Co prawda w miniony weekend padło kilka niespodziewanych wyników, lecz ogólnie można uznać tę kolejkę za dość nudną. Dziewięć czystych kont, piętnaście bramek, z czego aż pięć w meczu Almeríi z Realem i trzy w spotkaniu Valencii z Rayo. Tag #LivinLaLigaLoca możemy chwilowo odstawić do lamusa.
Śrubowanie rekordu – Real Madryt
Powiedzieć, że Real Madryt jest jak maszyna do wygrywania to jak nie powiedzieć nic. Wystarczy spojrzeć chociażby na statystyki Cristiano Ronaldo, który obecnie ma na koncie więcej goli niż piętnaście (sic!) drużyn La Liga. Kosmos. Nic więc dziwnego, że Królewscy śrubują kolejne rekordy. Po meczu z Łudogorcem ich łupem padł ten osiągnięty niegdyś przez Rijkaarda i jego Barcelonę – ilość zwycięstw z rzędu. Natomiast mecz z Almerią był okazją do podniesienia poprzeczki na krajowym gruncie. Real ma na koncie już dwadzieścia wygranych spotkań w jednej serii i nic nie wskazuje na to, by licznik ten miał się wkrótce zatrzymać.
Golazo kolejki – Verza
Oburzenie i fala krytyki za trzy… dwa… jeden… Nie, to nie do Isco wędruje ta nagroda. I wcale nie dlatego, że wychowanek Valencii strzelił brzydkiego gola. Jednak takich bramek zdobędzie zapewne jeszcze kilka, a biorąc pod uwagę jego umiejętności techniczne powinniśmy się wręcz ich spodziewać częściej.
Wpadka kolejki – Barcelona
Podczas meczu, mniej więcej pod koniec pierwszej połowy, napisałem na twitterze: „Już sobie przypomniałem dlaczego tak rzadko oglądam Getafe”. Ale jakby się dłużej zastanowić, jak tak dalej pójdzie, to nawet i na Barcelonę odechce mi się patrzeć. Bo jeśli kiedyś mówiło się o antyfutbolu w kontekście stawiania autobusu, dziś można tak nazwać grę Barcelony – sztuka dla sztuki, nieporadna w dodatku.
W spotkaniu z Getafe Blaugrana oddała aż dwa celne strzały, oba prosto w bramkarza. I choć wykreowali sobie aż piętnaście sytuacji, praktycznie ani razu realnie nie zagrozili Guaicie. Z kolei problemy środka pola Barcy to temat na dłuższą analizę… Źle się dzieje w państwie kataloński.
Przerwana passa i robo kolejki – Atlético vs Villarreal
Nad Rojiblancos rozpływano się już milion razy. Teraz jednak przechodzą przez nieco trudniejszy czas – wciąż słabo wkomponowani w zespół są tacy zawodnicy jak Griezmann czy Cerci, poniżej oczekiwań spisuje się także Mario Mandzukić. W efekcie Atlético spuściło z tonu, a w lidze traci już aż(?) siedem punktów do liderującego Realu Madryt.
Różnica ta wzrosła po ostatnim meczu, w którym to mistrzowie Hiszpanii podejmowali Villarreal. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:1, a zwycięskiego gola strzelił Luciano Vietto i Atlético przegrało pierwszy mecz na własnym stadionie od dziewiętnastu miesięcy! Trzeba tu jednak przyznać, że udział w zwycięstwie Żółtej Łodzi Podwodnej miał arbiter Pérez Montero, który nie uznał prawidłowo strzelonego przez Mario gola. Powodem miał być wyimaginowany faul chorwackiego napastnika na obrońcy los Amarillos. Wina sędziego to jedno, lecz chyba każdy z widzów po podopiecznych Cholo spodziewał się czegoś więcej.
Timing kolejki – Vicandi Garrido
Debiutujący tego dnia w Primera División sędzia spotkania Getafe – Barcelona nie pokazał się z najlepszej strony, kilkakrotnie podejmował kontrowersyjne decyzje. Jednak za najbardziej kuriozalną można uznać tę z samej końcówki spotkania. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Los Azulones przycisnęli defensywę Barcelony, odzyskali piłkę, a Álvaro Vázquez wyszedł sam na sam z bramkarzem. Już wykonał ruch nogą, przymierzył, już miał strzelać gdy nagle… Vicandi Garrido zakończył mecz. Swego oburzenia nie kryli piłkarze Getafe, natomiast Lafita w wywiadzie pomeczowym skometnował: „Nie rozumiem takiego sposobu zakończenia meczu”. Nie tylko Ty, chłopie.
Derby kolejki – Real Sociedad vs Athletic
No dobra, może ta kategoria jest naciągana, bo innych derbów przecież nie było, ale nie można pominąć tego meczu. Pojedynek najbardziej uznanych baskijskich ekip zapowiadał się na całkiem niezłe widowisko – już w trzeciej minucie wynik spotkania otworzył Carlos Vela, co można było uznać za bardzo dobry prognostyk. Jednak na szybko strzelonym golu fajerwerki się skończyły. Dalej mogliśmy oglądać nieskuteczny La Real i impotencki jak zwykle Athletic. Na naganę zasługują zwłaszcza Ci drudzy. Lwy nie zrobiły nic by wygrać ten mecz. Tylko dwa podania otwierające w pole karne przeciwnika i czerwona kartka dla Aymerica Laporte’a mówią wiele o grze gości. Z drugiej strony jednak wcale nie było lepiej – mimo pięciu sytuacji stworzonych w szesnastce Athleticu aż trzy były wynikami dośrodkowań z bocznych sektorów. Nowy trener, pomysły te same?
Gość kolejki – zwycięzca hiszpańskiego MasterChefa 2013
Gdyby rozpoczynał on mecz Barcelony mógłbym podejrzewać, że jestem bliski rozwiązania zagadki wymiotowania Messiego podczas meczów. Ale niestety Sherlockiem Holmesem nie zostanę, bo Juanma Sánchez gościł na Estadio de los Juegos Mediterráneos, a nie na stadionie Getafe. Tak czy inaczej, lepiej byłoby, żeby już żadni piłkarze nie doznawali tego typu zatruć. Ale jeśli po meczu tenże mistrz kuchni przygotował zawodnikom jakiś smaczny posiłek… Zazdroszczę!