
Arda Turan – najbardziej rozpoznawalny Turek od czasów Mustafy Kemala Atatürka, już niebawem zmieni klubowe barwy. Oficjalnie potwierdzono już transfer piłkarza Atlético do FC Barcelony. Przenosiny Turana to nie tylko ekspresowa reakcja dyrekcji na życzenie Luisa Enrique, ale także element kampanii przed odbywającymi się niebawem wyborami władz w strukturach Blaugrany.
Odchodzę za 3, 2, 1…
Plotki o odejściu Ardy z Atlético przewijały się regularnie przy okazji otwarcia każdego letniego okna transferowego. Najczęściej mówiło się jednak o przenosinach do Premier League, gdyż Turan niejednokrotnie deklarował, że chciałby spróbować swoich sił w Anglii. Tymczasem na prowadzenie w wyścigu o podpis Turka wysunęła się Barcelona, bacznie obserwująca piłkarza Atlético od dobrych dwóch lat. Choć początkowo mogłoby się wydawać, że to tylko burza w szklance wody, słowa agenta tureckiego zawodnika, Ahmeda Buluta, o nieuniknionym transferze swojego klienta rozpętały największą sagę transferową w Hiszpanii AD 2015.
Już w 2012 roku Ahmed Bulut w wywiadzie dla jednej z tureckich telewizji wyznał, że jego podopieczny chce zmienić barwy klubowe. „Mój klient latem opuści Madryt. Na Vicente Calderón wszyscy zostali poinformowani o naszych planach. Więcej szczegółów na tym etapie nie mogę zdradzić” – powiedział zimą 2012 roku. Kilka dni później sam zainteresowany przyznał, że chciałby zagrać w klubie z absolutnego topu, który może walczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Jak się jednak okazało, było to tylko bicie piany przed rozpoczęciem negocjacji warunków nowego kontraktu. Narracja zmieniła się o 180 stopni po wygranej w Copa del Rey z Realem Madryt. Wtedy Bulut powiedział, że żaden transfer nie wchodzi w grę.
Gdy trzeba dużo biegać (czytaj: problem staje się poważny)
Dlatego słowa Buluta sprzed ponad tygodnia o negocjacjach z kilkoma klubami były traktowane przez dyrekcję klubu z dystansem. Ze względu na to, że nie pojawiło się jednak żadne dementi ze strony piłkarza, Atlético zwróciło się do samego zainteresowanego z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Ten potwierdził chęć odejścia i dodał, że w zespole Cholo trzeba za dużo biegać. Hiszpańscy dziennikarze szybko jednak wzięli kalkulatory w dłonie i podliczyli dorobek piłkarza. Okazało się, że w minionym sezonie biegał średnio 8,7 km na mecz, co było 10 wynikiem wśród Los Colchoneros.
Coś jest jednak na rzeczy, gdyż podczas głosowania FIFA na trenera roku Turan przyznał zaledwie jeden punkt Simeone, więcej wręczając Jose Mourinho (5) oraz Joachimowi Loewowi (3). Gdy opublikowano głosy, Arda zarzekał się na Twitterze, że w jego przypadku zaszła pomyłka. „Chciałbym zadać FIFA kilka pytań w sprawie wyborów trenera roku. Pamiętam, że głosowałem na Diego Simeone wśród trenerów. Jestem tego pewien. Simeone to przecież najlepszy szkoleniowiec świata i bardzo chciałem, by wygrał tę nagrodę. Chcę, by wszyscy to wiedzieli” – napisał na Twitterze. Ciężko rozstrzygnąć, gdzie leży prawda. Być może ten katorżniczy styl Simeone to tylko tania wymówka, natomiast w obliczu ostatnich wypowiedzi Turana, wzrasta prawdopodobieństwo, że Arda głosował w zgodzie z własnym sumieniem zapominając o fakcie opublikowania głosów przez FIFA.
Przez swoją pracę w obronie, walkę o każdy centymetr boiska i ujmującą prostotę gry w ataku Turan stał się symbolem tego Atlético i podporą filozofii Simeone. Obok popularnego w Madrycie Cholismo pojawił się równolegle kult Ardy, tzw. Ardaturanismo. Turek szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców, nie tylko postawą na boisku i bajeczną techniką, ale samą swoją osobowością. To człowiek zawsze uśmiechnięty. Jego pogoda ducha oddziałuje na otoczenie i mimo kiepskiej (lub wręcz zerowej) znajomości hiszpańskiego, w Atlético stał się szybko ulubieńcem szatni.
Od początku swojej przygody w Madrycie, tzn. od 2011 roku był kluczowym zawodnikiem Los Rojiblancos. Simeone zawsze miał wielkie zaufanie do Turana. Arda pod wodzą Argentyńczyka rozegrał 159 meczów. Więcej zap Simeone mają tylko Koke (181), Juanfran (179), Gabi (177) i Godín (167). Gdyby nie pojawiające się co jakiś czas kontuzje, tych meczów byłoby jeszcze więcej.
Jednak w sezonie 2014/15 dało się już zauważyć pewne symptomy zmęczenia. Arda regularnie schodził z boiska przed końcowym gwizdkiem sędziego, a wiosną był cieniem samego siebie. Wymowne, że jesienią zapewniał zwycięstwa w starciach z Realem Madryt i Juventusem, natomiast po nowym roku rzucał już butem w sędziego, a w Lidze Mistrzów dostał czerwoną kartkę w rewanżowym starciu z Królewskimi. Kilka chwil później Atlético straciło bramkę i pożegnało się z Champions League. Ogółem jego bilans w Atleti to 178 meczów, 22 gole i 23 asysty. Statystyka niezbyt imponująca jak na ofensywnego pomocnika, ale wartości Turana w Madrycie nie da się zmierzyć liczbami. Te jednak nie przemawiają na jego korzyść – w poprzednim sezonie strzelił zaledwie trzy bramki, do których dołożył sześć asyst.
Tak czy owak temat Ardy Turana w Atlético został już zamknięty. Nie można mu zarzucić braku zaangażowania w grę w pasiastej koszulce, natomiast słowa, którymi argumentował chęć odejścia spowodowały upadek kultu Turanismo, które z filozofią Diego Simeone wydawało się żyć w symbiozie. Okazało się bowiem, że pierwszy wojownik Atlético, Leonidas futbolu, nie ma ochoty biegać, a cały obraz piłkarza wykreowany w Madrycie jest w jakimś stopniu fałszywy.
Wejdzie w buty Generała
Luisa Enrique chciał mieć tego pomocnika Atlético w budowanym przez siebie projekcie. W drużynie mistrza Hiszpanii Arda miałby wypełnić lukę po odejściu Xaviego. Zdaniem Enrique, Arda to zawodnik prozaiczny, szukający prostych rozwiązań. Pomimo wybuchowego charakteru, potrafi zachować zimną krew, gdy znajduje się w posiadaniu piłki. Wprawdzie nie ma tego błysku, tej aury wokół siebie, która powoduje, że oto ma się przed sobą piłkarza z innego wymiaru. Ale piłka nożna to sport drużynowy i w tym byciu częścią zespołu brodaty Turek jest jednym z najlepszych na świecie. Ta cecha dla trenera Blaugrany ma kluczowe znaczenie.
Pozostaje tylko pytanie, gdzie w systemie Barcelony miałoby się znaleźć miejsce dla Turana? Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem byłoby ustawienie Ardy w drugiej linii na pozycji jednego ze środkowych pomocników, najpewniej w zastępstwie Andrésa Iniesty, ewentualnie Ivana Rakiticia. Trzeba mieć jednak na uwadze, że Arda w Barcelonie będzie mógł zagrać dopiero w 2016 roku.
Ale zamiast przekonywać Was jak świetnego piłkarza traci Atlético, jak wiele zyska FC Barcelona, jak odbije się to na drużynie Simeone i Enrique, i jak z pewnością zemści się to na Atleti w przyszłości, warto spojrzeć na inny aspekt tego transferu. Atlético sprzedaje piłkarza krajowemu rywalowi, oddaje jedno ze swoich najcenniejszych trofeów. Do tej pory normą było wysyłanie swoich najbardziej łakomych kąsków za granicę. Klub działa w zgodzie ze szkoleniowcem, który jest gotów zaakceptować, że w drużynie nie ma niezastąpionych, chociaż doświadczenia poprzedniego sezonu pokazują, że o zastępstwo wcale nie jest łatwo nawet przy kilkudziesięciomilionowych kwotach. Dla Atlético sprzedaż Turana to kolejny wielki test. O znalezienie drugiego takiego artysty z duszą wojownika nie będzie łatwo. A Barca? Jeśli Turan im się spodoba, to za rok lub dwa wrócą do Madrytu po Koke i z Atlético, podobnie jak z Sevilli, zrobią swój supermarket.