Duma i upokorzenie to dwa nierozłączne uczucia obecne podczas pojedynków największych rywali. Po odpadnięciu z Pucharu Króla już nie jedną, a całą garść gorzkich pigułek przyszło przełknąć Los Blancos. Piłka jednak toczy się dalej. Choć wydarzenia z Derbi Madrileño i jego skutki były najjaśniejszym punktem tej serii gier, kibice w kolejnych dniach także nie mogli narzekać na nudę.
Łomot kolejki: Atlético vs Real Madryt
Rojiblancos są jak rekiny. Kiedy czują krew, są bezwzględni. A Królewscy wyszli na to spotkanie w bardzo złej kondycji, z dużą ilością ran i skończyło to się pogromem 0:4. Oczywiście, trudno było przewidywać aż taki wymiar kary. Z przebiegu meczu jednak nie wynikało, że to Real jest drużyną lepszą, wyżej plasującą się w tabeli. Zwłaszcza obrona ligowego lidera prezentowała się katastrofalnie. Zresztą, w ofensywie także nie pokazywali pełni swoich umiejętności – grali przewidywalnie, często zagrywając do najbliższego kolegi z zespołu. Momentami wyglądało to tak, jakby ich trener pomylił dyscypliny i rozpisał schematy gry w piłkę ręczną… Podopieczni Cholo wykorzystali to w 100%, pokazując, że nadal są w grze o tytuł mistrzowski.
Wejście smoka: Saúl Ñíguez
W początkowej fazie Derbi Madrileño kontuzji doznał Koke. Diego Simeone musiał desygnować do gry młodego pomocnika. Ten w tak ważnym meczu, zagrał świetne zawody. Strzelił bramkę efektowną chileną, a potem asystował przy jednym z trafień… doznając kontuzji. Nie świętował strzelenia gola razem z drużyną, gdyż zwyczajnie leżał i cierpiał za bramką. Występ zakończył przedwcześnie, ale trzeba docenić go za wkład jaki wniósł w zwycięstwie Rojiblancos.
Golazo kolejki: Damián Suárez
Mielibyśmy bardzo duży problem z wyborem golazo kolejki. Trzy świetne uderzenia z rzutów wolnych, a do tego chilena Saúla Ñígueza w derbach Madrytu. Jednak w sukurs pośpieszył nam Suárez… Damián “Zorro” Suárez. W poniedziałkowym meczu przeciwko Rayo wykorzystał bezpańską futbolówkę, który wytoczyła się z pola karnego po zablokowanym strzale jednego z kolegów. Przepięknie uderzył z ponad 30 metrów i umieścił piłkę pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Toño. Trafienie to pomogło Elche pokonać podopiecznych Paco Jémeza, co pozwoliło Franijverdes wydostać się ze strefy spadkowej.
Polak kolejki: Grzegorz Krychowiak
Grzegorz Krychowiak zdobył swoje premierowe trafienie w La Liga. Był to już jego czwarty gol dla Sevilli licząc także mecze towarzyskie. Niestety nie dał on punktów jego drużynie, gdyż Sevillistas stracili dwie bramki w meczu wyjazdowym z Getafe. Wraz z tym trafieniem nasz zawodnik stał się dziesiątym Polakiem, który wpisał się na listę strzelców w najwyższej klasie rozgrywek w Hiszpanii. Tym samym Krychowiak dołączył do elitarnego grona. Przed nim bramki zdobywali tylko: Bogusław Kwiecień, Jan Urban, Roman Kosecki, Jacek Ziober, Grzegorz Lewandowski, Wojciech Kowalczyk, Cezary Kucharski, Ebi Smolarek oraz Bartłomiej Pawłowski. Mamy nadzieję, że to nie ostatnie trafienie Grzegorza na boiskach Primery. Gratulujemy, oby tak dalej!
Goleada kolejki: Athletic vs Barcelona
W meczu Basków z Katalończykami na Nuevo San Mamés padło aż siedem bramek (5:2). Zdecydowanie nie można było narzekać na nudę i brak emocji. W najbardziej owocnych siedmiu minutach (59′- 66′) zgromadzonych na obiekcie kibiców zasypał grad czterech goli. Manita na własnym obiekcie to kolejne potwierdzenie kiepskiej dyspozycji zespołu Basków oraz wybornej Barcelony, a zwłaszcza El Tridente Blaugrany, gdyż obrona gości pozwoliła na wbicie dwóch bramek przez gospodarzy. W ten właśnie sposób, z piątką z przodu, Barcelona uczciła swoje 500. wyjazdowe zwycięstwo w historii La Liga.
Stempel jakości “Leo Messi”
Jeśli już mówimy o El Tridente trzeba podkreślić, że nie jest to tercet równorzędnych artystów. Centrum w tym układzie pozostaje oczywiście La Pulga. Dowodem tego był właśnie ostatni mecz. Messi miał swój udział przy każdym z pięciu trafień dla Blaugrany. Jednego sam był autorem, przy pozostałych asystował, bądź też inicjował akcje, po których Iraizoz musiał wyciągać piłkę z siatki.
Idiotyzm kolejki: Xabier Etxeita
W spotkaniu na San Mamés nie zabrakło także bardzo negatywnych emocji. Etxeita, zapewne sfrustrowany przebiegiem meczu, niewiele myśląc, bezpardonowo potraktował Luisa Suárez wbijając mu korki w kolano. Zawodnik Lwów w ogóle nie był zainteresowany piłką, a jedynie zrobieniem krzywdy Urugwajczykowi, za co Mateu Lahoz zasłużenie wyrzucił go z boiska. W ten sposób obrońca Basków ułatwił Barcelonie zadanie skompletowania manity.
Wydarzenie kolejki: Hattrick Barrala
Napastnik Levante w wieku 31 lat po raz pierwszy w piłkarskiej karierze zanotował hattricka. Mecz zaczął jednak od innego akcentu. Spotkanie na Estadio Ciudad de Valencia było pełne obrazków rodem ze sportów walki. Co prawda nie specjalnie, ale jednak, zawodnicy często się nokautowali. Taki nokaut w pierwszym kwadransie zadał David Barral… Dwóm zawodnikom drużyny z Andaluzji na raz. A potem wziął się do właściwej roboty. Wywalczył rzut wolny i po krótkim jego rozegraniu strzelił jednego z najładniejszych goli w swojej karierze, jak i w tej kolejce. Do tego był faulowany w polu karnym. Wykorzystał dwie jedenastki. Oscar, piłkarz kolejki i wreszcie zadowolenie u kibiców Levante, którzy długo czekali na taki wyczyn ze strony swojego delantero. Absolutnie pierwszoplanowa postać i największe zaskoczenie tej kolejki.
Wysyp wolnych
Tak się złożyło, że w tej kolejce padło wiele bramek po rzutach wolnych. Najładniejszą z nich strzelił piłkarz Córdoby, Fede Cartabia. Przymierzył przy prawym słupku, od którego piłka jeszcze się odbiła. Bramkarz nie miał żadnych szans. Trafienie Argentyńczyka nie dało jednak wygranej jego drużynie. Z wolnego udanie strzelał także Dani Parejo, ale sędzia uznał to za samobójczego gola bramkarza Espanyolu, Paua Lópeza. Prawdziwe golazo strzelił też David Barral, który uderzył po krótkim rozegraniu rzutu wolnego. Prosto ze stałego fragmentu gry trafił także Leo Messi.
Gość specjalny: CR7 i jego balanga
Real Madryt poniósł klęskę, ale Cristiano Ronaldo bawił się dobrze, na swojej imprezie urodzinowej. Odreagowanie? Brak odpowiedzialności? Takie dywagacje pojawiły się tuż po opublikowaniu fotografii z imprezy. Na usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że było to pewnie zaplanowane na długo wcześniej, a piłkarze mogli się chcieć „zresetować”. Oczywiście, w oczach fanów nie wygląda to najlepiej, ale nie powinno się z tego robić wielkiej afery. Tak jednak na pewno będzie, jeśli nawet to, czy ktoś kogoś obserwuje na Instagramie czy Twitterze potrafiło być tematem debat na wiele dni… A Ronaldo musi odpokutować na boisku, bo o ile na imprezie zaznaczył swoją obecność, to na Vicente Calderón trudno było go dostrzec.