Transfer Rodrigo Caio do Valencii wstrząsnął ekipą ze stolicy Lewantu. Z jednej strony, to bardzo dobrze zapowiadający się młodzian, młodzieżowy reprezentant swojego kraju. Patrząc jednak z innej perspektywy, to transfer wbrew sekretariatowi technicznemu. Do czego może doprowadzić działanie za plecami ludzi odpowiedzialnych za transfery?
Kiedy do Valencii zawitał Peter Lim, wydawało się, że wniesie do klubu nieco normalności. Poważny biznesmen, od dobrych kilku lat próbował nabyć klub piłkarski. Człowiek, który zainwestował m.in. w hotel przy Old Trafford i Salford City razem z byłymi piłkarzami Manchesteru United.
Przed przyjściem Lima w Valencii działy się bardzo dziwne rzeczy. Warto wspomnieć, że były prezydent klubu, Juan Soler, porwał… Innego byłego prezydenta, Vicente Soriano. Obaj panowie są odpowiedzialni za olbrzymie zadłużenie ekipy Los Ches. Inną historyjką odzwierciedlającą co się działo w drużynie z Mestalla jest ta o inwestorach. Arabscy szejkowie mieli jachtem zacumować w walenckim porcie i złożyć ofertę kupna klubu… Teraz, po roku umiarkowanego spokoju, znów nastąpiło trzęsienie…
Rodrigo Caio punktem zapalnym
Jest 12 czerwca, wieczór, nikt z kibiców Valencii nie spodziewa się, że lada moment dowiedzą się o nowym transferze. Takowy ogłosiło São Paulo na swoim oficjalnym twitterowym koncie. Konsternacja, nikt nie wie o co chodzi. W mediach nie było mowy o takim ruchu, mało kto wiedział kim jest nowy zawodnik Valencii. Zakupiony za ponad 12 mln euro piłkarz stał się tym samym najdroższym obrońcą sprowadzonym z Brazylii, przed Lucio czy Thiago Silvą.
Dzień wcześniej media informowały, że prawa do karty zawodniczej Rodrigo Caio wykupił Jorge Mendes. Wszystko wskazywało na to, iż brazylijski młodzieniec trafi do Atlético. Stało się jednak inaczej i początkowo chodziły plotki, że była to sprawka Portugalczyka.
Jak się kilka dni później okazało, São Paulo zaakceptowało ofertę Valencii, ponieważ ta miała wpłacić całą sumę z góry. Klub z Madrytu chciał natomiast spłacać należność w ratach. Czy ktoś coś z tego rozumie?
Medialny szał
Wracając jednak do samej informacji. Pojawiła się ona nieco po godzinie 19:00. Klub oraz walenckie media milczały, poza burzliwą dyskusją na Twitterze pomiędzy najpoważniejszymi dziennikarzami z regionu. Ta informacja zaskoczyła wszystkich, jak się miało okazać, także kierownictwo klubu.
Valencia o transferze poinformowała dopiero dwie godziny później. Oficjalny komunikat obszerny na dwie linijki i zdjęcie Caio — jedno z pierwszych po wyszukiwaniu w Google grafika. Na niedawno otworzonym koncie Valencii na Instagramie jeszcze weselej. Powitano… „Rodrigo Cairo”. Poprawienie tego błędu zajęło kilkanaście godzin. Tak.
I może nie byłoby w tym nic dziwnego. Hiszpańskie kluby pod względem marketingowym czy wizerunkowym różnie sobie radzą. Getafe nie ma nawet w mediach społecznościowych. Jednak w Valencii dużo zmieniło się dwa lata temu, kiedy prezydentem został Amadeo Salvo. Człowiek, który zadbał nie tylko o projekt sportowy. Jednym z jego pierwszych posunięć było zatrudnienie Louisa Douwensa na stanowisku dyrektora ds. marketingu. To fachowiec, który pracował dla takich marek jak Ferrari czy Manchester City.
Z miejsca przebudowano stronę internetową i widać było, że wizerunek klubu będzie ważny jak nigdy dotąd. Każde ogłoszenie nowego zawodnika, czy przedłużenie kontraktu zawierało pakiet. Specjalne zdjęcie zawodnika z szalikiem, bądź w barwach klubu, wywiad, charakterystyka zawodnika… Pełny profesjonalizm. Dlatego wszyscy zaczęli zadawać sobie pytanie, o co tu chodzi?
Zebranie o północy
Po tym pojawiła się kolejna bomba. Julio Insa, dziennikarz m.in. Radio eSport i człowiek, który ma bardzo dobre kontakty z klubem, podał informację, że transfer został przeprowadzony za plecami dyrektora generalnego (byłego prezydenta) — Amadeo Salvo oraz dyrektora sportowego – Rufete. Nieprawdopodobne i w pierwszej chwili mogło się wydawać, że takie coś nie mogło się wydarzyć… a jednak.
Chwilę później zaczęły się pojawiać informacje o możliwej dymisji zarówno Salvo jak i Rufete. Okazały się one jednak nieprawdziwe. Natomiast wyżej wymienieni panowie i kilku innych, m.in. Louis Douwens, spotkali się około północy i rozmawiali o zaistniałej sytuacji. Stało się jasne, że informacja o działaniu za plecami sztabu technicznego nie jest plotką, a faktem.
Walencka trójca święta
Lim, Nuno, Mendes. A zwłaszcza ci dwaj ostatni, mają być odpowiedzialni za transfer Rodrigo Caio. Trener klubu, przebywający obecnie na wakacjach, rozmawiał ponoć ze swoim agentem o transferze Brazylijczyka. To właśnie Nuno i Mendea podjęli decyzję o transakcji, a o wszystkim wiedział Lim. Jeszcze kilka dni wcześniej, na specjalnym spotkaniu, ustalony został w Valencii jasny plan wzmocnień. Odbyło się ono w gabinecie Rufete w Paternie, brały w nim udział wszystkie najważniejsze osoby decydujące o kadrze zespołu: Salvo, Nuno, Ayala, Salvans. Klub miał przeprowadzić pięć transferów: priorytetem był pomocnik i pierwsze wysiłki skoncentrowano na Imbule. Choć portugalski trener zgodził się na ten plan, sam doprowadził do tego, że się on nie powiódł.
Salvo nie miał zamiaru patrzeć na to z założonymi rękami i próbował wymusić na Limie, aby doprowadzono do finalizacji transfer Imbuli. Caio to wszak obrońca, który może występować na pozycji defensywnego pomocnika, więc jego pojawienie się na Mestalla nie musi oznaczać skreślenia transakcji z udziałem ofensywnego piłkarza. Zwłaszcza, że media poinformowały niedawno o zainteresowaniu kolejnym młodym Brazylijczykiem związanym z Mendesem. Danilo Barbosa to pomocnik, a takowy do Valencii miał trafić tylko jeden. Czyli jednak jest dla takiego piłkarza miejsce, pytanie, dlaczego nie dla uzgodnionego wcześniej Imbuli?
Konsekwencje
Dyrektor sportowy – Rufete – zamierza podać się do dymisji. Ma dość ciągłego niweczenia owoców jego pracy od kiedy w Valencii pojawili się Lim z Mendesem i Nuno. Zresztą nie tylko jego, ale także bliskich współpracowników, Ayali, Salvansa, czy nawet Salvo. To nie pierwszy raz, kiedy transfer realizowany jest za plecami dyrektora sportowego. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce z wykupieniem Cancelo, tuż po ostatnim meczu sezonu 2014/15. Na dodatek, oprócz Rufete odejść może także Salvo. Jego kontrakt kończy się z początkiem grudnia, a sam wcześniej mówił, iż oprócz prowadzenia klubu ma także zobowiązania wobec rodzinnej firmy. Gdyby jednak wraz z byłym pomocnikiem Valencii podał się do dymisji także i Amadeo, Lim na pewno straciłby poparcie sporej części kibiców, którzy uważają Salvo wręcz za zbawcę.
Rufete nie można posądzać o złe pomysły. Najlepszym przykładem niech będą transfery, który miały być przeprowadzone rok temu. Jedną nogą na Mestalla byli Aleix Vidal, Cheikhou Kouyate, a także Luciano Vietto – Valencia zapewniła sobie opcję jego pierwokupu przy transakcji z udziałem Rodrigo de Paula. Jak grali w ubiegłym już sezonie Vietto i Vidal chyba wszyscy pamiętają. Aleix Vidal był zresztą bardzo rozgoryczony, ponieważ wszystko w sprawie jego transferu było uzgodnione. Piłkarz na łamach mediów mówił o swoim rozczarowaniu. Podobnie może być zresztą z Imbulą. Zawodnik i jego ojciec, pełniący także rolę jego agenta, wyraźnie w wywiadach wskazują, że Valencia jest dla pomocnika miejscem wymarzonym, przynajmniej w tym momencie.
Wizerunek klubu, o który tak walczył Salvo z Douwensem przez dwa ostatnie lata, wisi więc na włosku. Jeszcze kilka takich numerów i nikt nie będzie Valencii traktował poważnie, a już na pewno nie piłkarze będący celami transferowymi klubu. W grę więc wchodzić będą zapewne w większości klienci Mendesa, bądź też inni powiązani z nim zawodnicy.
Jeśli chodzi o Caio, to wielka szkoda, że więcej niż o jego przyjściu mówi się o całej aferze. Dopiero wczoraj rzucono na sprawę inne światło. Tak oto prezentowała się okładka największego lokalnego dziennika sportowego, Super Deporte, które nazwało Caio człowiekiem, który zatrzymał Neymara. Tak istotnie było, ale parę lat temu.
I na koniec, bomba. Nuno, trener, zawdzięczający Rufete takich zawodników jak Otamendi czy Rodrigo de Paul, spotkał się z Peterem Limem i poprosił go o zmianę na stanowisku dyrektora sportowego. Portugalczyk widziałby w tym miejscu Rubena Baraję, który dostał propozycję przejęcia roli asystenta u boku Rafy Beniteza w Realu Madryt. Sprawa dziwna, bo Rufete wywiązuje się świetnie ze swojej roli, dobrze współpracuje ze scoutami, natomiast Baraja nie ma żadnego doświadczenia jeśli chodzi o przeprowadzanie transferów, jest tylko trenerem sekcji młodzieżowych. Ian Cathro, asystent Nuno odszedł z klubu z powodów rodzinnych, więc teoretycznie Baraja mógłby zastąpić właśnie jego, jeśli Nuno tak bardzo docenia jego wiedzę i umiejętności. Dokąd zmierzasz Valencio?