
Rodzynek z Malediwów, przyjaciel Zdzisława Kręciny, człowiek od retweetów w ciemno i resultados históricos. Ángel Perez García prowadził Piasta Gliwice niecały rok. Po zwolnieniu, które raczej zaskoczyło polski świat piłki nożnej, nie ukrywał żalu do włodarzy ze Śląska. Dziś, w kolejnym tekście z serii „Powtórka z historii”, wracamy do niezbyt odległych czasów pobytu w Polsce tej charakterystycznej postaci, którą niewątpliwie jest blondyn z Murcii.
Przez niecały rok prowadziłeś Piasta. W tym okresie zespół zdobył 40 punktów, zaledwie siedem mniej od Lecha Poznań. Co możesz nam zdradzić o twoim sposobie trenowania?
Kiedy zostaję trenerem w nowym klubie pierwszą rzeczą jaką robię jest zapoznanie się z kadrą. Zapamiętuje twarze, nazwiska, statystyki. Fakt, że sam byłem piłkarzem pozwala mi oszacować ich umiejętność oceny sytuacji na boisku. Oczywiście wyznaję filozofię nauki na błędach – oglądamy z drużyną sytuacje, w których tracimy bramki. Piast był jedną z drużyn, która traciła ich najwięcej, więc materiału do pracy nam nie brakowało. Dzięki temu zespoły, które prowadziłem, poprawiały swoją grę. Ale nie musicie mi wierzyć na słowo, wystarczy spojrzeć w statystyki. Jestem szalenie zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć z Piastem – zespołem, który leciał “na łeb na szyję”, wygrywając jedno na czternaście spotkań zanim przyszedłem tam jako trener. Na dodatek mieliśmy przed sobą trudne mecze wyjazdowe i pomimo tego udało się z tych samych piłkarzy zrobić drużynę, która miała potencjał walczyć o pierwszą ósemkę.
W Piaście miałeś sporą grupkę Hiszpanów jako swoich podopiecznych. Co możesz o tym powiedzieć?
Nie przykładam wagi do narodowości piłkarzy. Staram się, aby każdy z nich był doceniany w ten sam sposób i aby nigdy nie odczuli, że kogoś faworyzuję. Przez to wolę porozumiewać się w języku angielskim, nawet jeśli w szatni mam rodaków.
Spodziewałeś się, że Kamil Wilczek zostanie królem strzelców Ekstraklasy?
Wierzę w każdego mojego podopiecznego i w to, że można daleko zajść ciężko trenując indywidualnie. Kamil przykuł moją uwagę swoimi zdolnościami i już pod koniec poprzedniego sezonu powiedziałem mu, że w nadchodzącej kampanii zdobędzie co najmniej 18 bramek – pozwoliłem mu uwierzyć w swoje możliwości, co jest bardzo ważne. Jego profesjonalizm, ambicja i właśnie wiara w siebie zaowocowały na boisku tymi bramkami. Zważając na to, że Piast nie ma tak mocnego składu jak chociażby Legia czy Lech, które mają więcej sytuacji bramkowych, tym bardziej należy docenić wyczyn Kamila. Wiadomość o zdobyciu tego tytułu przyjąłem z wielkim zadowoleniem i satysfakcją z dobrze wykonanej roboty.
Po zakończeniu sezonu, w którym utrzymałeś Piasta w Ekstraklasie, mówiłeś w mediach, że otrzymałeś inną ofertę pracy. Zdradzisz nam o jaki klub lub chociaż o jaki kierunek chodziło?
Otrzymałem ofertę od Realu Madryt. Zaproponowano mi prowadzenie szkółki Królewskich w Chinach, wraz z opcją trenowania i podwójnymi zarobkami w porównaniu do tego, co zarabiałem w Gliwicach. Odrzuciłem ją ze względu na warunki życia mojej rodziny. Wiedziałem, że dobrze nam w Polsce pod względem sportowym i osobistym. Niedawno otrzymałem kolejną ofertę, trenowanie w Hong Kongu, ale by pojechać pracować w tak odległym zakątku świata, oferta musiałaby być bardzo wysoka, żebym się na to zdecydował.
Cofnijmy się jeszcze dalej w czasie. Co wiedziałeś o Polsce zanim przyjechałeś do Gliwic?
Kilka lat wcześniej byłem na tournée z weteranami Realu Madryt w Warszawie, Krakowie i Łodzi. Zdążyłem się dowiedzieć, że macie tu co najmniej trzy dobre zespoły. O reszcie nie wiedziałem nic. W Gliwicach przyjęli mnie bardzo ciepło, pozytywnie zaskoczył mnie sam klub i jego obiekty. Wiedziałem, że jest to mały klub w Ekstraklasie, jak na przykład Getafe w Hiszpanii. Teraz wiem o Polsce dużo więcej, poświęciłem część swojego czasu na zwiedzanie miast i ważnych miejsc, jak na przykład kopalnia soli w Wieliczce czy obóz w Auschwitz. Poziom ligi stale rośnie przez konkurencyjność i to, że każdy może wygrać z każdym. Najlepszym dowodem na to są świetne występy Legii w Europie oraz forma reprezentacji Polski, która pokonała mistrzów świata.
Które momenty, jakie przeżyłeś w Polsce zapamiętasz do końca życia?
Było ich kilka. Na zawsze zapamiętam naszych kibiców no i oczywiście resultados históricos, które uzyskaliśmy z zespołem wyróżniają się w 70-letniej historii klubu. Wygrana 3:1 z Legią smakowała świetnie, tak samo jak gol w ostatniej minucie w Kielcach. Jednak w niebie poczułem się po trzeciej bramce dla nas w meczu z Lechem – bardzo wyrównanym spotkaniu, które zdołaliśmy wygrać. Pobiegłem sprintem do narożnika żeby świętować z moimi piłkarzami. Wciąż mam w głowie statystykę przed tym meczem – we wcześniejszych pięciu pojedynkach zero bramek dla Piasta i siedemnaście dla Lecha, na dodatek oni strzelili pierwsi i to już w 3. minucie. W Polsce zrobiono mi najlepsze zdjęcie w całej karierze sportowej, gdzie przez impuls wyciągnąłem nogę i opanowałem lecącą w moim kierunku piłkę. Potem się ze mnie naśmiewali, że mało brakowało a pośliznąłbym się i miałbym zdjęcie z twarzą w ziemi.
Jakimi ludźmi jesteśmy my – Polacy?
Polacy na ogół są ludźmi poważnymi i raczej zamkniętymi w sobie, skrytymi. Jednak kiedy samemu okażesz troskę i zainteresowanie, sytuacja zmienia się o 180 stopni – to niesamowite jak sympatyczni jesteście. Od początku mojego pobytu traktowano mnie tak dobrze, jak nigdzie indziej na świecie, a odwiedziłem w życiu wiele miejsc na przykład kiedy byłem piłkarzem Realu Madryt. Najbardziej zaskoczyły mnie transparenty na mój temat, które pojawiały się na trybunach – jeden na urodziny i drugi wspominający nasze resultados históricos. Zapamiętam to do końca życia. Bardzo ważną cechą Polaków jest też cudowna siła, jaką macie już od dziecka, do walki i pokonywania problemów. Być może jest to spowodowane cierpieniami, jakich byliście ofiarą ze strony Rosjan i Niemców. Najgorsze u was jest to, że pije się dużo wódki.
Tak w temacie – czy Zdzisław Kręcina to Don Corleone polskiej piłki?
Zdzisław Kręcina był dla mnie przyjacielem od kiedy przybyłem do Polski, mieszkaliśmy nawet razem w hotelu przez cały miesiąc. Odnoszę wrażenie, że w klubie nie doceniają go tak, jak powinni – to człowiek, dla którego piłka jest całym życiem i wie o niej więcej, niż ktokolwiek w klubie. Może i popełniał błędy, ale wszyscy je popełniamy. Trzeba też podkreślić, że był osobą, która postawiła na mnie jako trenera Piasta Gliwice, więc dużo mu zawdzięczam.
Który stadion z mistrzostw Europy podoba Ci się najbardziej?
Każdy z nich jest fantastyczny, ale chyba najbardziej podoba mi się Stadion Narodowy. Stadion Legii również jest obiektem tej klasy.
W jednym z wywiadów wymieniłeś Elche, jako jeden z twoich ulubionych klubów. Jak skomentujesz ich obecną sytuację, wywalczenie utrzymania na boisku i degradację przez problemy finansowe?
To smutna sprawa dla każdego fana tego klubu i dla mnie, jako byłego piłkarza Elche. Niestety ostatnio w Hiszpanii często słyszy się o takich sprawach. Kryzys mocno udarzył w kluby, a te przestają panować nad swoimi finansami.
Twój faworyt do zwycięstwa w Copa América?
Nie spodziewam się niespodzianek. Wygra Brazylia lub Argentyna, są to dwie najsilniejsze reprezentacje biorące udział w tym turnieju, a różnica klas pomiędzy nimi a resztą jest widoczna.
Co chcesz przekazać twoim fanom w Polsce oraz czytelnikom Olé Magazynu?
Kibice w Polsce to ludzie z wielką pasją, którzy fantastycznie wspierają swoje drużyny i nadają piłce nożnej kolorytu. Z kibicami Piasta już na zawsze będą łączyły mnie piękne historyczne chwile, jakie razem przeżyliśmy na stadionie. Przez portale społecznościowe otrzymałem jednak wiele wiadomości od kibiców innych klubów w Polsce, którzy okazywali szacunek dla mojej pracy, którą mogłem w Piaście wykonać. Niektórzy nawet zapraszali do poprowadzenia ich zespołów. Z Polski wróciłem ze wspaniałymi wspomnieniami. Wszędzie gdzie się znajdę postaram się przeżywać chwile tak intensywnie, jak miało to miejsce w tym pięknym kraju, bo tak nauczyli mnie żyć moi rodzice.
Rozmawiał: Michał Świerżyński