understat.com. Dotyczy tylko meczów rozgrywanych w LaLiga Santander
Co stoi za lepszą skutecznością Viníciusa? Łatwo wskazać na wpływ Carlo Ancelottiego – pierwszego trenera Realu, u którego wychowanek Flamengo regularnie gra w wyjściowej jedenastce. W poprzenim sezonie u Zinedine’a Zidane’a wystąpił wprawdzie w 35 meczach, ale tylko w ośmiu z nich zagrał przez pełne 90 minut. Jeszcze mniejszym zaufaniem Francuz obdarzał go w Lidze Mistrzów, gdzie Vinícius nie zaliczył kompletnego występu w ani jednym z 12 spotkań. Obecny sezon też zaczął na ławce, ale odkąd w sierpniu jako rezerwowy popisał się znakomitą skutecznością w meczach z Alavés (gol) i Levante (dwa gole), to w kolejnych spotkaniach rozegrał już 874 na 900 możliwych minut.
Po szalonym meczu na Ciutat de Valencia (3-3) Jorge Valdano ze zdumieniem stwierdził, że Vinícius nauczył się wykańczać sytuacje w przeciągu dwóch tygodni. Czy Ancelotti zauważył coś, czego wcześniej nie widział Zidane? Sam Włoch nie przypisuje sobie zasług. – Nie jestem magikiem. Moim zadaniem jest dawać zawodnikom pewność siebie, aby na boisku mogli w pełni pokazywać swoją jakość. Vinícius jest bardzo dobry w sytuacjach jeden na jeden. Powiedziałem mu tylko, że rzadko zdobywa się bramki po pięciu czy sześciu dotknięciach piłki, i żeby starał się uderzać szybciej, po jednym lub dwóch kontaktach – wyjaśnia trener Realu.
Sam Vinícius podkreśla, że zaufanie Ancelottiego ma duży wpływ na jego formę, ale w rzeczywistości to Brazylijczyk musiał najpierw na nie zapracować postawą w dwóch pierwszych meczach sezonu. W tej historii raczej nie chodzi o cudowną rękę trenera czy przemianę mentalną zawodnika – rzeczywistość jest znacznie bardziej przyziemna. Bo nie ma nic romantycznego w słowach „ciężka praca” i „proces”, które w wywiadach wielokrotnie powtarza Vinícius. Proces, na który w zespole „VJR” pracuje codziennie blisko 40 osób.
Incydent w tunelu
Vinícius to typowy przedstawiciel nowej generacji w futbolu. Piłkarz zbudował wokół siebie sztab specjalistów, którego nie powstydziłyby się kluby z dolnych rejonów tabeli LaLiga. O jego rozwój dwa 12 pracowników zatrudnionych na pełny etat oraz kolejnych 27 współpracowników-freelancerów. W tym gronie znajdują się między innymi fizjoterapeuta, francuski szef kuchni, specjaliści od zarządzania majątkiem, komunikacji, strategii wizerunkowej w Europie, prawa czy logistyki.
Cel przedsiębiorstwa VJR jest prosty – piłkarz ma się skoncentrować wyłącznie na grze, a wszelkie działania pozaboiskowe mają przyczynić się do jak najlepszego spieniężenia jego wizerunku. Już w momencie przeprowadzki do Madrytu zadbano o to, by w nowej posiadłości Viníciusa mogła się pomieścić cała najbliższa rodzina, oraz by on sam miał idealne warunki do treningu. Są tam siłownia, basen, boisko do koszykówki czy nowoczesny sprzęt monitorujący regenerację mięśni, który pozwala zmniejszyć ryzyko kontuzji i przeciążenia.
Seguimos no foco e determinação! 💪🏾 pic.twitter.com/KTvpLWcjJ2
— Vini Jr. (@vinijr) October 11, 2020
Ta profesjonalna postawa kontrastuje z medialnym wizerunkiem Viniciusa, do niedawna odbieranego jako nieokrzesanego młodzieńca, który na boisku nie wspiera kolegów z zespołu. Taki przekaz utrwaliło nagranie z tunelu prowadzącego na boisko w Monchengladbach, gdzie rok temu w przerwie meczu z Borussią Benzema namawiał Ferlanda Mendy’ego, by ten nie podawał piłki Viníciusowi. – On gra przeciwko nam, bracie – miał powiedzieć francuski napastnik.
Źródła bliskie szatni Królewskich podkreślają, że tamten incydent został wyolbrzymiony przez media, a Vinícius od początku pobytu w Madrycie cieszył się sympatią kolegów z zespołu. – W Realu doceniają go za to, jaki jest na boisku i poza nim. Myślę, że w dużo większym stopniu niż media i kibice – twierdzi w rozmowie z portalem “The Athletic” osoba z bliskiego otoczenia zawodnika. – Kiedy był krytykowany, inni zawsze stawali za nim murem. Od pierwszego dnia pokazywał, że mimo młodego wieku jest ciężko pracującym profesjonalistą – podkreśla.
Charakter z faweli
Santiago Bernabeu pamięta przykłady dziesiątek piłkarzy, którzy również mieli talent i wielkie ambicje, ale w zderzeniu z gigantyczną presją nie potrafili przełożyć tego na wynik. Vinícius wydaje się być na nią odporny, co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę gdzie ukształtował się jego charakter. Piłkarski talent pozwolił mu wydostać się z jednej z najniebezpieczniejszych faweli w metropolii Rio de Janeiro.
Gdy dziennikarze brazylijskiego dziennika O Globo chcieli przeprowadzić wywiad z ojcem Viníciusa w jego rodzimej dzielnicy Portao do Rosa, ten odradził dziennikarzom wycieczkę. – Nie ma sensu tam jechać, możecie się przestraszyć handlarzy narkotyków z Comando Vermelho – odparł Vinícius de Oliveira, wymieniając nazwę drugiego najpotężniejszego kartelu narkotykowego w Brazylii.
Sam Vinícius Júnior wspomina: – Sao Gonçalo to bardzo niebezpieczne miejsce. Trzeba było uważać z kim wychodzić z domu. Mieszkałem tam w czteropokojowym mieszkaniu z moją babcią i rodzicami. Później mój ojciec pojechał za pracą do Sao Paulo, żeby zarobić na to, bym mógł grać w piłkę – opowiada zawodnik, który do dziś chroni prywatność swoich bliskich w obawie przed porwaniami dla okupu, które w jego rodzinnej dzielnicy nie są obcym zjawiskiem.
Zé Ricardo, były piłkarz i trener Flamengo, uważnie obserwował rozwój Viníciusa. – Na tle rówieśników zawsze wyróżniał się dojrzałością fizyczną i mentalną, która szły w parze z talentem. Bez tej dojrzałości nie zaszedłby tak daleko – podkreśla.
Brazylijski szkoleniowiec uważa, że Vinícius rozpoczął u Ancelottiego nowy etap w swojej karierze. – Porównanie obecnego okresu z tym u Zidane’a jest trudne, bo to zupełnie inni trenerzy. Zidane obdarzył go zaufaniem i wprowadził w piłkę na europejskim poziomie. Ancelotti otrzymał piłkarza z większym doświadczeniem i jeszcze wyższą jakością. Taki mecz jak Barça – Real jest szczytem dla każdego zawodnika, a Vinícius gra teraz z dużą pewnością siebie. To idealny moment na to, by rozegrał znakomite spotkanie – mówi Zé Ricardo.
Vinícius już półtora roku temu, tuż przed początkiem pandemii, odegrał kluczową rolę w starciu z Barceloną. Czy to samo będzie potrafił zrobić w katalońskim kotle? A może magia Camp Nou zainspiruje do tego którąś z perełek La Masii? Światła są ustawione, scena przygotowana – El Clásico czeka na nowe rozdanie.