Po ogłoszeniu Marcelino Torala szkoleniowcem Valencii nadzieje w stolicy Lewantu, że klub powróci do czołówki ponownie ożyły. Drużyna potrzebuje jednak kolejnej przebudowy i pozbycia się najsłabszych ogniw. Do takich z pewnością należy Aderlan Santos, który jednak sprawia wrażenie takiego, który nigdzie się nie wybiera.
Marcelino mówi nie
Valencia potrzebuje kolejnej przebudowy, ale teraz opartej na odpowiednich działaniach, czyli nie na sprowadzaniu kogo się da byle ze stajni Jorge Mendesa. Obecna kadra złożona jest z wielu przepłaconych piłkarzy, a takim na pewno jest Aderlan Santos, na którego „Nietoperze” przed dwoma laty wydały aż 9,5 mln euro. Czyli około 9,5 mln euro za dużo. Ewentualna sprzedaż zawodnika za przynajmniej połowę z tego będzie sporym sukcesem.
Marcelino, nowy trener Valencii doskonale wie, że ostatnie dwa sezony i miejsca w drugiej połówce tabeli nie były przypadkowe. Szkoleniowiec najchętniej widziałby w zespole aż trzech nowych stoperów, a jedynym zawodnikiem występującym na środku defensywy, którego nie chciałby się pozbyć jest Ezequiel Garay. Nie wiadomo jednak czy życzenia 51-latka się spełnią w stu procentach, ale pierwszym do odstrzału z obecnych obrońców na pewno jest Aderlan Santos.

Nikt w Walencji nie ma wątpliwości, obie strony powinny jak prędzej się rozejść / Źródło: SuperDeporte
Urodzony w Villaviciosa trener mógł pracować z Brazylijczykiem jeszcze z Villarreal, gdy obrońca był oferowany Żółtej Łodzi Podwodnej. Marcelino nie potrzebował długiej analizy, by zobaczyć, że ten piłkarz średnio nadaje się do Primera División i nie zgodził się na transfer i to za kwotę połowę mniejszą niż ta, którą wyłożyła Valencia. Kilka tygodni później gracz trafił na Mestalla. To raz jeszcze potwierdza skalę bałaganu, jaki obecnie próbują w stolicy Lewantu uprzątnąć. Trener Nietoperzy ma pełne ręce roboty, ale widać, że już teraz wciela swoje pomysły w życie. Póki co, rozpoczął od bramki — niedawno nowym piłkarzem Valencii stał się Neto.
Co na to Aderlan?
Od momentu ogłoszenia Marcelino trenerem Valencii miejscowe media głosiły, iż jedną z ofiar rewolucji powinien być właśnie Santos. Informacje zostały potwierdzone, bowiem klub wysłał zawodnikowi jasny komunikat, iż jest w klubie niepotrzebny. W poniedziałek 3 lipca Los Ches rozpoczęli przygotowania do nowej kampanii, jednak 28-latek wolne dostał do środy. Wszystko dlatego, że wakacje, które spędzał w ojczyźnie były doskonałą okazją, by dopiąć transfer do São Paulo.
Oba kluby były już blisko porozumienia, jednak Aderlan postanowił, że póki co nie zamierza się nigdzie ruszać. Obrońca ku niezadowoleniu wszystkich w Valencii, w środę pojawił się w klubie i dołączył do treningów. Jeżeli dośnienia mediów o tym, że piłkarz sam wcześniej nie zgodził się na przenosiny do brazylijskiej Serie A są prawdą, wygląda to na mało śmieszną zabawę w kotka i myszkę. Trudno sądzić, by liczył na to, że jednak przekona Marcelino do swojej osoby. Wszak, nawet jeśli życzenia trenera w postaci ściągnięcia trzech stoperów by się nie spełniły, to wyższe notowania od Santosa mają zarówno Aymen Abdennour jak i Ruben Vezo.

São Paulo jest zainteresowane obrońcą. Brazylijczycy rozważają zakup za 3-4 mln euro lub wypożyczenie. / Fot. ValenciaCF.com
Być może Aderlan prędzej czy później pójdzie po rozum do głowy. Dla niego samego lepsza byłaby zwyczajnie zmiana klubu. Liga brazylijska nie jest tym samym co Primera División, ale wydaje się, że lepiej walczyć o miejsce w składzie w ojczyźnie, niż przez kolejny rok męczyć siebie i publiczność na Mestalla. W sobotę pojawiły się informacje, iż 28-latek wkrótce może zmienić zdanie. Tym bardziej, że ostatni trening odbył indywidualnie, a nie z grupą podopiecznych Marcelino. Nie wybierze się także z zespołem na obóz przygotowawczy do Szwajcarii.
Co dalej?
Jakie mogą być losy Aderlana? Wielu opcji nie ma, ale na pewno wykluczyć można udaną kontynuację przygody z drużynie Los Blaquinegros. 28-latek powinien opuścić walencki okręt, ponieważ najzwyczajniej jest jednym z najsłabszych jego ogniw. Wiadomo, że ostatnie dwa lata były wybitnie nieudane dla ekipy z Mestalla, ale Santos jest jednym z tych, którzy dobrych momentów mieli mniej niż ręka liczy palców. Albo w ogóle nie mieli.
Z czym kojarzy się Aderlan Santos w Valencii? Z bardziej komicznymi niż spektakularnymi zagraniami raboną. Ze słynnym sprintem w meczu Pucharu Króla, gdy najpierw wygrał pojedynek z rywalem, by wylądować na bandach reklamowych, a piłkę zostawić przeciwnikowi. Albo ze spektakularnym samobójem Shkodrana Mustafiego w meczu z Las Palmas, gdy Brazylijczyk nastrzelił Niemcowi siedzenie. A to tylko pojedyncze popisy, więcej można zobaczyć oglądając powtórki spotkań Valencii z ostatnich dwóch sezonów.
Podobnych perełek było mnóstwo. Santos dla Valencii zrobił niewiele. Pozytywnie zapamiętamy go chyba tylko z bramki przeciwko Athletikowi w Lidze Europy, gdzie „Nietoperze” były blisko awansu. Teraz pora zrobić drugą rzecz, znacznie większą dla klubu i odejść. Na to wszyscy w Valencii liczą i czekają.