Tutaj tworzy się mistrzów świata – głosi motto sevilskiej cantery. Na wyrost? Być może, ale wyznacza ono jasny cel na horyzoncie. Natomiast Carlos Marchena, Sergio Ramos i Jesús Navas udowodnili, że wszystko jest możliwe. Z kolei ambicja nie należy w Sevilli do rzeczy obcych.
Siedziba akademii to Ciudad Deportiva José Ramón Cisneros Palacios tuż obok drogi wyjazdowej ze stolicy Andaluzji w kierunku Utrery. Kompleks sportowy nosi imię prezydenta, który postanowił uczynić ten krok milowy w historii klubu i stworzyć miejsce, gdzie trenować będą nie tylko seniorzy, ale i przyszłe pokolenia Sevillistas. Otwarto ją 1974 roku, a po kilkudziesięciu latach i kilku rozbudowach, jest tak duża jak jej nazwa. Znajdziemy tu mini stadion na 7,500 tys. widzów, na którym na co dzień grają rezerwy, cztery boiska trawiaste, cztery ze sztuczną nawierzchnią w tym jedno wyłącznie dla “Szkółki piłkarskiej im. Antonio Puerty”. Ponadto pomieszczenia socjalne jak szatnie, kawiarnia, siłownia, sala konferencyjna itp. itd. Jednym słowem wszystko co niezbędne by stworzyć świetne warunki do rozwoju. Pod koniec rządów José Maríi del Nido na canterę wydawano około 5 mln € rocznie i kwota ta raczej nie uległa większym zmianom.
O Monchim mówi się, że jest królem Midasem – czego nie dotknie cudownie zamienia w złoto. Pablo Blanco zarządzającego canterą Sevilli można nazwać złotnikiem. W akademii nie ma miejsca na cuda, ale nigdy nie jest go za mało na niezbyt spektakularną, mrówczą i żmudną pracę jaką wykonuje rzemieślnik. Ciągłe treningi i doskonalenie metod szkolenia. I tak przez lata.
Sam był niegdyś obrońcą. Do ekipy Sevillistas przybył jako nastolatek w 1967 roku, jeszcze zanim zakupiono grunt pod budowę akademii. Przebił się do pierwszej drużyny po czterech sezonach i pozostał tam przez kolejne 13 lat, w tym siedem jako jej kapitan. Jeśli szukać osoby, która mogłaby być wzorem oddania dla Sevilli i przekazać wartości reprezentowane przez klub młodym zawodnikom, to ten obecnie siwowłosy, spokojny oraz małomówny jegomość był i nadal jest doskonałym kandydatem. Dlatego od razu po tym jak zakończył karierę sportową przyjęto go do sztabu szkoleniowego. Najpierw został jednym z trenerów, by ostatecznie objąć w swoją opiekę wszystkie drużyny młodzieżowe oraz ich przyszłość.
Sukces cantery Sevilli leży w kontynuacji, cierpliwości i zaufaniu. Nie zrażania się potknięciami. Nie od razu przecież po zasadzeniu drzewa wyrastają na nim owoce. Filarami akademii, jak stwierdza Pablo Blanco są – “Treningi i rywalizacja. Zawodnik, który rywalizuje lepiej pracuje na treningach”. Koordynatora akademii otacza szereg specjalistów w różnych dziedzinach.
To Sevillistas kilka lat temu stali się jednym z pionierów wprowadzając psychologów do procesu szkolenia przyszłych profesjonalnych piłkarzy. Współpracują oni nie tylko z młodymi zawodnikami, ale też z ich rodzicami i trenerami. Do najniższych kategorii wiekowych nie przyjmuje się dzieci spoza regionu Sewilli. Po pierwsze dlatego, żeby tuż po zajęciach znalazły się one w domu, wraz z rodziną, co ma kluczowe znaczenie dla ich rozwoju. Po drugie, po to by identyfikowały się z klubem. Tym samym nagroda w postaci gry w koszulce pierwszej drużyny będzie dla nich jeszcze bardziej motywująca. Dopiero na poziome juvenil (U-17 – U-19) nieco chętniej sięga się po zawodników z odleglejszych terenów, głównie z Andaluzji.
Jakie są efekty tego zaufania do Pablo i wypracowanej przez jego sztab metodologii? W przeciągu ostatnich pięciu sezonów drużyna Juvenil A (U-19) dwukrotnie – w 2012 i 2013 roku – sięgała po mistrzostwo kraju. W tej kategorii wiekowej wyłania się go metodą turniejową podczas Copa de Campeones. Na co dzień zespoły występują w lidze Divison de Honor i rywalizują w siedmiu grupach regionalnych. Mistrzowie tych grup i gospodarz turnieju stają w szranki o mistrzostwo kraju. Sevilla Juvenil A była na swoim terenie dominującą siłą, lecz w ostatnich latach znacznie umocniła się Málaga. Ponieważ w 2014 roku Sevillistas jako wicelider nie zakwalifikowali się Copa de Campeones zadowolili się ograniem przyszłych mistrzów, Realu Madryt, w finale Copa del Rey Juvenil po rzutach karnych, po drodze eliminując także Barcelonę. W bieżącej kampanii odzyskali prym i pewnie okupują fotel lidera w Andaluzji. W Sevilli Atlético, czyli Sevilli B, jest raz lepiej raz gorzej, w zależności od tego ilu ukształtowanych piłkarzy ją opuszcza, a ile nieopierzonego narybku przychodzi w ich miejsce. Przez minione trzy lata było krucho, walczyli o utrzymanie w IV grupie Segudny B, lecz dziś okupują barażowe, trzecie miejsce w lidze. Inne kategorie wiekowe na każdym turnieju młodzieżowym należą do liczących się drużyn.
Wychowankowie i bramkarska (r)ewolucja
Piłkarze, którzy zrobili największą karierę po opuszczeniu akademii Sevilli to w głównej mierze defensorzy i zawodnicy występujący na flankach (skrzydłowi i boczni obrońcy), ewentualnie jako ofensywni pomocnicy. I tak oprócz wspomnianych na wstępie mistrzów świata do tej grupy należy również Manuel “Manolo” Jiménez, lewy obrońca, obecnie trener, do dziś będący rekordzistą w liczbie występów w biało-czerwonych barwach (392). Był także reprezentantem Hiszpanii i uczestniczył w Mistrzostwach Świata we Włoszech w 1990 roku. Ponadto wymienić trzeba: José Antonio Reyesa, Alberto Moreno, Diego Capela, Luisa Alberto, Juana Calę, Jozabeda oraz nieżyjącego Antonio Puertę. Nieco gorsze są efekty w przypadku środkowych pomocników i napastników. Z tych najwybitniejszych w ostatnim czasie wspomnieć można jedynie o José Campañi kapitanie jednej z reprezentacji młodzieżowych Lopeteguiego oraz Mistrza Europy U-19 z Rumunii 2011, dziś wypożyczony do Alcorcónu z FC Porto. A także Rodriego, który przed dwoma kampaniami brylował w w pierwszoligowej Almerii strzelając osiem goli w pół sezonu. Niestety rozwój obu zastopowały problemy ze zdrowiem.
Co może być zaskakujące, nagle okazało się, że w przeciągu dwóch sezonów w szeregach Sevilli pojawiło się dwóch wybitnych bramkarzy młodego pokolenia. Sergio Rico ledwie w poprzedniej temporadzie pokonał drogę od trzeciego bramkarza do numeru jeden w ekipie Emeryego, wykorzystując przy tym problemy zdrowotne Beto i katastrofalną dyspozycję Barbosy. Przedłużające się kłopoty z urazami Portugalczyka otworzyły w bieżącej kampanii drzwi do pierwszego składu Davidowi Sorii. Obaj pokazują się z bardzo dobrej strony. A ile mogą się jeszcze nauczyć ze zdobytego doświadczenia i porad sztabu szkoleniowego? Dodajmy do tych nazwisk i trzecie, niezwykle chwalonego Juana Soriano, 18-letniego golkipera zespołu Juvenil A oraz rezerwowego portero reprezentacji Hiszpanii U-19.
Czy niespodziewanie Sevilla stała się potęgą w szkoleniu bramkarzy? Niezupełnie, bo był to wydłużony proces i też trudno mówić jeszcze o “potędze”. Na pewno jest za co i kogo chwalić. Z golkiperów, którzy przez ostatnie lata przewinęli się przez Sevillę Atlético i otarli o pierwszy zespół Sevillistas mamy dwóch bramkarzy regularnie występujących w La Liga – Sergio Rico i Javiego Varasa, Davida Sorię grającego w Lidze Europy i przekonującego, że równie dobrze mógłby stać w bramce zamiast Sergio oraz Daniela Jiméneza w Lidze Adelante (Alcorcón). Dodać można do nich i 25-letniego Juliána Cuestę w tej chwili drugiego golkipera w kolejce do bramki Almerii – nadal nie powiedział ostatniego słowa.
Większość z nich włącznie z Soriano to faktycznie wychowankowie, przechodzili kolejne szczeble w canterze Sevillistas lub przybyli do niej jako nastolatkowie. Są produktem systemu szkolenia bramkarzy wypracowanego przez Pepe Ortegę oraz trenerów w niższych kategoriach wiekowych. Javi Varas i David Soria to odmienne historie, ale także grali w drużynie rezerw Blanquirojos. Pierwszy bardzo długo występował w lokalnych drużynach amatorskich, dopiero w wieku 23 lat dołączył na stałe Sevilli Atlético (choć wykupiono go już dwa sezony wcześniej). Davida Sorię z kolei ukształtował początkowo Real Madryt, ale rozstał się z Los Blancos w bardzo chłodnej atmosferze. David doznał poważnej kontuzji, a Królewscy nie przedłużyli z nim kontraktu, pozostawiając go w ten sposób na lodzie. Pół roku był bez klubu lecząc uraz, nim Sevilla wyciągnęła do niego rękę w styczniu 2013 roku. Tydzień temu władze Andaluzyjczyków podpisały z nim nowy kontrakt obowiązujący do 2019 roku z klauzulą na 20 mln €.
Silne obsadzenie bramki przez zawodników wywodzących się z rezerw Nervionenses to nie przypadek. To owoc metod szkoleniowych oraz osoby stojącej na szczycie trenerskiej piramidy Sevilli, przejmującej najbardziej uzdolnionych portero od innych kolegów po fachu. Od 2011 roku (z przerwą na Swansea w sezonie 2014/15) trenerem bramkarzy jest Javi García. Nawet gdy przebywał w Anglii i de facto nie pracował już dla klubu nadal udzielał porad na prośbę swoich byłych podopiecznych. Wywodzący się z Espanyolu szkoleniowiec z 15-letnim doświadczeniem uchodzić może za jednego z najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie w Hiszpanii. Efekty jego pracy świadczą o tym najlepiej. Gdy podczas minionego, letniego okienka transferowego dziennikarz zapytał Mochiego o zakup bramkarza, ten odpowiedział: “Jesteśmy zadowoleni z obsadzenia bramki (Beto i Sergio Rico). Zakładamy, że w tym czasie postawimy też na golkiperów z rezerw”. Po czym dodał – “Naszym najlepszym transferem jakiego dokonaliśmy jest Javi García”.
Kto następny?
Futbol Draft spośród 132 hiszpańskich talentów w wieku 16-20 lat wyróżnił siedmiu Sevillistas: wspomnianego bramkarza Juana Soriano, środkowego obrońcę José Maríę Amo (jak i poprzednik reprezentanta Hiszpanii U-19), prawego defensora Davida Carmonę, środkowych pomocników Kike Ríosa i Genaro, mediapuntę Curro i napastnika Carlosa Fernándeza (najlepszy strzelec Sevilli Atlético w bieżącym sezonie). Osobiści dodałbym jeszcze dwóch starszych piłkarzy, a mianowicie Antonio Cotána oraz Juana Muñoza.
Drugi z nich jest nową nadzieją kibiców na porządnego wychowanka-napastnika. Ledwie dwa sezony temu pobił wszelkie klubowe rekordy, gdy w przeciągu jednej kampanii 2013/14 strzelił 46 goli walnie przyczyniając się do zdobycia Copa del Rey Juvenil. Uczestniczył następnie w dwóch kolejnych preteporadach ekipy Emery’ego. Za pierwszym razem został najlepszym napastnikiem okresu przygotowawczego, w następnym musiał się tym tytułem podzielić z Gameiro, Reyesem i Vitolo. Wiele klubów, także tych pierwszoligowych chciało go wypożyczyć, ale żadnej oferty nie przyjęto. Niedawno przedłużył kontrakt z Sevillą, podczas rozmów obiecano mu, że dołączy na stałe do podstawowego zespołu i tak też się stało po odprawieniu Immobile do Włoch. Trudno jednak uznać wystawianie go w spotkaniach z Barceloną i Valencią za trafne decyzje. Tych szans powinno być więcej i z rywalami z niższej półki.
W 2013 roku prezydent Jose Maria Del Nido zapowiadając w Sevilli rewolucję mającą wprowadzić klub ponownie na szczyt stawiał dwa cele:
- Wymiana przynajmniej połowy zawodników kadry w przeciągu trzech lat,
- Wprowadzanie młodych piłkarzy, tak by udział wychowanków w pierwszym zespole wyniósł około 1/3.
Pierwszy z nich został spełniony już w najbliższym okienku, kiedy sprzedano m.in Jesúsa Navasa i Álvaro Negredo. Jednakże osiągnięcie drugiego nadal wydaje się odległe. Przy 25 zawodnikach, w pierwszej kadrze Sevilli musiałoby znaleźć się przynajmniej ośmiu canteranos, tymczasem obecnie mamy ich trzech. Z czego Reyesowi niedaleko już do emerytury, a Sergio Rico to łakomy kąsek na rynku transferowym. Dlaczego tak to wygląda? Jak wiele zespołów z czołówki Blanquirojos muszą pogodzić pościg za wynikami z wprowadzaniem młodych piłkarzy. Trudno tu o złoty środek i jak mawia Pablo Blanco – “Łatwiej młodym zadebiutować, niż pozostać w podstawowym zespole. Szansa zawsze kiedyś do nich przychodzi, ale utrzymanie się w drużynie jest najtrudniejsze”. Niestety silna konkurencja – ekipa Emery’ego złożona z dwóch wyrównanych jedenastek, nie sprzyja adeptom. Tylko Ci, którzy rzuceni na głęboką wodę od razu pływają na mistrzowskim poziomie mogą przetrwać próbę i wywalczyć stałe miejsce w drużynie. Tyle, że oni automatycznie przyciągają uwagę gigantów. Tak było przecież z La Perlą, z Sergio Ramosem oraz Alberto Moreno. To się nie zmieniło. Reszta ma przed sobą trudny wybór. Pewnym rozwiązaniem byłby wypożyczenie do innych klubów, gdzie mają większe szanse na występy, lecz Sevilla w tej chwili rzadko z tego korzysta. Jak pokazuje przykład Jozabeda, warto dać canteranos więcej czasu.
Władze w Sevilli, w tym także i Monchi jeszcze większą wagę powinni przywiązać do słów Pablo Blanco, który zawsze powtarza swoim trenerom – “Zważajcie na to, kto z waszych podopiecznych jest dobry i nie traktujecie ich źle”. Przede wszystkim po to by doceniali to co mają i nie dopuszczali do grzechu marnotrawstwa.