
Jedenasta kolejka Primera División przyniosła… niewiele. Przynajmniej jeśli chodzi o bramki. W ten weekend mogliśmy zobaczyć na hiszpańskich stadionach aż sześć remisów, przy czym w czterech z nich nie padła ani jedna bramka. Taki niechlubny wyczyn w najwyższej klasie rozgrywkowej ostatni raz miał miejsce podczas 18. kolejki sezonu 2011/12. Co ciekawe wtedy jednym z klubów, które się do tego przyczyniły, znalazło się Getafe, które i tym razem nie zawiodło pod tym względem. Jak widać pewne rzeczy na tym świecie są stałe, a jedną z nich są przysypiający kibice na trybunach Coliseum Alfonso Pérez.
Asystent kolejki: LUIS SUÁREZ
Luis Suárez miał być lekiem na całe zło w Barcelonie. Urugwajski El Pistolero, który w zeszłym sezonie, w barwach Liverpoolu, wystrzelał sobie Złotego Buta miał być gwarancją bramek. I jest. Tyle, że jak na razie, to nie on trafia do siatki.
W meczu Barcelony z Almeríą zapachniało sensacją, po tym jak wynik otworzył Thievy Bifouma. Luis Enrique postanowił poeksperymentować i w pierwszym składzie, obok Messiego, wypuścił Munira i Pedro, zostawiając na ławce Suáreza oraz Neymara. Rozwój sytuacji na boisku szybko sprawił, że obaj piłkarze z Ameryki Południowej musieli zameldować się na murawie. Urugwajski goleador walnie przyczynił się do wywalczenia przez Barcelonę zwycięstwa… notując dwie asysty. Najpierw podawał piłkę przy wyrównującym golu Neymara, potem zanotował przepiękny przerzut do Jordiego Alby, który ustalił wynik na 1:2.
Paradoksalnie po trzech spotkaniach rozegranych w barwach Barcelony Luisito nie ma na swoim koncie ani jednej bramki, za to może się pochwalić trzema asystami. Czyżby wśród napastników Barçy nastała nowa moda?
Bohater kolejki: SŁUPEK BRAMKI ALMERÍI
Messi, Suárez i znów Messi. Słupek bramki Almeríi na Estadio de los Juegos Mediterraneos miał okazję się zapoznać ze strzałami tych piłkarzy niezwykle blisko. Z tego względu bez wątpienia zasługuje na miano bohatera kolejki. Słupek dzielnie wspierał Rubéna Martíneza i z osiemnastu strzałów, które piłkarze Barcelony posłali w kierunku jego bramki, przyjął na siebie aż trzy. Oczywiście, jak wszyscy dobrze wiemy, strzał w słupek jest strzałem niecelnym, zaś strzały niecelne niektórzy dziennikarze klasyfikują jako nieszczególnie groźne. Mimo to uważam, że należy oddać honor słupkowi Almeríi. Udało mu się to, czemu nie podołał Rubén: zawsze był na posterunku.

Nie Messi, to niemożliwe. Nie mogę wyrzucić słupka z boiska
Krępująca sytuacja kolejki: FREKWENCJA NA COLISEUM ALFONSO PÉREZ
Niewiele sytuacji jest tak bardzo krępujących, jak widok stadionu o pojemności 17 000, na którego trybunach znajduje się ledwie 5000 widzów. Dla Getafe pustki na trybunach to chleb powszedni, w końcu w zeszłym sezonie na Coliseum Alfonso Pérez pojawiało się średnio niewiele ponad 8000 widzów. Jednak podczas meczu z Elche ekipie z przedmieść Madrytu udało się pod tym względem osiągnąć swoisty rekord. Frekwencja na stadionie Getafe, podczas meczu z Franjiverdes, nie przekroczyła nawet 30%. Nic dziwnego, że klub jest obiektem żartów w całej Hiszpanii, zwłaszcza w obliczu nie tak dawnych deklaracji jego prezydenta, który przebąkiwał o tym, że marzy mu się obiekt o pojemności 32 000. W końcu nie ma nic piękniejszego od wielkiego, pustego stadionu, prawda?
Nic dziwnego, że w takiej sytuacji Getafe chwyta się każdej deski ratunku, by dochować się choć kilku nowych kibiców. Wydaje się jednak, że nawet desperacka kampania promocyjna, którą klub przeprowadził kilka lat temu nie przyniosła skutków. Na wypuszczonym przez Getafe spocie reklamowym można było najpierw zobaczyć pusty stadion, później zaś kibica Azulones, który decydował się na oddanie spermy do banku nasienie, by przyczynić się do powiększenia szeregów kibiców. Na końcu spotu błękitnymi, niczym koszulki Getafe, oczami spogląda na nas dziecko. Jednak jak dotąd kampania okazała się jedynie optymistyczną wizją, zaś o przyroście naturalnym w Getafe nic nie wiadomo. Niewykluczone, że klub znajduje się w fazie poszukiwań kandydatek do urodzenia kibiców Azulones. Życzymy powodzenia, bo łatwo raczej nie będzie.

Typowe. Wsiadasz do autobusu i wszyscy kibice Getafe gapią się na ciebie.
Rozgłośnia kolejki: BBC
Jak napisał jeden z naszych czytelników: BBC znów nadaje. Trudno powiedzieć czy Real Madryt tak bardzo zmotywowała prezentacja kolejnego Złotego Buta Cristiano Ronaldo, która miała miejsce na Santiago Bernabéu, jednak jedno jest pewne – słynna madrycka rozgłośnia znów działa.
Podopieczni Carlo Ancelottiego nadrobili za mizerną średnią bramek, którą kluby La Liga uzbierały w tej kolejce. Real Madryt pokonał Rayo Vallecano 5:1, zaś Gareth Bale, Karim Benzema i Cristiano Ronaldo zanotowali kolejno po jednej bramce. Ostatecznie trzy punkty wywalczone w spotkaniu z rywalem zza miedzy pozwoliły Królewskim na utrzymanie prowadzenia nad Barceloną i zachowanie pozycji lidera tabeli.
Tłumaczenie kolejki: ALBERTO GOOD
O tym, że dziennikarze BeIn Sports mają skłonność do wpadek wiadomo nie od dziś. Bohaterem dziesiątej kolejki La Liga został angielski realizator, który na grafice przedstawiającej wynik i strzelców bramek postanowił przetłumaczyć… nazwisko Alberto Bueno. W ten sposób na liście strzelców obok Garetha Bale’a i Sergio Ramosa znalazł się niejaki Alberto Good. Jednak czy może to dziwić? W końcu nie od dziś wiadomo, że Alberto jest dobry. Jak widać w każdym języku.

Źródło: BeIN Sports
Pech kolejki: RAYO VALLECANO
No dobrze, może nie do końca pech. Jednak jakie słowo lepiej opisuje sytuację, w której twój zawodnik (czytaj: Leo Baptistão) strzela Realowi Madryt na 2:2 z minimalnego spalonego. Przez moment cieszysz się jak głupi zanim zobaczysz, że arbiter liniowy podniósł chorągiewkę a bramka została słusznie anulowana. Nie zdążyłeś się jeszcze dobrze pozbierać po tym wydarzeniu a już Toni Kroos strzela ci gola na 3:1. I to TAKIEGO. Rollercoaster emocji na najwyższym poziomie. Wszystkim kibicom i sympatykom Piratów polecam przed meczem filiżankę melisy. Z własnego doświadczenia.
Kurtuazja kolejki: JAMES RODRÍGUEZ & CRISTIAN ALVÁREZ
Mimo miażdżącego dla Rayo wyniku z meczu z Realem Madryt nie brakowało miłych gestów pomiędzy oboma drużynami. Na przykład wtedy, gdy James Rodríguez podarował futbolówkę Leo Baptistão, który obsłużył Alberto Bueno asystą. Cristianowi Alvárezowi, który wcześniej świetnie wybronił strzał Kolumbijczyka, zrobiło się nieco głupio, widząc tak usłużne zachowanie zawodnika Realu. W każdym razie golkiper Rayo postanowił nie pozostać dłużnym Realowi Madryt i także zaliczył „asystę” przy bramce rywala, pozwalając by Cristiano Ronaldo koncertowo założył mu siatkę. Do ogólnej atmosfery dostosował się arbiter spotkania, Pérez Montero, który także postanowił coś komuś podarować. W efekcie podarował Benzemie bramkę, do czego walnie przyczynił się sędzia liniowy, który nie odnotował spalonego Francuza. W ten sposób sędziowie także przyłączyli się do swoistego meczu przyjaźni Rayo i Realu.

Cristiano jest smutny, że nie strzelił w Lidze Mistrzów? Żaden problem
„Typowy mecz walki”: SEVILLA vs LEVANTE
Spotkanie Sevilli z Levante, które po bramkach Vitolo i Víctora Casadesúsa zakończyło się podziałem punktów, idealnie nadaję się na ilustrację tej mitycznej frazy. Piłkarze obu ekip swoją “grą” zdecydowanie przyćmili walkę Adamka i Szpilki.
Na własnej skórze, i to dosłownie, przekonał się o tym Beto. Bramkarz Palangany ledwie co wrócił do gry po ostatniej kontuzji a znów nie dopisało mu szczęście. Portugalczyk zderzył się we własnym polu karnym z Grzegorzem Krychowiakiem. Na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán polała się krew. Pomoc medyczna udzielana Beto, który jak się później okazało, wymagał zszycia rany na brodzie, zajęła tak długo, że arbiter spotkania, Carlos Velasco Carballo, w konsekwencji przedłużył mecz o… 15 minut. Złożyła się na to oczywiście nie tylko sytuacja z Beto i Krychowiakiem, ponieważ jak na typowy mecz walki przystało zawodnicy obu drużyn co rusz po starciu z rywalem padali na murawę.
Jeśli chodzi o golkipera Sevilli to ewidentnie nie dopisało mu szczęście. Mimo urazu grał dalej i przy akcji, która zakończyła się bramką Casadesúsa popełnił błąd tak fatalny, że z pewnością zostałby on babolem kolejki. Ale to tylko w świecie, w którym nie urodził się Cristian Alvárez.
Logika kolejki: REAL SOCIEDAD SAN SEBASTIAN
W Donostii ewidentnie panuje swoista logika. Txuri-Urdin notują fatalny sezon, mają na swoim koncie zaledwie dziewięć punktów, przegrywają niemal z każdym, a gdy już postanawiają wygrać to ich ofiarami padają aktualny triumfator Ligi Mistrzów oraz mistrz Hiszpanii. Tym razem los Realu Madryt, który także uległ Realowi Sociedad, podzieliło Atleti. Baskowie pokonali podopiecznych Cholo Simeone 2:1, zaś na listę strzelców wpisali się kolejno: Mario Mandzukić, Carlos Vela i Imanol Agirretxe.
A może byli podopieczni Jagoby Arrasate po prostu tak bardzo przestraszyli się wizji objęcia funkcji trenera przez David Moyesa, że postanowili udowodnić, że są w stanie poradzić sobie sami?
Golazo kolejki: CARLOS VELA
Wybór najpiękniejszej bramki kolejki, mimo tego, że nie padło ich zbyt wiele, tym razem był wyjątkowo trudny. W szranki stanęli Toni Kroos oraz Carlos Vela. Obaj popisali się pięknymi parabolami, które spokojnie mogłyby zasłużyć na miano golazo weekendu. Tym razem jednak palma pierwszeństwa wędruje do piłkarza Txuri-Urdin, głównie ze względu na klasę rywala, z którym przyszło mu się zmierzyć a także fakt, że trafienie Carlito rozpoczęło, zakończoną powodzeniem, remontadę Realu.