Łotwa, Rosja, Kazachstan – przytaczając nazwy tych państw z pewnością pierwsze przychodzą nam na myśl nazwy wytrawnych alkoholi, czy wielogodzinne, wyczerpujące podróże samochodem, po wątpliwej jakości autostradach. W przypadku Patricka Twumasiego – drugiego najdrożej kupionego zawodnika przez Alavés w tym okienku transferowym – tak wyglądała droga do Hiszpanii. I nie była to droga usłana różami.
Lipiec 2017 roku. Legia Warszawa podejmuje mistrza Kazachstanu, byłego uczestnika fazy grupowej Champions League, FK Astanę. W szeregach Wojskowych trudno kogoś wyróżnić. Mistrz Polski raz po raz nadziewał się na kontry gospodarzy. Przegrał 1:3. Jednym z głównych architektów tamtej wpadki klubu z ulicy Łazienkowskiej był Patrick Twumasi – autor bramki tamtego wieczoru. Kto by pomyślał, że już rok później zamiast biegać po boiskach Kairatu Ałmaty będzie miał okazję pokazać się na hiszpańskich salonach?
Do Europy, młody Ghańczyk zawitał w 2012 roku, zamieniając Red Bull Ghana (obecnie już nieistniejący) na czołową siłę łotewskiej ekstraklasy – Spartaksa Jurmalę. Już początek rozgrywek wskazywał, że skrzydłowemu rodem z Afryki służy północnoeuropejskie powietrze. W swoim premierowym sezonie na obcym gruncie strzelił dziesięć goli w 22 występach. W kolejnej kampanii rozpoczął sezon z równie wysokiego C – po dziewięciu meczach miał na swoim koncie szesćć trafień. Tym samym w maju 2013 roku uznano go piłkarzem miesiąca łotewskiej elity. Była to pierwsza przesłanka ku przeprowadzce do ligi o znacznie bardziej wygórowanych wymaganiach.
Dołączył na zasadzie półrocznego wypożyczenia do ówczesnego wicemistrza Kazachstanu – FK Astany, dla której również niemal z marszu zaczął zaliczać kolejne trafienia. Świetne wejście do Kazachskiej Premier Ligi sprawiło, że w kolejnym półroczu reprezentował już barwy rosyjskiego Amkara Perm, dowodzonego przez Stanisława Czerczesowa. Na tym jednak polskie wątki w klubie ze stolicy Kraju Permskiego się nie kończą. Jakub Wawrzyniak, Damian Zbozień, czy Janusz Gol także bronili w tamtym okresie barw Krasno-Cziornyjich. Jak się później okazało, decyzja o opuszczeniu drużyny z Pogórza Kazachskiego okazała się zbyt pochopna.
W lipcu 2014 roku Patrick wrócił do ekipy prowadzonej do dzisiaj przez Stanimira Stoiłowa, aby pomóc w historycznym awansie do fazy grupowej Champions League. Misję wykonał bez zarzutu, będąc fundamentalną postacią w drużynie żółto-niebieskich. Nomen omen, nazwisko Twumasiego, powinni kojarzyć kibice Legii Warszawa, którym Ghańczyk bezpośrednio zaszedł za skórę w trakcie eliminacji do Ligi Mistrzów w 2017 roku. Nie jest łatwo z perspektywy polskiego kibica wspominać tamto spotkanie, finalnie wygrane przez Kazachów 3:1. To właśnie Twumasi wbił gwóźdź do trumny Wojskowym.
Najdoskonalszym odzwierciedleniem faktu, że w Kazachstanie był gwiazdą pierwszego formatu, jest pozycja lidera w klasyfikacji strzelców wszech czasów tego krajowego hegemona. Reasumując, koszulka z emblematem Astany stała się już dla niego za ciasna. Po osiągnięciu apogeum swoich umiejętności, potrzebował nowego impulsu.
„Najważniejsze jest dla mnie zdobywanie trofeów i osiąganie jak najlepszych rezultatów. Jestem dumny, że razem z zespołem sięgnąłem trzykrotnie po mistrzostwo kraju i wygrałem Puchar oraz Superpuchar Kazachstanu. Nasz prawdziwy potencjał możemy jednak pokazać dopiero w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, gdzie regularnie występujemy. Moim marzeniem jest zadebiutowanie w reprezentacji Ghany. Z każdym rozegranym meczem w Astanie zbliżam się do osiągnięcia tego celu”
Jako że Ghańczyk nie rzuca słów na wiatr, to tylko kwestią czasu były jego udane występy na arenie międzynarodowej. Szczególnie dał o sobie pamiętać sympatykom Villarrealu, którym w dwumeczu Ligi Europy zaaplikował dwa gole i asystę. W październiku 2017 roku spełnił też swoje marzenie, debiutując w reprezentacji Czarnych Gwiazd. Po serii niebagatelnych występów w Kazachstanie po Patricka zgłosiło się kilka europejskich marek, ze Stuttgartem, czy Spartakiem Moskwa na czele. Wybrał kierunek hiszpański, zasilając za 3 mln euro Deportivo Alavés.
Sam zawodnik po podpisaniu kontraktu z klubem z Kraju Basków nie krył olbrzymiej satysfakcji na swojej powitalnej konferencji prasowej:
„Jest to pozytywny krok w mojej karierze. Cieszę się, że praca, którą wykonałem w Astanie, została zauważona w jednej z najlepszych lig na świecie. Dziękuję Bogu za tę możliwość”.
Jak przyznał dyrektor sportowy Babazorros, Sergio Fernández, Twumasi znajdował się już na celowniku drużyny z Vitorii od roku. Wszechstronność (może grać na obu skrzydłach lub jako klasyczna „9”) oraz szybkość to jego główne zalety. Analizując jego „cyferki” z poprzednich lat, można wysnuć wniosek, że dysponuje też dobrym wykończeniem. „Chcemy zwiększyć liczbę generowanych szans na zdobycie gola, dlatego pozyskaliśmy Patricka” – tłumaczy Fernández. „Potrzebujemy graczy, którzy od razu zrozumieją, że Alavés to projekt, który pomoże im wskoczyć na wyższy poziom” – dodaje.
Zatem dlaczego wychowanek akademii Red Bulla na boiskach La Ligi zalicza dotychczas głównie epizody? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że jego nominalny konkurent do gry na tej pozycji – Ibai Gómez – na chwilę obecną przewyższa go w kwestii podejścia do taktyki oraz aspektach technicznych. Co więcej, Ibai przeżywa też aktualnie wspaniałe chwile (w ostatniej kolejce zanotował hat tricka w meczu z Rayo Vallecano). Pamiętajmy jednak, że jak już Twumasi dostaje poważniejszą szansę w nowym klubie, zazwyczaj wyważa drzwi z przysłowiowego buta. Czy doczekamy się eksplozji jego talentu?