
Z okazji wydania książki „Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou” postanowiliśmy porozmawiać z jej autorem, Mateuszem Bystrzyckim. Wobec sporych problemów obrony i plotek dotyczących linii defensywnej Barcelony, Piqué może zostać filarem tej formacji w nowym projekcie Luisa Enrique.
Piqué i Barcelona to już niemalże synonimy. Wybrałeś Gerarda na głównego bohatera swojej książki ze względu na to jak barwną jest postacią, czy jednak to jego kariera sportowa była Twoją główną inspiracją i motywem przewodnim przy pracy?
Wybrałem Gerarda, bo Piqué to Barça, a Barça to Piqué. Elementy spójne, żyjące w doskonałej, harmonijnej symbiozie. Gerard jest moim ulubionym piłkarzem FC Barcelony, ale najistotniejsze było w tym wszystkim to, że napisanie książki o takiej tematyce – w bardziej lub mniej sprecyzowany sposób – wiąże mnie z „Blaugraną” już na zawsze. To dla mnie zaszczyt, wyróżnienie i powód do dumy, bo kibicowskie serce nie pozostawia wyboru i stawia „Blaugranę” na pierwszym miejscu. Dlatego też w przygotowanie biografii „Geriego” zaangażowałem całego siebie – całą swoją wiedzę, doświadczenie czy też nabyte zdolności dziennikarskie. Zależy mi na tym, aby “Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou” było pozycją inną niż wszystkie. I wcale nie idzie o to, że na kartach tej książki znajdą Państwo informacje o tym, co Katalończyk je na śniadanie, a także jakiej marki bieliznę preferuje. To m.in. specyficzny dobór środków wyrazu, pewna narracja, poetyka, estetyka językowa. Mogę zapewnić, że byłem wierny swoim przekonaniom, ideom i zasadom, co jest dla mnie szczególnie ważne. Pracując w mediach elektronicznych, nie mogę wyrazić całego siebie, np. nadać komentowanemu meczowi swojej, autorskiej narracji. Wynika to z postępującej tabloidyzacji i komercjalizacji mediów, kultury urywanych, szybkich, prostych wiadomości. Przepraszam, jeśli kogoś rozczaruję, ale inaczej po prostu nie potrafię, a nie chciałem szukać kalek czy kopii. Dla mnie biografia Gerarda to trochę taki przystanek intelektualny. Bardzo tego potrzebowałem, aby wyrazić siebie, choć moje zapędy temperowała nieco Joanna Mika – Orządała, która odpowiadała za korektę.
Graham Hunter i Jimmy Burns to znane opiniotwórcze postaci, szczególnie popularne w gronie fanów hiszpańskiego futbolu. Jaki wpływ na powstanie książki mieli obaj Panowie? Na czym polegała Wasza współpraca?
Przede wszystkim obaj przygotowali kilka słów od siebie. Muszę powiedzieć, że dla mnie to wielki zaszczyt, że tak szanowane w świecie mediów i literatury sportowej postaci, ozdobiły wstępem i posłowiem książkę mojego autorstwa. Jestem za to wdzięczny, tak wyżej wymienionym, jak i pracownikom wydawnictwa SQN.
Czego zatem czytelnik może dowiedzieć się z Twojej książki, o czym wcześniej nie mógł mieć pojęcia? Czy wraz ze swymi współpracownikami głęboko wniknęliście w sferę prywatną Gerarda?
Akurat sfera prywatna Piqué jest tą, która interesuje mnie w najmniejszym stopniu. Skupiłem się przede wszystkim na rzetelnym, merytorycznym opisie najważniejszych wydarzeń z życia Katalończyka. Ponadto, “Gerard Piqué. Urodzony na Camp Nou” nie jest opowieścią dotyczącą wyłącznie „Geriego”. To nieco poetycka gawęda o miłości do barw, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. O głębokich wartościach, którym należy się lojalność, a także o młodzieńczych marzeniach, które kilkanaście lat później miały się spełnić. Nie jest to jednak monotonna, poukładana chronologicznie biografia. W pewnych miejscach brakuje jej systematyki, w innych poruszam tematy, które z faktograficznego punktu widzenia nie mają znaczącej wagi. W niektórych fragmentach pozwoliłem sobie na luźne dygresje, związane na przykład z klimatem, kuchnią czy kulturą Katalonii. To efekt mojego przekonania, że opisywanie Gerarda za pomocą precyzyjnych faktów i statystyk nie byłoby właściwe. Piqué to w końcu postać barwna, pełna pasji i energii, nieco chaotyczna, ale zawsze postępująca w zgodzie ze swoim rozumieniem dobra FC Barcelony.
Abstrahując od książki; niedawno świat obiegła wiadomość o nominalnych następcach Puyola, Valdesa i (wkrótce?) Xaviego w roli liderów drużyny. Myślisz, że Gerard to dobry materiał na kapitana drużyny? Ma szansę choć trochę zbliżyć się w tej kwestii do swojego idola i przyjaciela – Puyola?
Gerard zakładał już opaskę kapitańską. Incydentalnie, przejściowo, w mało istotnych spotkaniach, ale dostąpił już tego zaszczytu. Po ostatnich wydarzeniach mam jednak wrażenie, że opaska w kolorach senyery już na zawsze pozostanie na ramieniu Carlesa Puyola. Póki co, wolę w ten sposób myśleć o omawianej materii.
Piqué otwarcie przyznaje, że w przyszłości chciałby zostać prezydentem Barcelony. Jedni kibice tę wiadomość przyjęli z wielkim entuzjazmem, bowiem Gerard to przecież osoba bardzo mocno związana z klubem, sowicie pracuje na status legendy. Sceptycy jednak podkreślają, że pełnienie tak odpowiedzialnej funkcji byłoby po prostu sprzeczne z jego charakterem. Jakie są Twoje przemyślenia na ten temat?
Gerard silnie identyfikuje się z „Blaugraną”, jej wartościami, tożsamością, historią i filozofią. Jest wychowankiem i oddanym, lojalnym culé, czemu wielokrotnie dawał wyraz, tak na boisku, jak i poza nim. Z pewnością należy do symboli złotych pokoleń La Masii. Choćby z tego powodu, a także ze względu na jego dokonania sportowe i liczbę zdobytych trofeów, należy mu się w przyszłości miejsce w sferze organizacyjnej, instytucjonalej FC Barcelony. Nie wiem jednak, czy powinien zostać jej prezydentem. Jest za wcześnie, aby jednoznacznie rozstrzygać tę kwestię.