
Ostatnie tygodnie na Estadio Balaídos to poprawa nastrojów panujących w jednym z dwóch najważniejszych miast piłkarskich Galicji. Celta Vigo zostawiła Deportivo daleko w tyle i z coraz większym apetytem spogląda na lokaty gwarantujące udział w europejskich pucharach. Wszystko to pod szyldem “Małej Barcelony”, gdyż określenie to nie straciło na aktualności. Wychowankowie Blaugrany nadal pełnią istotną rolę w zespole, a Célticos pozostają wierni ofensywnemu futbolowi.
Ciągłość w obliczu strat
Przed sezonem wydawało się, że Celta poniosła olbrzymie straty. Luis Enrique wrócił do Barcelony, za nim powędrował Rafinha, ponieważ dobiegł końca okres wypożyczenia. Szybko okazało się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Miejsce Lucho na ławce trenerskiej zajął Eduardo “Toto” Berizzo. Jego jedynymi sukcesami, jak do tej pory, były wicemistrzostwo i superpuchar Chile z malutkim O’Higgins, a podstawowym atutem zapatrzenie w piłkarską filozofię Marcelo Bielsy. Nie trudno tu doszukać się analogii do “Taty” Martino. Ponadto, właściwie nikt z przybyłych piłkarzy – poza Joaquinem Larriveyem – nie miał jeszcze okazji występować w Primera División. Jednak brak wyrobionego nazwiska nie musi wcale oznaczać braku umiejętności, co kilku zawodników już zdążyło udowodnić.
Personalia uległy zmianie, ale sposób gry już nie. Celta dalej stawia na ofensywny i przyjemny dla oka styl. Bardzo dużą rolę odgrywają w nim skrzydłowi – Nolito i Orellana. W środku pola po odejściu Rafinhii rządzi Duńczyk, Michael Krohn-Dehli. Wspomagają go Álex López i bardzo ciekawy transfer – Nemanja Radoja. Serb z młodzieżówki, która lada dzień mierzyć się będzie z Hiszpanią w barażu o awans do Euro U21 2015. Innymi uzupełnieniami, a może nawet wzmocnieniami składu, są wychowankowie Barcelony – Carles Planas i Sergi Gómez.
O ile w ofensywie mamy zawodników już nie młodych, ale mających przed sobą jeszcze kilka ładnych lat gry na dobrym poziomie, o tyle w defensywie znajdziemy piłkarzy z niewielkim doświadczeniem w na poziomie Primera División. Najstarszym spośród wszystkich defensorów jest Gustavo Cabral (rocznik 1985), ale pozostali zawodnicy to roczniki 89-95! Wśród nich największe postępy robi Andreu Fontàs, którego śmiało można określić jako lidera tej formacji. Wydaje się również, że wychowanek Barcelony wcale nie ustępuje, a raczej przewyższa umiejętnościami niedawno powołanego do kadry Mikela San José. Jeśli dalej będzie utrzymywał taką dyspozycję to lada dzień mocniejsze kluby oraz selekcjoner La Roja mogą się po niego zgłosić.
Magiczny duet
Kluczową rolę w układance, najpierw Luisa Enrique, a obecnie Eduardo Berizzo odgrywa duet skrzydłowych. Fabian Orellana na prawej stronie i Nolito na lewej. Tego pierwszego mogło już nie być po zimowym okienku transferowym. Pierwsza część sezonu 2013/14 była dla niego kompletnie nieudana i Chilijczyk był ponoć bliski powrotu w swoje rodzinne strony w poszukiwaniu regularnych wystęów. Miało mu to zapewnić wyjazd na brazylijski mundial. Ostatecznie ani Colo Colo, ani Universidad de Chile nie sięgnęły po Orellanę.
Z kolei Nolito wreszcie znalazł swoje miejsce. Najpierw nie powiodło mu się zawojowanie pierwszej drużyny Barcelony, potem próbował swoich sił w Benfice, gdzie również długo nie zabawił. Obecnie, już jako pełnoprawny lider, błyszczy w ekipie Célticos. Jednocześnie nasuwa się wątek kadry. Młody już nie jest, 27 lat – teoria mówi, że to najlepszy wiek dla piłkarza. Dlaczego zatem nie powinien dostać tej szansy? Dla Vicente del Bosque zapewne problemem może być jego klub, gdyż ewidentnie Sfinks uwielbia poruszać się według klucza Real Madryt – Barcelona. Ostatnie odstępstwa od tej reguły, to zawodnicy Atlético – co zrozumiałe – oraz pojedyncze szanse dla piłkarzy Athleticu i Valencii. Skoro powołania otrzymują rezerwowi w swoich drużynach: Mikel San José czy Marc Bartra, a także Munir El Haddadi (tylko po to by zablokować możliwość jego występów dla reprezentacji Maroka) oraz będący w słabej formie Pedro, więc niech znajdzie się miejsce i dla Nolito. W końcu, w tym roku kalendarzowym zdobył 15 bramek w La Liga – tyle samo co Aritz Aduriz, a mniej jedynie od Messiego i Cristiano Ronaldo.
Cantera
Wielu doświadczonych i ogranych zawodników w kadrze stanowi swoistą przeciwwagę dla licznej młodzieży wprowadzanej do pierwszego zespołu. W ostatnich latach najsłynniejszym wychowankiem Celty był Iago Aspas, który póki co Liverpoolu nie zbawił i odbudowuje się na wypożyczeniu w Sevilli. Pomimo kilku transferów z klubu (Yoel Rodríguez, Jota) nadal znajdziemy w nim liczną grupę z Madroa (ośrodek szkoleniowy Celty). Sergio Álvarez, Jonny, Hugo Mallo, Álex López – cała ta czwórka to podstawowi piłkarze, a zarazem wychowankowie Célticos. Niestety wraz z przyjściem Berizzo szans nie dostają Santi Mina i David Costas, którzy w ubiegłym sezonie przebojem wdarli się do pierwszego zespołu, a także doświadczony kapitan – Borja Oubiña. Rezerwowy bramkarz Rubén Blanco od dłuższego czasu występuje w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii i prawdopodobnie lada moment będzie walczył o miano numeru jeden. Tylko wydaje się, że lepsza dla niego rozwiązanie rodem z Bilbao, gdzie Kepa Arrizabalaga gra regularnie w rezerwach. Z drugiej strony w Celcie wybijali się już Santiago Cañizares, José Pinto czy ostatnio Yoel Rodríguez, który wybrał ławkę w Valencii.