
W dziwnym świecie przyszło nam żyć. Wydaje się, że Leo Messi zrezygnował z szalonej pogoni za rekordami strzeleckimi i przerzucił się na inne zainteresowania, jak jedzenie pizzy czy rozdawanie asyst, a tymczasem kolejne snajperskie osiągnięcia po prostu nie chcą się od niego odczepić. Czterysta jeden bramek w karierze za nim, tymczasem zza rogu już łypie okiem rekord Telmo Zarry. Co zrobić w takiej sytuacji? Jak żyć? Chyba najlepiej poprawić sobie nastrój dwiema asystami.
Niespodzianka kolejki: COME HOME RONALDO
Nawet jeśli ktoś spodziewał się niespodzianki w meczu Real Madryt na El Madrigal to z pewnością nie takiej. Królewscy, po golach Luki Modricia i Cristiano Ronaldo, pewnie wygrali w meczu z Żółtą Łodzią Podwodną.
Prawdziwa niespodzianka podczas tamtego meczu nie wydarzyła się na El Madrigal, ale nad nim. Na niebie nad stadionem Villarreal pojawił się awionetka, do której przymocowano baner z napisem: „Come home Ronaldo. United Reel”. Jak się później okazało taki sposób zaproszenia Cristiano do powrotu do domu, który oczywiście znajdować ma się w Manchesterze, był inicjatywą kibiców United, zrzeszonych w organizacji United Reel. Na przeprowadzenie całej akcji i wynajęcie samolotu wydano 3800 euro, które zebrane zostały pośród kibiców Manchestru United z całego świata. Angielskich fanów do tak desperackiej inicjatywy skłoniły prawdopodobnie plotki medialne, mówiące o ofercie jaką Czerwone Diabły chcą złożyć Realowi Madryt za Portugalczyka. Cóż, Cristiano, spoglądając w niebo wyglądał raczej na zaskoczonego, niż przekonanego.

Foto: insidespanishfootball.com
Parada kolejki: IKER CASILLAS
A nawet dwie parady i to jedna za drugą. Piłkarze Żółtej Łodzi Podwodnej nie oszczędzili nerwów Ikera Casillasa, strzelając na bramkę golkipera Realu aż 19-krotnie. Jednak największe problemy kapitanowi Królewskich sprawili Manu Trigueros oraz Ikechukwu Uche. Strzał w prawy róg bramki oddał pomocnik ekipy Marcelino Garcii Torral, po tym jak próbę trafienia wybronił portero gości, za wykończenie akcji wziął się Ikechukwu Uche. O tym, że Nigeryjczyk potrafi sprawić tyle samo kłopotów hiszpańskim komentatorom swoim imieniem i nazwiskiem, co bramkarzom rywali, swoimi snajperskimi umiejętnościami, wiadomo nie od dziś. Tym razem napastnik Villarreal był bardzo blisko zdobycia bramki. Jednak Casillas znów stał na posterunku. Za dwie tak dobre interwencje, niemal w tym samym momencie, należy się wyróżnienie.
Odrodzenie kolejki: XAVI
Xavi już szykował się na piłkarską emeryturę pod palmami, w słonecznym i gorącym Katarze. Ostatecznie opcja egzotyczna nie wypaliła i Katalończyk został w Barcelonie, jednak z zastrzeżeniem, że czeka go głównie ławka rezerwowych. Jak Lucho powiedział, tak też się stało: w zdecydowanej większości meczów Barçy w środku pola widzieliśmy tercet Busquets-Rakitić-Iniesta.
W meczu z Granadą po raz pierwszy w tym sezonie Xavi zagrał w pierwszym składzie podczas spotkania ligowego. Na boisku kapitan Barcelony przypomniał wszystkim, że jeszcze pamięta jak gra się w piłkę. Katalończyk grał w środku pola jak za dawnych, dobrych lat, de facto wypracowując dwie bramki, które zdobyli Messi i Neymar. Choć przeciwnik nie postawił twardych warunków i bez większych problemów Barcelona wyśrubowała wynik na 6:0, to jednak generał Blaugrany zaliczył występ zdecydowanie na plus i obwieści światu, że nadal ma apetyt na coś więcej niż ławka rezerwowych.
Wydarzenie kolejki: 400 I JEDNAK BRAMKA LEO MESSIEGO
Leo Messi nie pozwolił zbyt długo cieszyć się kibicom z jego 400. bramki w klubowej karierze. Upłynęło ledwie dwadzieścia minut od chwili, gdy Argentyńczyk przekroczył tę magiczną liczbę a już wszystkie grafiki z liczbą 400, których zdążyło się namnożyć w Internecie, były nieaktualne. W meczu Barcelony z Granadą Leo Messi zainkasował dublet, co sprawiło, że w tej chwili ma na koncie 401 bramek. Właściwie należałoby powiedzieć, że były to dwa dublety – Argentyńczyk nie omieszkał też zaliczyć dwóch asyst. Podwójny dublet? Dublet do kwadratu? Chyba powinno się na takie okazje wymyślić odpowiednią nazwę.
Zainteresowanie asystami, które piłkarz z Rosario w ostatnim czasie przejawia w sposób dość intensywny, sprawia, że już od dłuższego czasu czekamy na to, aż Messi pobije rekord Telmo Zarry i zostanie najskuteczniejszym snajperem w historii La Liga. Do tego osiągnięcia Argentyńczykowi brakuje jeszcze czterech trafień. Chyba, że jesteście dziennikarzami Marki, wtedy brakuje mu pięciu bramek.

Foto: akamaihd.net
„Obrona” kolejki: MUNIR EL HADDADI
Byłoby pięknie, byłoby imponująco, byłoby… gdyby to nie była ta bramka.
Za akcję, w której Barcelona wyminęła całą defensywę Granady, zaś Jeremy Mathieu posłał piłkę w pole karne Munirowi należałyby się oklaski. Należałyby się gdyby rzecz rozgrywała się pod bramką Katalończyków, zaś młody napastnik zaliczył świetną interwencję w defensywie. Bo inaczej tego, co zrobił Munir, stojąc niemal przy linii bramowej, określić się nie da. Zresztą nad czym się tu rozwodzić, to trzeba zobaczyć.
Gest kolejki: JEISON MURILLO
Trudno powiedzieć czy w samej końcówce meczu na Camp Nou Kolumbijczyk był tak zrezygnowany, przegrywając 0:5, czy też wręcz przeciwnie – mimo wyniku dopisywał mu wspaniały nastrój. Tak czy inaczej efekt był jeden: Jeison Murillo postanowił oddać piłkę Leo Messiemu, od tak, w prezencie.
Argentyńczyk zdawał sobie sprawę, że odmowa przyjęcia prezentu nie jest w dobrym tonie, więc nie zastanawiał się dwa razy. Podarunek od Murillo zamienił na szóstą bramkę dla Barcelony. Cała sytuacja może zostać pocieszeniem dla El Grany: mimo iż nie udało im się zdobyć żadnej bramki, to jednak ich zawodnik zaliczył asystę. Zawsze to sukces, czy może raczej biorąc pod uwagę fakt, że mowa o Granadzie – Success.
Golazo kolejki: KOKE & ÉDGAR
Atlético stanęło na wysokości zadania i dobitnie udowodniło swoją siłę w meczu z Sevillą. 4:0 z podopiecznymi Unaia Emery’ego trzeba uznać za nie lada osiągnięcie. Kanonadę Los Indios w 19. minucie rozpoczął Koke i to rozpoczął w naprawdę imponującym stylu. Strzał Hiszpana zza pola karnego, prosto w prawy górny róg bramki Beto, z pewnością zasługuje na miano golazo 6. kolejki La Liga.
Pozycja Koke jako najefektowniejszego strzelca tego weekendu pozostała by niezagrożona, gdyby nie mecz Amleríi na El Riazor i strzał Édgara Méndeza, który w doliczonym czasie gry rzutem na taśmę zapewnił zwycięstwo przyjezdnym. Édgar posłał piłkę wprost do siatki w stylu bardzo podobnym do bramki Koke. Choć gol piłkarza Amleríi z pewnością był dla jego drużyny ważniejszy, w końcu zapewnił jej trzy punkty, to osobiście wyższe noty za styl przyznaję jednak Koke. Oceńcie sami, który strzał był numerem jeden tej kolejki.
Majstersztyk kolejki: ATLÉTICO MADRYT
O ile trafienie Koke było pokazem indywidualnych umiejętności technicznych, o tyle drugi gol dla Atlético, który na swoje konto zapisał Saúl Ñíguez, to prawdziwy pokaz gry zespołowej.
Przepis na sukces w wykonaniu Atleti? Wywalczyć stały fragment gry. A co potem? Gabi przerzuci piłkę do Ardy Turana, który wygra pojedynek z pilnującym go Kołodziejczakiem, wycofa futbolówkę do Mirandy a ten pośle centrę za plecy obrońców, którą do bramki wpakuje Saúl. Dodajmy, że przez cały ten czas piłka nawet na moment nie dotknie murawy. Brzmi prosto, prawda? Perfekcyjny timing rozegrania, nieszablonowość, która oszukała całą defensywę Sevilli i świetne wykończenie Saúla Ñígueza nie pozostawiają wątpliwości: to prawdziwy piłkarski majstersztyk.
Centrostrzał kolejki: SERGIO CANALES
Zdziwili się wszyscy: bramkarz Valencii, jego koledzy z defensywy, Imanol Aguirretxe, który próbował dołożyć nogę do piłki… Sergio Canales prawdopodobnie też się zdziwił. Coś takiego nie powinno wpadać do bramki. Ale wpadło, zapewniło Baskom jeden punkt, zaś Valencii pokrzyżowało szyki dystansując ją na dwa oczka od prowadzącej w tabeli Barcelony.
Podczas pomeczowej konferencji po meczu z Celtą Vigo Jagoba Arrasate został zapytany czy Realowi Sociedad najlepiej gra się, gdy przegrywa 2:0. Faktycznie, coś w tym jest, bowiem jak na razie największe sukcesy w tym sezonie piłkarze z Donostii odnieśli odrabiając straty przy takim właśnie wyniku. W meczu 6. kolejki przypomnieli jednak, że są w stanie zanotować dobry rezultat bez handicapu dwubramkowej straty. Czasem wystarczy stracić tylko jedną bramkę by zyskać motywację do gry. Trzeba przyznać: jest postęp.
Co prawda remis 1:1 nie rzuca na kolana, jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Baskom udało się zatrzymać rozpędzoną Valencię, która przez jedną kolejkę zdołała nawet zająć fotel lidera La Liga. Cóż, może tajemniczy plan Jagoby na ten sezon się rozwija i następnym spotkaniu piłkarze z Donostii zdołają trafić do siatki nie tracąc wcześniej żadnej bramki? To by było coś.