“W finale Pucharu Króla stanie przed nami Sevilla. Jest to wspaniała drużyna, która zagrała świetnie w finale Ligi Europy. Najważniejszą rzeczą jest tu zrozumienie nie tego, że oni wygrali trzy razy ale tego, że zrobili to po raz trzeci i to grając z takim zespołem, jakim jest Liverpool. Wielki i wspaniały klub europejski”.
“Teraz wszyscy, w tym oczywiście media, już wiedzą, że nasza liga nie jest tylko rywalizacją pomiędzy dwoma klubami i nie jest to nawet 2 + 1 czyli Barcelona z Realem plus Atlético. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że od 18 maja liga hiszpańska ma cztery bardzo silne kluby, dominujące w Europie. Jak więc oceniam nasze szanse? Finał to finał. 90 minut. Chociaż uważam, że jesteśmy najlepsi na świecie, to nasz przeciwnik udowodnił w trzech ostatnich latach, że specjalizuje się w tego typu meczach. My jesteśmy bardzo zdeterminowani, by obronić ten tytuł. Niemniej jednak wyzwanie jest spore i w niedzielę czeka nas trudna przeprawa”.
Tak o szansach Barcelony w tegorocznym finale Copa del Rey powiedział nam na trzy dni przed decydującym starciem Carles Vilarrubí. Dziś już wiemy, że jego drużyna dopisała na swoje konto kolejne trofeum. Jak sam przewidział, triumf nie przyszedł łatwo. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, w której odczuwająca chyba trudy finału Ligi Europy Sevilla nie była w stanie przeciwstawić się bardziej utytułowanemu przeciwnikowi. Oto co w swoich przemyśleniach dotyczących Barcelony, futbolu i nie tylko, powiedział w wywiadzie udzielonym specjalnie dla Olé Magazynu wiceprezydent katalońskiego klubu.
To nie był łatwy sezon dla FC Barcelony. Klub miał swoje problemy, zwłaszcza pod jego koniec i aby zdobyć tytuł musieliście rywalizować z Realem Madryt do ostatniego spotkania. Sytuacja w Lidze Mistrzów wygląda trochę gorzej – nie udało wam się awansować do finału. Jak oceniłby pan ten sezon w wykonaniu Barcelony?
Po pierwsze, nie sądzę, że graliśmy ostatnią część sezonu tylko przeciwko Realowi Madryt. Atlético też brało w tym udział. To była trudna walka o tytuł. Jesteśmy dumni z tej drużyny. Stworzyliśmy zespół prezentujący mistrzostwo w piłce nożnej, który prócz zwyciężania ma wspaniały styl gry, wzbudzający zachwyt katalońskich fanów Barcelony. Nasi sympatycy poprosili drużynę o zwycięstwo i tak, to prawda, udało nam się to zrobić. W ostatnich czterech, pięciu kolejkach najwyraźniej wpadliśmy w dołek, ale okazując siłę i charakter ostatecznie wygraliśmy. Nasi zawodnicy nie są robotami wyposażonymi w silniki, ale ludźmi, sportowcami. Mieli po drodze małą zapaść, ale otrząsnęli się z tego. Wygrali w sposób, z którego jesteśmy dumni.
Królem strzelców tego sezonu w Hiszpanii został Luis Suárez. Czy to oznacza pana zdaniem koniec ery Messiego i Ronaldo? Czy naszedł właśnie czas dla nowych zawodników?
Nie, to jedynie oznacza, że jesteśmy drużyną. To jest grupa ludzi, a nie tylko Messi i dziesięciu zawodników. My nie jesteśmy Messim z dziesięcioma innymi graczami i zdobycie tytułu króla strzelców przez Suáreza o tym świadczy. Poziom perfekcji i umiejętności naszych zawodników jest tak wysoki, że w jednym roku może to być Suárez, a w drugim Neymar. Dlaczego nie? Taki jest nasz cel, aby sięgać coraz wyżej i by najlepsi zawodnicy na świecie nosili naszą koszulkę.
Nawiązując do finału Pucharu Króla i Sevilli, nie sposób nie zwrócić uwagi na liczbę hiszpańskich drużyn w półfinałach obecnej edycji europejskich rozgrywek klubowych. Mówił pan już, że hiszpański futbol jest bardzo silny. Czy to jednorazowy zbieg okoliczności, czy też faktycznie Primera División możemy już dziś uznać za najlepszą ligę na świecie?
Z tego co wiem, wszyscy w mediach w ostatnim czasie uważają, że liga hiszpańska jest najbardziej konkurencyjna na świecie i jest to prawda. Prócz tego, można to jeszcze oceniać w inny sposób, na przykład patrząc na to ile osób ogląda mecze w telewizji. Pod tym względem naszym znaczącym konkurentem jest Premier League. Biorąc jednak pod uwagę jakość oraz stopień trudności wszyscy na pewno się zgodzą, że to La Liga jest najbardziej zacięta.
Co pana zdaniem ma większą szansę na zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów, kreatywność czy destrukcja?
To będzie trudny mecz dla obu drużyn. Mają inne filozofie gry, ale nikt nie ma wątpliwości, że to ekipy zwycięzców, które po to znalazły się w finale, żeby go wygrać. Dwa lat temu mogliśmy oglądać finał w Lizbonie, gdzie oba zespoły zaprezentowały bardzo atrakcyjny futbol. W tym momencie wynik jest sprawą otwartą, bo przeciwnicy są głodni pucharu. Wszyscy myślą, że największa rywalizacja dotyczy Barcelony i Realu. Moim zdaniem mają rację, ale rywalizacja w Madrycie jest prawie równie silna. Dwie drużyny z tego samego miasta, to zwiastuje bardzo ekscytujący finał.
Zatem, jak pan sądzi, która z nich ma większe szanse na zwycięstwo?
Niech wygra ta lepsza. Dla mnie jest ważne, że Barça miała szanse też tam być. Choć nie udało się w tym roku to w ciągu dziewięciu czy dziesięciu ostatnich lat graliśmy minimum w półfinale. W tym roku w finale nas nie będzie, ale wygraliśmy ligę przed Realem i Atlético, więc też jesteśmy wśród zwycięzców.
Przed nami letnie okienko transferowe. Czy Barcelona potrzebuje jakichś wzmocnień na najbliższy sezon?
Fakty są takie, że jesteśmy teraz na urlopie, ale w następnych tygodniach będzie sporo pracy, zarówno dla naszych pracowników jak i skautów. Drużyna kończy właśnie sezon, a trener w perspektywie nowej kampanii będzie miał przed sobą wiele możliwości wyboru. Co z tego wyniknie? Zobaczymy.
Czy zna pan jakiegoś polskiego zawodnika, którego sposób gry mógłby wpisać się w styl Barcelony?
To jest świetny przykład, że nie jesteśmy klubem idealnym. Nigdy nie mieliśmy polskiego zawodnika w drużynie Barcelony. Dlatego właśnie stworzyliśmy naszą pierwszą europejską szkółkę tu, w Warszawie, i jesteśmy bardzo otwarci na powitanie polskich zawodników, których, jestem pewien, wkrótce znajdziemy.
A co z Robertem Lewandowskim?
To wspaniały piłkarz. Oczywiście chcielibyśmy kogoś takiego grającego dla nas, ale póki co jesteśmy bardzo zadowoleni z piłkarzy, którzy dla nas grają, jak Neymar czy Messi. Jeśli się dobrze orientuję to nasi napastnicy są najlepsi na świecie.
Szybkimi krokami zbliżają się mistrzostwa Europy. Niedawno Vincete del Bosque podał skład szerokiej kadry Hiszpanii. Czy nie dziwi pana trochę brak powołania na przykład Sergiego Roberto, a danie szansy mniej doświadczonemu zawodnikowi takiemu jak Marc Bartra, który zagrał zaledwie 10 spotkań w podstawowym składzie Barcelony?
Dla mnie najważniejsze jest to, że Barcelona jest drużyną, z której została powołana największa liczba piłkarzy, aż pięciu. Sergiego Roberto nie ma na liście teraz, bo mamy tylu wspaniałych zawodników, że tym razem zabrakło dla niego miejsca. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale dla nas to nie problem. Jesteśmy zadowoleni, że Sergi będzie dobrze zregenerowany na następny sezon.
Kto według pana jest głównym faworytem tych mistrzostw?
Zanim zająłem się futbolem, byłem hokeistą. Tak, jako młody chłopak zaczynałem od hokeja [śmiech] i jako hokeista trafiłem do Barcelony. A potem nagle, gdy miałem 16 lat, pojawił się Johan Cruyff. To on był tym, który zabierał mnie na stadion, abym mógł oglądać piłkę nożną. Moje zainteresowanie piłką jest ściśle związane z Barceloną. Nie obchodzą mnie reprezentacje narodowe. Jestem z klubem tak związany, że moją drużyną narodową jest tylko Barça.
Co Pan sądzi o szansach reprezentacji Polski?
Wszyscy wiedzą, że Polska ma potencjał, by stać się wielką drużyną, więc z całą pewnością Lewandowski to nie jest tylko wyjątek. Nadchodzi nowa generacja polskich zawodników, grających na wysokim poziomie. Na pewno Polskę można postawić w gronie najlepszych europejskich drużyn narodowych.
Nie sposób nie zapytać o kilka tematów wzbudzających ostatnio wiele emocji.
Zawsze są jakieś kontrowersje [śmiech].
Jaki ma pan stosunek do zachowania Piqué względem Realu Madryt, Ronaldo i Arbeloi. Czy pana zdaniem nie godzi to zbytnio w wizerunek klubu? Czy sportowcy powinni w taki sposób demonstrować swoje kontrowersyjne poglądy?
Jestem wielkim fanem Gerarda Piqué, zarówno jako osoby, jak i piłkarza. Jakakolwiek jest jego postawa, nigdy nie czułem się przez nią zakłopotany. Także przez jego reakcje przeciwko Realowi. Naprawdę doceniam jego sposób wyrażania poglądów, nie tylko na boisku, ale również poza nim.
W ubiegłym roku głośno było o referendum w Katalonii dotyczącym odłączenia jej od Hiszpanii. Gdyby oczekiwania Katalończyków kiedyś się spełniły jaki mogłoby to wywrzeć wpływ na pozycję Barcelony i jej poziom sportowy?
Nie jestem wróżką, ani politykiem, i my, jako Barcelona, nie jesteśmy piłkarzami zajmującymi się polityką. Jesteśmy tylko jednym z podmiotów w procesie ewolucji kraju. Będziemy dokładnie tam, gdzie będą nasi właściciele klubu, którymi są nasi członkowie. Będziemy tam, gdzie oni zdecydują. To nie jest problem, którym się zajmujemy. Nie jesteśmy też uprawnieni do podejmowania jakichkolwiek decyzji.
Czy pana zdaniem obecnie obowiązujące zasady podziału funduszy z tytułu transmisji telewizyjnych rozgrywek La Liga są sprawiedliwe?
Wydaje mi się, że atmosfera jest obecnie taka, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż zasady powinny zostać zmienione. Jestem całkowicie przekonany, że powinno się to wszystko jeszcze raz przeanalizować, ponieważ obecne regulacje nie są sprawiedliwe dla wszystkich.
Niedawno odbyły się wybory na prezesa klubu i został nim Josep Maria Bartomeu. W jakim kierunku może podążyć Barcelona pod jego przywództwem?
Dokładnie w tym sam, w którym zaczęła podążać, kiedy wybrany został poprzedni prezes. My wszyscy, czyli większość rady nadzorczej w tamtym czasie, staliśmy się członkami popierającymi Sandro Rosella. Dlatego wybór Bartomeu jest naturalną kontynuacją dla bramy, która została otwarta przez Rosella. Najważniejszym zadaniem jest utrzymanie obecnej struktury klubu oraz promocja wśród członków i fanów, aby wciąż czuli tę ekscytację, powodowaną wygrywaniem ligi oraz Ligi Mistrzów, wygrywaniem w naszym stylu. Z tego co wiem, różnica pomiędzy naszym klubem a innymi jest taka, że naszym celem oprócz zwyciężania jest osiągnięcie perfekcji w piłce nożnej, zachowując przy tym swoją tożsamość gry. To wszystko obecne jest w naszej szkółce i staramy się to wpoić naszym adeptom, uczącym się u nas jak grać.
A jak zaczęła się pana przygoda z Barceloną?
Ach, moja osobista przygoda z Barceloną? Tak jak to już powiedziałem, nie pochodzę ze środowiska piłkarskiego. Byłem hokeistą, ale Barcelona jest klubem mającym wiele sekcji. Mamy cztery główne sekcje profesjonalne i dziewięć amatorskich. Barcelona to nie tylko nazwa klubu piłkarskiego, ale też drużyny koszykarskiej, hokeja oraz piłki ręcznej. Kiedy byłem mały, grałem w hokeja, co jest bardzo popularne w Katalonii. Wtedy futbol kojarzył mi się tylko z dźwiękiem wielkiego wrzasku na stadionie. Potem, jak wspominałem, pojawił się w moim życiu Johann Cruyff, który pozwolił mi na odkrycie czym jest piłka nożna. Zyskałem pewność, że Barcelona jest wielką i wspaniałą drużyną i zakochałem się w niej. Zacząłem chodzić na mecze. Od tego momentu minęły lata. Jestem teraz członkiem zarządu Barcelony. Poprzedni prezes poprosił mnie o dołączenie do niego i zajęcie się interesami klubu.
Czy pamięta pan swój pierwszy mecz Barcelony na Camp Nou?
Oczywiście. Sytuacja polityczna była wówczas odmienna od obecnej. Krajem rządził reżim, który nie był demokratyczny, dlatego atmosfera Camp Nou była przesiąknięta poczuciem wolności. Do dziś jest tam to uczucie. Kiedy przychodzisz na stadion masz szansę poczuć odrobinę jedności, wolności i demokracji.
Spotykamy się Warszawie, gdzie działa Escola Varsovia, szkółka piłkarska FC Barcelony. Czy przy okazji wizyty ma pana szansę spotkać się z jej podopiecznymi? A może zobaczy się pan z Marcinem Bułką, jej wychowankiem, o którym polska prasa pisze, iż znalazł się na celowniku Barcelony?
Oczywiście! Trzeba podkreślić, że pierwsza szkółka Barcelony w Europie została otworzona w Warszawie. Nikt do końca nie wie dlaczego, ale w końcu Polska ma silne związki z Barceloną. Stąd pochodzi ponad stu członków naszego klubu. Równie liczny jest także polski fanklub Barcelony. To wszystko jest niezwykłe, daje nam tu bardzo mocną pozycję i naprawdę jest godne szczególnej uwagi. To też jeden z powodów mojej obecności w Warszawie.
A co może pan powiedzieć o Marcinie Bułce? Słyszałam, że znalazł się w waszym kręgu zainteresowań.
Bułka? Tak, jak już to powiedziałem, może być jedną z nadziei na grę w pierwszym składzie. Czemu nie? Będziemy szczególnie szczęśliwi, jeśli pierwszy zawodnik Barcelony, który do nas trafi z Polski, będzie wywodził się z naszej szkółki piłkarskiej.
FC Barcelona gości na Warszawskich Targach Książki więc nie mogę nie zadać pytania o związki futbolu z literaturą.
Nie wiem czy istnieje relacja pomiędzy książkami i futbolem, ale na pewno można mówić o związkach Barcelony z kulturą. Barça jest przecież zjawiskiem społecznym. Dla nas Barcelona jest nieuzbrojoną armią Katalonii, oczywiście pokojową armią. Poza naszym krajem jesteśmy symbolem. Barcelona to Katalonia, dlatego mamy w sobie odpowiedzialność społeczną, aby szerzyć naszą kulturę. To jest powód, dla którego jestem tutaj. Dzięki temu zyskujemy możliwość pomocy w promowaniu naszych pisarzy, twórców, a także naszego języka. Jestem tu po to, aby nie tylko wspierać Barcelonę jako klub, ale także jako miasto, miejsce do życia, aby wspierać nasz język oraz kulturę. Taki jest właśnie związek pomiędzy Barceloną i kulturą.
A co z panem? Czy jest pan fanem czytania?
Oczywiście! Dużo podróżuję samolotem dlatego mam w zwyczaju czytać na pokładzie. Zawsze biorę ze sobą jakąś książkę.