Niezbadane są wyroki hiszpańskiego futbolu! Właśnie za tę nieprzewidywalność kochamy Primera División. Kto by przewidział, że to Valencia po pięciu kolejkach będzie przewodziła w tabeli? Kto pomyślałby, że Athletic znajdzie się w strefie spadkowej? Kto spodziewał się, że Eibar nie będzie jedynie dostarczycielem punktów, a ekipą grającą tak solidnie i odważnie? #LivinLaLigaLoca!
Golazo kolejki – PACO ALCÁCER
Valencia bardzo dobrze weszła w sezon. Nietoperze zawdzięczają swoją wysoką skuteczność m.in. Paco Alcácerowi. Wychowanek los Ches w końcu pokazuje pełnię swojego talentu, jeśli utrzyma formę może być pewien powołań do kadry narodowej. Tymczasem w La Liga strzela jak maszyna. Bramka zdobyta w meczu z Córdobą była jego czwartym trafieniem w pięciu spotkaniach. Alcácer wyrasta na prawdziwą gwiazdę swojego zespołu, Nuno jeszcze nie raz będzie miał z niego wiele pożytku.
Partidazo kolejki – DERBY GALICJI
W meczu Celty z Deportivo było wszystko – walka o każdy centymetr boiska, przyjemne dla oka gole i zagrania, kontrowersje… Chciałoby się oglądać takich spotkań dużo więcej. Ostatecznie 2:1 zwyciężyła drużyna z Vigo. Było to też pierwsze zwycięstwo gospodarzy nad Depor od siedmiu lat.
Trudno wskazać bohatera tego meczu – z jednej strony piękną akcją bramkową oraz asystą popisał się Nolito, z drugiej Sergio Alvarez obronił karnego w 89′ minucie spotkania, czym uratował swój zespół przed stratą punktów… Ale w sumie, czy to w ogóle ważne? Derby Galicji dostarczyły oglądającym wiele emocji i chyba to powinno zostać uznane za największy walor tego pojedynku.
Asystent kolejki – GORKA IRAIZOZ
Gorka Iraizoz tak jak cały Athletic prezentuje formę sinusoidalną. Są mecze, w których spisuje się wręcz rewelacyjnie (z Barceloną), ale są również te, w których bywa najsłabszym punktem swojej drużyny. Niestety, spotkanie z Rayo okazało się należeć do tej drugiej kategorii. Golkiper Lwów na pewno nie będzie miło wspominał tejże potyczki, gdyż to właśnie jego może obwinić zespół za przegraną. Najpierw w tylko sobie znany sposób przepuścił dośrodkowanie pod pachą z czego skorzystał Léo Bapitstao, zaś pod koniec meczu interweniował tak nieudolnie, że futbolówka spadła wprost pod nogi wcześniej wymienionego piłkarza, który i tym razem nie omieszkał umieścić jej w siatce. Gorka Iraizoz 2:1 Athletic.
Remontada kolejki – LEVANTE (NA SAMYM SOBIE)
Dziesięć straconych goli, jeden remis i trzy przegrane – takiego (fal)startu Levante nie zaliczyło od 40 lat. Mendilibar na pewno nieco inaczej wyobrażał sobie początek swojej przygody w drużynie Żab. Jego zespół to uosobienie wszystkiego tego co w futbolu najgorsze – bezradności, nieładu taktycznego, niezrozumiałych decyzji personalnych… Na szczęście jednak, w piątej kolejce przyszło przełamanie. Levante na wyjeździe(!) ograło Granadę, zwycięskiego gola w meczu strzelił „ulubieniec” trenera, Rubén Garcia. Cóż, jeśli Mendilibar nie chce stracić pracy, będzie musiał znacznie częściej polegać właśnie na tym piłkarzu. Może wreszcie poszedłby po rozum do głowy?
Nagroda imienia Muñiza Fernándeza – CLOS GÓMEZ
To nie Bale, nie Rodríguez, nawet nie Cristiano był największą gwiazdą tego spotkania. Niestety, to miano bezsprzecznie należy się rozjemcy spotkania Realu Madryt z Elche. Clos Gomez wpłynął na wynik meczu, na szczęście jednak nie odmienił jego losów. Arbiter ewidentnie nie był w najlepszej formie tego wieczoru. „Popisał się” dyktując trzy rzuty karne po bardzo wątpliwych przewinieniach – jeden raz skorzystało Elche (jedenastkę na gola zamienił Albácar), oraz dwukrotnie Real (dwa razy trafiał Cristiano). Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 5:1.
Nagroda imienia Garry’ego Kasparova – MÁLAGA
Współczuję każdemu, kto tak jak ja oglądał mecz przy La Rosaleda. Los Boquerones podejmowali na własnym stadionie Barcelonę. Młoda, efektownie grająca drużyna przeciwko ówczesnemu liderowi – to spotkanie zdecydowanie miało potencjał. Niestety, zamiast pięknego spektaklu mogliśmy obejrzeć piłkarskie szachy. Javi Gracia ustawił swój zespół bardzo wąsko i głęboko, w autobusowym wręcz stylu. Głównym założeniem w grze Málagi było niestracenie gola, co zresztą jej się udało. Bardziej niż gospodarzy za nudny mecz ukarać trzeba gości – Dumie Katalonii znów brakowało ruchu w ofensywie, znów brakowało pomysłu na rozegranie, znów brakowało zaangażowania. Jedynym plusem w Barcelonie był brak Daniego Alvesa. Sami wiecie dlaczego.
Największy przegrany – PRZEMYSŁAW TYTOŃ
Jeśli ktoś chciałby podważyć polską, bramkarską myśl szkoleniową powinien zwrócić się w kierunku golkipera Elche. To co robił Tytoń w pierwszych czterech kolejkach La Liga wołało o pomstę do nieba. Zawsze dało się przewidzieć w jaki sposób padnie gol – rywale nadmiernie korzystali z błędów Przemka przy kryciu krótkiego słupka. Te stały się niemalże znakiem firmowym Tytonia. Nie wierzę, że to piszę ale… na szczęście na piątą kolejkę Tytoń już do bramki nie wszedł. Fran Escribá w meczu z Realem postawił na Manu Herrerę i choć ten również nie stanął na wysokości zadania, nadal będzie bronił bramki Franijverdes w kilku najbliższych pojedynkach. Arcytrudnym zadaniem dla polskiego bramkarza będzie przekonanie trenera by znów na niego postawił…