„Gdybym był egoistą, chciałbym, żeby Augusto został” – powiedział przed odejściem do Atlético kapitana Celty bramkarz Celestes, Sergio Álvarez. W ostatnich tygodniach na Estadio Balaídos egoistów przybywa. Tymczasem w Madrycie chyba upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Raz, że osłabili przeciwnika, dwa – rozwiązali problem w środku pola.
Transferowa saga z Augusto Fernándezem na kibiców z Miasta Oliwnego spadła, jak grom z jasnego nieba. Zaczęła się od groźnej i długiej kontuzji Tiago, który z czwartym krzyżykiem na karku wszedł z formą w kapitalny okres. Połamana noga 34-letniego Portugalczyka złamała serca nie tylko sympatykom Rojiblancos, lecz nikt nie przypuszczał, że najbardziej wykrwawią te w Vigo. Diego Simeone potrzebował doświadczonego walczaka z nutką wirtuozerii, najlepiej takiego, którego zna. Nic dziwnego, że sięgnął po Guto, skoro ten pod okiem Simeone w ramy cholismo wpisywał się już w River Plate. Co więcej: kosztował niewiele, ale o tym za chwilę. Jak wyglądało to z dwóch perspektyw: Celty i Atlético?
Co Augusto zabrał Celcie?
Trudności z Vélez samymi sobą.
Pogłoski o odejściu AF pojawiły się w połowie grudnia. Opiekun Celty, Eduardo Berizzo w zasadzie zaakceptował transfer lidera formacji: „Ten kto chce Augusto, musi zapłacić tyle, ile jest warty”. Toto palnął gafę, której istota ciągnęła się za Celestes do końca transakcji. A wszystko rozbiło się o roszczenia argentyńskiego Vélezu Sarsfield, do niedawna poprzedniego klubu Fernándeza.
W minionym czerwcu ex kapitan parafował przedłużenie umowy z Celtą do 2019 roku. Wydawało się, że prezydent Carlos Mouriño zabezpieczył środek pola po oddaniu Michaela Krohn-Dehliego. „Augusto zakończy karierę w Celcie” – napisał wówczas dobrze poinformowany, lokalny dziennik La Voz de Galicia, zwracając uwagę, iż po wypełnieniu kontraktu pomocnik skończy 33 lata. Nikt nie przewidział, że o wiele szybciej na biurko prezesa trafi oferta życia dla Argentyńczyka. „Klauzula w kontrakcie Augusto wynosiła piętnaście milionów euro, ale po przedłużeniu umowy obniżono ją do 6,5 mln. Bo kto by tyle wyłożył za prawie 30-letniego piłkarza tej charakterystyki” – mówił sekretarz generalny Vélezu Álvaro Balestrini. Wiadome też było, że 50% karty Guto wciąż należało do klubu z Buenos Aires.
Szefostwo z Balaídos nie ścigało się z czasem. Początkowo Mouriño z dyrektorem sportowym Miguelem Torecillą próbowali udobruchać Vélez lichymi 300 tys. euro za resztę praw do Augusto. Prezes finansowo pogrążonego Sarsfieldu, Raúl Gámez zażądał 1,6 mln. Paradoksalnie ekipie zza oceanu bardziej zależało na przenosinach Fernándeza, bowiem tylko tak kasa Vélezu mogła liczyć na jakiekolwiek przychody. Rozpoczęto kampanie na uczuciach kapitana. „Celcie zależy na pozostaniu Augusto, ale on chce opuścić Vigo. Powiedział nam, żebyśmy mieli to na myśli podczas negocjacji” – wymuszał presję Gámez. Po fakcie ani Celta, ani Atlético nie podały oficjalnych kwot, ale księgowość z Buenos Aires sugeruje, że Rojiblancos na konto Celestes przelali jedynie cztery miliony euro.
O puchary z innymi
Jeszcze przed dopięciem transakcji Fernández rozpłakał się przed kamerą. „Zawszę będę mówił o Celcie z należytym szacunkiem”. Trafiając do klubu w 2012 r. pewnie nie spodziewał się, że w tak krótkim czasie stanie się jego ikoną. „Wolałem wybrać wyzwanie niż wygodne miejsce na placu. Ta możliwość to błogosławieństwo od Boga. Gdy dowiedziałem się o zainteresowaniu Atlético, nie musiałem się długo zastanawiać, odpowiedź była błyskawiczna. Znajomość trenera i sztabu szkoleniowego upewniły mnie tylko, że podejmuję dobrą decyzję” – mówił już w dresie Colchoneros. Przeprowadzka Augusto poniekąd osierociła błękitnych z Vigo, którzy w nowy rok weszli z dwoma porażkami. Ale czy ktoś czuje się urażony, że kapitan opuścił statek jako pierwszy?
„Szatnia Celty nie jest obrażona na niego. To bardziej Berizzo zawiódł się, próbował przekonać Guto do pozostania. Ale takie oferty zdarzają się raz w życiu” – mówi specjalnie dla nas Alejandro Reza, dziennikarz serwisu NoticiasCelta.com. Toto owszem, życzył szczęścia rodakowi, ale kiedy niedawno Atlético przyjechało na Balaídos, nie podszedł przywitać się z Simeone, jedynie Mono Burgosowi uścisnął dłoń. Czy szkoleniowiec Celty zauważył winę w kusicielskich pokusach El Cholo? Tego samego dnia Augusto przeżył też déjà vu. Stadion ponownie powitał go brawami, tak jak kilka dni wcześniej żegnał. Tym razem aplauz mieszał się jednak z gwizdami. O pożegnalny meczu w Vigo zadecydował sam. Toto dał mu wolną rękę, czy zagra z Athletikiem w ostatniej kolejce 2015 roku. Kapitan wyszedł na murawę, ale nie brakowało komentarzy, że zrobił to z polecenia Simeone, by utrzymać rytm meczowy.
„W tym momencie Celestes są już bardzo ubodzy w środku pola, potrzebują tam weterana, grubej ryby” – zauważa Reza. I rzeczywiście dopiero teraz widać, jak bardzo Berizzo ma pod górę. Ani Nemanja Radoja, ani Borja Fernández nie dorównają Guto z tygodnia na tydzień, a kombinacje z przemieszczaniem Sergi Gómeza, Pablo Hernándeza i Daniela Wassa póki co pożytku drużynie nie przynosi. „Tylko wzmocnienia zimowe w moim odczuciu zagwarantują Celcie udział w europejskich pucharach” – słusznie argumentuje Reza. Oprócz Augusto ekipa cierpi na kilka innych niedoborów, a przecież coraz bliżej w tabeli są Eibar, Sevilla i Athletic.
Co Augusto da Atlético?
Zgoda El Cholo na transfer barana
„Nie jest przypadkiem, że Gabi swoją życiową formę osiągnął po trzydziestce, Tiago w wieku 34, a Pirlo wzniósł się na wyżyny w Juve mając 35 lat. Xabi Alonso wciąż jest najlepszy. Nie jest łatwo grać w środku, szczególnie młodym piłkarzom” – tłumaczył sprowadzenie rodaka w El País Diego Simeone. Wydaje się zatem jasne, dlaczego mimo posiadania kilku ciekawych piłkarzy na pozycji środkowego pomocnika Argentyńczyk poprosił o sprowadzenie kapitana Celty. Augusto wnosi do zespołu doświadczenie poparte grą w przeszło stu meczach La Liga. Oprócz kontuzjowanego Tiago i Gabiego żaden z pozostałych zawodników nie może pochwalić się takim dorobkiem w La Liga.
Nie jest również tajemnicą, że Simeone zwraca uwagę na to, spod jakiego znaku zodiaku są jego piłkarze. Fernández jest baranem, z którymi akurat El Cholo niechętnie współpracuje (vide Miguel Moyà i Jesús Gámez). Z drugiej jednak strony – jak czytamy: cechuje je ognisty temperament, są odważne i pewne siebie, gdy odczuwają strach stają się agresywne, ponieważ uważają, że atak jest najlepszym sposobem obrony, mamy pewność, że Augusto do Atlético będzie pasował.
Najważniejszą cechą Fernándeza jest jednak ta wyniesiona z hiszpańskich boisk – niezawodność. Fernández w meczu ligowym zalicza średnio 70,8 podania. Argentyński pomocnik gra na bardzo dużej efektywności – aż 90 % zagrań trafia do kolegów. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w swoich poczynaniach Argentyńczyk podejmuje mniejsze ryzyko niż np. Tiago lub Gabi. Do tej pory zaliczył tylko jedną asystę i zagrywa średnio 0,4 kluczowego podania w meczu. Argentyńczyk wykonuje jednak nieocenioną pracę w destrukcji, co ma kolosalne znaczenie w ekipie dziesięciokrotnego mistrza Hiszpanii. Augusto jest drugim co do ilości odbiorów pomocnikiem w Hiszpanii (159 odbiorów, więcej ma tylko Grzegorz Krychowiak – przyp. red.). Fernández odbiera średnio 4,5 piłki na mecz i przechwytuje 2,5. 29-latek wyrobił sobie odpowiednią renomę w Hiszpanii – od jego przyjazdu do Hiszpanii żaden zagraniczny piłkarz nie zaliczył więcej odbiorów. W przypadku Argentyńczyka licznik niebawem wskaże liczbę 400.
Oprócz tego ważną rolę odegrały dwie kwestie formalne. Augusto nie grał w tym sezonie w europejskich pucharach, więc Atlético bez przeszkód może go zgłosić do gry w fazie pucharowej Champions League, a co więcej, ma paszport UE (Hiszpanii – przyp.red.) i nie blokuje miejsc zawodnikom bez tego dokumentu.
Debiut na Balaídos
Guto razem z Matíasem Kranevitterem (mógł w rozliczeniu za AF tracić do Celty – przyp. red.) pierwszy raz pojawili się w pucharowym starciu z Rayo Vallecano. Los Colchoneros wyszli w ustawieniu 4-2-3-1, w którym Augusto zajął miejsce w jednej linii z grającym obok Kranevitterem, ale za plecami Thomasa Partey’a. Premierowy występ w koszulce Atlético był raczej dyskretny, chociaż nie sposób nie docenić wielkiego wysiłku włożonego w destrukcję akcji Piratów. Argentyńczyk dziewięciokrotnie odbierał piłkę rywalom, ani razu nie posuwając się przy tym do popełnienia faulu. Niewiele natomiast wnosił do gry w posiadaniu piłki. Unikając przejmowania odpowiedzialności za rozegranie, nie próbował porządkować gry swojego zespołu w środku pola. Co warto odnotować – Augusto opuścił boisko już w 56. minucie gry. „Augusto zagrał poprawnie” – powiedział trener Rojiblancos po meczu. Zupełnie niepoprawnie poczynał sobie na… Balaídos, gdzie wypadał jego ligowy debiut! Na starych śmiechach Argentyńczyk wyglądał najbladziej w składzie Atlético.
Jak zatem rysuje się przyszłość Fernándeza w nowym otoczeniu? “W mojej drużynie Augusto zawsze miałby pewny plac, ale jasne – Simeone będzie rotować. Rojiblancos zgrają na trzech frontach, więc logicznie Guto czasami usiądzie na ławce” – prognozuje Reza. Tak czy owak Madrytu będzie mu bliżej do gwiazd. W końcu to w Atlético niemal 30-letni Argentyńczyk zadebiutuje w europejskich pucharach.