
Cristiano Ronaldo poniosły nerwy, arbiter w meczu Valencia – Sevilla podyktował trzy rzuty karne, Barcelona rozstrzelała Tytonia, a Athletic… nadal bez formy. Co jeszcze wydarzyło się w ramach 20. kolejki La Liga?
Zemsta kolejki – Real Sociedad vs Eibar
Równo pięć miesięcy wcześniej Eibar świętował swoje historyczne, pierwsze zwycięstwo w Primera División. Rusznikarze 24.08 pokonali na swoim obiekcie Real Sociedad, a radość na Ipurui sięgała zenitu. W ostatniej kolejce, pierwszej w rundzie wiosennej, podopieczni Davida Moyesa postanowili odegrać się za tamtą porażkę. Los Armeros co prawda nie zostali zdominowani, a i zwycięski gol autorstwa Xabiego Prieto został zdobyty głównie dzięki ogromnemu szczęściu, również po stałym fragmencie gry. Tak czy siak, Real Sociedad zrewanżował się porażkę z pierwszej kolejki, a sam mecz był dosłownie kalką spotkania z sierpnia – na boisku nie brakowało walki, ale jakości już owszem…
Zasłona dymna kolejki – Barcelona
Luis Enrique kieruje się dość dziwną logiką, tzn. ewidentnie próbuje naprawiać to co nie jest zepsute. Bo kiedy już wydawało się, że znalazł optymalną dla drużyny taktykę, powrócił do starych, nieefektywnych schematów. W meczu z Elche znów mogliśmy oglądać Barcelonę statyczną, z głęboko cofającym się Messim. Blaugrana przyzwyczaiła nas do takiego grania. Na szczęście dla kibiców Barcy, tym razem Katalończycy byli po prostu znacznie skuteczniejsi, niż w wielu tego typu meczach wcześniej. A i samo Elche nie stawiło praktycznie żadnego oporu – przy niektórych golach gracze gospodarzy po prostu stali i patrzyli. Mimo statycznej gry piłkarze Barcelony wklepali „na miękko” sześć bramek, co może nieco zakłamywać obraz całego spotkania. Lucho zdecydowanie powinien wrócić do schematów taktycznych z potyczek z Atlético. Messi na skrzydle, gra w trójkątach w bocznych strefach i agresywniejszy pressing znacznie lepiej wyglądały w nowym-starym ustawieniu. Culés cieszyć może tylko znacznie większy nacisk położony na stałe fragmenty gry w wykonaniu Barcy, które ostatnimi czasy już nie są jej piętą achillesową.
Passa kolejki – Athletic
Najstarsi górale nie pamiętają ostatniego zwycięstwa Lwów w lidze. No dobrze, oczywiście koloryzuję, ale dla drużyny, która rok temu zajęła czwarte miejsce, a i w tym miała walczyć o kwalifikację do Ligi Mistrzów, obecne wyniki są co najmniej… Żałosne? Rozczarowujące? Niebezpieczne? Chyba wszystkie te epitety pasują idealnie. Drużyna prowadzona przez Ernesto Valverde ostatni raz wygrała mecz ligowy dwa miesiące temu, kiedy to pokonała Getafe 2:1. Od tamtego czasu Lwy sześciokrotnie przegrały swoje spotkania i trzykrotnie zremisowały. Duża w tym „zasługa” trenera Athleticu, który robi wszystko na przekór dobra swojego zespołu. Środkowych napastników ustawia na skrzydłach, obrońców w środku pola, jedynego miediapuntę na prawej obronie. A zatem i w ostatniej kolejce drużyna z Bilbao zaprezentowała się fatalnie, ledwo remisując z równie niezbyt silną ostatnimi czasy Málagą. Quo vadis Athleticu?

Gol numer jeden na Nuevo San Mames nie padł po strzale piłkarza Athleticu? Spokojnie, gol numer 100 też nie będzie wasz. Źródło: Memedeportes
Przegryw kolejki – Przemysław Tytoń
Dotychczas Tytoń nie był najmocniejszym punktem swojego zespołu, często popełniał głupie błędy (krycie krótkiego słupka wyjątkowo dało się we znaki i jemu, i drużynie) przez co Fran Escribá swego czasu nawet posadził go na kilka spotkań na ławce. Nic to nie zmieniło, bo Manu Herrera bronił równie źle. Polak wrócił do bramki, ale nadal nie potrafi udowodnić, iż warto było na niego postawić. Tak samo w meczu z Barceloną – Tytoń w nim po prostu był. Ani nie przyczynił się zbytnio do żadnego z goli, ani nie specjalnie próbował zapobiec któremuś z nich. Niestety, było to kolejne spotkanie utwierdzające w przekonaniu, iż Polak dobrej marki sobie w Hiszpanii nie wyrobi.
Farfocel kolejki — Diego Mariño
Wypożyczony z Realu Valladolid portero, spisuje się w barwach Granotas nadspodziewanie dobrze. 24-latek jest pewnym punktem swojego zespołu, godnie zastępując Keylora Navasa. W meczu z Villarreal przyczynił się jednak do porażki swojego zespołu. Uczciwie przyznać trzeba, że na przestrzeni całego meczu spisywał się naprawdę dobrze, jednak jedna wpadka i czyhający przed polem karnym Luciano Vietto wpakował piłkę do siatki. Hiszpan popełnił szkolny błąd, „wypluł” piłkę przy próbie jej złapania i argentyński napastnik miał przed sobą piłkę i pustą bramkę…
Kamień milowy kolejki — 500 gol sezonu — Luciano Vietto
Tak się składa, że pomyłka Diego Mariño doprowadziła do gola numer 500 w tym sezonie La Liga. Symbolicznie wręcz padł on łupem największej rewelacji tego sezonu, Argentyńczyka z Villarreal — Luciano Vietto. Zawodnik ten to istny człowiek orkiestra, jest szybki, sprytny, podaje, strzela, drybluje… Poza wzrostem to materiał na absolutnie kompletnego napastnika. Na ten moment wszystkie drużyny zgromadziły 517 bramek. Czy do końca sezonu uzbiera się ich przynajmniej 1000? Tego być pewni nie możemy, ponieważ biorąc pod uwagę średnią zdobytych bramek — liczba ta wyszłaby na styk. Tak czy inaczej, zaszczyt 500 trafienia trafił się nie byle komu.
Dreszczowiec kolejki — Valencia vs. Sevilla
Na Mestalla nie zabrakło niczego. Krew, pot i łzy, a także kartki, bramki, piękne dryblingi i podania, a nie obyło się oczywiście też bez kontrowersyjnych decyzji sędziego i spięć pomiędzy piłkarzami obu ekip . Zaczynając jednak od początku, „Nietoperze” sprawili piękny prezent na urodziny swojemu trenerowi. Nuno dokładnie w dniu meczu z Sevillą obchodził 41. urodziny. Oczywiście, bardziej symboliczny byłby wynik 4:1, ale chyba i z takiego rozwoju spraw Portugalczyk może być w pełni zadowolony. Zdecydowanie postacią numer jeden sobotniego pojedynku był Dani Parejo. Hiszpan strzelił dwie bramki po czym… Sam „wywalczył” karnego dla Sevilli. W pomeczowych wypowiedziach stwierdził, że faulowany w polu karnym Diogo Figueiras wyjawił mu, iż sam nie wie za co podyktowany był rzut karny. Pytanie tylko, czy w amoku kapitan Valencii dobrze zrozumiał Portugalczyka, bo jedenastka dla Valencii podyktowana została właśnie po jego faulu na Negredo… Istny cyrk na kółkach. Warto odnotować fakt, że po raz 15 w La Liga i 19 w całej karierze uderzenie z jedenastu metrów wybronił Diego Alves, a Grzegorz Krychowiak odniósł, jak się później okazało niegroźny uraz, po spóźnionym wejściu José Luisa Gayi. Na dodatek, o ile Unai Emery wyeliminował wraz z Sevillą Valencię z Ligi Europy, to w lidze na Estadio Mestalla nie idzie mu już tak dobrze…
Golazo kolejki — Piti vs. Deportivo
Stary, ale jary — to określenie idealnie pasuje do autora najpiękniejszego trafienia tej kolejki. Piti, bo o nim mowa, w akcji, która zakończyła się otwierającym trafieniem w spotkaniu Deportivo – Granada, zrobił wszystko idealnie. Świetnie się ustawił, dobrze przyjął piłkę, zwodem wywiódł obrońcę na manowce i pięknym strzałem nie pozostawił żadnych szans dla bramkarza. Takiego trafienia nie powstydziłby się żaden piłkarz. A Piti ma już 34 lata. Brawo!
Szaleniec kolejki — Cristiano Ronaldo
Co wydarzyło się w głowie Portugalczyka podczas meczu z Córdobą, tego nie wiemy, ale „wyskok” zdobywcy Złotej Piłki jest pożywką dla „internetów”. Niedługo trzeba było czekać na pojawienie się memów z Cristiano uderzającego nowego partnera Iriny Shayk. W spotkaniu tym nie popisał się także arbiter spotkania, bo Ronaldo uderzył dwa razy, a za drugim razem podwójnie… Dostało się Edimarowi oraz José Ángelowi Crespo. Zawodnik Królewskich już przeprosił, może go czekać jednak bardzo długa absencja. Mówi się o 2-12 meczów kary, choć pojawiły się nawet informacje o możliwych… 20 spotkaniach banicji Ronaldo. To oznaczałoby, że ligowy sezon dla Portugalczyka się skończył. Nikt chyba w taką decyzję jednak nie wierzy.
Solenizant kolejki – Sevilla
W ostatnią niedzielę 25 stycznia Sevillistas obchodzili wielkie święto. Jako drugi klub w Hiszpanii po Recreativo Huelva, ekipa z Nervion obchodziła swoje 125 lecie istnienia. Tego dnia w 1890 r. kilku młodych entuzjastów, rezydentów Sewilli – w połowie Brytyjczyków, w połowie Hiszpanów – zebrała się w jednej z “kawiarni”, by założyć stowarzyszenie sportowe. Po konsumpcji kilku piw i zażyłych dyskusjach powołali do życia ‘Club de Football de Sevilla’, klub znany nam do dziś. Niefortunne zrządzenie losu sprawiło, iż w 20. kolejce Blanquirojos rozgrywali mecz na wyjeździe i to z silną Valencią. Będzie jednak także okazja w Pucharze Króla, aby należycie uczcić tak wspaniały jubileusz.