
Jak tam, odpakowaliście już świąteczne prezenty? Z pewnością, to w końcu jeden z najbardziej emocjonujących momentów całego Bożego Narodzenia. Hiszpańskie drużyny w tym roku również wysłały listy do Świętego Mikołaja. Nasze macki sięgają jednak do samej Laponii, poznaliśmy więc wszystkie życzenia zespołów z Primera División. Oto one!
Athletic
Lwy poprosiły o kamień filozoficzny dla Aritza Aduriza. Nie ma chyba osoby, która wyobraża sobie drużynę Lwów bez swojego snajpera. Odkąd wrócił do klubu w 2012 roku strzela seryjnie – 14, 16 i 18 goli w Primera División w poprzednich sezonach. Teraz na półmetku ma ich już 10, a zatem można spodziewać się, że do 20 dostuka bez większych problemów. Jest tylko jeden problem, czyli wiek Aduriza. Jak długo jeszcze będzie mógł grać na najwyższym poziomie? Już teraz organizm czasem mocno daje mu do zrozumienia, żeby zwolnił tempo, więc Valverde chucha i dmucha na niego jak tylko może. Łebski z Pana chłop, Panie Artiz, życzymy zatem zdrówka
Atlético
Atlético chciałoby dostać talię kart Tarota, bo to kolejny sposób, z którego Simeone może czerpać wskazówki na każdy dzień. W dodatku to doskonała droga do tego, by dowiedzieć się kiedy setnego gola dla Rojiblancos zamierza strzelić Fernando Torres. Simeone jest przesądny, lubi wierzyć w dziwne rzeczy, dlatego ten prezent jest strzałem w dziesiątkę, a w dodatku może oszczędzić nam widoku rozmieniającej się na drobne legendy El Niño.
Poza tym przydałby im się magiczny Naszyjnik Dzikiej Furii dający +10 do agresji i kondycji dlatego, że rundę jesienną zespół Los Colchoneros przejechał na trybie energooszczędnym. To wciąż wściekłe psy, ale z trochę stępionymi pazurami, a na drugą rundę to może być za mało.
Barcelona
Blaugranie wymarzył się nowy Carles Puyol, bo w końcu wszystko inne, co drużyna z Katalonii mogłaby teraz znaleźć pod choinką, byłoby dla niej równie przydatne, co rytualne świąteczne skarpetki, które zawsze zabłąkają się w jakimś prezencie. W końcu w ostatnim czasie Katalończykom niemal niczego nie brakuje – ani goli MNS, ani punktów, ani trofeów, które one przynoszą. Nie ma za to lidera z prawdziwego zdarzenia, który potrafiłby wziąć odpowiedzialność w każdej sytuacji i kogo trzeba postawić do pionu. Dlatego w te święta Lucho i ekipa powinni znaleźć pod choinką prawdziwego El Capità. Im bardziej będzie przypominać Puyola – nie koniecznie z fryzury – tym lepiej.
Betis
Verdiblancos wysłali nieco dłuższą listę… Po pierwsze proszą o eliksir młodości dla Rubéna Castro. Liczy sobie już 34 lata, ale nie powiemy o nim, jak o Adurizie, że jest niczym wino: im starszy, tym lepszy. Wolelibyśmy Castro młodszego i zwrotniejszego. Bo jaki on, taki cały Betis.
Pod ich choinką nie może zabraknąć też pióra dla Pepe Mela – znamy zamiłowanie Pepe do tworzenia dzieł literackich. Czemu nie miałby napisać wspaniałego poematu pt. „Betis A.D. 2016”? Oczywiście równie dobrze może stworzyć dramatyczną powieść romantyczną, w której mamy nadzieję nie uśmierci głównego bohatera…
A na koniec nowe trykoty. O ile do pierwszego kompletu strojów Verdiblancos przyczepić się nie możemy, o tyle kolejne dwa to designerska porażka. Zielono-zielone paski i niebieski monolit? Nawet jeśli Beticos nie lubią dostawać ciuchów pod choinkę, tym razem prezent będą musieli przyjąć bez marudzenia.
Celta
Celcie najbardziej zależy na nowym środkowym obrońcy. Bez stopera ani rusz. Bo kto miałby uchronić przed pazernymi drużynami pudełko z przepustkami do Ligi Mistrzów, jeśli nie nowy, niezawodny central? Cabral z Gómezem nie są źli, ale jak pod świątecznym drzewkiem dopatrzą się dwóch opakowań, to najpierw rzucą się na to ze słodyczami.
Przydałby im się też aneks do kontraktu Berizzo. Argentyńczyk zasługuje na podwyżkę, zanim przyjdzie do niego Gwiazdor z innego klubu. Ten facet idealnie wpisuje się w bożonarodzeniową harówkę. Nawet jeśli nie zabije wigilijnego karpia, to przynajmniej wskaże, kto ma to uczynić.
I na koniec gitara dla Guidettiego. John wielbi śpiew, ale Toto Berizzo jeszcze nie urzekł wokalem. Mało czasu spędza na boisku, może brzdękając na instrumencie chociaż na ławce wprowadzi dobrego ducha? Wiemy, że jest do tego zdolny, ale póki co, niech sam Was wprowadzi w świąteczny nastrój!
Deportivo
Po pierwsze pieniądze – mawia się, że pod choinką mają najmniejszą wartość, ale każdy kibic Deportivo najchętniej zapakowałby do koperty tyle euro, ile sam skasuje na święta. A potem żył jak jego ukochany klub: skromnie, ale dumnie.
Po drugie powołanie do reprezentacji dla Lucasa Péreza – chcielibyśmy zobaczyć minę Lucasa, kiedy schyla się po kopertę pod choinką. Myśli, że forsa, a tu zaproszenie do La Roja. Zasłużył sobie. Inna sprawa, że Sfinks w porównaniu do Gwiazdora jest trochę… skamieniały.
Po trzecie i ostatnie Biovital dla Manuela Pablo – też tak macie, że swoim dziadkom kupujecie witaminki na gwiazdkę. No to może zaserwujmy podobny zestaw naszemu El Abuelo? Łyknie dwa-trzy razy dziennie i od razu wróci do formy z czasów SuperDepor. A i tempo jego „rajdów” nie powinno na tym ucierpieć. Sam fakt, że wspominamy go właśnie z tamtych czasów, świadczy o jego starość!
Eibar
Rusznikarzom przydałyby się karnety na kurs dla zawodowych zabójców, ponieważ kompletnie nie potrafią dobijać przeciwników. Ile to już razy oglądaliśmy spotkanie, w którym prowadzili przez większość czasu, a potem tracili gole i zarazem punkty? Przeważnie działo się tak w końcówkach meczów i bynajmniej nie przez złe przygotowanie kondycyjne. Podopieczni Mendilibara mają płuca ze stali (w końcu Rusznikarze, nie?), ale także problemy z koncentracją w ważnych momentach. Gdyby Los Armeros potrafili utrzymywać przewagi do końca, teraz mieliby aż o 11 oczek więcej i zasiadaliby na 4. miejscu w lidze. A co by było, gdyby mecze w ogóle kończyły się po 45 minutach? Sami zobaczcie…
Espanyol
To byłoby trochę trudne pod względem przestrzennym ale… Espanyol chciałby znaleźć pod choinką nowych kibiców. Jak tak dalej pójdzie, niedługo nowi włodarze będą mogli przybić sobie piątki z Getafe, a może nawet z naszym Śląskiem Wrocław. Power8 Stadium przypomina wrocławską arenę z ostatnich ligowych spotkań, a ile osób przychodzi na ich stadion, to lepiej nie wspominać. Może chociaż dobra forma Marcio Asensio przyciągnie kilku widzów? My byśmy chodzili i oglądali!
Getafe
Los Azulones idą w zaparte jeśli chodzi o Getafindera i proszą Mikołaja o więcej pobrań swojej aplikacji. W końcu, jak mówi hasło przewodnie całej akcji, fani Los Azulones powinni się rozmnażać. Piękna dwuznaczność, ale w sumie cel uświęca środki. Jeśli za te naście last na Coliseum Alfonso Pérez pojawiłoby się całe pokolenie nowych Getafiątek, to czemu nie? Angel Torres i spółka muszą kombinować, bo na ten moment frekwencja na C.A.P. wynosi 35%.
Granada
Znacie to zapewne doskonale – nie wiecie, co kupić danej osobie, a nie chcecie jej dać po prostu pieniędzy? Prosta sprawa. Idziecie do sklepu, zgarniacie bon upominkowy, pakujecie do ładnej koperty i załatwione. To zadziała też z Granadą. W tej chwili łatwiej powiedzieć, który z ich zawodników nie jest wypożyczony z innego klubu, niż który jest. Zresztą, oni sami też ochoczo puszczają piłkarzy na kilka miesięcy do innych drużyn. Bon na wypożyczenia będzie więc jak znalazł. Ważne, by obejmował całą Europę. Chociaż, reszta świata też nie zawadzi – no chyba, że Doria. Nie żeby ta strategia specjalnie działała… ale kto powiedział, że prezent musi być idealny?
Las Palmas
Los Canarios idą tropem Athleticu i Świętego Mikołaja proszą o eliksir młodości dla Valerona. Magik z Arguineguín jest już po czterdziestce i w Las Palmas wiedzą, że nie mogą korzystać z jego usług tak często jakby(śmy) chcieli. W lidze rozegrał niespełna 100 minut, a dla entuzjastów gry Juana Carlosa jedynym ratunkiem jest Puchar Króla. To właśnie w CdR Valeron zaliczył dwa pełne spotkania. Jedna fiolka, która odmłodziłaby tego wspaniałego piłkarza o dekadę byłaby wybawieniem, a zwiększona częstotliwość jego dostojnych spacerów z piłką przy nodze na pewno pomogłaby Wyspiarzom w walce o ligowy byt.
Levante
Żaby chciałyby znaleźć pod świątecznym drzewkiem… Davida Barrala. No może niekoniecznie jego, ale jakiegokolwiek snajpera, który potrafi wbić piłkę do pustej bramki z odległości 5 metrów. Liczba kuriozalnych pudeł w wykonaniu Levante w tym sezonie jest zatrważająca. Ekipa pod wodzą Rubiego gra nieco lepiej, tworzy sobie sytuacje, jednak brakuje wykończenia, jakie mogłoby zniwelować braki w obronie. Tych nie da się tak po prostu naprawić z dnia na dzień i obawiam się, że nowy szkoleniowiec stoi przed trudnym zadaniem, z którym problemy miałby niejeden doświadczony trener.
Málaga
Blanquiazules proszą natomiast o grę Football Manager. Niekoniecznie najnowszą. Albo w ogóle Championship Managera. W sumie wszystko jedno, byleby wreszcie nauczyli się robić transfery. Choć podejrzewamy, że nawet grając Realem i mając budżet na poziomie 200 milionów euro, zrobiliby skład na walkę o utrzymanie. Wypuścić Dardera, Castillejo, Samu Garcię i kilku innych, a na ich miejsce sprowadzić Charlesa, Tighadouiniego czy Copa? Żaden problem. Spadek z ligi? Nie mówimy nie. Jest w tym wszystkim jeden pozytyw: może się okazać, że za rok zawodnicy z La Rosaleda włączą się do boju o mistrzostwo. Segunda División.
Rayo
To chyba pisał Felipe Miñambres, bo z Vallecas przyszło zamówienie na opakowanie diazepamu dla Paco Jémeza. Trener Rayo nie ukrywa, że jest cholerykiem. Zresztą słusznie, bo ukryć ten fakt byłoby równie trudno, co schować słonia w salonie. W tym sezonie Paco nie wyleciał jeszcze na trybuny – rzecz warta odnotowania – jednak nerwy puściły mu już niejeden raz. Szkoleniowiec Franjirrojos zdążył pokłócić się podczas meczu z kibicem Barçy, w starciu z Lassem Bangourą doszło niemal do rękoczynów, oberwał też Antonio Amaya. A mamy dopiero grudzień. Żeby Rayo dało radę dojechać do końca sezonu z minimalną liczbą stanów przedzawałowych u zawodników Paco dostanie w prezencie leki uspokajające, z zaleceniem jak najszybszej aplikacji. I jeszcze jeden mały upominek pod białą choinką z czerwonym pasem. Zestaw małego biotechnologa Sklonuj To Sam®, w celu amplifikacji Javiego Guerry. W końcu jeśli ma się taką obronę jakoś trzeba się ratować.
Real Madryt
W Madrycie z pewnością ucieszyliby się, jakby pod choinką znalazły się jakieś trofea. Po fatalnym 2015 roku wszyscy w Realu wierzą, że przyszły będzie zdecydowanie lepszy i obfity w przeróżne tytuły. Klub aspirujący do zdobycia wszystkiego co możliwe musiał oglądać sukcesy odwiecznych rywali i wszystkie finały zaledwie z kanapy przed telewizorem. Kto wie, czy w worku z prezentami nie znajduje się też nowy trener dla Królewskich. Rafa Benítez póki co nie daje klubowi tego, czego oczekują od niego włodarze i kibice. Mikołaj pamięta też o niegrzecznych, a więc rózg nie brakuje. Jedna – największa przypada za zrobienie z siebie pośmiewiska w Pucharze Króla. I tutaj przypada ostatni, ale najważniejszy prezent… Nowy fax! Teraz w klubie na pewno nie zaśpią minuty przy transferze, czy bez problemu odbiorą listę zawieszonych graczy. A przynajmniej do czasu znalezienia kolejnej wymówki.
Real Sociedad
Txuri Urdin zażyczyli sobie materace. Klub drugi sezon z rzędu dryfuje niebezpiecznie blisko strefy spadkowej i wojna o bezpieczne lokaty w dolnej części tabeli wydaje się coraz bardziej realna. W klubie nie wyobrażają sobie co prawda, by La Realu nie udało się utrzymać, ale… W razie czego dobrze byłoby jakoś zamortyzować spadek.
Poza tym Txuri-Urdin przydałoby się urządzenie do czytania w myślach. To upominek dotyczący Carlosa Veli, który fizycznie nadal znajduje się w Kraju Basków, ale mentalnie jest w bliżej nieokreślonym miejscu. Rok 2015 prawdopodobnie skończy z oszałamiającym bilansem sześciu goli, jednej asysty oraz tuzina plotek i deklaracji dotyczących jego przyszłości w La Realu. Meksykanin od dłuższego czasu jest w fatalnej formie, po boisku porusza się dynamicznie niczym betoniarka i ani trochę nie przypomina zawodnika, który jeszcze niedawno potrafił wygrywać mecze w pojedynkę.
Sevilla
Los Nervionenses w tym sezonie odczuwają dwa zasadnicze problemy. Pierwszy z nich to stępiony „węch” Monchiego – jego zakupom z letniego okienka transferowego (może poza Konoplanką) brakuje znaku jakości genialnego dyrektora sportowego. Sevilli po choinką wymarzło się zatem pudło Acataru, który przywróciłby Monchiemu nosa do zakupów. Jeśli nie, to z pewnością remedium znalazłoby się w szpitalnym skrzydle Pani Pomfrey w Hogwarcie. Dostęp do jej cudownej apteczki i czarów przydałby się sztabowi medycznemu Sevilli. Zawodnicy, zwłaszcza formacji obronnej, co chwila łapią kolejne urazy i w tym wypadku trzeba uciec się już chyba do magii.
Sporting Gijón
Sportingu wymarzył łańcuch, bynajmniej nie choinkowy. A do tego solidna kłódka. Być może z użyciem takiego zestawu drużynie prowadzonej przez Abelardo uda się zatrzymać u siebie Alena Halilovicia. Młody Chorwat, który trafił do Gijón w ramach wypożyczenia, by ograć się w Primera, przebojem wdarł się do pierwszego składu asturyjskiej ekipy, zostając jednym z jej najbardziej wartościowych ogniw. Wygląda na to, że w najbliższym sezonie Barcelona przyjmie dziewiętnastolatka z otwartymi ramionami. By temu zapobiec Abelardo powinien przykuć Alena do El Molinón z użyciem podarowanego łańcucha. Jeśli ten okaże się wystarczająco długi może wystarczy go też na Toniego Sanabrię? Jako bonus dla Sportingu Gijón mapa z drogą do Źródła Wiecznej Młodości, bo ta wydaje się wielu zawodnikom z Asturii bardzo dobrze służyć.
Valencia
Peterowi Limowi przydałaby się książka pod tytułem „Zarządzanie dużym klubem dla opornych”. Dla Negredo zaś DVD z jego występami z czasów Sevilli i Manchesteru City, żeby mógł sobie przypomnieć, że kiedyś potrafił grać w piłkę. Dla kibiców natomiast nerwosol, bo przed klubem z Walencji długa droga do normalności, a dla Gary’ego Neville’a zatyczki do uszu, żeby mógł spokojnie pracować, bo to dobry fachowiec i bardzo sympatyczny szkoleniowiec któremu ewidentnie zależy, ale publiczność na Mestalla jest głodna sukcesów i bardzo wymagająca. Przy każdym potknięciu fani Nietoperzy będą wyrażać swoje niezadowolenie.
Trochę dużo, ale odkąd Peter Lim przejął klub, ten na biedę nie może narzekać. Może więc Singapurczyk nieco wesprze Świętego Mikołaja jakimś czekiem?
Villarreal
Żółta Łódź Podwodna nie jest specjalnie wymagająca i prosi tylko o więcej pieniędzy, bo po kolejnych aktualizacjach osprzętu utrzymanie klubu i poszczególnych zawodników będzie trudne, zwłaszcza będącego w bardzo dobrej formie Mario Gaspara. Jemu z kolei życzymy dużo zdrowia, bo bez niego to już nie to samo. Kasa przyda się im także, aby przekonać do pozostania na El Madrigal trenera Marcelino. Toral świetnie radzi sobie w ekipie z Lewantu i uczynił z niej drużynę grającą bardzo przyjemnie dla oka. Prosimy o więcej!