Być może na Wyspach Brytyjskich jest coś w powietrzu, co potrafi przeniknąć do trenerskiej krwi i sprawić, że hiszpańska ziemia odrzuci szkoleniowca jak nieudany przeszczep. „Nie jestem Brytyjczykiem” – tak jeszcze latem zarzekł się Gustavo Poyet, gdy jego zakontraktowanie w roli trenera Realu Betis szybko zaczęło być porównywane do nieudanych eksperymentów z Moyesem i Nevillem.