Przez lata mogliśmy przywyknąć, że menedżerowie angielskich klubów, niczym turyści, wybierają wszystkie oszczędności i jadą zaszaleć do Hiszpanii. Ale tego lata gorączka złota omijała La Liga aż do ostatnich dni okienka transferowego w Anglii.
Transfer Kepy Arrizabalagi z Athleticu do Chelsea za 80 mln euro wywrócił wszystko do góry nogami. Nie dość, że sam zainteresowany stał się najdroższym bramkarzem w historii (pobił 75-milionowy rekord Alissona, który nie wytrzymał miesiąca), to jeszcze podreperował bilans handlowy między Anglią i Hiszpanią. Bo w te wakacje jeśli ktoś z Wysp pofatygował się za Pireneje, to przeważnie po to, żeby wydać drobne.
„Moim zdaniem to jest cena całkiem normalna, a jeśli już jakiś transfer bramkarza rzeczywiście był przełomowy, to ten Alissona. Teraz mamy do czynienia raczej z – będącym wciąż na starcie – trendem płacenia za bramkarzy tak wysokich sum. Różnica między nimi polega na tym, że Becker jest już ukształtowanym zawodnikiem, a Bask wciąż jeszcze ma spore rezerwy. W tej cenie sporą rolę odgrywa zatem część za potencjał. I to jest całkiem naturalne” – mówi nam Mariusz Bielski z portalu Weszło i dodaje: „Athletic zyskał 80 baniek i nic poza tym. Na pewno zainwestują w Lezamę, może rzucą się na jakiś bardziej efektowny transfer zawodnika z pola, ale tak naprawdę – kogo niby byliby w stanie wziąć? Wszyscy raczej poza zasięgiem, więc spora część z tej kasy pewnie zostanie przetrawiona na akademię, nowe kontrakty, podwyżki”.
Przeprowadzka niespełna 24-latka do Londynu wywołała małą, transferową lawinę. W tym samym czasie przy Stamford Bridge walizki pakował etatowy numer jeden The Blues, Thibaut Courtois, który w ostatnich tygodniach miał naciskać na szefostwo, by dali mu zielone światło na przenosiny do Realu Madryt. Ostatecznie Królewscy wykupili golkipera za 35 mln euro i na wypożyczenie dorzucili Londyńczykom Mateo Kovacicia, który, tak jak Courtois w stolicy Wielkiej Brytanii, nie mógł być zadowolony w Madrycie. Można jednak zaryzykować, że dla Belga i Chorwata furtkę do zmiany otoczenia otworzył Kepa, który sam pół roku wcześniej mógł trafić na Santiago Bernabéu za ćwierć aktualnej ceny. Wówczas nic nie zwiastowałoby takich ruchów, jakie miały miejsce kilkanaście godzin przed zamknięciem rynku w Premier League.
Kepa is a Chelsea player! ?#WelcomeKepa pic.twitter.com/Tt2kLIOqU8
— Chelsea FC (@ChelseaFC) August 8, 2018
Everton kupuje w Barcelonie
Do przedwczoraj można było odnieść wrażenie, że brytyjskie zespoły wybrały zakupy poza Hiszpanią. Po raz pierwszy od 2009 roku w rankingu dziesięciu najdroższych transferów do Premier League mogło zabraknąć transakcji z hiszpańskim klubem. Przed dziewięcioma laty Everton za ok. 7 mln euro sprowadził z Atlético Johnny’ego Heitingę i – w co trudno uwierzyć – wypisał najbardziej wartościowy czek, jaki tamtego lata podpisano na Wyspach i wysłano do Hiszpanii. Wtedy w cenie były porozumienia między ekipami angielskimi, do czego przyczynili się nowi właściciele Manchesteru City, wydając duże kwoty głównie na zawodników z własnego podwórka. Od tego czasu jednak do krainy Szekspira trafiało coraz więcej piłkarzy wyszkolonych w La Liga, a trend wydawał się korzystny dla wszystkich. Dość powiedzieć, że od wspominanych wakacji Anglicy byli głównym dostarczycielem gotówki do Primera División, a przed sezonem 2014/15 wręcz rozbili bank płacąc ok. 220 mln funtów za Ángela di Marię (Manchester United), Cesca Fábregasa (Chelsea), Alexisa Sáncheza (Arsenal), Diego Costę (Cheslea), Andera Herrerę (Man U.) i Filipe Luisa (Chelsea).
Tym razem takiego szaleństwa, oprócz Kepy, nie było. Hitowymi moglibyśmy nazwać transfery Jeffersona Lermy (28 mln euro) do Bournemouth oraz Yerry’ego Miny (30,25 mln euro) i Lucasa Digne’a (20,20 mln euro) do Evertonu, ale tylko ze względu na kwoty, bo kluby, które wzmocnili dwaj Kolumbijczycy i Francuz nie będą bić się o najwyższe cele. Zresztą, sumy wydane na nich były duże, ale nie aż tak, jak te w ścisłym topie transakcji na Wyspach. I jak w przypadkach wcześniej przytaczanych – wszystko dzięki szalonej końcówce Deadline Day. Wspominany Mina oraz André Gomes, który także trafił pod skrzydła The Toffees na roczne wypożyczenie, zostali zawodnikami Evertonu w ostatnich minutach przed zamknięciem rynku, a testy medyczne dla ekipy z Liverpoolu przeszli… w Barcelonie. Liczyła się bowiem każda chwila, by uniknąć spektakularnego fiaska. Do tego stopnia, że po wybiciu “godziny 0” oficjalna strona Evertonu jeszcze milczała o transakcji, choć o wszystkim powiadomiła już Duma Katalonii.
Towary z niższej półki
Oprócz tego dominowały raczej towary z niższej półki. Florin Andone i Fabian Schär wykorzystali spadek Deportivo do Segunda División i znaleźli nowych pracodawców, odpowiednio w Brighton i Newcastle, za łączną wartość 10 mln euro. Chichotem losu jest to, że Andone już przed rokiem mógł powędrować na Wyspy za więcej niż „dyszkę”, ale klub nie był skory do wypuszczenia Rumuna. Po sezonie notowania napastnika spadły i odszedł za 6 mln euro, a Dépor nie ubiło żadnego interesu, bo tyle samo zapłaciło Córdobie za 100% praw do zawodnika.
ICYMI: Albion announced the signing of @FlorinAndone11 earlier today! ??#WelcomeFlorin #BHAFC ?⚪️
Read ➡️ https://t.co/MVWWotxbid pic.twitter.com/7eL7tcAShV
— Brighton & Hove Albion ⚽️ (@OfficialBHAFC) May 25, 2018
Z porządków w Barcelonie i Atlético skorzystały Watford i Wolverhampton. Ci pierwsi za 13 mln euro (+ 4 mln zmiennych) wykupili wcześniej wypożyczonego Gerarda Deulofeu, co nie przyniosło wielkiego zysku Dumie Katalonii, ale pomogło zejść z kosztów utrzymania wychowanka. W podobny sposób Wolverhampton postąpiło z Diogo Jotą, który był 2016 roku jest własnością Rojiblancos, ale nie rozegrał ani minuty dla Diego Simeone. Sprawdził się w Championship, w minionym sezonie zdobywając osiemnaście bramek i sześć asyst, co Wolves wyceniło na 14 mln euro (Atlétco dwa lata temu zapłaciło za niego Paços de Ferreira ok 7 mln). Do tego włodarze z Wanda Metropolitano dorzucili Wilkom na wypożyczenie Jonny’ego, którego chwilę wcześniej pozyskali z Celty. W Anglii obrońca ma „przezimować” zanim będzie mu dane zastąpić Filipe Luisa w pierwszym składzie Atleti.
Ile znaczy deadline day
Jak bardzo procedury mogą skomplikować interesy, przekonaliśmy się w 2015 roku, kiedy Real Madryt przygotował wszystko, by wyciągnąć z Manchesteru United Davida de Geę, ale na drodze stanęła awaria faksu. Gdy urządzenie „ocknęło się” był już 1 września i nie było mowy o ściągnięciu bramkarza Czerwonych Diabłów. Ten i wiele innych, skrajnych przypadków podczas mercado rozgrzewają wyobraźnie kibiców, czego nie można powiedzieć o włodarzach. Ci z Premier League, skazani na niepewność do ostatnich sekund okienka transferowego, już rok temu podjęli decyzję, że przed bieżącymi rozgrywkami czas na zakupy zostanie przesunięty. Na Wyspach transakcji można było dokonywać już od 17 maja, ale ze wszelkimi zakupami trzeba było zdążyć do 9 sierpnia – dzień przed startem nowego sezonu.
Zabieg ten miał sprawić, że ruchy kadrowe staną się bardziej przejrzyste i zabraknie sytuacji, jak ta z ubiegłego sierpnia, kiedy Alex Oxlade-Chamberlain wziął udział w porażce Arsenalu z Liverpoolem 0:4, a niecałe dwa tygodnie później… grał już dla The Reds. Kluby już więcej miały nie balansować na granicy ostatnich minut deadline day, albo inaczej – mogły to robić, ale działo się to jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nowej kampanii. Tymczasem w pozostałych zakątkach Europy wciąż będzie słychać szelest gotówki, a Anglicy od dziś mogą ją tylko przyjmować (kluby z krajów, w których okienko wciąż jest otwarte nadal mogą kupować zawodników z Premier League).
Taki scenariusz był nawet na rękę niektórym kontrahentom z La Liga. Celta, która w tym sezonie postawiła na wyprzedaż, straciła już czterech zawodników pierwszego składu (Daniela Wassa, Sergiego Gómeza, Pablo Hernándeza i Jonny’ego), a na usługi kolejnych trzech – Stanislava Lobotki, Hugo Mallo i Maxiego Gómeza połasiły się odpowiednio Napoli, Fulham i West Ham. Nikt w Vigo nie chciał jednak stracić kolejnych filarów zespołu, nawet jeśli kwoty były kuszące. Prezydent Carlos Mouriño i dyrektor sportowy Felipe Miñambres już wcześniej ustalili „politykę klauzul”, według której najważniejsi piłkarze mogą opuścić Vigo tylko wtedy, kiedy nowy klub wpłaci klauzulę zerwania umowy. Zamknięcie angielskiego mercado 9 sierpnia dla Celestes było zbawienne, bowiem do końca miesiąca mogą być choć częściowo spokojni o swoich asów.
Deadline day w Premier League będzie ciekawy dla Celty. Lobotka, Hugo Mallo i Maxi Gomez są opcjami dla niektórych klubów z Anglii.
— Tomasz Pietrzyk (@tomek2648) August 8, 2018
#WelcomeLucas pic.twitter.com/NRY01KtfMa
— West Ham United (@WestHamUtd) August 9, 2018
Prawdziwym królem łowienia okazji okazało się Leganés. Podmadrycka ekipa za Diego Rico skasowała 12 mln euro od Bournemouth, choć przed dwoma laty za 25-latka zapłacono Saragossie raptem milion euro. W odwrotnym kierunku, z Anglii na Estadio Butarque przybył za to z Southamptonu Guido Carrillo, którego w styczniu Święci pozyskali za 22 mln euro z Monaco, co było jednym z najdroższych transferów do klubu. Argentyńczyk nie przyjął się w Premier League, ale jeszcze pod koniec ubiegłego roku strzelał gole dla dla klubu z księstwa i ma się odbudować w Primera División. A Leganés ostrożnie inwestuje pieniądze od Bournemouth – na razie na rynku wydali ok. dwa miliony, a pozostałe dziesięć to dla nich wielki kawałek ogór… – tfu! – chleba.
Zawodnicy z La Liga pozyskani przez kluby z Premier League
(w zestawieniu zawarto transfery z klubów, które w minionym sezonie spadły do Segunda División)
Zawodnik | Klub pozyskujący | Klub oddający | kwota transferu* |
---|---|---|---|
Kepa Arrizabalaga | Chelsea | Athletic | 80 mln |
Yerry Mina | Everton | Barcelona | 30,20 mln**** |
Jefferson Lerma | Bournemouth | Levante | 28 mln |
Lucas Digne | Everton | Barcelona | 20,20 mln |
Diogo Jota** | Wolverhampton | Atlético | 14 mln |
Gerard Deulofeu** | Watford | Barcelona | 13 mln |
Diego Rico | Bournemouth | Leganés | 12 mln |
Florin Andone | Brighton & Hove Albion | Deportivo | 6 mln |
Fabian Schär | Newcastle | Deportivo | 4 mln |
Marc Navarro | Watford | Espanyol | 2 mln |
Vicente Guaita | Crystal Palace | Getafe | wolny transfer |
Jonny Castro | Wolverhampton | Celta/Atlético*** | wypożyczenie |
Mateo Kovacić | Chelsea | Real Madryt | wypożyczenie |
Victor Camarasa | Cardiff | Betis | wypożyczenie |
André Gomes | Everton | Barcelona | wypożyczenie***** |
* dane w mln euro wg Transfermarkt.com.
** Diogo Jota i Gerard Deulofeu już wcześniej grali na wypożyczeniu w swoich nowych zespołach, a tego lata zostali wykupieni.
*** Jonny został sprzedany z Celty do Atlético za ok. 7 mln euro i od razu wypożyczony do Wolverhampton.
**** kwota transferu wg Mundo Deportivo.
***** Everton za wypożyczenie zapłacił 2,25 mln euro (dane wg Mundo Deportivo).
Zawodnicy z Premier League pozyskani przez kluby z La Liga
(stan na 9 sierpnia 2018 r, godz. 18:00; zestawienie może ulec zmianom)
Zawodnik | Klub pozyskujący | Klub oddający | kwota transferu* |
---|---|---|---|
Thibaut Courtois | Real Madryt | Chelsea | 35 mln |
Mikel Merino** | Real Sociedad | Newcastle | 12 mln |
Ramiro Funes Mori | Villarreal | Everton | 9 mln |
Santi Cazorla | Villarreal | Arsenal | wolny transfer |
Joel Robles | Betis | Everton | wolny transfer |
Sofiane Boufal | Celta | Southampton | wypożyczenie |
Guido Carrillo | Leganés | Southampton | wypożycenie |
* dane w mln euro wg Transfermarkt.com.
** Mikel Merino poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Borussii Dortmund.