W Máladze był dwukrotnie obserwując z bliska, jak działa andaluzyjski klub, zarówno na poziomie pierwszego zespołu, jak i akademii. Po pierwszej wizycie, w specjalnym materiale na łamach ¡Olé!, podzielił się z nami spostrzeżeniami dotyczącymi cantery Los Boquerones. Dziś także poruszymy temat szkolenia młodzieży w Hiszpanii i różnicach w porównaniu do pracy z młodymi zawodnikami w Polsce. Ponadto rozmawialiśmy o największych bolączkach i atutach Málagi, nowych piłkarskich talentach tego klubu oraz o tym, kto stoi za sukcesem ich akademii. Serdecznie zapraszamy!
Tomasz Zakaszewski: Dlaczego właśnie Málaga? Jak tam trafiłeś?
Przemysław Łagożny: Pierwszy raz do Málagi trafiłem w 2014 roku, dzięki temu że mój przyjaciel Bartek Pawłowski był zawodnikiem klubu. Udało mi się zorganizować wyjazd oraz odbyć staż w klubowej akademii. Po tym pobycie zacząłem intensywnie uczyć się języka hiszpańskiego. Cały czas utrzymywałem kontakt z ludźmi pracującymi w klubie, a zwłaszcza z dyrektorem akademii José Manuelem Casannovą. Po jednej z naszych konwersacji zrodził się pomysł, aby wrócić tam na dłuższy czas. Zacząłem poważniej brać pod uwagę taką okazję, żeby jeszcze lepiej zapoznać się z bliska z funkcjonowaniem klubu z Primera División. W rundzie jesiennej obecnego sezonu miałem taką możliwość.
Málaga jest dla mnie bardzo ciekawym klubem ponieważ rok w rok dostarcza piłkarzt do pierwszego zespołu. Niemal co sezon sprzedają zawodnika wychowanego w akademii albo ukształtowanego przez drużynę rezerw, do liczących się zespołów w kraju czy nawet za granicę. Wszystko to przy bardzo okrojonej infrastrukturze.
TZ: Jakie miałeś oczekiwania i wyobrażenia o klubie, gdy po raz pierwszy jechałeś do Málagi?
PŁ: W 2014 roku po raz pierwszy trafiłem do zagranicznego klubu, więc byłem po prostu ciekawy jak to wszystko funkcjonuje w innym kraju, tak aby mieć punkt odniesienia w stosunku do tego, co jest u nas. Miałem pozytywne wyobrażenia o klubie. Opierały się na podstawie tego, co prezentował pierwszy zespół, a tak się składa, że był to sezon po kapitalnych występach Málagi w Lidze Mistrzów. Dodatkowo, mając stały kontakt z Bartkiem, na bieżąco zdobywałem informacje jak wygląda specyfika pracy w piłce nożnej na Półwyspie Iberyjskim.
TZ: Czym się tam zajmowałeś?
PŁ: Podczas pierwszej wizyty w Hiszpanii skupiałem się w głównej mierze na obserwacji i zapoznaniu się z metodologią pracy na etapie piłki 7-osobowej, stosowanej w pracy z młodszymi rocznikami, ponieważ z kandydatami na piłkarzy w takim samym wieku pracowałem w klubie, w Polsce.
W ostatnim półroczu współpracowaliśmy na wielu płaszczyznach. Poznałem warunki pracy nie tylko w klubowej akademii, lecz również uczestniczyłem w sesjach treningowych pierwszego i drugiego zespołu. Klub tak zorganizował moje obowiązki, iż przynajmniej raz w tygodniu pracowałem z większością zespołów cantery i przekazywałem swoje spostrzeżenia na temat danej drużyny. Przez cały mój okres byłem członkiem sztabu szkoleniowego drużyny Cadete (rocznik 2001), która na co dzień rywalizuje w rozgrywkach División de Honor. Dodatkowo odbyliśmy wiele spotkań z dyrekcją akademii, koordynatorami, metodologami, trenerami, na których przedstawiałem im jak wygląda organizacja klubów i szkolenie w Polsce. Wzajemnie przygotowywaliśmy dla siebie materiały, tak aby jedna i druga strona mogła z nich skorzystać. Współpracowałem także z Franceskiem Arnau (obecny dyrektor sportowy Málagi – przyp. red.), dla którego przygotowywałem interesujące go materiały.
TZ: Zapewne bardzo Ci się tam podobało, skoro postanowiłeś tam wrócić.
PŁ: Bardzo podobało mi się podejście ludzi pracujących w klubie do mojej osoby, ponieważ całe otoczenie było przychylnie nastawione. Starali mi się pomóc, pomimo tego że ograniczała nas bariera językowa. Podczas pierwszej wizyty nie mówiłem jeszcze dobrze po hiszpańsku, a w klubie mało kto znał angielski. Osoby takie jak: José Manuel Casannova oraz Francesc Arnau odegrały kluczową rolę, ponieważ spędzały ze mną bardzo dużo czasu i mogłem z nimi komunikować się w języku angielskim. Aspekt językowy poprawiłem przy drugiej wizycie, ponieważ jeśli naprawdę ktoś chcę nauczyć się tego jak funkcjonuje piłka nożna w Hiszpanii, jak postrzegają tą grę Hiszpanie, bez znajomości ich rodzimego języka, jest to naprawdę utrudnione.
TZ: Jakie zmiany dostrzegłeś w Máladze pomiędzy swoimi wizytami tj. w 2014 i w drugiej połowie 2016 roku? Można mówić o progresie tego klubu?
PŁ: Uważam że przez te dwa lata zaszły znaczące, zmiany zarówno jeżeli chodzi o pierwszy zespół, jak i klubową akademię. Pierwszy zespół w każdym oknie transferowym przechodził przebudowę, co niewątpliwie było powiązane z sytuacją finansową klubu. Śledząc poczynania Málagi mogę śmiało powiedzieć, że obecna kadra jest najsilniejszą, licząc od tej z okresu udziału w Lidze Mistrzów. Po występach w europejskich pucharach doszło do rozbioru drużyny z Santi Cazorlą czy Jérémy”m Toulalanem. Dziś jednak wielu zawodników z zespołu trenera Míchela jest reprezentantami swoich krajów. Dziewięciu piłkarzy regularnie otrzymuje powołania do kadr narodowych, a dochodzą do tego jeszcze zawodnicy w reprezentacjach U21.
Jeżeli chodzi o akademię to zdecydowanie ugruntowali swoją pozycję na rynku hiszpańskim. Zespół juniorów starszych (Juvenil) w poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo Hiszpanii, co zaowocowało występami na arenie międzynarodowej – w rozgrywkach młodzieżowej Ligi Mistrzów. Przez dwa ostatnie lata klub wprowadził do La Liga, wypromował, a także sprzedał kilku zawodników ze swojej klubowej akademii. Piłkarze Málagi tacy jak Juanmi czy Pablo Fornals zdołali zadebiutować w dorosłej kadrze Hiszpanii, a inni np.Samu Castillejo, zaczęli odgrywać ważną rolę w narodowych drużynach młodzieżowych. Również młodsze roczniki klubowej akademii rywalizowały z sukcesami na turniejach krajowych czy zagranicznych. Niestety kolejny krok w rozwoju klubu nie może zostać w pełni zrealizowany, ponieważ Málagę wciąż ograniczają braki w infrastrukturze sportowej…
TZ: Málaga nie jest aż tak bardzo kojarzona u nas z futbolem młodzieżowym. Dominuje uwielbienie pod adresem La Masii i La Fabriki. Tymczasem klub położony nieopodal Costa del Sol odnosi na tym polu spore sukcesy – jak równy z równym rywalizuje w regionie z Sevillą i, jak już wspomniałeś, w minionym sezonie sięgnął po tytuł młodzieżowego mistrza kraju w kategorii Juvenil. Swoją drogą pokonując w finale drużynę Sevillistas.
PŁ: To pokazuję siłę piłki młodzieżowej w Andaluzji! W tym regionie są takie kluby jak: Málaga, Sevilla, Real Betis, Granada, Cádiz, Córdoba czy Almería. Wszystkie te drużyny posiadają swoje drużyny seniorskie w pierwszej bądź w drugiej lidze. Biorąc pod uwagę to, jak Hiszpanie kochają piłkę nożną oraz niezbyt wysokie zasoby finansowe w klubach np. z Segunda División, każdy z nich, w większym bądź mniejszym stopniu, kładzie nacisk na pracę klubowych akademii. Poziom lig w starszych kategoriach wiekowych w Andaluzji jest wysoki, ponieważ co dwa tygodnie każdy zespół młodzieżowy ma szansę rywalizować z topową marką. Jak dołożymy do tego to, że niektóre kluby w piłce młodzieżowej mają jeszcze swoje filie – dzięki czemu w jednym roczniku i w jednej lidze mogą występować dwie drużyny z de facto tego samego klubu – możemy sobie wyobrazić ilość wyrównanych spotkań odbywających się w wyższych rocznikach. Gorzej wygląda to na etapie piłki 7-osobową, ponieważ ligi są w obrębie prowincji. Jednak bardzo często organizowane są turnieje, gdzie rywalizują ze sobą mocne akademie z regionu, jak i te całej Hiszpanii.
TZ: Jak siła cantery przekłada się na pierwszy zespół Málagi?
PŁ: Warto podać kilka przykładów zawodników którzy w ostatnim czasie święcili sukcesy w pierwszym zespole. Moim zdaniem, taki przełomowy moment w pracy akademii nastąpił wraz z debiutem w Primera División Fabrica Olingi. Zawodnik ten do dziś jest najmłodszym zdobywcą bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. Strzelił gola w meczu Málagi z Celtą Vigo mając 16 lat i 98 dni. Kariera tego zawodnika potoczyła się akurat zupełnie inaczej, niż przewidywali eksperci. Może właśnie dlatego, warto zademonstrwać taki przykład młodym piłkarzom, aby pokazać, że niektóre decyzje podjęte w młodym wieku mogą drastycznie zmienić bieg wydarzeń.
TZ: To prawda, miał szybko zostać zawodnikiem liczącym się w Primera, ale póki co zaginął na niekończących się wypożyczeniach. Ostatnio był widziany w lidze belgijskiej, gdzie również nie występuje regularnie. Pomówmy jednak o tych, którym udało się pokazać w La Liga. Málaga ma całkiem dobrą rękę do wprowadzania młodych piłkarzy do pierwszego zespoły, niekoniecznie własnych wychowanków.
PŁ: Oczywiście, cześć zawodników została tylko oszlifowana w akademii i dobrze wprowadzona do dorosłej piłki, jak np. Sergi Darder – obecnie w Olympique Lyon, który jest wychowankiem Espanyolu. Ale to Málaga dała mu szansę przeskoku z piłki juniorskiej do seniorskiej. W barwach Los Boquerones debiutował w Primera División i jako ich zawodnik znalazł uznanie w oczach selekcjonera kadry Hiszpanii U21.
Podobną drogę obecnie przechodzi Youssef En-Nesyri, który trafił do Málagi na etapie Juvenil. Andaluzyjczycy dokonali ostatnich „szlifów” i krok po kroku wprowadzają go do gry na najwyższym poziomie. Dziś napastnik ten jest etatowym członkiem pierwszego zespołu i ma za sobą pierwszą bramkę w Primera División, a ostatnio pokazał się z dobrej strony na Pucharze Narodów Afryki.
Los Boquerones pełną „gębą” na pewno można nazwać Juanmiego, Samu Garcię czy Samu Castillejo, którzy przechodzili szczeble klubowej akademii, a ich dobra postawa przykuła uwagę lepszych, bądź bardziej zamożnych klubów. Obecnie w kadrze pierwszego zespołu jest siedmiu zawodników wywodzących się z klubowej cantery. Etatowymi są Recio, Juanpi oraz Pablo Fornals. Bardzo liczę na dobre występy tego ostatniego, ponieważ dał mi się poznać jako bardzo inteligentny człowiek, który naprawdę profesjonalnie podchodzi do swojego zawodu.
TZ: Warto napomnieć, że akademia i w tym sezonie dostarczyła paru zawodników. Są nowi debiutanci i objawienia.
PŁ: Tak, klubowa cantera również w obecnym sezonie oddała kolejne swoje perełki do pierwszego zespołu. Najbardziej znany (przede wszystkim przez hiszpańskich kibiców) jest Javi Ontiveros, na którego talencie nie poznał się kiedyś Betis … Mimo debiutu w Primera w zeszłej kampanii, to tak naprawdę w tym sezonie zaczął częściej pojawiać się w składzie pierwszej drużyny i swoją dobrą postawę na boisku przekuwać na punkty. Wisienką na torcie jest jego premierowa bramka w meczu z Deportivo La Coruña, którą przechylił szalę zwycięstwa w doliczonym czasie gry, po szalonym spotkaniu (3:4). Dodatkowo w tym sezonie zadebiutował Luis Muñoz, również młodzian wywodzący się z cantery, a z pierwszym zespołem regularnie trenuje kolejna grupa zdolnych zawodników.
TZ: Poruszmy jeszcze temat wyników seniorskiej drużyny i zmian na ławce trenerskiej. Z czego wynikła rezygnacja Juande Ramosa?
PŁ: Rezygnacja uważam że jest spowodowana słabymi wynikami pierwszego zespołu. Nie ma co się oszukiwać, Málaga nie prezentowała poziomu do jakiego predysponowała ją jakość kadry. Zwłaszcza w biorąc pod uwagę jak świetną pracę wykonał jego poprzednik, Javi Gracia, który potrafił wykorzystać potencjał większości zawodników. Bardzo żałuję, że się z nim minąłem i nie miałem okazji podziwiać jego dokonań i metod z bliska… Klub przed sezonem oczekiwał zdecydowanie lepszych rezultatów, dlatego myślę że rozstanie z Juande Ramosem jest konsekwencją postawy zespołu.
TZ: Jak oceniasz jego następcę na posadzie pierwszego trenera, Marcelo El Gato Romero? Co myślisz o jego zwolnieniu?
Co do samej osoby El Gato Romero, byłem bardzo ciekaw, jak poradzi sobie z kryzysem w zespole, zapoczątkowanym przez porażkę w derbach z Sevillą i odpadnięciu z rozgrywek Copa del Rey z Córdobą. Z klubem był związany wcześniej jako zawodnik i pracownik sztabu, dzięki czemu znał jego specyfikę. Przez ostatnie lata pełnił funkcję drugiego trenera zarówno u Javiego Gracii, jak i Juande Ramosa, więc jego przygotowanie do przejęcia roli szkoleniowca, uważałem za dobre. Tym bardziej, że obserwując pracę pierwszego zespołu podczas rundy jesiennej charakteryzował go bardzo dobry kontakt z zawodnikami. Miał do tego bardzo trafne i ciekawe spostrzeżenia. Podczas mojego pobytu był członkiem sztabu pierwszego zespołu, który poświęcał mi najwięcej czasu. W teorii awans Romero oraz kształt jego sztabu szkoleniowego wyglądał naprawdę rozsądnie, ale życie pisze różne scenariusze. Nie ma co ukrywać, iż zespół pod jego wodzą prezentował kiepski styl, a co gorsza nie było satysfakcjonujących rezultatów. Drużyna prowadzona w pierwszej rundzie, również swoją grą nie zachwycała, ale była skuteczniejsza na własnym boisku i uzbierała całkiem sporą liczbę punktów.
TZ: A co sądzisz o zatrudnienie Míchela? To dobry wybór, jak na ambicje Málagi?
Trudno jest mi się wypowiadać się na temat pracy tego szkoleniowca, ponieważ nie śledziłem systematycznie drużyn, które prowadził wcześniej. Zespół potrzebuje impulsu i punktów, biorąc pod uwagę fakt, że w kalendarzu mają jeszcze potyczki z większością drużyn z czołówki. Jako zawodnik czy jako trener reprezentował barwy uznanych firm, więc presja jaka będzie spoczywać na jego barkach nie powinna go sparaliżować. Mam nadzieję, że oglądając mecze Málagi już za kilka tygodni będzie można zobaczyć czy „wniósł coś od siebie” do gry tego zespołu.
Bardzo się cieszę natomiast z tego, że w obecnym sztabie znalazło się miejsce dla Sergio Pellicera. Do stycznia pracował z drużyną juniorów. Jest to trener, który bardzo wpłynął na moje postrzeganie hiszpańskiego futbolu i który swoją wiedzą, postawą, doświadczeniem w piłce młodzieżowej – w przeszłości był związany także z Valencią i Elche – zasługiwał na szansę pracy w Primera División.
TZ: Jak w klubie, przez pracowników, postrzegany jest Abdullah Al Thani? Większość kibiców zapewne nastawiona jest do szejka bardziej negatywnie, ze względu na zakręcenie kurka z petrodolarami, kiedy to Málaga odniosła największy sukces w swojej historii tj. ćwierćfinał Ligii Mistrzów 2012/13. Doprowadziło to do poważnych perturbacji, utraty udziału w Lidze Europy mimo zajęcia odpowiedniego miejsca w lidze. Jednakże w mojej ocenie zrobił zdecydowanie więcej dobrego, wliczając w to nawet odcięcie dopływu pieniędzy. Jaka jest Twoja opinia?
PŁ: Zdecydowanie tak! Gdyby nie jego inwestycje kto wie jak obecnie funkcjonowałby klub z Costa del Sol. Ludzie z klubu są pozytywnie nastawieni do właściciela. Wśród hiszpańskich kibiców nastroje są podzielone. Moim zdaniem nie można zapominać o tym jak wiele dobrego zrobił dla klubu, jak poprawił sytuację finansową. Dzięki jego inwestycji Los Boquerones mogli przeżyć fantastyczną przygodę w Lidze Mistrzów, oglądać na swoim stadionie zawodników pokroju Santiego Cazorli, Javiera Savioli, Ruuda van Nisterlooya i wielu, wielu innych. Obecnie właściciel nie nakłada tak pokaźnej gotówki na funkcjonowanie pierwszego zespołu, ale angażuje się i wspiera działania piłkarskiej akademii. Podczas meczu drużyn z cantery miałem okazję go poznać, przedstawił mnie Francesc Arnau, i porozmawiać z nim przez kilka chwil. Co więcej, także rodzina właściciela coraz mocniej angażuje się w działalność Málagi, o czym świadczy między innymi fakt, iż jego córka wspiera w klubie projekt rozwoju piłki kobiecej. Jest obecna na treningach, meczach, aktywnie działa na rzecz tej sekcji.
TZ: Największą bolączką Al Thaniego, odkąd przejął klub, jest budowa miasteczka sportowego i akademii na miarę drużyny z La Liga. Przeszkodą stanowiły liczne procedury, opieszałość władz miasta w sprawie przeznaczenia gruntów na ten cel. Podobno te problemy, oprócz oficjalnego powodu – dostosowania finansów klubu do wymogów Financial Fair Play, były jedną z przyczyn odcięcia dofinansowania ze strony szejka. Sam w swoim tekście dla ¡Olé! wspominałeś, iż drużyny młodzieżowe grają na obiektach wynajmowanych od miasta. Czy w tej kwestii po sześciu latach od przejęcia klubu nastąpił postęp?
PŁ: Tak to jest problem klubu, który utrudnia zrobienie kolejnego kroku i skoku jakościowego. Już w 2014 roku byłem z Manelem Casannovą na miejscu, gdzie ma powstać akademia. Jest tam wbity pamiątkowy kamień oznaczający rozpoczęcie prac i od tego czasu nie wiele się zmieniło… Klub jest zdeterminowany jeżeli chodzi o budowę, lecz problem jest bardziej złożony. Główna przeszkoda związany jest ze stroną proceduralną, formalną z władzami miasta oraz regionu. Sprawa jest na tyle zagmatwana , iż nie wiadomo kiedy znajdzie swój szczęśliwy finał…
Tak jak wspominałem we wcześniejszym tekście, akademia rozwiązuje problemy infrastrukturalne wynajmując boiska na czas treningów i meczów od innych mniejszych klubów, bądź ośrodków miejskich (nasze OSiRy). Większość drużyn trenuje w obrębie miasta, natomiast zespół Juvenil oraz bezpośrednie rezerwy – Atlético Malagueño, często odbywają swoje treningi po za miastem.
TZ: Z pewnością Málaga może pozazdrościć Sportingowi obiektów w Mareo, czy Osasunie w ich Tajonar. Natomiast w jakich warunkach trenują młodzi zawodnicy Málagi? Jak wyglądają one na tle infrastruktury polskich klubów?
PŁ: I to jest rzecz, dla której bardzo chciałem wrócić do Málagi ponownie! Ich infrastruktura jest zbliżona do tej jaką mają do dyspozycji akademie piłkarskie w Polsce. W Hiszpanii jest normą, że kluby mają duże ośrodki treningowe, lecz w naszym kraju tylko nieliczne posiadają obecnie bazę treningową z prawdziwego zdarzenia. Zespoły akademii Málagi w wynajętych ośrodkach, mają do dyspozycji pełnowymiarowe boisko, lub o połowę mniejsze do piłki 7-osobowej, szatnię, magazyn na sprzęt i to koniec. Standardowo w Hiszpanii każdy taki ośrodek zawiera bar, gdzie czas spędzają rodzice oczekujący na swoich zawodników.
Jednak infrastruktura, choć ważna, nie jest najistotniejsza. Najważniejsze w procesie szkolenia młodzieży jest codzienna praca, systematyka, chęć dążenia do celu i chęć podnoszenia swoich umiejętności zarówno w u zawodników, jak i trenerów. Z ciekawostek związanych z piłką młodzieżową można dodać, że na meczu zarówno piłki 7 jak i 11- osobowej są płatne wejściówki. Wszyscy są do tego przyzwyczajeni i akceptują ten fakt. Mały koszt, a dla biedniejszych klubów duża pomoc.
TZ: Kto lub co kryje się za siłą cantery Los Boquerones? Jest nim José Manuel Casanova, wiedza metodologiczna – szkoleniowe know-how, a może oddani Máladze ludzie z regionu?
PŁ: Uważam że wiele osób przyczyniło się do tego, jak obecnie funkcjonuje akademia. Aczkolwiek bardzo dużo zrobił José Manuel Casanova. Sam fakt że pracował 35 lat w Espanyolu, którego zespoły młodzieżowe odnoszą spore sukcesy w futbolu młodzieżowym, już o czymś świadczy. Z Papużkami był związany jako piłkarz, trener w pierwszego zespołu, akademii, pełnił również funkcje kierownicze. Bogaty bagaż doświadczeń potrafił wykorzystać także w Andaluzji i dzięki niemu do klubu trafiło wiele piłkarskich perełek w młodym wieku, których obecnie możemy oglądać na boiskach Prmiera División. Mimo wszystko uważam, że sukces rozkłada się na pracę zdecydowanie większej ilości osób i każda z nich dorzuciła do niego mały kamyczek. Chociażby Arnau, który po latach pracy w piłkarskiej akademii teraz pełni stanowisko dyrektora sportowego przy pierwszym zespole, ale wciąż bacznie obserwuje poczynania zawodników z cantery . Sądzę, że dzięki temu, iż pracował wcześniej w strukturach akademii, docenia on trud młodych chłopaków tam trenujących i dlatego też dostają oni swoją szansę w seniorskiej drużynie.

Od lewej: José Manuel Casanova, Przemysław Łagożny, Carlos Jimenez Marin Romario (Koordynator Futbol7) Fot. Przemysław Łagożny
TZ: Kolejne gwiazdy Málagi? Kto w rezerwach klubu ma na tyle duże pokłady talentu by w przyszłości zaistnieć w pierwszej drużynie? Może Kuki?
PŁ: W zespole rezerw i drużynach młodzieżowych jest wielu zawodników wyróżniających się swoimi umiejętnościami piłkarskimi, lecz umiejętności czysto piłkarskie, to tylko jedna składowa w całym procesie. Na pewno utalentowaną grupę młodych zawodników tworzą mistrzowie Hiszpanii z poprzedniego sezonu. Z piłkarzy, którzy tworzyli ten zespół, a obecnie stanowią o sile Atlético Malagueño, warto zwrócić uwagę na takich zawodników jak Kuki Zalazar (syn byłego piłkarza Albacete) czy Arturo. Duże umiejętności prezentuje również Hicham Boussefiane, który gra w drużynie Juvenil. Czy zawodnicy, którzy już zakończyli wiek juniora, a są ważnymi postaciami drugiego zespołu jak np. Mula. Ciekaw jestem również, jak potoczą się losy naszego rodaka Adriana Wójcika, który w listopadzie 2016 roku dołączył do Atlético Malagueño i przywitał się z nowym klubem bramką w bardzo ważnym meczu z Antequerą.
TZ: Jakie są najważniejsze różnice między podejściem do szkolenia młodzieży w Hiszpanii oraz tym w Polsce?
PŁ: Sama praca na boisku nie jest diametralnie inna. W dzisiejszych czasach, dostępu do Internetu fakt, że duża liczba Polaków wyjeżdża na staże zagraniczne, bierze udział w kursach, konferencjach, sprawia iż możemy czerpać wzorce i trendy, które stosowane są w innych krajach. To co zwróciło moją uwagę w Hiszpanii, to rywalizacja w obrębie grupy na każdym etapie wiekowym. Niezależnie od tego czy zawodnik ma 10 czy 18 lat w jego drużynie pojawia się spory element rywalizacji. Młody piłkarz musi sobie zasłużyć na powołanie na mecz czy turniej. Widać również w podejściu samych zawodników, nawet na młodszych etapach wiekowych, że doceniają możliwość trenowania i podnoszenia umiejętności piłkarskich w dużym, zorganizowanym i profesjonalnym środowisku. Sądzę, że właśnie z powodu rywalizacji, każdy z uczestników zdaję sobie sprawę z tego, jaką szansę otrzymał. Przekłada się to na ich większy szacunek i przywiązanie do klubu czy bardziej poważne podejście do samego treningu. Tę świadomość mają również ich rodzice.
TZ: Obecnie planujesz pozostać w Polsce. Natomiast w nieco dalszej przyszłości chciałbyś przeszczepić, zgromadzoną podczas pobytu w Máladze, wiedzę na polski grunt czy wolałbyś pracę w jednym z hiszpańskich klubów?
PŁ: Obecnie chcę pracować w Polsce, lecz na co dzień mam systematyczny kontakt z hiszpańskim środowiskiem piłkarskim. Począwszy od trenerów, piłkarzy, koordynatorów z różnych klubów w całej Hiszpanii, do ludzi związanych z hiszpańską telewizją sportową. Jasne, niektóre rzeczy, których tam się nauczyłem, chciałbym dołożyć do mojego warsztatu i wykorzystać w swojej pracy. Aczkolwiek nie wszystko da się przełożyć i zaadaptować. Nie wybiegam również daleko w przyszłość, ponieważ życie pisze różne scenariusze. Na dziś nie mogę wykluczyć, że w przyszłości będę chciał pracować w zagranicznym klubie. Uważam również, że w Polsce również wykonujemy kawał dobrej pracy, której nie powinniśmy się wstydzić. Polska piłka nożna rok w rok robi postępy, ale pamiętajmy, że „nie od razu Kraków zbudowano”. Ciężką i rzetelną pracą możemy zrobić jeszcze sporo dobrego. Poco a poco.
TZ: Z wielką chęcią będę śledził owoce tej pracy. Serdecznie dziękuję za rozmowę.
PŁ: Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników ¡Olé! Magazynu!