Copa America, czyli obecnie najstarszy turniej na świecie, zbliża się wielkimi krokami. W tym roku będzie to już „czterdzieste czwarte tango” w historii, na pewno nie mniej gorące niż każde poprzednie. Z tej okazji rozmawiamy z Bartłomiejem Rabijem, komentatorem SportKlubu, twórcą portalu radiobrazylia.pl, ale przede wszystkim znawcą futbolu południowoamerykańskiego.
Jak już jesteśmy przy bramkarzach, to Tata Martino nie powołał Gerónimo Rulliego z Realu Sociedad…To jest jeszcze młody chłopak. Powiedzmy sobie otwarcie – Argentyna ma pewną “jedynkę”. Romero bronił i u wariata Maradony, i u Batisty, u Sabelli też. Nikt się na nim nie zawiódł. To była kwestia rezerwowych. Martino ma jednak swojego ulubieńca z czasów Newell’s, Nahuela Guzmána. To takie chłopisko, które gra trochę jak Neuer czy Valdés. Lubi wyjść poza pole karne, zagrać z obrońcami. Tata zmienia ostatnio stylistykę Argentyny i wybrał sobie aktywnego bramkarza. Oni na pewno będą dominować w każdym meczu, mieć po 60% posiadania piłki, więc tylko od czasu do czasu przyjdzie mu interweniować. Bardziej istotne jest to, że będzie musiał aktywnie współpracować z obrońcami i defensywnym pomocnikiem. Rulli z kolei to bramkarz dobry na linii, ale poza swoją 16 nie jest tak aktywny. A więc to czy trzecim golkiperem byłby Rulli czy Augustín Marchesin, który świetnie spisywał się w Lanusie, a teraz w lidze meksykańskiej, to nie ma większego znaczenia. Jakbyśmy się tak zastanowili to nawet w klubach trzeci bramkarz nie jest istotny. Ok, znam takiego z Realu, znam z Barcelony, ale jakby mnie Pan zapytał o trzeciego bramkarza Atlético to już bym nie wiedział. Pan wie kto jest trzecim bramkarzem Atlético?
No nie, zastrzelił mnie Pan (śmiech)
A więc właśnie (śmiech). Zwykle trzeci bramkarz to jest jakiś chłopak z rezerw czy juniorów. Tylko Milan miał czasem nawet czterech golkiperów.
Do kadry Argentyny wraca natomiast Carlos Tévez. To jest dobra czy zła wiadomość dla Albicelestes?
Martino skończył z wianuszkiem kolegów Messiego. Bywało tak, że kogo Leo nie lubił, ten wypadał z kadry, jak Otamendi chociażby. Teraz jednak rządzi trener, dobry trener, z ogromnym doświadczeniem, który wie czego chce. Powołuje najlepszych i guzik obchodzi go czy Messi to lubi czy nie. Oczywiście cały czas mówi, że Leo to najznakomitszy piłkarz jakiego widział, chociaż jest przecież niemalże rówieśnikiem Maradony. Stawia ich w opozycji. Teraz do reprezentacji wracają m.in. właśnie Tévez, Otamendi czy Pastore, którzy nie byli wcześniej w całym tym kręgu koleżeństwa.
Więc tak, uważam, iż to dobrze, że trafił do reprezentacji. To znakomity piłkarz, jestem jego fanem od lat. Daje zadziorność i pasję, której nie ma ani u Aguero, ani u Higuaina. Ten drugi zresztą zawsze spala się w ważniejszych meczach. Dla mnie to jest super gość ale na Boliwię czy Wenezuelę. On nie daje też dobrych zmian, musi grać w pierwszym składzie, ale przede wszystkim za dużo zależy od jego dyspozycji dnia. Jak ma dobry, to dziurawi siatkę, a jak ma zły, to nawet z metra na pustą bramkę nie trafi. To, co spartolił w finale mundialu czy w ostatniej kolejce Serie A… Natomiast Aguero, ok, super piłkarz, ale dla reprezentacji nigdy nie zdobywał ważnych bramek. Tévez nie ma takich problemów, w klubie strzelał czy to Watfordowi czy Barcelonie, bez różnicy.
No tak, Tévez podchodzi do futbolu bez jakichkolwiek kompleksów. Specyficznym zawodnikiem jest też Ever Banega. Czy to dobry pomysł by zrobić z niego centralną postać zespołu? Udźwignie presję czy znów się spali?
Bardzo się cieszę, że wraca. Ma 27 lat, więc wszedł w najlepszy wiek. W zasadzie mogę powiedzieć, że komentowałem całą jego karierę. Jestem jego fanem odkąd grał Boce, robił wtedy piorunujące wrażenie. Jak już dołączył do Valencii, którą osobiście uwielbiam, to już w ogóle byłem zakochany. A później ani debiut nieudany, ani wypożyczenie do Atlético też… Uratował go dopiero Emery, który odmienił go jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ale potem odszedł Emery i Banega również się skończył. Teraz ściągnął go do Sevilli i Ever nagle zaskoczył. Ciekawa historia. Wszyscy wiemy, że technicznie jest fenomenalny, świetnie sobie radzi na małej przestrzeni, trochę jak Pirlo. Ja się obawiam, że on nie jest po prostu zbyt inteligentnym piłkarzem. Natomiast tak czy owak umiejętności ma ogromne, a Argentynie na mundialu brakowało właśnie takiego typowego playmakera. On ma do tego dar. Przy tak kreatywnym graczu jak on i Pastore cała Argentyna się diametralnie zmienia. Jeszcze dodając do tego Pereirę, który jest lekkim dzikusem, potrafi grać na skrzydle i gryźć trawę… To już całkiem inna drużyna.
Z kadry odstrzeleni zostali tacy piłkarze jak Vietto, de Paul, Gaitan, Enzo Pérez, Orbán, Icardi, Dybala…
No dobra, ale kogo by mieli za to posadzić?
Chociażby Higuaina za Vietto?
Tak, ale on jednak trochę tych goli już nastukał. Jest przecież w najlepszej dziesiątce strzelców w historii i jednak w każdym sezonie w lidze strzela te 20 goli w lidze. Trudno tak nagle wyrzucić gościa wartego 40 milionów.
No ale z drugiej strony sam Pan mówił, że to ktoś bardziej do rotacji, na takie Wenezuele czy Boliwie.
Tak, w tym sensie to jest problem. Stoi Pan na parkingu i musi się zdecydować: ferrari czy lamborghini. Trudny wybór, nie? (śmiech). Ostatecznie jednak mówimy o klasowym piłkarzu. Vietto – przy całym szacunku – jeszcze niczego konkretnego nie pokazał. Miał na razie jeden sezon, nastukał goli w Villarrealu, no i super, ale to jeszcze nie Barcelona, Real, nawet nie Napoli. Villarreal nawet nie ocierał się o Ligę Mistrzów. Z Icardim jest inna sprawa. On ma nierówno pod sufitem i to jest jego problem. Byłby naturalnym zawodnikiem, który mógłbym wyeliminować Higuaina, Vietto raczej stanowiłby konkurencję dla Téveza czy Aguero, ale to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza, by któregoś z nich posadzić. Myślę, że w niedalekiej przyszłości na pewno zaczną grywać w reprezentacji, ale nie zapominajmy jeszcze o Dybale. Trener ma to pod kontrolą. Pewnie pojadą na Igrzyska Olimpijskie. Oni mają jeszcze czas. Dybala teraz pójdzie do Juventusu, bo że nastrzelał goli w Palermo to jedno, a zrobić to samo w Turynie – inna sprawa. Podobnie rzecz ma się z Vietto. Niech go kupi nawet Atlético, niech tam stuknie ze 20 bramek, to wtedy reprezentacja murowana. Ale może się też okazać, że się nie przebije…

Diego Tardelli w barwach Shandong Luneng, w którym gra od stycznia bieżącego roku.
Źródło: globoesporte.globo.com
Everton to pomocnik, więc on z pozycją napastnika nie ma zbyt wiele wspólnego. Prawda jest taka, że Roberto Firmino będzie grał z Neymarem w ataku. Był próbowany niedawno z Meksykiem, bez Neymara, więc można było zobaczyć jak sobie poradzi. Mano Menezes szukał tych napastników, testował ich potworne ilości. Scolari uciął poszukiwania, lecz miał szczęście, bo akurat gdy grali w Pucharze Konfederacji w świetnej formie był Fred, który został nawet królem strzelców. No ale potem Fred skompromitował się na mundialu, a poza tym miał kontuzję, nie grał siedem miesięcy, więc to rzutuje na jego ocenę. Tak czy siak on już jest w reprezentacji spalony. Jego dublerem był żenujący słaby piłkarz, czyli Jô – myślę, że on nawet w reprezentacji Nawałki by się nie zmieścił (śmiech). On teraz też został odpalony, no więc siłą rzeczy trzeba było szukać młodych. Ale jakich młodych, skoro żadnego nie ma? W Europie jest tylko Neymar, potem długo długo nic, potem jakiś tam Hulk, który w reprezentacji nie zagrał dobrego meczu, więc Dunga też z niego zrezygnował. Wziął za to Luiza Adriano z Szachtara, ale to też taki papierowy lew – nastrzela goli z Cyprem czy Gabonem, ale w ważniejszych meczach jakoś nie błyszczy. Po tym wszystkim Dunga zdecydował, że weźmie Tardellego i Robinho. To dosyć oczywiste czemu tak zrobił. Tardelli to jest zawodnik bardzo zacięty, zawzięty, super szybki, obunożny, o bardzo dobrym strzale. Czyli typowy zadaniowiec. Założenie jest takie – Brazylia gra z kontry, a do kontry jaki napastnik się przydaje? Szybki, dynamiczny, którego trudno wywrócić. Może to nie jest wirtuoz, ale w odpowiednim momencie strzeli gola. Analogicznie jest z Robinho. Potrzebny jest facet, który da dobrą zmianę, przytrzyma piłkę, ma doświadczenie, bo przecież grał w Realu, City… Nawet jeśli nie jest wielką gwiazdą, to był już przecież na wielkich turniejach, więc ma obycie. W ważnych momentach noga mu na pewno nie zadrży. Dunga wiedząc, że nie ma dostępnych młodych talentów, wziął tych najlepszych ze słabych, którzy byli dostępni. Uważam to za racjonalny wybór, ale w pierwszym składzie na pewno zagrają Neymar i Firmino
Jest to więc bardziej doraźne rozwiązanie, czy Dunga jednak spróbuje na nich zbudować jakiś trwalszy projekt?
To są zmiennicy. Pewnie z rok ich jeszcze będzie eksploatował, dopóki ktoś inny nie odpali. Dunga czeka, aż pojawi się ktoś nowy, ale nieszczęście polega na tym, że jedynym takim piłkarzem, który mógłby się o tę reprezentację ocierać jest Jonas, lat 31, z Benfiki. Brazylia nie ma na ten moment typowej dziewiątki. Zresztą, do wygrywania turniejów ktoś taki wcale nie jest potrzebny. Hiszpanie bez dziewiątki wygrali MŚ i Euro, Niemcy zwyciężyli w mundialu mając tylko jedną i to 36-letnią. Sądzę, że Dunga po prostu zmienił sposób myślenia – jego dwaj poprzednicy szukali na siłę, a on doszedł do wniosku, że “po cholerę mi ta dziewiątka? Damy radę bez dziewiątki!” Szkoda tracić jedno miejsce w składzie na “wieszak”, skoro można wykorzystać to miejsce znacznie lepiej.

Pod nieobecność Diego Alvesa to właśnie Jefferson powinien być pierwszym bramkarzem Brazylii.
Źródło: globoesporte.globo.com
Nie, myślę, że to też nie jest problem. Cóż, mi też trudno w to uwierzyć (śmiech), ale Alves nigdy nie był jedynką w Brazylii. Raptem dopiero teraz zagrał kilka meczów z rzędu, ale też nie od razu. Jeszcze do niedawna w bramce stał Jefferson i z nim Canarinhos wygrywali do zera. Sądzę więc, że to nie problem. Na rezerwie mamy Neto, to też całkiem przyzwoity bramkarz. Brazylia w ogóle ma teraz dobry czas jeśli chodzi o golkiperów, jest z pięciu grających na dobrym poziomie, więc jak jeden wypada to drugi wchodzi i nie ma różnicy. Sam Jefferson w ogóle jest bardzo lubiany w szatni, przyjaźni się chociażby z Thiago Silvą, a to na pewno ważne dla współpracy z blokiem defensywnym.
W kadrze Brazylii znaleźli się z kolei Fabinho i Danilo, ale nie ma Daniego Alvesa. Ja się szczerze mówiąc tym nieco zdziwiłem, bo Dani zaliczył przecież dobry sezon. Co Pan sądzi o tych wyborach?
Są naturalne. Dani i Maicon pojechali z Dungą na mundial w RPA, cały czas grał na nich. Potem Mano szukał jakichś młodych obrońców na Igrzyska Olimpijskie, ale gdy pojawił się Scolari to wrócił Maicon oraz Dani i też Brazylia z nimi nic nie osiągnęła. Trzeba było więc szukać nowych, a Danilo już jest moim zdaniem lepszy od obu. Jest szybki, młody… A nie jestem tez pewny, czy Dani po raz kolejny pogodziłby się z rolą rezerwowego. Przez lata rywalizował już Maiconem, ale on moim zdaniem swego czasu był w ogóle najlepszym prawym obrońcą na świecie. Z Danilo sprawa wygląda inaczej. Alves mógłby sobie pomyśleć “jak to, z młodym chłopakiem z FC Porto będę przegrywał?!” Uważam, że te decyzje zostały podjęte dla dobra drużyny i atmosfery w niej.
UWAGA! Ostatecznie to jednak Dani Alves, a nie Danilo pojedzie na turniej. Były piłkarz Porto, a obecnie Realu Madryt, musiał opuścić zespół ze względu na kontuzję kostki, której doznał podczas treningu. Brazylijczyk będzie kontynuował rehabilitację w stolicy Hiszpanii. O Danim Alvesie warto natomiast wspomnieć, iż w kadrze nie występował od czasu (feralnego?) mundialu w Brazylii.
Przenieśmy się na chwilę na północ. Trener Meksyku, Miguel Herrera, zapowiada, iż jego zespół dojdzie do finału, ale z drugiej nie zabiera na turniej Carlosa Veli, Braci Dos Santosów, Chicharita, czy Héctora Morena. Moim zdaniem te kwestie są sprzeczne względem siebie. Czy te obietnice Herrery da się spełnić, czy to jednak science-fiction?
Nie wiem. Z Meksykanami to jest w ogóle dziwnie. Ich liga jest mocna, mają naprawdę silne drużyny, ale w Klubowych Mistrzostwach Świata nie potrafią nawet przebić się do finału. To jest coś zadziwiającego. Ostatnimi laty Meksykanie zaczęli jednak odnosić sukcesy w kategoriach U-20, U-17 i w końcu w którymś momencie to musi odpalić. Natomiast nie wydaje mi się, żeby mogli oni wygrać tuniej. Jak dojdą do półfinału to już będzie sukces. Wyżej to raczej tak jak Pan mówi – science-fiction.
Nie wiemy, bo szkoleniowcem Paragwaju jest za krótko. Pod jego wodzą drużyna rozegrała jeden czy dwa sparingi, więc to trochę zagadka. Sami kibice chyba nie bardzo wiedzą czego oczekiwać. Trudno wyrokować cokolwiek na tej podstawie. To jest taki zespół, wobec którego przewidywanie czegokolwiek jest jak wróżenie z fusów, bo przecież znacząco zmienił się skład, a także sztab szkoleniowy. Sądzę, że tu może zdarzyć się wszystko – zarówno wielki sukces jak i spektakularna porażka.
Brakuje w ich kadrze Oscara Cardozo. To duże osłabienie dla Paragwaju czy po prostu sygnał, że w reprezentacji następuje nowe rozdanie?
Nie, bo Cardozo to nie jest piłkarz reprezentacyjny. W ogóle on nigdy dobrze nie żył z selekcjonerami. Nie wiem z czego to wynika. Cardozo nigdy jednak nie był ważnym graczem dla reprezentacji, więc nie ma to znaczenia.
Przejdźmy do mistrzostw świata U-20. Zadziwiają mnie wyniki Argentyny. Albicelestes mają przecież w składzie świetnych piłkarzy takich jak Mammana, Batalla czy Correa…
… ale nie mają trenera.
No wie Pan, równie dobrze Pan czy ja moglibyśmy zostać trenerami reprezentacji. On nie ma żadnych kwalifikacji. Został trenerem tylko dlatego, że jego tato przez 32 lata był prezydentem argentyńskiej federacji, viceprezesem CONMEBOL-u. Jak 50-lecie obchodził klub założony przez jego ojca i wuja, to Arsenal de Sarandi nagle wygrał rozgrywki Copa Sudamericana, które tym samym dołączyły do grona rozgrywek śmiesznych. Cóż, Grondona wygrał to Sul-Americano tylko dlatego, że trener reprezentacji Brazylii zwariował i nie powołał kilku czołowych piłkarzy, a w każdym kolejnym meczu wystawiał inny skład. Po czym po mundialu na mecze towarzyskie wybrał jeszcze inny skład, a na turniej powołał jeszcze inny. Wariat. Także sukces Argentyny wynika tylko z tego, że główny konkurent oszalał. A po drugie ta drużyna to one-man-show. I to wcale nie Gio Simeone, tylko Angel Correa, który w tym turnieju był niczym Messi. Objeżdżał wszystkich jak się da, to chłopak z innej bajki. Tutaj było analogicznie. Pierwszy mecz? 2:2. Kto strzelał? Correa. W drugim spotkaniu zagrał słabo, to Argentyna przegrała 2:3. W trzecim meczu pechowy remis, ale wtedy też Correa robił całą grę. Także reasumując – Grondona to jest dla mnie nie trener, lecz wuefista, który rzuca piłkę dzieciakom i mówi “grajcie!”
Problem z trenerami był też niedawno w reprzentacji Brazylii. O co dokładnie tam chodziło?
Federacja CBF zamiast od razu po Sul-Americano zwolnić selekcjonera, pozwoliła mu pojechać na towarzyskie tournee, na które to wziął inny skład niż na Sul-Americano. Dopiero potem go zwolnili. Ale jeszcze zanim to nastąpiło, reprezentacja weszła w okres, kiedy trzeba było zgłaszać składy na mundial. I to właśnie jeszcze były trener, a nie ten co wszedł na jego miejsce, ogłosił kadrę. Jeśli teraz ten trener przejdzie Urugwaj i wejdzie do następnego etapu to będzie cudotwórcą [Tak się stało, Brazylia w następnej rundzie zagra z Portugalią w ramach 1/4 finału]. Ale to też pokazuje jaki potencjał młodzieżowej reprezentacji. Gallo nie wziął przecież Otavio, Gersona (największy talent w lidze brazylijskiej), Gabigola, Kennedy’ego, Auro, Matheusa Pereiry, Biteco… Jak już siedmiu takich dobrych piłkarzy nie zgłosił do 26-osobowej kadry, to znaczy, że Gallo ma po prostu nierówno pod sufitem.
Ostatnio dużo mówi się właśnie o Gersonie w kontekście zainteresowanie nim ze strony Barcy. Z kolei Mammana czy Kranevitter łączeni są z Valencią i Atlético… Stąd moje pytanie – czy dla młodych zawodników z Ameryki Południowej taki wczesny wyjazd jest dobrym pomysłem?
I tak, i nie. Jedne kariery wypalają, drugie nie. To zależy od charakteru. Messi miał 13 lat jak wyjechał (śmiech). Ronaldo niespełna 18. Są więc przypadki mówiące, że tak, ale ogólnie to nigdy nie wiadomo. Popatrzmy na Cristoforo – wydawało się, iż będzie to drugi Mascherano, a praktycznie od dwóch lat cały czas jest kontuzjowany i nie wiadomo czy ta kariera w ogóle się nie skończy. Kiedyś Sevilla kupiła taki super-talent, Lautaro Acostę, on z kolei nie grał trzy lata… także wszystko się może zdarzyć. Z Gersonem jest natomiast inny problem, nieco śmieszny. Hiszpania huczała po akcji Neymara w Pucharze Króla. Denerwowała mnie też historia związana z tańcem Daniego Alvesa, kiedy to nawet Guardiola go ochrzanił.
Niepojęte delikatnie mówiąc.
Właśnie o to chodzi, żeby zakładać siaty, żeby było elastico i inne takie. Jeśli to zlikwidujemy, dojdziemy do wniosku, że najlepszym graczem na świecie jest Miro Klose, bo nastukał goli na mundialach. Barcelona w ogóle zaprzecza temu na czym wróciła do gry, czyli Ronaldinho i jego stylowi.
Krótka pamięć?
No właśnie. A Gerson to jest chłopak, który lubi czasem ośmieszyć rywala. Także życzę mu, żeby do Barcelony nie poszedł.
Na koniec trochę mniej przyjemny temat, czyli zatrzymania w FIFA. Jakie mogą one mieć skutki dla piłki południowoamerykańskiej?
Mam nadzieję, ze zbawienne, bo południowoamerykańskim futbolem rządzili panowie o średniej wieku 80 lat. Szczególnie w Brazylii liczę na zmiany. Tam już kiedyś była afera z Teixeirą, ale władza trafiła w ręce jego marionetki czyli Marina, który teraz siedzi w więzieniu. Z kolei po nim stołek przejęła jego marionetka, lecz pewnie obecny prezes zaraz też zostanie zatrzymany. Potrzebny jest ktoś spoza układu. Ale tak to już bywa w całej Ameryce Południowej. Powiem więcej – mam nadzieję, że efektem tego wszystkiego będzie zabranie mundialu Katorowi, bo jest to kraj kompletnie nieistotny dla piłki nożnej. Jeszcze rozumiałbym, gdyby organizacja została przyznana Indiom czy Chinom, bo to wielomilionowe rynki. Im można byłoby dać z takim wyprzedzeniem, żeby się odpowiednio przygotowali. Ale przyznanie specjalnego handicapu tak nieistotnemu graczowi jak Katar? Ewidentna kpina, to nie trzeba być filozofem żeby dojśc do wniosków, że coś tam było nie halo.
Do zmian w brazylijskiej federacji nawoływali np. Ronaldo czy Romario. Namawiali też prezesa żeby zrezygnował…
Ronaldo to jest koniunkturalista. Jak trzeba to trzyma z jednymi, jak teraz powiał wiatr odnowy to jest przeciwko. Romario natomiast był przeciwko od początku. Zresztą, kiedyś w studio ESPN powiedział o prezydencie, że jest “filho da puta”, także od razu z grubej rury walił. Brazylijska liga musi się oderwać od CBF-u, utworzyć własne rozgrywki. To samo w CONMEBOL-u. Oni mają dobry produkt, ale jak to jest możliwe, że nikt w Polsce nikt nie transmituje Copa Libertadores, a prawa do Copa America ktoś wykupuje na tydzień przed turniejem? To nie jest normalne do końca. Nie są w stanie wypromować tego skarbu, który mają.
Pan w SportKlubie jest od dłuższego czasu, kiedyś były tam transmitowane ligi brazylijska i argentyńska. Czy jest jakaś szansa, by futbol południowoamerykański znów pojawił się na antenie?
Nie wiem. To jest trochę zawiła sprawa. Niepolska strona organizuje prawa, tylko właściciele firmy, w której teraz są przetasowania… Niestety, my na to nie mamy wpływu. Kiedyś była też u nas Bundesliga, Puchar Króla, FA Cup, więc w sumie wszystkie z tych moich ukochanych rozgrywek miałem okazje komentować. To jest trochę zabawne, bo są ludzie, którzy pracują w wielkich kanałach, a mimo tego nie mieli tej przyjemności. My jesteśmy trochę jak Rayo Vallecano w stosunku do Barcelony, gramy o znacznie mniejsze stawki.