Copa America, czyli obecnie najstarszy turniej na świecie, zbliża się wielkimi krokami. W tym roku będzie to już „czterdzieste czwarte tango” w historii, na pewno nie mniej gorące niż każde poprzednie. Z tej okazji rozmawiamy z Bartłomiejem Rabijem, komentatorem SportKlubu, twórcą portalu radiobrazylia.pl, ale przede wszystkim znawcą futbolu południowoamerykańskiego.
Skąd wziąć urugwajską kablówkę u nas w Polsce?
To nie kablówka. Mam specjalną aplikację, przez którą trzeba się zarejestrować w ichnim kanale telewizyjnym. Dzięki temu mogę oglądać programy piłkarskie ligi urugwajskiej. No i trzeba lubić ten ich charakterystyczny akcent rioplatense. Większość lig południowoamerykańskich da się oglądać legalnie. Ja mam legalny dostęp do urugwajskiej, ekwadorskiej, chilijskiej…
Dostęp do tych programów jest płatny?
Tak, te trzy kosztują jakieś grosze, natomiast argentyńska jest za darmo, od dwóch lat na kanale Futbol Para Todos na youtube.

Diego Rolan, piłkarz Bordeaux, w sezonie 2014/15 w 36 meczach strzelił 15 goli, zaliczył 3 asysty
Źródło: sudouest.fr
Czy jeszcze za wcześnie, to się dopiero przekonamy. On generalnie nie będzie miał takiej funkcji. W Urugwaju, pod nieobecność Suáreza, liderem z przodu jest Cavani, a z tyłu Gimenez lub Godin, czyli podobnie jak to kiedyś miało miejsce za czasów Lugano i Forlána. Rolán to swoją drogą jeden z moich ulubieńców od Sul-Americano 2013, wtedy świetnie zagrał. Od tamtego czasu zacząłem go dokładniej obserwować. Spodobał mi się też Cristoforo, który jest w Sevilli, ale jego kariera obecnie stanęła przez kontuzje. Oglądałem ostatnio mecz Urugwaju z Gwatemalą, no to praktycznie Rolán, oprócz tego, że strzelił dwa gole, to jeszcze wypracował bramkę Cavaniego, miał też kilka setek, więc myślę, iż będzie takim zawodnikiem numer dwa. Osobiście czekam jeszcze na Jonathana Rodrígueza, który również może być bezpośrednim dublerem Suáreza. Zresztą, Urugwaj to nie jest drużyna, która prowadzi grę, dominuje. To nie Barcelona, nie liga hiszpańska, u nich nie liczy się posiadanie piłki. Urugwajczycy są bardziej pragmatyczni, zachowawczy, bliżej im do włoskiej tradycji piłkarskiej.
Tabárez dokonał kilku dziwnych powołań – Fucile, Coates, Abel Hernández. Nie lepiej byłoby w ich miejsce, szczególnie tego ostatniego, wziąć kogoś młodszego, np. Kevina Mendeza?
No nie, dlatego że wielu młodych zawodników pojechało na MŚ U-20 [Urugwaj zagra w 1/8 finału z Brazylią]. Nie ma takiej potrzeby żeby brać piłkarzy z roczników 95 czy 96. To po pierwsze, a po drugie w Urugwaju zmiana pokoleniowa przeprowadzana jest konsekwetnie, ale na spokojnie, powoli. Więc w kontekście tej nieobecności Suáreza myślę, że to następstwo jest, bo przecież mają właśnie Cavaniego, Rolána, Rodrigueza… Są też zawodnicy, a właściwie cała ich bateria, z roczników 93 i 94, np. Arrascaeta, także ten Abel Hernandez… On nie jest jakimś rewelacyjnym zawodnikiem, ale z drugiej strony, Urugwaj ma 3,5 miliona mieszkańców, to jest tyle co Warszawa i okolice, w zasadzie województwo mazowieckie. My z terenów całej Polski, razem z farbowanymi lisami nie jesteśmy w stanie wycisnąć więcej niż dwóch wartościowych napastników. Zresztą, Milik odpalił dopiero niedawno, a ile Lewandowski był sam?
Przykre trochę.
No właśnie, a tutaj malutki Urugwaj, który można objechać rowerem, ma Cavaniego, Suáreza, Rolána… U nas taki Abel Hernández miałby pewny plac, a przynajmniej byłby solidnym rezerwowym.
Wspomniał Pan o Giorgianie De Arrascaecie – mógłby Pan przybliżyć nam jego sylwetkę?
W tradycyjnej nomenklaturze to tzw. “dycha” z bardzo dobrym strzałem i krótkim podaniem. Z nim jest taki problem, że w głębi pola operuje Lodeiro, który po kilku chudych latach odzyskał formę, więc nie wiadomo czy Arrascaeta będzie starterem. Ale to jest jeszcze młody zawodnik, 94 rocznik, więc przyszłość przed nim. Teraz ma nowego trenera, Wanderleya Luxemburgo, w Cruzeiro, gdzie gra od kilku miesięcy. Ja jestem ciekaw jak on będzie go wykorzystywał, czy nie zmieni mu pozycji. To jest generalnie jeden z takich piłkarzy, który raczej poradziłby sobie w lidze hiszpańskiej czy włoskiej. On nie jest takim typowym urugwajskim brutalem, twardzielem. Ale nawet gdyby jego kariera nie rozwijała się tak jak powinna, to Urugwaj już ma w młodszych kategoriach wiekowych kilku interesujących zawodników, z Gastonem Pereirą na czele.
Skoro więc o nich nie musimy się martwić, to porozmawiajmy o gospodarzach. Chile jeszcze nigdy nie wygrało CA, teraz z kolei są organizatorami turnieju – czy w związku z tym ciąży na nich presja sukcesu?
I tak, i nie. Pewnie, że kibice chcieliby żeby zaszli jak najdalej. Chile organizowało już CA kilka razy, tylko raz doszli do finału. To nie jest kraj, który w swojej tradycji byłby uważany za wielkiego faworyta. Teraz mają dobry czas, świetne pokolenie z roczników 87-89, równie dobrego trenera, który pracuje w podobnej stylistyce co Bielsa. Ale powiedzmy sobie szczerze, już to żeby dotarli do finału będzie dla nich wielkim sukcesem. W mediach natomiast te oczekiwania są poukrywane pomiędzy wierszami, takie niewypowiedziane. Być może teraz po finale LM, gdzie był Vidal i Bravo… Chociaż ten drugi formalnie nie jest zdobywcą Ligi Mistrzów, bo nie zagrał ani minuty (śmiech)… To trochę rozbudziło fantazje kibiców, bo świetnie spisywał się też Alexis Sanchez w Arsenalu, Vidal z Juve zgarnął dublet, Bravo nagrodę Zamory, więc i tak oni sami zawiesili wysoko tę poprzeczkę. Sam Iván Zamorano – ciekawostka: bardziej uwielbiany w Europie niż w Chile, gdzie wyżej ceni się chociażby Marcelo Salasa – powiedział, że fani powinni być realistami, a faworytami pozostają tylko Argentyna i Brazylia. Koniec i kropka. Fenomenem rodzaju Zamorano jest Jorge Valdivia, chociaż z nim jest w zasadzie odwrotnie. Uwielbiają go w kraju, natomiast w Europie to praktycznie anonim.
Tak, Valdivia to brylantowy technik, ale karierę zmarnował trochę na własne życzenie. Kilka lat temu, około 2008 roku, kiedy jeszcze komentowałem ligę brazylijską, to był naprawdę złoty chłopak. Zyskał nawet przydomek “El Mago”, który pasował do niego idealnie, bo dużo dryblował, świetnie podawał, ale też w ogóle nie pracował w defensywie. Zresztą, wszystkie filmiki związane z jakimiś najlepszymi akcjami chilijskich piłkarzy są pełne jego dryblingów lub otwierających zagrań. On w Chile ma status podobny do Riquelme – nigdy za dużo nie pracował, więcej człapał niż biegał, ale też bardzo często błyszczał właśnie takimi pojedynczymi zrywami. W Ameryce Płd. w ogóle jest taki kult dziesiątki, a Valdivia spełnia wszystkie jego kryteria. Dla porównania, znacznie większą karierę zrobił Matías Fernández w Europie, ale statusem nawet nie zbliżył się do Valdivii.
Z kolei Marcelo Díaz, który zabłysnął formą podczas ostatniego mundialu teraz jakby nieco przygasł. Jak z jego formą, czy reprezentacja może na niego liczyć?
Na świeczniku zawsze będzie Alexis, Vidal czy Vargas, ale Chile to generalnie bardzo stabilna drużyna. Díaz należy do zestawu piłkarzy, którzy pokazują się na turniejach, ale na co dzień nie grają w wielkich klubach. To ktoś taki jak Krohn-Dehli, którego kojarzymy głównie z dobrych występów w reprezentacji Danii. Jest w Chile grono piłkarzy, o których możemy powiedzieć, iż mieli pecha, że nie urodzili się Argentyńczykami lub Brazylijczykami, bo wtedy pewnie od razu wyłowiliby go ludzie z Serie A czy La Liga. Zawodnicy pokroju Díaza musieli przebijać się powoli, a gdy już im się to udało, okazywało się, że już jest za późno by zainwestował w niego jakiś Abramowicz. To jednak wcale nie znaczy, że są słabi. Podobnie rzecz ma się w też w Kolumbii, ale to w większości przez scoutów, którzy siedzą głównie w Argentynie i Brazylii.
Ostatnią tak spektakularnie grającą drużyną w Ameryce Południowej było Universidad de Chile, prowadzone właśnie przez Sampaolego. Pod wieloma względami ta ekipa przypominała dawny Ajax, Barcelonę czy współczesne Porto – wysoki pressing, nieustanny atak, gra kombinacyjna. Jako jeden z niewielu sprzeciwił się temu, że w Ameryce Płd. zaczęto grać taką “starą angielkę”, której osobiście nie cierpię. Niestety ta stylistyka jest obecnie dominującą. Sampaoli odwrócił to wszystko, zaproponował coś zupełnie innego i to był jego wielki sukces. Jego La U z 2011 i 2012 roku to najlepsza drużyna południowoamerykańska od wielu lat, nie przypominam sobie, by od tego czasu ktokolwiek grał z podobnym rozmachem. Podobnie było w reprezentacji za Bielsy. Należy jednak pamiętać, że dopiero co sezon się skończył, więc zawodnicy mogą być zmęczeni, CA gra się od razu po sezonie, rok temu był mundial… Decydujące może okazać się właśnie przygotowanie fizyczne. Chile ma z kolei problem z krótką ławką, a w zasadzie jej brakiem, i to pewnie będzie dla nich przeszkodą.
Carlos Bacca stwierdził niedawno, że obecny skład reprezentacji Kolumbii jest najlepszy w historii. To prawda czy fałsz?
Moim zdaniem prawda, mogą wygrać turniej. Takiego bogactwa w linii ataku to nie miało nawet pokolenie z Valderramą i Rincónem. Wtedy było dwóch napastników, a dziś mamy Bakkę, Teó Gutiérreza, Jacksona Martineza, który został królem strzelców ligi portugalskiej trzeci raz z rzędu, jest też Falcao. On wciąż ma tam status megagwiazdy. To, że ostatnio miał problem z kontuzjami to jedno, a że selekcjoner o niego bardzo dba to kompletnie inna kwestia. Głupio natomiast zrobił Cuadrado przechodząc do Chelsea. Można się było spodziewać, iż w The Blues straci cały swój czar, którym imponował we Fiorentinie. Chelsea po prostu gra taką piłkę, do której on nie pasuje. Lepiej na pewno wyszedłby na transferze do Barcelony. Już teraz kolumbijskie media donoszą, że możliwy jego powrót do Włoch na zasadzie wypożyczenia do Romy albo Interu. To jest zawodnik, który do rozwinięcia skrzydeł potrzebuje sporo swobody, a w Chelsea boczni obrońcy nie grają tak wysoko. Z kolei Mourinho nie gra też z typowymi bocznymi pomocnikami, więc nie wiadomo po co on go tam ściągał. Ale to już tak jest, że bogate kluby czasem bardziej niszczą kariery zawodników niż pomagają je budować. Proszę zobaczyć ilu takich piłkarzy przyszło do City. Nawet Barcelona kupuje sobie ludzi po 20 milionów tylko na ławkę. To jest jakiś absurd. Jeśli taką samą kwotę zapłaci ktoś z Niemiec czy Francji, to zaraz staje się tam wielką gwiazdą i okazuje się, że inni chcą za niego zapłacić sto. To pokazuje, że system transferów nie jest normalny. Działa on na zasadzie świecidełka, nowego iphone’a – nie wiadomo czy jest on najlepszy na rynku, ale wszyscy chcą go mieć.
Problem Kolumbii dotyczy jednak głównie bocznych obrońców, którzy zawsze grali tam bardzo wysoko. Armero i Zuñiga wciąż zmagają się z kontuzjami, ten naturalny duet się nieco wykruszył. To jest trochę tak jak z Porto, o czym pisałem na blogu – wiedziałem, że bez Alexa Sandro i Danilo Smoki nie będą w stanie tego 3:1 utrzymać, bo kluczowa dla nich jest właśnie praca jaką wykonują boczni obrońcy. Oni po stracie piłki atakują już na połowie rywala, a wtedy on nie jest w stanie ani wyjść z kontrą, ani rozegrać ataku pozycyjnego, bo od razu znajduje się pod pressingiem. Tak samo gra Kolumbia, więc jeśli nie będzie na bokach dwóch dobrych zawodników to jakoś tego nie widzę. No chyba, że Pekerman przygotował jakiś plan B, bo mimo wszystko bogactwo składu posiada spore. Ale jest jedna drużyna, która posiada większe.
Wspomniał Pan wcześniej o Falcao, który jest ulubieńcem trenera. Czy w jego kontekście o Copa America 2015 można mówić jako o turnieju ostatniej szansy?
Ilekroć gra w reprezentacji to strzela, więc nie sądzę. To jest trochę tak, że my patrzymy na niego przez pryzmat Ligi Mistrzów. Świat się jednak nie kończy na tym, iż komuś nie wyszedł sezon w Manchesterze United, to wcale nie znaczy, że on jest słaby. Był świetny w River, Porto, Atlético, obiecująco zaczął przygodę w Monaco… To wszystko świadczy tylko o tym, iż jest po prostu znakomitym piłkarzem. A to, że nie wyszło mu z Louisem van Gaalem w ogóle mnie nie dziwi. Mało któremu latynosowi wychodzi z Louisem van Gaalem.

Mario Yepes, legenda kolumbijskiej piłki, w barwach narodowych rozegrał ponad sto meczów, jednak niedawno zakończył reprezentacyjną karierę
Źródło: encolombia.com
No więc właśnie, podobna historia. Dwie gwiazdy latynoskiej piłki trafiają pod kuratelę LvG i nagle okazuje się, że są beznadziejni i w ogóle najgorsi. Traktuję to z przymrużeniem oka, tak samo psy wieszał przecież na Rivaldo. W zasadzie to nie pamiętam pół latynosa, który by u niego zaistniał. Być może to kwestia mentalności, ale przecież Falcao to teoretycznie idealny materiał dla van Gaala – ma ułożone życie, jest spokojny, w pełni profesjonalny, głęboko wierzący. Sam pomysł wypożyczenia go do Manchesteru uważam jednak za kompletnie “od czapy”. Ostatnio Kolumbia grała dwa sparingi, gdzieś na półwyspie arabskim. Pekerman od razu zapowiedział, że bierze tam Falcao, żeby ten wiedział, iż trener na niego liczy, żeby strzelił jakieś bramki, wszedł w rytm. Odblokował się, koledzy pozytywnie go przyjęli i szafa gra. Ja bym jeszcze zwrócił uwagę na Ospinę, który zagrał niezły sezon, wygryzł Szczęsnego. To jest ciekawe, bo nie przypominam sobie, by Kolumbia miała wcześniej golkipera występującego regularnie na wysokim poziomie w topowym klubie europejskim. Zawsze Kolumbia miała tych bramkarzy grających jak pożal się boże. Tak samo nie ma ostatnio problemów ze stoperami, mimo że Yepes skończył reprezentacyjną karierę. To wszystko jest bardzo budujące.