Nie do końca wiadomo za co Nietoperze chciały się mścić, ani co mu zawiniło nieszczęsne Atlético, które samo jeszcze nie otrząsnęło się po tym, czego dokonało w poprzednim sezonie. Prawdopodobnie jednak Nietoperze zemściły się za ogół upokorzeń, których liczne drużyny La Liga (i nie tylko) nie szczędziły im przez ostatnie dwa lata. A że trafiło na Atlético… cóż, na kogoś musiało. Może to i dobrze, w końcu Diego Simeone to twardy człowiek. Kto jeśli nie on miałby się pozbierać po ataku Nunosferatu?
Blitzkrieg kolejki: VALENCIA
„Junts tornem” – „Razem powrócimy”, obwieścili przed meczem z aktualnym mistrzem Hiszpanii piłkarze Valencii. Chyba jednak sami nie sądzili, że powrócą aż tak szybko.
3:0 z Atlético już w 13. minucie? Brzmi niewiarygodnie, a jednak. Okazuje się, że Estadio Mestalla jest wyjątkowo mało gościnnym miejscem, bowiem Los Ches każdemu z odwiedzających aplikowali po trzy gole. Nie inaczej stało się tym razem, choć ich przeciwnikiem była banda Simeone.
Walencki blitzkrieg nieoczekiwanie rozpoczął… Miranda. Brazylijski stoper po raz kolejny popisał się piękną główką, ale nie pod tą bramką. Dwa szybkie ciosy w postaci trafień André Gomesa oraz Otamendiego, dosłownie powaliły Atlético na łopatki. W 13. minucie, przy wyniku 3:0, wydawało się, że podopieczni Cholo leżą na deskach i nie będą w stanie się podnieść. Co prawda, Indianie spróbowali odmienić jeszcze los meczu, jednak trafienie Mandzukicia pozwoliło jedynie na uratowanie honoru.
Parada kolejki: DIEGO ALVES
Diego Alves obronił rzut karny. Nihil novi. Spokojnie można się odwrócić na drugi bok i spać dalej wiedząc, że wszystko jest na właściwym miejscu, a sprawy mają się tak, jak powinny.
Atleti miało niepowtarzalną okazję na zdobycie kontaktowej bramki w starciu z Valencią, po tym jak Gayá zatrzymał piłkę ręką w obrębie pola karnego. Cały czas się zastanawiam czy Siqueira był świadom naprzeciwko kogo stoi, w chwili gdy postanowił strzelić w lewy dolny róg. Dla jego dobra należałoby uznać, że nie. Przecież gdyby wiedział, że z 35 jedenastek podyktowanych w Hiszpanii przeciwko brazylijskiemu golkiperowi obronił aż piętnaście nie zrobiłby tego, prawda? Chyba, że naprawdę zależałoby mu, by Diego miał na koncie szesnasty zatrzymany rzut karny. No to ma.
Partidazo kolejki: EIBAR VS LEVANTE
Mecz, w którym wymiana ciosów trwa od 2. minuty spotkania do 4. minuty czasu doliczonego to mecz kompletny. Nic tylko stać i bić brawo wykonawcom, zarówno Eibarowi, jak i Levante.
Pojedynek od mocnego ciosu rozpoczęli goście. W przenośni i dosłownie, ponieważ już w 2. minucie Morales przepięknie huknął z dystansu, wprost do siatki Irurety. Na przerwę Żaby schodziły z dwubramkową zaliczką. W niczym to nie pomogło, bowiem Los Armeros przeprowadzili skuteczną remontadę.
Eibar powinien objąć prowadzenie, po tym jak w efekcie błyskawicznej akcji gospodarzy do siatki trafił Piovaccari. Okazało się jednak, że asystent Undiano Mallenco także zapragnął mieć znaczący udział w tym meczu i odgwizdał pozycję spaloną, zaś bramka została anulowana. Włoski napastnik na ofsajdzie oczywiście nie był. Hiszpańskie robo w najlepszym wydaniu. Na odebraną przez arbitra sprawiedliwość, zarówno Eibar, jak i Piovaccari musieli poczekać aż do ostatniej minuty doliczonego czasu, kiedy po podaniu Albentosy Włoch znów trafił do siatki. Tym razem gola, która przesądził o podziale punktów i wyniku 3:3, uznano.
Choć żadna z drużyn nie należy do czołówki La Liga mecz zaserwowany na Ipurúa zasługuje na najwyższe noty. Nie tylko padło w nim sześć (właściwie siedem) bramek, ale niemal każda z nich spokojnie mogłaby zostać trafieniem kolejki.
Golazo kolejki: SAÚL BERJÓN
Choć mecz na Ipurúa obrodził w trafienia niezwykłej urody nie da się ukryć, że jedno z nich bezsprzecznie wybiło się ponad resztę. Panie i panowie, nagroda za golazo kolejki wędruje do Saúla Berjóna.
Wydaje się, że ostatnio w La Liga zapanowała moda na trafienia a’la Zlatan. Jeszcze nie tak dawno temu kung-fu bramkę zanotował Pablo Hernández, a już w szranki staje z nim Saúl Berjón. Skrzydłowy Eibar perfekcyjnie wykorzystał dośrodkowanie, które z rzutu wolnego posłał Javi Lara. Jedno z tych zagrań, które można oglądać dziesiątki razy i nadal się nim zachwycać.
Rekord kolejki: CLAUDIO BRAVO
Jeszcze przed sezonem mogło się wydawać, że w bramce Barcelony stać będzie ter Stegen, tymczasem po siedmiu kolejkach ligowych okazało się, że Claudio Bravo rozgościł się w niej na dobre. Do tego stopnia, że w meczu z Rayo Vallecano Chilijczyk pobił rekord Artoli, z 1977 roku.
W 21. minucie spotkania na Estadio de Vallecas Bravo przekroczył magiczną magiczną liczbę 560. minut bez straconej bramki od chwili startu sezonu ligowego. Drużynami, którym w tym sezonie nie udało się jeszcze pokonać bramkarza Barcelony były: Elche, Villarreal, Athletic, Levante, Málaga, Granada oraz Rayo Vallecano. Ponieważ Piraci zakończyli mecz z Katalończykami bez bramki na koncie, oznacza to, że licznik rekordu Claudio Bravo nadal bije. Tik-tak. W następnej kolejce Barça zmierzy się z Eibar a cały świat żyje pytaniem czy Mikel Arruabarrena zakończy passę Bravo?
Tryplet kolejki: JONATHAS
W meczu z Almeríą Jonathas zdobył niemal wszystko, co było do zdobycia: asystę, bramkę, zaś występ uwieńczył czerwoną kartką. Zdecydowanie, tryplet tej kolejki.
Brazylijczyk asystował przy otwierającym spotkanie golu Víctora Rodrígueza. W 56. minucie sam sprawił, że Elche powtórnie wyszło na prowadzenie, po tym jak arbiter podarował gospodarzom jedenastkę, którego to prezentu nie omieszkał wykorzystać Verza. Jonathas był bohaterem aż do 67. minuty, kiedy otrzymał drugi żółty kartonik tego wieczora. Sędzia sięgnął po kolejną kartkę by ukarać odegranie piłki ręką przez Brazylijczyka. Mimo całego tragizmu sytuacji z perspektywy Jonathasa, a także całego Elche, które ostatecznie zaledwie zremisowało po trafieniu Hemeda, trudno nie zauważyć, że dla zobaczenia reakcji napastnika na czerwoną kartkę warto byłoby obejrzeć nawet najnudniejsze spotkanie*.
Co ciekawe Jonathas był tylko jedną z ofiar niezwykłej hojności arbitrów względem rozdawania czerwonych kartek. Tylko w sobotę pokazano ich aż pięć, a obejrzeli jest Cerci, Morcillo, Aquino, Jonathas i Marcos Angelari. Jednak pośród tej piątki jedynie ostatni zawodnik Malági otrzymał ją bezpośrednio.
*W tym momencie wszyscy widzowie meczu Getafe-Cordóba mogą odetchnąć z ulgą.
Polak kolejki: CEZARY WILK
Ponieważ Grzegorz Krychowiak swoje pięć minut (a może nawet i dziesięć) w serii podsumowań kolejki Olé Magazynu już miał, a jego bardzo dobre występy są w zasadzie normą. Z kolei Przemysław Tytoń zrobił wiele, by się tej nagrody nie doczekać. Wydaje się zatem, że najwyższy czas na nowego Polaka kolejki. I oto jest: Cezary Wilk!
Były piłkarz Wisły Kraków, w 64. minucie meczu, w którym Sevilla rozbiła 4:1 Deportivo la Coruña, zadebiutował na murawie Primera División. Choć do ekipy z Galicji Wilk trafił już w zeszłym roku, to dopiero siódmy ligowy mecz tego sezonu był dla niego okazją do zadebiutowania w najwyższej klasie rozgrywkowej Hiszpanii. Jak dotąd Vázquez usilnie pomijał Polaka podczas ustalania składu, do tego stopnia, że wzbudziło to negatywne opinie galicyjskiej prasy. Trudno powiedzieć czy to za ich przyczyną Wilkowi dane było wybiec na murawę w meczu z Sevillą, jeszcze trudniej stwierdzić, czy nasz rodak może teraz liczyć na większe zaufanie trenera. W tym meczu o wyróżniający się występ nie było łatwo. Nasz pomocnik miał jedną okazję do zdobycia gola,a także otrzymał żółtą kartkę. Pozostaje czekać na spotkanie, w którym Wilk dostanie szansę zaprezentowania się od pierwszego gwizdka. Oby nastąpiło to jak najszybciej.
Goleada kolejki: REAL MADRYT
Cristiano, Benzema, Cristiano, Benzema, Cristiano… Nie, wcale nie zacięła mi się klawiatura. To Real Madryt urządził sobie polowanie na Lwy.
O tym, że Los Leones stracili w tym sezonie i kły, i pazury, wiedzą już wszyscy. Okazuje się, że skóra też zrobiła im się znacznie cieńsza i postrzelenie ich nie jest już takim problemem jak kiedyś. Trudno było sobie wyobrazić, by nie skorzystał z tego rozpędzony Real Madryt. Po meczu z Athletikiem Królewscy mają na koncie aż 25 bramek, z których trzynaście zdobył Cristiano Ronaldo. Nie dziwi fakt, że Portugalczyk prowadzi w klasyfikacji Pichichi, jednak to, że aż o sześć trafień wyprzedza drugiego Neymara, o siedem zaś Leo Messiego, nie pozwala przejść obok tego dokonania obojętnie.
Z pewnością mecz, w którym hattricka Cristiano dopełnił dublet Benzemy, zaś cała ekipa Realu zaprezentowała się z najlepszej możliwej strony był dla każdego Madridisty powodem do ogromnej radości. Niemal tak ogromnej, jak wielka była rozpacz kibiców Athleticu. Cztery punkty, bilans bramkowy 4-11, strefa spadkowa. Czy może być gorzej? Ach, no tak – można być jeszcze Deportivo la Coruña.
Gość specjalny: ŻEŃSKA REPREZENTACJA HISZPANII W GIMNASTYCE
Zaczęło się od tego, że derby Madrytu pomiędzy Rayo i Atlético rozpoczęła aktorka, modelka pochodząca z Vallecas – Cristina Pedroche. Los Colchoneros podchwycili pomysł i w następnym spotkaniu, gdy odbierali mistrzowski tytuł, towarzyszyła im cała żeńska reprezentacja Hiszpanii w piłce wodnej. Pora na odpowiedź Błyskawic. Ekipa z Vallecas ogłosiła pojedynek z Barceloną meczem na cześć żeńskiej reprezentacji w gimnastyce rytmicznej, która kilka dni temu w Turcji zdobyła złoty medal Mistrzostw Świata. Nie wiemy dokąd to prowadzi, ani kto jeszcze włączy się do tej zabawy, z pewnością jednak męska część publiczności może być zadowolona.

Foto: marca.com