
Eric Bailly jest jednym z piłkarzy, których kariera nadawałaby się na film – w tym wypadku taki o spełnianiu marzeń. Jeszcze przed czterema laty kopał piłkę głównie na ulicach Bingerville, a parę dni temu Villarreal kupił go za prawie sześć milionów euro.
Nigdy nie jest za późno
Iworyjczyk został odkryty stosunkowo późno, bo dopiero w 2011 roku – miał wówczas 17 lat, co jak na obecne standardy jest dość niecodziennym zjawiskiem. Tym kto dostrzegł nieprzeciętny potencjał w piłkarzu jest Emilio Montiagut i to właśnie jemu Bailly może zawdzięczać fakt, że trafił do Hiszpanii. W jaki sposób został dostrzeżony? Organizacja Promoesport zajmująca się pomocą młodym, afrykańskim sportowcom, zorganizowała swego rodzaju draft w Burkina Faso, na którym pojawił się właśnie Montiagut. „W turnieju brało udział około 200 piłkarzy, ale tylko trzech zwróciło moją uwagę” – mówił pracownik Papużek w rozmowie z Mundo Deportivo. Ostatecznie, z powodów biurokratycznych, do Espanyolu trafił tylko jeden z młodych talentów. Był nim właśnie Eric.
Bailly po przeprowadzce do stolicy Katalonii musiał przeżyć prawdziwy szok, bo nagle znalazł się w zupełnie innym świecie. Dotychczas grywał bowiem jedynie na poziomie amatorskim, w lokalnym klubie prowadzonym przez… swojego ojca. Dlatego też na początku nieco odstawał poziomem, o czym otwarcie mówił jeden z trenerów, Dani Poyatos: „Pod względem taktycznym, co w defensywie jest najważniejsze, Eric miał ogromne braki, lecz nadrabiał je zaangażowaniem i dynamiką”. Godziny indywidualnych treningów ze szkoleniowcem pomogły mu jednak nadrobić stracony czas.
Kłody pod nogami
Niestety, po trafieniu do Espanyolu życie Iworyjczyka nie zawsze było takie różowe. W rozwoju przeszkadzało mu wiele aspektów, jak choćby introwertyzm. Na początku miał problem z integracją z resztą grupy. Przez długi czas rzadko się odzywał, trzymał się na uboczu, dopiero po jakimś czasie znalazł wspólny język Pau Lópezem i Joanem Jordánem. Być może było to spowodowane ogromną tęsknotą za domem oraz rodziną. W klubie zauważono, iż Eric nie jest w najlepszej kondycji psychicznej, więc w międzyczasie pozwolono mu wrócić na kilka dni do ojczyzny.
I również tam nie obyło się bez kłopotów. Ówczesny piłkarz Espanyolu został zatrzymany w Wybrzeżu Kości Słoniowej aż przez dwa miesiące, na skutek trwającej w kraju wojny domowej. Choć uchodźców nie brakowało, władze nie pozwalały nikomu na formalne opuszczenie kraju. Dopiero po interwencji klubu udało mu się wywalczyć zgodę na wyjazd ojczyzny.
Problemy pojawiły się również z czysto biurokratycznych względów. Przez około rok Eric nie mógł brać udziału w oficjalnych rozgrywkach swojej drużyny. „W tamtym okresie zdarzało się nam często organizować różne sparingi, by Bailly uczestnicząc w nich mógł utrzymać formę” – wspomina Poyatos. Iworyjczyk ostatecznie zadebiutował w barwach Espanyolu, w meczu Juvenilu A, 7 października 2012 roku.
Z wysokiego “C”
Przed rozpoczęciem sezonu w Espanyolu postanowiono zrobić krok do przodu. A właściwie kilka na raz. Dlatego też m.in. sprzedano prawa do nazwy stadionu firmie Power8, ale i pożegnano się z Javierem Aguirre. W jego miejsce zatrudniono Sergio Gonzáleza – byłego piłkarza klubu, a także trenera zespołu rezerw. Miał on wnieść do szatni świeżość, nowe pomysły, które pozwoliłby Papużkom wykonać skok na poziomie sportowym, lecz znaczną poprawę w grze Espanyolu dało się zauważyć dopiero w styczniu.
Jednym z ważniejszych punktów zmiany stylu prowadzenia zespołu miało być częstsze stawianie przez szkoleniowca na klubowych wychowanków. Ten w obliczu problemów zdrowotnych Héctora Moreno oraz fatalnej formy Alvaro Gonzáleza nie eksperymentował z przesuwaniem innych zawodników na środek obrony, tylko postawił właśnie na Erica. To był strzał w dziesiątkę. Dwudziestolatek grał jak profesor – bardzo dobrze się ustawiał i przewidywał ruchy przeciwników, a także odpowiedzialnie wyprowadzał piłkę do przodu. Jako że Eric jest stoperem, jego wielkimi atutami są szybkość i zwinność, dzięki którym z łatwością odbierał futbolówkę „na wyprzedzenie” czy radził sobie z próbującymi mu uciec napastnikami rywali. Imponują także ligowe statystyki Iworyjczyka – dotychczas wygrał on 71% indywidualnych pojedynków, podawał z precyzją 71% oraz faulował tylko dwa razy. Kwintesencją jego dobrej formy był mecz z Levante [wygrany przez Espanyol 2:1 – przyp. red.], w którym został uznany MOTM.
Długo nie trzeba było czekać, by Bailly został dostrzeżony przez selekcjonera reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Hervé Renard najpierw postanowił sprawdzić Erica w sparingach z Nigerią oraz Szwecją, a potem ewidentnie zadowolony z wyników testów powołał go do kadry na Puchar Narodów Afryki. „Był obserwowany już długo, praktycznie od chwili gdy dołączył do rezerw Espanyolu. Mój asystent, Philippe Beaumel, obejrzał Erica na żywo także w jednym z meczów Primera División, w którym bardzo dobrze się zaprezentował. To jest jego pierwsze doświadczenie z reprezentacją narodową, ale sądzę, że on może pomóc nam, a my jemu. Uważam, że Bailly w pełni zasłużył na to powołanie. Jest naszą przyszłością.” – lepszej rekomendacji Iworyjczyk nie mógł dostać. Dotychczas podczas mistrzostw czarnego lądu były piłkarz Espanyolu rozegrał trzy mecze, z czego dwa w pełnym wymiarze czasowym. Nie prezentował się co prawda tak solidnie jak w klubie, ale trzeba mu to wybaczyć – ma dopiero 20 lat, a tego typu sportowe imprezy mógł oglądać dotychczas jedynie w telewizji. Mimo wszystko, rzucony na głęboką wodę radzi sobie poprawnie i na pewno jeszcze nie raz przyda się reprezentacji.
Przeprowadzka i perspektywy
Przebojowe wejście Bailly’ego do pierwszej drużyny Espanyolu oraz kadry narodowej od razu spowodowało, iż zainteresowały się nim kluby z wyższej półki, ponoć nawet Manchester City. Iworyjczyk trafił jednak do Villarrealu, którego działacze musieli się trochę napocić, by sfinalizować transfer. Połowę praw do karty zawodniczej Iworyjczyka miała bowiem wcześniej wspomniana grupa Promoesport. Espanyol z kolei, według zapisu w kontrakcie, w razie odrzucenia oferty był zobligowany do wykupienia pozostałych 50% udziałów w ciągu tygodnia. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Papużki nie mogąc sobie pozwolić na takie wydatki tylko odwlekały transfer, licząc na jak największy zysk. Katalończycy zaakceptowali dopiero którąś z kolei ofertę klubu z Comunidad Valenciana, opiewającą na 5,7 mln euro, jak podaje transfermarkt.
Villarreal wybierając właśnie Bailly’ego postąpił mądrze. Kupili perspektywicznego stopera, przetestowanego na najwyższym poziome przez Espanyol. Z drugiej strony Żółta Łódź Podwodna to dobre miejsce do rozwoju dla Erica, ponieważ grając w niej zawodnik nie uświadczy aż takiej presji, a i z konkurencją będzie miał większe szanse. Ponadto nie zostanie od razu rzucony na głęboką wodę i nikt nie postawi mu kosmicznych wymagań, przez które mógłby się „spalić”. Natomiast prawdopodobne uczestnictwo Los Amarillos w Lidze Europy w przyszłym sezonie to znakomita okazja do nabrania cennego doświadczenia. Czy Villarreal okaże się tylko trampoliną do wielkiej kariery Erica Bailly’ego?