
To, że kibice bywają rozpieszczeni i wymagają od swoich pupili wyników niemożliwych do wykręcenia jeszcze jestem w stanie jakoś zrozumieć. Problem pojawia się wtedy, gdy to działania prezydenta klubu umotywowane są jedynie jego własnymi kaprysami.
No bo jak inaczej tłumaczyć to co wczoraj się stało? Carlo Ancelotti został zwolniony, bo nie udało mu się zdobyć żadnego trofeum. Szkoda tylko, że Florentino Pérez nie zwrócił uwagi na okoliczności. Jakby nie patrzeć Real niemal do ostatniej kolejki pozostawał w grze o mistrzostwo Hiszpanii, w Champions League dotarł do półfinału (piąty raz z rzędu), a z Copa del Rey odpadł przecież nie z byle kim, bo Królewskich wyeliminowało Atlético. Czy to są złe wyniki? Nie, to oczywiste, tak samo jak fakt, że zaliczenie nieco gorszego sezonu w europejskich pucharach po zdobyciu rok wcześniej trofeum Ligi Mistrzów było czymś zupełnie naturalnym. Nikomu jeszcze nie udało się obronić tytułu i jeśli (głównie) tym kierował się Florentino przy zwalnianiu Ancelottiego, to znaczy, że nadal ma większe pojęcie o marketingu niż futbolu, o czym świadczy także ta króciutka wymiana zdań:
Dziennikarz: “Co Ancelotti zrobił źle?”
Pérez: “Nie wiem”
Powyższy dialog to dla mnie nic innego jak przejaw ignorancji, podobnie jak argumentowanie prezydenta Realu o konieczności “nowego startu takiego jak w 2010 roku”. Ale zastanówmy się, czy Królewscy już wyhamowali? Raczej nie, bo od kilku lat utrzymują równy trend, notują wyniki, które pozwalają im wciąż pozostawać w ścisłej światowej czołówce, co w kontekście tego gdzie był klub jeszcze sześć, siedem lat temu wygląda jak bajka. No dobrze, może trochę przesadziłem, ale i tak w Realu dzieje się po prostu dobrze.
Na rekach pilkarzy, oklaskiwany przez socios i z najlepiej grajacym RM w tym wieku. Wczoraj La Decima, dzis pogrzeb pic.twitter.com/I2U5wZS8wa
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) maj 25, 2015
Inną sprawa, że Los Blancos znów zarządzani są w sposób chaotyczny i autorytarny. W końcu to Pérez odpowiada za politykę klubu, jego działania marketingowe i wizerunkowe, a nawet za transfery. Spełnia swoje zachcianki, rokrocznie sprowadza gwiazdy, a dopiero potem bierze pod uwagę aspekt piłkarski.
Jeszcze niedawno Florentino był wychwalany pod niebiosa, pisano, że nareszcie dojrzał, ale patrząc na ten sezon i niektóre ostatnie decyzje prezydenta Realu, śmiem tę dojrzałość poddać w wątpliwość. Pomijając krótki okres za czasów Mourinho – być może to właśnie on tak dobrze wpływał na przeprowadzane wówczas transfery? – odnoszę wrażenie, że jego sposób prowadzenia polityki klubowej zmienił się jedynie kosmetycznie. “Zidanes y Pavónes” ewoluowało w “Zidanes y Zidanes”, ale same nazwiska wciąż nie gwarantują sukcesu. Potrzebny jest ktoś, kto z porozrzucanych klocków zbuduje solidną konstrukcję. Ancelottiemu się to udało, a potem… Potem Pérez postanowił zarobić, co oznaczało też rozmontowanie kręgosłupa drużyny. Odszedł Xabi, odszedł Angel Di Maria i o ile sprowadzony na miejsce tego drugiego James spisywał się świetnie, o tyle równowagi na przestrzeni całego roku zabrakło. Tak samo jak zdrowia i rotacji. Ostatnia kwestia jest jedną z niewielu, którą można argumentować przeciwko Carletto.
Nikt nie przekona mnie, że w ostatnich ruchach transferowych nie było aspektu marketingowego. Co prawda pisanie jakoby James przyszedł do Realu za ładną buźkę to oczywista przesada, ale po ostatnim mundialu Florentino w najlepiej znany sobie sposób wykorzystał owy szum medialny, bo Kolumbijczyk zdecydowanie ma potencjał medialny, czego brakowało Di Maríi. Nikt nie przekona mnie też, że w tak szeroko ogłaszanej hiszpanizacji Realu motywem głównym nie był aspekt PR-owy. Jak zwykle skończyło się na obietnicach. Tylko Isco przebił się do pierwszego składu, transfer Illarry to nieporozumienie. Kto z Hiszpanów stanowi dziś o sile Realu? Sergio Ramos, Dani Carvajal i Iker Casillas, którego data ważności minęła już jakiś czas temu.
I przyjdzie czerwiec, a pozniej lipiec i wujek Florentino wyciagnie czekowke i zaplaci za De Gee, Verrattiego i innych Reusow. I bedzie cacy
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) maj 25, 2015
Prawie że 3/4 socios Królewskich opowiedziało się w ankiecie Marki za pozostawieniem Ancelottiego na stanowisku. Tym bardziej prezydent Realu strzelił sobie z bazooki w kolano mówiąc, iż decyzje podjął również w oparciu o zdanie członków klubu. No chyba, że pytał tylko tych, którzy chcieliby zobaczyć na ławce trenerskiej Rafę Beniteza, co zresztą wydaje się być absurdalne. Bo w jaki niby sposób Hiszpan miałby wznieść Los Blancos na jeszcze wyższy poziom? Jego zwolennicy mówią, iż z ogromnym budżetem, który rzekomo ma dostać będzie w stanie ponownie zawojować Europę. Ale czy rzeczywiście ten argument jest słuszny? Proporcjonalnie ogromne pieniądze dostał też w Napoli, sprowadzał na Stadio San Paolo kogo tylko chciał, a jakie były tego efekty? Walka o scudetto trwała tylko na kilku konferencjach prasowych na początku sezonu, a i w europejskich pucharach Neapolitańczycy ponieśli klęskę. Jakby nie patrzeć, poza krótkim epizodem w Chelsea, Benitez już dawno nie jest szkoleniowcem, który słowa potrafi przekuć w czyny. Istambuł był przecież dekadę temu…
Po raz kolejny przychodzi na Santiago Bernabeu #CzasDecyzji, ale samo obycie marketingowe Florentino już nie wystarcza. Chciałoby się wręcz rzec, że ZNÓW nie wystarcza. W całym tym szaleństwie brakuje metody, bo Pérez nie miał, nie ma i nigdy nie będzie miał w planach tworzenia długofalowego projektu sportowego. On polega na momentach i chce jedynie, by takowe cechowała jak najwyższa częstotliwość. Poniekąd to trochę jak z dzieckiem, któremu bardzo szybko nudzą się kolejne zabawki i ciągle chce dostawać nowe.
I tak jak kilka lat temu można było powiedzieć, że – nieprzypadkowo użyję tego zaimka – jego Real Madryt zrobił Wielki Skok Naprzód, tak dziś chyba da się stwierdzić, iż właśnie wykonuje jeszcze większy sus w tył. Nie zdziwię się, jeśli za jakiś czas w rytm tej piosenki kibice Realu będą śpiewać “Rarararafa Benitez, Illarramendi, Casillas y fuera”.
Omujborze, tak prawdziwe! pic.twitter.com/FWzFcHfJRa
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) maj 25, 2015