
Swego czasu, w poszukiwaniu spokoju i ukojenia, Paul Gauguin udał się na Tahiti. Wiele lat później grupa młodych zapaleńców w takim samym celu postanowiła przemierzać wertepy hiszpańskiego futbolu. Wspólna praca okazała się dla nich drogą do harmonii i spełnienia. W ten sposób mogłaby się zaczynać romantyczna historia, mająca uczcić trzecie urodziny ¡Olé! Magazynu. Mogłaby. Gdyby nie fakt, że to kompletna bzdura.
Z okazji trzeciej rocznicy założenia ¡Olé! miło byłoby przedstawić naszym Czytelnikom przyjemną bajkę. Jednak nasz projekt bajką nie jest. Czasem pełen jest nerwów, które jednym puszczają częściej, innym rzadziej. Całe szczęście, że nie działamy w stacjonarnej redakcji, bo musielibyśmy założyć w niej obrotowe drzwi, by uniknąć nieustannego trzaskania. Czasem pełen jest zmęczenia, kiedy do wyduszenia z siebie tekstu, pomiędzy licznymi obowiązkami, zmusza nas jedynie kolejna porcja yerba mate albo kawy. Czasem pełen jest rezygnacji, gdy widzimy piętrzące się przed nami trudności ekonomiczne i realia, które nie dorastają do naszych wyobrażeń. Czasem pełen jest błędów, bo w końcu jesteśmy tylko ludźmi i każdy z nas je popełnia. Czasem w powietrzu wirtualnej redakcji, prócz aromatu Pajarito i Rosamonte (nawet co do gatunku yerby nie jesteśmy w stanie być zgodni), unoszą się kastylijskie przekleństwa. Bo ¡Olé! jest takie jak La Liga. Nieobce nam są wady, niedociągnięcia i błędy. Czasem damy się przyłapać na spalonym, czasem ktoś nie odgwiżdże nam rzutu karnego… tak już bywa w piłce, prawda? Mimo to jesteśmy pełni zaangażowania, energii i pasji. Staramy się utrzymać na powierzchni rynku, choć nie jest ona dla nas przyjazna. Przede wszystkim gramy drużynowo i to właśnie sprawia, że mimo wszelkich przeciwności nadal możemy być z Wami. Warto, prawda? Przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy zamiast gwizdów i białych chusteczek dostajemy od Was owacje.
Teraz opowiem Wam tę historię tak, jak wyglądała naprawdę.
Skąd przychodzimy?
¡Olé! przyszło na świat trzy lata temu, w połowie marca 2013 roku, w ciemnych kazamatach VCF.pl, gdzie z sufitu ponuro zwisają nietoperze. To właśnie polski serwis Valencii stał się kolebką projektu, który w ostateczności rozrósł się do niespodziewanych wcześniej rozmiarów. W końcu, według pierwotnego pomysłu, miał to być magazyn traktujący wyłącznie o drużynie Los Ches. O tym jakie były początki projektu stworzonego przez Mateusza Stysia i jego ekipę z VCF.pl już w zeszłym roku, z tej samej okazji, opowiadał Wam Dominik Piechota. Siądźcie wygodnie, sięgnijcie po coś dobrego do picia i przypomnijcie sobie od czego to wszystko się zaczęło.
Zaczynaliśmy przy wsparciu takich postaci jak Michał Pol, Rafał Lebiedziński, Tomasz Pasieczny czy Barbara Bardadyn. To ich pomoc pozwoliła nam wypłynąć i ukonstytuowała projekt w świadomości naszych Czytelników. Później to ¡Olé! stało się trampoliną dla młodych talentów. Wraz z upływem czasu na pokład dołączały kolejne osoby, rekrutowane z najrozmaitszych zakątków piłkarsko-iberyjskiego Internetu. Niektórzy pisali na innych portalach, inni prowadzili własne blogi, jeszcze inni nigdy nie zmierzyli się z sięgnięciem po pióro, mimo wysokich kompetencji i dużej wiedzy, i to właśnie z ¡Olé! przeżyli swój pierwszy raz. Przez te trzy lata wielu pożegnaliśmy i wielu powitaliśmy. Ja sama, pracując wcześniej dla FCBarca.com, będącego dziś naszym partnerem, na pokład trafiłam zupełnym przypadkiem. Przez jeden nieopatrzny wpis na Twitterze. Dominik narzekał, że zgłoszenia do ¡Olé! przesyłają wciąż kibice Barcelony lub Realu i tylko marzeniem jest, by pojawiła się kiedyś osoba, która kibicuje takim klubom jak Rayo czy Granada. Nie miałam pojęcia jak to się potoczy, kiedy odpisywałam, że to dziwne uczucie czytać takie słowa, naprawdę będąc kibicem Rayo. Kilka dni i Dominik wciągnął mnie do drużyny. Jak mogłabym odmówić? W końcu od dłuższego czasu byłam pod wrażeniem tego, co robi ekipa ¡Olé!. Miałam wątpliwości czy poradzę sobie ze wszystkim, czy wystarczy mi czasu, ale ostatecznie okazało się, że ten projekt uzależnia i nie można się już od niego uwolnić. ¡Olé! dało mi możliwość rozwoju, który przerósł moje oczekiwania i za to zawsze będę wdzięczna wszystkim, którzy dali mi na to szansę. Jestem pewna, że nie tylko ja jedna.
Kim jesteśmy?
To gauginowskie pytanie, na które chyba najtrudniej odpowiedzieć. ¡Olé! rozpoczęło swoją przygodę jako seria e-wydań, z nieustanną nostalgią i marzeniem o papierze. Szybko przekonaliśmy się, że realia są trudne i nieubłagane, a nowo powstałemu projektowi nie jest łatwo przebić się na rynku. Rozwój projektu skupił się na portalu, który wcześniej był tylko miejscem umieszczania e-wydań; dziś jest stroną publicystyczną z prawdziwego zdarzenia. Ostatecznie jednak sen o wydaniu, które można dotknąć, powąchać i włożyć pod poduszkę, spełnił się. Wystartowaliśmy z pomysłem Przewodnika Kibica La Liga, który jest i będzie naszym seryjnym wydawnictwem. Przez cały ten czas, także na przestrzeni ostatniego roku, ¡Olé! przeszło mnóstwo zmian i przeobrażeń. W grudniu Mateusz Styś przedawkował yerbę i w szalonym widzie postanowił oddać portal pod moją opiekę. W końcu trzeba być szalonym, by z własnej woli oddać statek w ręce pirata, prawda? I choć niektórzy mówią o uciskowej nowej władzy to nie słuchajcie ich, jedynym celem jest to, żebyśmy trzymali właciwy kurs.
Kim więc jesteśmy?
¡Olé! to portal, na którym co dzień możecie sięgnąć po świeży zastrzyk publicystyki na temat La Liga. Ale nie tylko. To także cykle takie jak Spanglish czy ¡Olé! Bez Granic, w których przybliżamy hiszpańskie ślady z innych lig. To Gol Latino, gdzie możecie przeczytać o rozgrywkach w Ameryce Południowej. Nasz portal to także nie jedynie publicystyka, to także cykle takie jak ¡Olé! Directo – które rozpoczęliśmy podczas letniego okienka transferowego, zaś dziś pozwala nam ono przekazywać Wam na bieżąco informacje z boisk i kuluarów La Liga. Kiedyś osiągnięciem dla nas był jeden tekst na portalu na tydzień. Dziś nasza drużyna ma niekiedy problem z pomieszczeniem w grafiku wszystkich artykułów, które chcemy dla Was napisać.
¡Olé! to Fuera de Juego. Czyli jeden z naszych najnowszych projektów, który współtworzymy z Radio Gol. Pomysł podcastu pojawił się spontanicznie, ale jego popularność, a także regularność, jaką udało nam się zachować, przerosły nasze oczekiwania. To już siedemnasty odcinek! Za Fuerą stoją Mariusz Bielski, Krystian Porębski i Sebastian Warzecha, których w ostatnim czasie nieco silniej wspieram ja. Fuera to jednak także goście, zapraszani zarówno z szeregów naszej redakcji, jak i spoza niej. To również najważniejsza kwestia, o której nie można zapomnieć: Efekt #FdeJ! Wasza drużyna gra poniżej oczekiwań? Poproście nas o podcast a wszystko się zmieni, jak za dotknięciem magicznej różdżki.
¡Olé! to koszulki, które tego lata postanowiliśmy stworzyć dla Was. Jak dotąd wypuściliśmy jedną, pilotażową, serię z naszymi wzorami. Ja rysowałam nawet jadąc pociągiem, Mateusz Styś spędził godziny przygotowując grafiki i dobierając najlepszy jakościowo materiał. Legenda redakcyjna głosi, że sam wszywał metki z naszym logo. Ostatecznie koszulki trafiły w Wasze ręce, do Waszych szaf i mamy nadzieję, że nosicie je teraz z dumą. My nosimy. Szczególnie Lwa z Athleticu, który został naszym redakcyjnym MVP. Co będzie dalej? Postaramy się kontynuować produkcję gadżetów, być może nie tylko koszulek. Przyjdą nowe wzory i nowe pomysły, w oparciu o Wasz odbiór, Wasze oceny i nasze doświadczenie, które dzięki temu zyskaliśmy.
Dokąd zmierzamy?
No właśnie, dokąd zmierzamy? Teraz wszystko zależy od Was. Dosłownie, bo już niebawem poprosimy Was wszystkich o opinie i sugestie na temat tego jakie ¡Olé! jest, jakie powinno być i jakie będzie. To wszystko robimy dla Was, dlatego Wasz głos będzie mieć dla nas kluczowe znaczenie.
Mówiłam, że chcę żebyśmy trzymali kurs, ale nie wiem w tej chwili dokąd on nas zaprowadzi. Ten rok zaskoczył nas na wielu polach i nawet nie próbuję zgadywać co przyniesie nam kolejny. Jednego jestem pewna. Wciąż będziemy Waszym połączeniem z La Liga, w rozmaitej formie ale zawsze na najwyższym poziomie na jaki nas stać. Mimo wszystkich zmian i przeobrażeń jakie przechodzimy to nie zmieni się nigdy. Pozostaje mi tylko podziękować Wam za całe wsparcie jakiego nam udzieliliście i prosić żebyście nadal byli z nami. Na razie chwytamy za ster, trzymamy kurs i z niecierpliwością wyczekujemy tego, co przyniesie nam przyszłość. Z pewnością miniemy po drodze parę skał ale kto wie, może w końcu dopłyniemy na Tahiti?
Fuera de Juego #17 – trzecie urodziny
Zapraszamy do wysłuchania 17-go, urodzinowego, odcinka podcastu Fuera de Juego. Gośćmi Krystiana Porębskiego byli Mateusz Styś i Dominik Piechota, współzałożyciele projektu.