
fot. granadacf.es
Transferowe ruchy w letnim okienku zwiastować mogły poprawę wyników i walkę o nieco wyższe cele, a apetyty kibiców z pewnością wzrosły. Granada, bo o niej mowa, jednak nie spisuje się na miarę pokładanych oczekiwań i choć po 25 meczach sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, to postawa drużyny pozostawia wiele do życzenia. Co dokładnie jest nie tak z drużyną Lucasa Alcaraza?
Skład, jakim przed sezonem mógł pochwalić się zespół z Andaluzji z pewnością wywoływał strach w oczach rywali, z którymi Granada walczyła we wcześniejszych latach o ligowy byt. Riki, Iturra, Piti… to tylko trzech zawodników, którzy latem zasilili ekipę z Nuevo Los Cármenes. Kiedy do tego dodamy El-Arabiego, Buonanotte, Brahimiego, Recio, solidnych obrońców Mainza, Murillo czy Nyoma naprawdę można odnieść wrażenie, że taki zespół, z tak dużym potencjałem, nie powinien mieć problemów z utrzymaniem w lidze i stabilizacją formy.
Okazuje się jednak, że rzeczywistość może być inna. Nierówna gra, zarówno własna, jak i przeciwników przy mocno spłaszczonej tabeli powoduje, że z kolejki na kolejkę cała układanka może ulec drastycznej zmianie. Tak jest w przypadku właśnie ekipy Lucasa Alcaraza, która balansuje w drugiej części ligowej hierarchii niemal nad strefą spadkową. Obecnie drużyna z Andaluzji okupuje 13. miejsce, ale od niebezpiecznych lokat dzieli ją ledwie pięć oczek.
Na podstawie suchych wyników widzimy, że na Nuveo Los Cármenes coś nie funkcjonuje tak jak powinno, a drużyna nie potrafi się odnaleźć. Brak stabilizacji i marny styl — w zasadzie jego brak — i ogromne kłopoty w ofensywie widać gołym okiem. Kiedy zadajemy sobie pytanie, które brzmi jak banał, kto jest winowajcą zaistniałej sytuacji odpowiedź wydaje być się prosta. Lucas Alcaraz, opiekun andaluzyjskiej ekipy najwyraźniej nie sprostał zadaniu, jakie przed nim postawiono i można stwierdzić to śmiało już za półmetkiem rozgrywek.
To, że ów szkoleniowiec wybitnym nie jest wiemy wszyscy. W swojej trenerskiej karierze pracował w klubach, w których głównie walczyć miał o utrzymanie. Tak też było z Granadą, gdzie przyszedł w trakcie zeszłego sezonu, zastępując Juana Antonio Anquela, zwolnionego być może zbyt pochopnie. Zastał zespół, który balansował nad przepaścią. Potrafił natchnąć swoich podopiecznych, dać im kopa i choć nie był on najmocniejszy, Granada wyleciała ze strefy spadkowej i na finiszu zajęła bezpieczne miejsce. Natomiast kiedy kilka miesięcy później samemu przyszło mu poukładać klocki w drużynie i przygotować ją do nowego sezonu, w którym cele były ciut większe, zadanie okazało się zbyt trudne.
Nie ma po co przypominać sobie każdego meczu z osobna od początku sezonu, ale warto wrócić do rozpoczynającej sezon pierwszej kolejki. W tamtym starciu z Osasuną Granada niejako potwierdziła swoje aspiracje, pewnie ogrywając rywali 2:0, a tydzień później dzielnie stawiając czoła Realowi, mimo porażki (0:1 – przy. red.). Tamte spotkania to jednak przeszłość i od września, tych „dobrych” gier można policzyć na palcach jednej ręki. Kilka tygodni temu na ziemię i to w brutalny sposób Granadę sprowadził Espanyol, ale przecież kiedy na papierze dostaniemy skład jednych i drugich dysproporcji wcale nie widać. Scenariusz spotkania na Cornellà-El Prat nie był jednak szczęśliwy dla przyjezdnych. Nie dość, że grająca przez ponad połowę spotkania o zawodnika więcej „El Grana” nie potrafiła wbić „Papużkom” gola, to na domiar złego go straciła i z Katalonii wyjeżdżała bez niczego. Ot, jeden z wielu meczów, w których piłkarze andaluzyjskiego zespołu zaprezentowali swoje najgorsze oblicze i brak jakiegokolwiek pomysłu.
Ekipa Alcaraza jest bezbarwna. Drużyna wprawdzie ma lidera, Youssefa El-Arabiego, który mając na koncie osiem bramek przeżywa swój najlepszy sezon, ale 27-letni Francuz nie będzie sam wygrywał meczów. Zawodzi Riki, który pomimo 35 wiosen na karku miał dać drużynie doświadczenie i wspomóc linię ataku, bo jego wyniki z poprzedniego sezonu złe nie były. Nie błyszczą też Buonanotte i Brahimi. Rico i Recio, pomimo że ich nazwiska są podobne, nie najlepiej rozumieją się na boisku. Kibice w większości spotkań mogą liczyć jedynie na defensywę, która – ostatnio wzmocniona Ilorim – faktycznie trzyma się najlepiej ze wszystkich formacji. Lucas Alcaraz mimo to niechętnie rotuje składem, rzadko korzystając chociażby z tak ciekawych i zdolnych piłkarzy jak wychowanek, 24-letni Mohammed Fatau. Choć ten w ostatnich starciach z Betisem i Valencią grywał już nieco dłużej, bo sytuacja tego wymagała. Nie zawodzi w zasadzie jedynie Manuel Iturra, będący absolutnym liderem środka pola. Reszta? Ma wyłącznie przebłyski.
Lucas Alcaraz coraz bardziej utwierdzać może w przekonaniu, że jego czas w Granadzie dobiegnie końca po zakończeniu sezonu (a może jeszcze w jego trakcie?). Do klubu musi przyjść ktoś, kto będzie potrafił poukładać klocki właściwie, tak by potencjał jaki drzemie w drużynie został wykorzystany. O Andaluzyjczykach mówi się, że mają jedną ze stabilniejszych defensyw w lidze, a przy tym jeden z najbardziej nieskutecznych ataków, co sumując przynosi dość często nudnawe mecze, niekiedy na pograniczu jednego gola lub bezbramkowych rezultatów. Szefowie klubu z wygłodniałymi apetytami spoglądali nieśmiało w kierunku europejskich pucharów, zaś ostatnie tygodnie przynoszą raczej klarowniejszą wizję dołu tabeli. 47-letni trener walczy o przyszłość swoją, jak i zespołu — jednak zamiast być inicjatorem przełomowego momentu w historii klubu, musi myśleć, jak utrzymać zespół w Primera División.