Od dłuższego czasu na Mestalla panuje smutek. Chwile radości powodowane zrywami w meczach z wielkimi to zdecydowanie za mało. Moment pojawienia się nowego trenera na lotnisku w Manises jest promyczkiem nadziei. Chociaż biorąc pod uwagę skalę zjawiska, to raczej fale tsunami zalewające stolicę Lewantu.
Kolejny sezon rozpoczęty z nadzieją, a po chwili kolejne spotkanie ze ścianą. Na „dobry” początek kibicom została zaserwowana fatalna seria porażek ciągnąca się jeszcze od zeszłej kampanii, która uczyniła Pako niechlubnym rekordzistą klubu — siedem przegranych z rzędu. Na więcej nie można było pozwolić. Wszystko przerwane oczywiście przez walenckiego strażaka, Voro. Po meczach z beniaminkami jednak mało kto w Walencji podniósł głowę do góry i uwierzył, że drużyna wróci na odpowiednie tory. Czekano na nowego trenera, a poprzednie wybory singapurskiego właściciela i jego współpracowników nie napawały optymizmem.
Posłuchaj także nowego podcastu FdeJ!Kandydatury pojawiające się w mediach również nie dawały powodów do zadowolenia. Na jednym z meczów pojawił się Joaquín Caparrós, co wzbudziło poruszenie w walenckim środowisku. Przewijało się wiele innych nazwisk, z których m.in. Villas-Boas nie budził zbyt dobrych skojarzeń, Portugalczycy po ostatnich wyczynach są tu na cenzurowanym. Z podobnych powodów zbytniego entuzjazmu nie budziła kandydatura Marco Silvy. Wielu niedoświadczonych trenerów miało być branych pod uwagę, a po decyzji federacji, o braku zezwolenia dla Marcelino na prowadzenie ekipy La Liga w tym sezonie, wydawało się, że po raz kolejny Peter Lim będzie musiał sięgnąć po kogoś bez odpowiedniej renomy i doświadczenia. Tak czy siak, nikogo lepszego niż były sternik Żółtej Łodzi Podwodnej, nie można się było wtedy spodziewać.
Szczypta spokoju w oku cyklonu
Zatrudnienie włoskiego szkoleniowca wywołało w mediach lawinę wypowiedzi byłych zawodników Valencii. Szaleństwu dali się porwać także zarówno kibice, jak i lokalni dziennikarze, z wielkimi nadziejami witając szkoleniowca. Również w mediach społecznościowych, przy pomocy hashtagu… #AveCesare. Nic dziwnego, w końcu po wynalazkach Lima takich jak Nuno, Neville czy Pako, a także wcześniejszych sternikach jak Koeman, Pellegrino czy Djukić, na Mestalla pojawiło się duże nazwisko, ale także trener, który nadal ma wiele do zaoferowania.
Prandelli to wielki trener co udowodnił w kilku klubach i reprezentacji. Wszyscy wiemy jaki futbol lubi. Jest idealnym szkoleniowcem dla Valencii, najlepszym jaki mógł dołączyć. Kluczem jest danie mu czasu na pracę i naukę ligi, tak, żeby mógł się odpłacić rezultatami. Valencia ma odpowiednich piłkarzy, ale brakuje jej pomysłu na grę, pracy nad taktyką.
Gaizka Mendieta
Trudno nie zgodzić się ze słowami byłej gwiazdy Valencii. Raczej nikomu nie śniło się, że ktoś taki będzie prowadził klub z Mestalla… mimo tego, że sprawa miała swój początek znacznie wcześniej. Według wypowiedzi samego zainteresowanego, wszystko dogadane było 24 września, po dwóch dniach rozmów, czyli cztery dni po zwolnieniu Pako. Klub miał być w kontakcie z trenerem od ponad pół roku i zastanawiano się nad nim już po zwolnieniu Gary’ego Neville’a. Pozostaje więc zapytać, dlaczego nie sięgnięto wcześniej po fachowca, który wraz ze swoją Italią sięgał po srebro Mistrzostw Europy, ustępując tylko fantastycznie dysponowanej wtedy Hiszpanii?
Jest świetnie przygotowany i ma ogromną wiedzę. Myślę, że może rozpocząć długi okres stabilności na Mestalla. Będzie oczywiście potrzebował czasu, cuda nie dzieją się w piłce w kilka tygodni, ale to jest człowiek, który wie jak obchodzić się z piłkarzami i wycisnąć z nich tyle ile tylko się da. Bardzo chciałem przy najbliższej okazji pojawić się w Walencji, teraz mam powód, aby obejrzeć mecz na Mestalla, z mistrzem Prandellim na ławce.
Cristiano Lucarelli
Wypowiedź byłego napastnika Valencii może napawać wielkim optymizmem. Nietoperze potrzebują trenera, który wydobędzie potencjał z zawodników, a także dotrze do tych, o trudniejszym charakterze. Prandelli nie miał z tym żadnego problemu współpracując z takimi zawodnikami jak Mario Balotelli czy Antonio Cassano. Włoch podkreśla role dyscypliny, ale przez innych jest określany jako szkoleniowiec, który doskonale rozumie swoich podopiecznych i potrafi z nimi współpracować. „Fantastyczny, uprzejmy człowiek o znakomitej osobowości oraz wartościach” – tak wypowiedział się o nim wyżej wspomniany Cristiano Lucarelli. Czyżby na Mestalla pojawił się ktoś, kto wreszcie wniesie tu odrobinę tak rzadko ostatnio spotykanej normalności?
Antyteza catenaccio z włoskim DNA
To co pojawia się bardzo często w wypowiedziach na temat włoskiego szkoleniowca, to styl, który jest bardzo zbliżony do tego obserwowanego w Hiszpanii. Marca nazwała jego taktykę antytezą catenaccio, choć defensywa jest dla niego fundamentalna. Na temat nowego trenera wypowiedział się najbardziej zasłużony Włoch w barwach Nietoperzy.
Prandelli jest jednym z trenerów, którzy zrewolucjonizowali piłkę w Italii. Jego Fiorentina grała nowoczesny futbol, polegający m.in. na utrzymaniu przy piłce. Prawda jest taka, że defensywne nastawienie pojawiało się rzadko. Jego ekipa zawsze chciała być przy piłce. Podobnie było w reprezentacji. To najbardziej hiszpański z włoskich trenerów. Prandelli jest kochany we Włoszech bo zaoferował coś innego, nowego. Na pewno zaadaptuje styl gry do warunków jakie posiada. Formacja 3-5-2 może pojawić się ponownie w Valencii.
Amadeo Carboni
Z jednej strony mówimy o zachowaniu hiszpańskiego stylu, opartego na utrzymaniu piłki, z drugiej jednak w dalszej przyszłości Valencia może przejść na system z dwoma napastnikami, a nawet trzema obrońcami. Póki co, wydaje się to niemożliwe, ze względu na skład jakim dysponować będzie włoski szkoleniowiec w pierwszych miesiącach swojej pracy. W kadrze zespołu znajduje się trzech napastników: Rodrigo, Santi Mina, Munir, z czego każdy w ostatnim okresie był rzucany po pozycjach i trudno wypowiadać się o którymkolwiek, jak o typowym snajperze. W związku z tym ulubione taktyki Prandellego: 4-3-1-2 oraz 3-5-2, powinna, przynajmniej póki co, zastąpić 4-2-3-1, która fanom Valencii kojarzy się z najlepszymi czasami.
Praca od podstaw – od szczegółu do ogółu
Choć podkreśla się otwarty futbol w wykonaniu ekip Cesare, to znany jest również z dyscypliny taktycznej, jaką prezentują prowadzone przez niego zespoły. W tym widać jego włoskie DNA. Prandelli nie parkuje busa przed bramką, nie stosuje zmasowanej obrony, jednak bardzo ważne jest dla niego, aby zawodnicy rozumieli czego od nich oczekuje i gdzie w danym momencie jest ich miejsce na boisku. Kluczem do udanej ofensywy i w ogóle gry zespołu, ma być poukładanie go od tyłu, aby pewność siebie w zespole nie malała od głupio straconych bramek.
Ekipa, która straciła tyle bramek w ostatnich spotkaniach nie może być w dobrych nastrojach. Zagramy nieco częściej górne piłki, trzeba popracować nad odległościami między poszczególnymi formacjami. To musimy osiągnąć codzienną pracą na treningach. Styl? Powinniśmy grać szybko piłką. W pierwszej kolejności musimy zapewnić więcej pewności w tyłach. Nie będzie więcej defensorów na boisku, ale musimy poprawić dyscyplinę taktyczną. Dla przykładu, prowadziliśmy akcje z Atlético prawą stroną, straciliśmy tam piłkę i ucierpieliśmy od ataku, poprowadzonego tą samą stroną. Dobra drużyna musi umieć zamknąć taką drogę rywalowi, aby zyskać czas na przegrupowanie. Chciałem spotkać się z właścicielem przed podpisaniem kontraktu, bo jest ważną częścią tego projektu. Celem jest Liga Mistrzów. Może, za pół roku, za rok, albo nawet dwa lata. Nie wiem kiedy, ale dokładnie tam chcemy dotrzeć.
Cesare Prandelli
Już w samym sposobie wypowiedzi o futbolu, widać, że Włoch to człowiek zupełnie inny niż jego poprzednicy. Trener o dużej klasie, jakiej nie było tu od czasów… Claudio Ranieriego. Prandelli rozmawiał ze szkoleniowcem Leicester. Sternik mistrzów Anglii podkreślił, że Valencia to najtrudniejsze miejsce na piłkarskiej mapie Hiszpanii, w którym emocje często biorą górę. Po długich tygodniach, miesiącach, a nawet latach słuchania tydzień w tydzień, o kolejnych finałach jakie czekają zawodników Valencii,o tym, że każdy mecz jest na wagę złota, miło posłuchać fachowca, który mówi o konkretach.
Liczymy na poprawę i to jak najszybszą. Nie chcemy, żeby Valencia znalazła się w trudnej sytuacji. Wybraliśmy trenera odpowiedniego do sytuacji, doświadczonego i mamy nadzieję, że od samego początku wyniki uskrzydlą i jego i drużynę. Pierwszy mecz będzie ważny, bo w kolejnym przeciwnikiem będzie Barcelona.
David Albelda
Doskonale znający walenckie środowisko, były defensywny pomocnik dobrze wie, że mimo powszechnego uwielbienia dla nowego trenera na starcie, w razie najmniejszych niepowodzeń będzie miał bardzo trudne życie. Kluczowy może okazać się start. Sam Włoch mówi o 3-4 miesiącach, których ekipa potrzebuje na wskoczenie na odpowiedni poziom. Na pytanie jak daleko może zajść i dlaczego jest taki szczęśliwy, odpowiada: „Nie o wszystkim powinno się mówić. Jeśli tylko ciągle gadasz, to jak daleko zajdziesz? Teraz chodzę uśmiechnięty i jestem szczęśliwy, bo podjąłem się wyzwania, które bardzo mnie ekscytuje.”
#AveCesare | Prandelli llega a Valencia ???? pic.twitter.com/CNQhjmmPKG
— APAVCF (@apavcf) October 1, 2016
Prandelli wydaje się zarażać swoim entuzjazmem innych, również sympatyków klubu i dziennikarzy. Pozostaje więc zadać pytanie: jeśli nie on, to kto?