
Paco Jémez | fot. Cordon Press
O tym, że Paco Jémez jest trenerem odważnym nie trzeba przekonywać nikogo. Niektórzy dodaliby pewnie, że jest to odwaga granicząca z głupotą, albo co najmniej z niefrasobliwością. Rayo, które widzimy dziś, borykające się z codziennymi trudnościami boisk Primera Division jest bezpośrednim produktem tej właśnie odwagi Jémeza. Albo głupoty – nazwijcie to, jak wolicie.
Konieczność motorem napędowym
W obecną sytuację kadrową rzuciła ekipę z Vallecas konieczność. Gdy w letnim okienku (z różnych przyczyn i w różnych okolicznościach) klub opuszczają tacy zawodnicy jak Léo Baptistão, Chori Domínguez, Javi Fuego, Andrea Delibasić, Raúl Tamudo, Mikel Labaka, Dani Giménez czy Piti trudno spodziewać się, że sytuacja ta pozostanie bez wpływu na drużynę. Gdy patrzymy na tę listę od razu rzucają się w oczy dwie rzeczy. Po pierwsze, jak poważne osłabienie linii ofensywnej przeżyło Rayo w ostatnim okienku transferowym. Na boisku widać to jeszcze wyraźniej; w drużynie, która z ofensywy żyje, odejście takiej ilości napastników, na dodatek napastników odgrywających tak kluczową rolę w poprzednim sezonie, nie może przejść bez echa.
Oczywiście, mówi się, że najlepszą obroną jest atak, jednak drużyna z Vallecas wydaje się wprowadzać to powiedzenie w czyn, w pełnym jego znaczeniu. Przy tak niestabilnej, tak często podlegającej rotacjom i mającej skłonność do niebezpiecznych wyskoków defensywnie atak staje się sposobem na życie. Kiedy nie ma komu strzelać, w drużynie takiej jak Rayo, można się spodziewać jedynie opłakanych skutków. Kolejną kwestią, która rzuca się w oczy, gdy patrzymy na listę masowego exodusu z madryckiej ekipy jest wiek zawodników, którzy opuścili klub tego lata. Średnia wieku wymienionych piłkarzy to ponad 30 lat. To i tak dość korzystne szacunki, bowiem jak wiadomo statystyka to wysublimowana forma kłamstwa, zaś w tym przypadku zaniża ją Léo Baptistão. Wnioski są klarowne: klub opuścili najbardziej doświadczeni zawodnicy, na dodatek w większości budowali oni formację, na której Rayo bazuje. Odeszli ludzie będący podstawą sukcesu z zeszłego sezonu. Co pozostało?
Cantera jest dobra na wszystko
Oczywiście, pozostał Paco Jémez, wraz ze swoją szaleńczą wizją, którą in vivo aplikuje drużynie z Vallecas i wszystkim rayistas. Weteranów w składzie zostało trzech: Trashorras, Tito i Cobeño. Prócz nich, owa wizja Jémeza przybrała formę wrzucenia Rayo w wir rewolucji pokoleniowej. Błyskawicznej, jak przystało na Rayo. Podczas presezonu Paco sięgnął do cantery, i to nawet dość głęboko. Znalazł tam Isiego, który (jeszcze w poprzednim sezonie) zadebiutował w Primera Division w meczu z aktualnym mistrzem Hiszpanii. Isi, czy raczej Isaac Gómez, wchodząc na plac gry w spotkaniu z Barceloną miał 17 lat i 140 dni. Tym samym stał się najmłodszym debiutantem w historii Rayo na boiskach Primera Division. W pretemporadzie swoje szanse dostali także Adrián Saballs, Ismael Gil czy Cristian Florez. Udział wychowanków w tegorocznym presezonie był tak znaczący, że w dwudziestodwuosobowym składzie, który udał się na mecz z Tenerife znalazło się aż piętnastu piłkarzy, których futbolowe korzenie wywodzą się z klubu z Vallecas. Standardy niemal barcelońskie, jednak wyniki już inne – młodziutki skład Rayo w walce o Trofeo Teide przyjął do własnej siatki aż 5 trafień piłkarzy Tenerife. Sam bramki nie zdobył ani jednej. Jakby na to nie patrzeć najważniejszy komunikat od Jémeza został przekazany: jest miejsce dla chłopaków z cantery, także w meczach ligowych.
„¡Fuerza y juventud!”*
Rayo Vallecano Anno Domini 2013 odmłodniało, wręcz nie do poznania. Zdecydowana większość tegosezonowych nabytków madryckiego klubu nie przekroczyła 25 lat. Do składu na stałe wskoczył Saúl Ñíguez, który dopiero co przekroczył próg pełnoletności. Kolejnym częstym bywalcem w linii obrony jest następny młodziutki nabytek Rayo, 21-letni Kolumbijczyk, Johan Mojica. Wypożyczony z Valencii Jonathan Viera, aktualnie najskuteczniejszy strzelec w Vallecas, także nie przekroczył jeszcze magicznej liczby 25. Obrazu dopełniają Christian Cueva (21), Alberto Perea (22) czy Raúl Baena (24). Trzon ekipy uległ zmianie – to zawsze jest trudne, zaś jeszcze trudniejsze gdy jest to zmiana pokoleniowa. Pytanie, na ile ta inwestycja w przyszłość opłaci się Rayo? Myślenie perspektywiczne i dalekowzroczność są godne pochwały, nie można jednak zapominać, że priorytetem dla drużyny z Vallecas jest utrzymanie się w szeregach najwyższej klasy rozgrywkowej Hiszpanii.
Niejeden sezon spędziło Rayo w Segunda, jednak wycieczki do drugiej ligi rzadko kiedy nie odbijają się negatywnie na klubie. Gdyby rewolucja pokoleniowa miała się stać przyczyną spadku z Primera prawdopodobnie zysk nie byłby wart swoich kosztów.
Na razie jednak lepiej się powstrzymać od ocen, choć Rayo wlecze się smętnie w ogonie La Liga, z największym bagażem straconych bramek w tabeli i marnym (zwłaszcza jak na vallecańskie standardy) dorobkiem strzeleckim. Żadna rewolucja nie obywa się bez ofiar.
Problemy w ofensywie wywołane deficytem napastników widać gołym okiem, jednak Jémezowi udało się utrzymać to, z czego Rayo słynie: styl gry. Oczywiście może być to sztuką dla sztuki, zaś gdy przegrywa się 3:1 z Osasuną, mając 71% posiadania piłki, wręcz trudno nazwać to inaczej, jednak można też spojrzeć na to bardziej optymistycznie, jako na pierwszy krok na trudnej drodze po kadrowej transformacji. Jeżeli Rayo nadal udaje się utrzymywać przy piłce, na swój własny sposób kontrolować grę i próbować formować atak pozycyjny, mimo tak bolesnych strat kadrowych, można poczytać to za dobrą monetę. Jeżeli tak młodej drużynie brakuje doświadczenia, jeżeli brakuje jej zgrania, to dobrze, że opiera się na tym, co z pewnością jest jej mocnym punktem: agresji i zadziorności. Pokuszę się o tezę, że przy tak „elektrycznej”, niepoukładanej i skorej do błędów obronie jaką dysponuje Rayo styl tak usilnie forsowany przez Jémeza może być tym najwłaściwszym wyjściem.
Czas pokaże czy tym razem trener Rayo się nie przeliczył. Jak uczy doświadczenie fatalny początek sezonu i (chwilowe?) przyjęcie na siebie roli czerwonej latarni wcale nie musi oznaczać spadku. Czasem wręcz przeciwnie. „Czas” w przypadku Rayo jest teraz słowem kluczowym, podobnie jak „doświadczenie”. Jeżeli Jémezowi uda się wycisnąć to, co najlepsze z młodości, która buzuje w Vallecas będzie to już połowa sukcesu. Druga połowa to odnalezienie porządnego szpadla, który mógłby pomóc wydobyć głęboko ukryte snajperskie umiejętności vallecańskich napastników.
*hiszp. „Siła i młodość!”, fragment hymnu Rayo Vallecano.