
Podczas 29. kolejki La Liga, na hiszpańskich boiskach panowały świąteczne nastroje. Jednym się nie chciało, innym nie chciało się jeszcze bardziej, a byli też tacy, którzy wzięli się za porządne strzelanie.
Prezent od zająca wielkanocnego
A w jego rolę wcielił się Gorka Iraizoz. Sevilla podejmowała u siebie Athletic i wydawać by się mogło, że będzie to naprawdę ciekawy mecz, dynamiczny, pełny akcji. Tak się niestety nie stało, więc golkiper gości zapobiegawczo postanowił nadać meczowi kolorytu już w 3. minucie, kiedy to bezmyślnie wybiegł z bramki do szarżującego Aleixa Vidala. Jednak Iraizoz bardzo źle wszystko sobie obliczył, bo piłkarz Sevilli objechał go jak pachołek na treningu.
Trzy na miękko
David Barral w rundzie jesiennej strzelił tylko jednego gola. Czyżby po prostu zbierał energię na drugą cześć sezonu? Na to wygląda, upust swojej tajemniczej mocy dał w meczu z Almeríą, w którym to strzelił hat-tricka. Znowu. Jak to w ogóle brzmi: „Barral znowu strzelił hat-tricka”. Wcześniej ta sztuka udała mu się gdy Levante podejmowało Málagę. Andaluzyjczyk ma na koncie już dziewięć goli i kto wie czy będąc w takiej formie jeszcze nie powalczy o tytuł hiszpańskiego króla strzelców La Liga. Ale jakby tych dziwactw było mało, to warto zaznaczyć, że trzy gole strzelone Indálicos przesądziły też o zwolnieniu trenera Almeríi, Juana Ignacio Martíneza. Jeśli JIM kiedyś przejmie Granotas to wiadomo kogo pierwszego sprzeda.
Raul Navas jak Orient Express
Że obrona Eibaru po odejściu Albentosy się posypała to pisać nie trzeba. Ale właściwie nie wiadomo dlaczego, po prostu wszyscy drastycznie obniżyli swój poziom. Efektem tego jest frustracja, która czasem wychodzi z piłkarzy. Tak było też w piątek, a głównym bohaterem całej sytuacji został Raul Navas, który w przeciągu minuty zebrał dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. Na szczęście i jego i drużyny miało to miejsce już 95. minucie meczu, a jego zejście nie miało wpływu na wynik spotkania (Eibar przegrał z Rayo 1:2).
Lany poniedziałek w niedzielę
To co zrobili Królewscy Granadzie było niechrześcijańskie, po prostu. Środek świąt Wielkanocnych, a oni ładują swoim rywalom prawie że podwójną manitę. Ten mecz z pewnością przejdzie do historii zarówno ze względu na sam wynik (9:1), jak i popis Cristiano Ronaldo, który jeszcze raz potwierdził swoją wielkość aplikując rywalom pięć goli. Takie liczby wykręcają tylko najlepsi w historii.
Dwa jaja wielkanocne…
… zaserwowały nam Valencia oraz Villarreal remisując bezbramkowo w derbach Comunitat Valenciana. A szkoda, bo spotkały się przecież dwie drużyny, które potrafią grać atrakcyjnie, ale co najważniejsze także skutecznie. Tym razem jednak obie ekipy jakby nagle zatraciły swoje atuty, bo jeśli piłkarze mieli jakieś sytuacje, to albo pudłowali fatalnie, albo strzelali prosto w rywali. Jedynym wartym wyróżnienia wydarzeniem była przewrotka Alvaro Negredo. W sumie to aż szkoda, że Sergio Asenjo wybronił ten strzał, bo mielibyśmy chyba kandydata na gola roku.
20mln i paczka fajek ratuje Barcelonę
Jakby mi ktoś przed sezonem powiedział, że Mathieu strzeli (być może) kluczowe dla ostatecznego rozrachunku ligowego gole, to bym się chyba poskładał ze śmiechu. A tu proszę, niemal od początku rozgrywek rudy stoper stanowi dobre uzupełnienie (a może nawet wzmocnienie?) składu ucierając nosy wszystkim krytykantom. W niedzielnym meczu Francuz znów pojawił się na ustach wszystkich culés, po raz kolejny jednak mówiono o nim w samych superlatywach, bo przecież strzelił na Balaidos zwycięskiego gola. Euforia kibiców była ogromna, niektórzy pisali na twitterze, że robią zrzutki na karton papierosów dla Mathieu. A znalazł się jeden nawet jeszcze bardziej odważny…
Farbuje łeb na rudo!!! MATHIEUUUUUUUUUUUUUU!
— Mateusz B. (@MateoVeb) April 5, 2015
Xavi płakał jak patrzył…
… co robi Orellana podczas meczu z Barceloną. Kiedy Busquets miał wykonać rzut wolny Chilijczyk nagle schylił się, wyrwał kępkę trawy i rzucił nią prosto w pomocnika Barcelony. No cóż, w sumie lepiej oberwać kawałkiem murawy niż butem, ale sam zawodnik Blaugrany zachował się jakby to właśnie korkiem oberwał. Orellana za swój występek otrzymał czerwona kartkę, a Xavi zapewne miał stan przedzawałowy, gdy zobaczył jak rywal dokonuje profanacji na murawie.
#LivinLaLigaLoca
Ale w Hiszpanii ludzie nie byliby sobą gdyby nie zrobili kilku dziwactw podczas danej kolejki. Tak oto w kolejnym odcinku „El Día Despues” możemy podziwiać np. oświadczyny na Benito Villamarin, spotkanie trzeciego stopnia Balenziagi z kamerą, publiczną przebieralnię na trybunach Mestalla czy macarenę w Almeríi oraz wiele innych. Po raz kolejny potwierdza się teza, że Hiszpania to nie kraj, tylko stan umysłu.