
Drużyna Brazylii, która występowała na mundialu w Hiszpanii była jedną z najefektowniejszych w historii. Ale co z tego, skoro niczego nie wygrała? Luiz Felipe Scolari zdecydowanie jest zwolennikiem tezy, iż to nie piękno w futbolu jest najważniejsze. Liczą się przede wszystkim wyniki, a sam styl to dopiero dodatek do właściwej idei gry – zwycięstw.
Scolari nie ma innego wyjścia?
Wielu przeciwników ma Felipao ze względu na to jak prowadzi kadrę. Powołuje bowiem zawodników, którym zdecydowanie bliżej jest do piłkarskiego typu żołnierza niż wirtuoza. Wystarczy spojrzeć na to jakimi piłkarzami dysponuje Scolari jeśli chodzi o środek pola – Paulinho, Luiz Gustavo, Hernanes, Fernandinho, Ramires, Willian, Oscar – by dokładnie zobrazować sobie obecny styl gry reprezentacji Brazylii.
Ten jest stosunkowo prosty. Błyskawiczne przechodzenie z obrony do ataku, równie szybkie przenoszenie ciężaru gry pomiędzy różnymi strefami oraz tworzenie w nich przewagi liczebnej to główne atuty podopiecznych Felipao. Chcąc polegać na takich metodach taktycznych Brazylijczycy w swoich atakach dość często grają z pominięciem drugiej linii, czego najlepszym przykładem jest wyprowadzanie piłki przez Davida Luiza.
Tak zbudowana kadra nie jest jednak efektem kaprysu selekcjonera Canarinhos. Czasy brazylijskich magików typu Rivaldo, Ronaldinho czy nawet Kaki minęły, wskutek czego Scolari po prostu nie ma tak szerokiego wyboru spośród zawodników jak przed dwunastoma laty. Dwaj ostatni z wymienionych, mimo wciąż wysokich umiejętności, nie są już tak produktywni, zaś niepowołanemu Lucasowi Mourze bliżej jest raczej do jeźdźca bez głowy niż wielkiej gwiazdy. W kadrze mundialowej znalazł się co prawda Bernard, jednakże to wciąż zawodnik na poziomie reprezentacyjnym niedoświadczony, pozostający lepszą opcją na przyszłość niż teraźniejszość…
Zatem nie ma się co dziwić pragmatycznemu podejściu Scolariego. Stawiając na doświadczonych ale i wszechstronnych zawodników stara się wyciągnąć z nich to co najlepsze, ustawiając zespół tak, by maksymalnie wykorzystać atuty poszczególnych graczy. Kadrę budował długo lecz konsekwentnie, wskutek czego gry Canarinhos nie determinuje przypadkowość. Wszystko co widzimy na boisku to efekt mozolnej, popartej odpowiednimi wnioskami pracy.
Najbardziej angielski z Brazylijczyków
Próżno szukać w drużynie Scolariego rozgrywających sensu stricto. W zespole tym każdy zawodnik z linii pomocy odpowiada za wszystkie związane z tą formacją aspekty – od asekuracji w defensywie po wykańczanie akcji w ataku.
Nawet najbardziej utalentowany ze wszystkich pomocników Oscar nie jest zwolniony z owych zadań. Prognostyk tego, jak podczas mundialu wykorzystywał go będzie Felipao mogliśmy zaobserwować na przestrzeni całego sezonu w Chelsea. Jeśli ktokolwiek myślał, że wychowanek São Paulo będzie w londyńskim teamie maszyną asystująco-strzelającą mylił się. Oscar nie jest bowiem typem magika jakiego kochają tłumy. Daleko mu np. do ciągle uśmiechniętego, zachwycającego dryblingami Ronaldinho. Choć występują na podobnych pozycjach całkowicie się różnią. Gracza Chelsea lepiej charakteryzuje bowiem kamienna twarz, a zamiast wachlarza sztuczek technicznych łatwiej jest go skojarzyć chociażby ze wślizgami – jego zagraniami firmowymi.
Oscar co prawda rewelacyjnego turnieju nie rozgrywa, co nie znaczy jednak, że w drużynie nie jest przydatny. Wręcz przeciwnie, Scolari bardzo docenia „czarną robotę” jaką wykonuje na boisku. Bardzo ambitną postawę zaprezentował zresztą już w pierwszym meczu – brał udział w pressingu, jak zwykle walczył w odbiorze, schodząc do boków często groźnie dośrodkowywał. Największym ukoronowaniem występu była jednak bramka, którą strzelił i dopiero to ona wprawiła w euforię kibiców Brazylii. Dobrą i aktywną grę (zwłaszcza w defensywie) kontynuował także w meczu z Meksykiem:
Ze względu na swoją wszechstronność Oscar jest jednym z kluczowych ogniw w drużynie Brazylii. Scolari hołdując powiedzeniu, iż to „ofensywą wygrywa się mecze, defensywą zaś trofea” nie bez powodu ochoczo stawia właśnie na zawodnika Chelsea. Dzięki równoczesnemu zaangażowaniu Oscara w grę obronną reprezentacja Brazylii jest drużyną bardzo dobrze zbalansowaną, co w kontekście sposobu gry Canarinhos, opisanego w poprzednim akapicie, jest wręcz kluczowe. Dlatego też, kluczowy jest również sam Oscar.
Prosta metoda na prostotę stylu
W pragmatyzmie i taktyce Scolariego na pewno jest metoda, jednak kiedy ta zawiedzie, Brazylijczykom przydałby się plan “B”. Wydaje się, że takiego Canarinhos niestety nie mają. Mecze fazy grupowej unaoczniły, iż bardzo skuteczną metodą przeciwko Felipao i spółce jest zmuszenie ich do prowadzenia ataku pozycyjnego. Zagęszczając odpowiednie strefy i powielając krycie poszczególnych zawodników (szczególnie ograniczając w ten sposób Neymara, uniemożliwiając mu atakowanie głębi) z jednoczesnym cofnięciem formacji pomocy i obrony można skutecznie zniwelować główne atuty Canarinhos. Wystarczy bowiem przypomnieć sobie, w jakich sytuacjach Brazylijczycy stwarzali największe zagrożenie. Były to kontry, tudzież po prostu szybkie i bezpośrednie ataki, podczas gdy w cierpliwym i mozolnym konstruowaniu akcji podopieczni Scolariego ewidentnie się męczyli.
#InNeymarTheyTrust
Centralną postacią zespołu – co chyba nikogo nie dziwi – wciąż pozostaje Neymar. Bardzo wiele zależy właśnie od niego, całkiem racjonalnym zresztą pozostaje stwierdzenie, iż Canarinhos grają tak dobrze jak dobrze gra piłkarz Barcelony.
To przez niego przechodzi większość akcji, to on sam je konstruuje, a nawet wykonuje stałe fragmenty gry. Takie oparcie drużyny na jednym zawodniku jest oczywiście ryzykowne, jednak póki co przynosi efekty. Sam zawodnik ma wszystko by być liderem drużyny. Ufają mu zarówno kibice jak i boiskowi partnerzy oraz trener, dzięki czemu Neymar może ze spokojną głową robić to co wychodzi mu najlepiej – czyli grać i strzelać gole.
W najbliższym meczu Brazylijczycy zmierzą się z Chilijczykami. Podopieczni Sampaolego są bardzo dobrze zorganizowaną drużyną, jednak o podobnej do Canarinhos charakterystyce. I jedni i drudzy polegają bowiem na wertykalności gry wskutek czego można przypuszczać, iż będzie to bardzo wyrównany mecz. Kto wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku – żołnierze Scolariego, czy może wierni bielsiści Sampaolego? Przekonamy się już niebawem…