
Już dzisiejszej nocy w rozgrywkach Copa América wkroczy do akcji grupa B. Wraz z nią na chilijskich boiskach pojawi się aktualny wicemistrz świata: Argentyna. W szranki z ekipą Albicelestes staną obrońca tytułu mistrza Ameryki – Urugwaj, oraz Paragwaj i Jamajka. Czy faworyci nie zawiodą i awansują do ćwierćfinałów? A może czeka nas niespodzianka? Przybliżamy kulisy grupy B.
Argentyna

Fot. http://www.ca2015.com/

Gerardo Martino
Kolejny z tysiąca uczniów Marcelo Bielsy, choć z innej gliny ulepiony. Żywy pomnik Newell’s Old Boys na pozycji rozgrywającego, ma nawet na koncie jeden skromny mecz w kadrze narodowej – 18. lutego 1991 roku, przeciwko Węgrom. Swoje pierwsze sukcesy trenerskie odnosił w Paragwaju, gdzie został mistrzem kraju z Libertad i Cerro Porteno. Od 2006 roku zajął się odbudową ich drużyny narodowej. Tam, udało mu się wywalczyć m.in. ćwierćfinał na mundialu w RPA w 2010 roku oraz zająć drugie miejsce na ostatnim Copa América. Krótki i mało udany epizod w Barcelonie nie przekreślił jego szans na ambitną pracę. Dlatego też otrzymał w spadku po Sabelli reprezentację Argentyny. Zimny i wyrachowany taktyk, pomimo nieco defensywnego usposobienia ostatnio stawia na zorganizowany atak. Na ławce spokojny, ale przydomek Tata zawdzięcza swoim umiejętnościom retorycznym. To jego rozmowy pogodziły zwaśnionych Messiego i Téveza, by znów mogli grać ze sobą w jednej drużynie.
Lionel Messi
Memory… Find… Messi… i wszystko jasne.
Javier Pastore
Decyzja podjęta z braku laku i młodzieży. To jeden z najmłodszych zawodników w kadrze, jednak o wyrobionej już renomie. Wysoki, wyśmienity technicznie, rozgrywający. W PSG dość często gra jako skrzydłowy, o dziwo na tej pozycji także spisuje się dobrze. Początkowo Chudy Książę Paryża miał kłopot z przytłaczającą go obecnością szwedzkiego króla-szaleńca, ale z czasem poradził sobie z podziałem władzy na boisku. Zawodnik wchodzący w zdecydowanie najlepszy okres kariery, w kadrze był przez lata pomijany, z powodu różnic zdań między nim a Messim. Teraz panowie sobie już wszystko wyjaśnili z dobrem dla nich samych i Albicelestes.
Urugwaj

Fot. http://www.ca2015.com/

Óscar Washington Tabárez
El Maestro – ojciec wszystkich ojców i jeden z najbardziej znanych nauczycieli w Urugwaju. Nestor i najstarszy wiekowo z Tabárezów, to postać wielowątkowa, która prowadzi kadrę Charruas od 2006 roku. Drugi raz, bo wcześniej pracował z nią w latach 1988/90. Choć liczba jego sukcesów nie jest może przytłaczająca, to jednak zdobył Copa Libertadores z Penarolem, był mistrzem Argentyny z Boca Juniors, ale przede wszystkim zajął z Urugwajem 4. miejsce na mundialu w RPA oraz wygrał przed czterema laty Copa Amé rica. Oaza spokoju. Z racji wieku, darzy się go szacunkiem wszędzie tam, gdzie się nie pojawi.
Edison Cavani
Brak najlepszego wśród Celestes Luisa Suáreza sprawiła, że kapituła wyznaczyła na lidera tej kadry Edisona Cavaniego. Będący w nieco sinusoidalnej formie, jest piłkarzem kompletnym o tylu atutach, że nie sposób ich wymienić. Jako snajper potrafi z zimną krwią pokonać bramkarza rywali, ale kiedy potrzeba, to i powalczy o każdy milimetr boiska. Jego boiskowa inteligencja może i nie jest równa tej dotyczącej geografii świata – wszak Edison jest przekonany, że Jamajka leży w Afryce. Jednak to i tak największy atut ofensywny tej drużyny.
Diego Rolán
Znamienite korzenie piłkarskie dzięki pokrewieństwu z legendarnym Tomasem Rolánem (jego dziadek), wystawiają osobie Diego najlepsze referencje. Po bardzo udanym sezonie w barwach Bordeaux chce pokazać się światu ze najlepszej strony. Technika, drybling, przyspieszenie i kreatywność sprawiają, że może godnie zastąpić nieobecnego Suáreza. Jeden z tych diamentów, które mogą być wieczne, o ile będą iść drogą wiedzioną przez pracę, cierpliwość i konsekwencję.
Paragwaj

Fot. http://www.ca2015.com/

Ramón Díaz
Jako piłkarz, był postacią wybitną – rasowym, jak nie do końca spełnionym snajperem. Legenda River Plate. Gdy na koniec kariery poleciał do odległej Japonii, był uosobieniem Tsubasy Ozory. Jako trener ma na swoim koncie więcej osiągnięć, choć większość z nich sięga dekady lat ‘90. To wtedy zdobył 4 z 6 tytułów mistrzowskich z River, wygrywał z tym klubem Copa Libertadores i pokazał światu takie gwiazdy jak Hernan Crespo, Ariel Ortega, Marcelo Gallardo czy Pablo Aimar. Po 2002 roku zrobił sobie przerwę, ale gdy wrócił, od razu wpadł w absurdalne sidła Oxfordu. Stamtąd wędrował po kraju, by dopiero w zeszłym roku wygrać Torneo Final z River. Emocjonalny, lecz wraz z wiekiem nieco zgorzkniały trener, który ma coś jeszcze do udowodnienia.
Roque Santa Cruz
Postać powoli schodząca ze sceny futbolowej, przynajmniej, na niwie reprezentacyjnej. Człowiek-instytucja, który w futbolu europejskim zapisał się może nie złotymi, ale srebrnymi zgłoskami. Bayern, Blackburn, Málaga – w tych klubach jego błysk przynosił drużynom chwałę. Lis pola karnego i piłkarz z instynktem strzeleckim. Choć jego kariera nie obfitowała w multum goli, to zawsze defensywa przeciwników, widząc go, nie raz wpadała w panikę. To będzie jego czwarty turniej Copa América. Co ciekawe, na każdym z nich strzelał przynajmniej jedną bramkę (trzy w 1999 roku, trzy w 2007 i jedną w 2011).
Derlis González
Jeśli Paragwaj zajdzie wysoko i Díaz da mu więcej niż 5 minut, to mamy potencjalną wschodzącą gwiazdę turnieju. Snajper, który dzięki swojej nietuzinkowej technice i zwrotności, może okazać się ważnym wzmocnieniem Guarani. W dodatku jego sporym atutem jest też możliwość gry na skrzydle, co dodaje pikanterii jego postaci. Pomimo dość mizernych warunków fizycznych potrafi się uwolnić od przeciwnika jednym sprytnym zrywem. W Bazylei pokazał już, że słusznie zrobił, wybierając piłkę nożną a nie zawód… murarza.
Jamajka

Fot. http://www.ca2015.com/

Winfried Schafer
Jedyny europejski trener podczas tych mistrzostw, którego największym plusem jest poczucie humoru z dowcipami o Heldze w roli głównej. Jako piłkarz wiele pięknych lat spędził w Borussi Moenchengladbach, gdzie udało mu się posmakować przegranego finału Pucharu Mistrzów z 1977 roku. Co ciekawe, dzięki rezygnacji Liverpoolu, przystąpił do gry o Puchar Interkontynentalny z Boca Juniors, z którym to w dwumeczu jego drużyna zebrała potężne lanie 2-5. Jako trener zasłynął z wygrania Pucharu Narodów Afryki w 2002 roku z Kamerunem. I od Tajlandii po tajfuny, dotarł do Jamajki.
Jobi McAnuff
Pewnie kandydatura ta wzbudzi trochę kontrowersji, ale wybór pomiędzy nim a Gilesem Barnsem lub Adrianem Mariappą,był decyzją, której nie sposób podjąć. Jobi, jak jego imię wskazuje, to pracownik pełnoetatowy, który całe swoje życie spędza, na służbie Jej Królewskiej Mości w Anglii. Wychowanek Wimbledonu, przechodził od klubu do klubu, gdzie zawsze mógł liczyć na plac gry. Na dłużej zakotwiczył w Reading, gdzie spędził pięć lat a aktualnie zdecydował się na orientalne klimaty z Leytonem, czyli dalekim kuzynem Liptona. Bardzo solidny pomocnik, u którego siła oraz długie przerzuty są najniebezpieczniejszą bronią. Co ciekawe, choć w kadrze zadebiutował już w 2002 roku, to wrócił do niej po 11 latach przerwy.
Deshorn Brown
Pośmialiśmy się a tymczasem gdzieś między norweskimi polami jedzie traktor, a za jego kierownicą siedzi Deshorn Brown. Co prawda nie jest już najmłodszy – ma na karku całe 24 lata. Po przyzwoitej grze w barwach Colorado Rapids przeniósł się do Valerangi Oslo. W obecnym sezonie po 10 meczach ma na swoim koncie 5 goli, a jego gra w powietrzu zdołała narobić w lidze sporo zamiaszania. Wzrost i umiejętność punktowania ze stałych fragmentów gry, to z pewnością atuty, które sprawią, że przeciwnicy będą musieli zachować czujność.