
Wydaje się, że rozgrywanie prawie natychmiast po 29. kolejce następnej rundy spotkań hiszpańskiej ligi nie pozostało bez wpływu na poziom emocji, jakich dostarczyli nam w niej piłkarze. Zdobycie 30 bramek okazało się być świątecznym wydarzeniem, a że święta minęły…
Pewny jak z Barcelony, solidarny jak z Madrytu
Piłkarze Barcelony nie zwalniają tempa, a wynik 4:0 nie budzi żadnych wątpliwości kto wiódł prym w starciu z Almeríą. O dziwo, do grona triumfujących w przekonywujący sposób dołączył w tej kolejce inny kataloński klub – Espanyol, który w wyjazdowym meczu pokonał 3:0 drużynę Villarealu, co zresztą można uznać za niespodziankę kolejki. Z kolei obie czołowe drużyny z Madrytu, Real i Atlético, zakończyły swoje mecze solidarnie, zwycięstwem 2:0.
Przełomy kolejki
Aż dwanaście meczów musieli czekać kibice Eibaru, by ich drużyna odniosła zwycięstwo. Ostatni ich tryumf miał miejsce 4 stycznia bieżącego roku. Tym razem ofiarą Rusznikarzy padła drużyna Málagi, a gola na odwrócenia złej karty zdobył Arruabarrena. Z kolei Córdoba zdobyła jeden punkt po dziesięciu kolejnych, przegranych meczach. Andaluzyjscy zawodnicy nie mogą być jednak w pełni zadowoleni, ponieważ do pełnego przełamania zabrakło im kilku minut, bowiem w samej końcówce samobója strzelił Andone, tym samym doprowadzając do remisu.
Pechowcy kolejki
Prawie wszystko było OK, ale „prawie”, jak mawia klasyk, robi przecież wielką różnicę. Chociaż Mikel González i Florin Andone wpisali się na listę strzelców, to ku ich zdziwieniu bramka, do której wpadała piłka nie była bramką przeciwnika. Tym samym, pomimo skutecznej gry, nie mogli oni liczyć na wdzięczność kibiców. No, chyba że przeciwników. Co ciekawe, González swoim trafieniem otworzył w 3. minucie wynik meczu swojej drużyny z Atlético, natomiast w przypadku Andone było zupełnie odwrotnie – na 3 minuty przed końcem ustalił rezultat meczu Córdoby z Deportivo.
Rywalizacja korespondencyjna
To, że piłkarze potrafią rywalizować nie tylko w bezpośrednim starciu, lecz też korespondencyjnie wie każdy kibic. Tym razem celem współzawodnictwa sportowców był tytuł najszybszego strzelca. Trzecia minuta to ostateczny wynik dwóch zawodników – wymienionego już tu wcześniej Gonzáleza z La Realu oraz Ibáñeza z Granady. Ale że rywalizować tą drogą postanowili także sędziowie, tego chyba mało kto się spodziewał. Jak pokazał licznik czasu, dosłownie o włos zwyciężył ten pierwszy, który w drodze po (cudzy) sukces nie zawahał się pokonać własnego bramkarza. Ale że rywalizować tą drogą postanowili także sędziowie, tego chyba mało kto się spodziewał. Przedmiotem pojedynku była liczba pokazanych kartek. Bezkonkurencyjny okazał się arbiter spotkania pomiędzy Granadą i Celtą, czyli Alfonso Alvarez, który po kartoniki sięgnął łącznie jedenaście razy. Do zajęcia miejsca drugiego wystarczyło natomiast dziewięć kartek – ten wynik osiągnął Mario Melero, rozjemca meczu Rayo z Realem Madryt.
Ofiara
Tym razem nagroda wędruje do Victora Fernándeza, byłego już trenera Deportivo. Co ciekawe, tak naprawdę to nie jego piłkarze postanowili ratować mu tyłek, lecz Andone z Córdoby. Na nic jednak zdała się jego pomoc. Po ośmiu meczach Deportivo bez zwycięstwa jego trener stracił posadę. Decyzja wydaje się być uzasadniona – Galicyjczycy prezentowali naprawdę słabą formę, nie potrafili rywalizować na odpowiednim poziomie, a że grozi im spadek do Segunda División to zarząd musiał reagować.
(Wiel)błądy kolejki
Nieodgwizdanie w 51. minucie spotkania pomiędzy Rayo i Realem przez sędziego Lópeza rzutu karnego za ewidentny faul na Ronaldo można uznać za karygodny błąd. Jednoczesne pokazanie Portugalczykowi żółtej kartki sprawia, że arbiter, chcąc czy nie, mógłby dostać statuetkę imienia Muñiza Fernándeza.
Nie popisał się także rozjemca spotkania Athletic – Valencia przy golu Aduriza. Fernando Teixeira popełnił ogromny błąd przy tej sytuacji, ponieważ Aritz Aduriz znajdował się wówczas na ewidentnym spalonym. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet Stevie Wonder widziałby ten offside, gdyby tylko był sędzią…
Nawet Muniain pokazywał spalonego przy golu Aduriza. pic.twitter.com/8is8FVy9GT
— Mariusz Bielski (@B_Maniek) kwiecień 9, 2015
Zawód wykonywany: rekordzista
Bicie rekordów stało się drugą, po byciu piłkarzem, profesją Cristiano Ronaldo, a że swoje obowiązki służbowe traktuje on bardzo poważnie, to częstotliwość przekraczanych przez niego granic jest imponująca. W środowym spotkaniu z Rayo Vallecano zdobył on właśnie swoją 300 bramkę w barwach Realu Madryt i chociaż ciągle plasuje się „dopiero” na trzecim miejscu w tabeli madryckich strzelców wszechczasów, to fakt, że na zdobycie tej liczby trafień potrzebował zaledwie 288 meczów musi budzić podziw.
„Fashion Week” kolejki
Patrząc na kibiców podczas meczu Levante z Sevillą można było odnieść wrażenie, że Hiszpania nie jest tak ciepłym krajem jak uczą na lekcjach geografii. Sądząc po minach widzów, nie tylko temperatura powietrza, ale i wynik 0:2 pozbawił ich jakiejkolwiek nadziei na odwrócenie losów spotkania. Przy takiej “stylówie” nawet sam Grzegorz Krychowiak w kampanii reklamowej dla pewnej włoskiej firmy wypadł dość blado.
Skróty ze wszystkich spotkań 30. kolejki Primera División