Do niedawna wymieniany jako jeden z kandydatów do objęcia posady szkoleniowca Barcelony. Osiąga z Evertonem niezłe wyniki, ale wydaje się, że pewnego poziomu nie przeskoczy. Ronald Koeman – człowiek, którego piekielnie trudno ocenić.
Trzy zwycięstwa w czterech ostatnich meczach i całkiem dobre wrażenie zostawione przez The Toffees na White Hart Lane spowodowały, że klub z niebieskiej części dzielnicy Merseyside znalazł się dość blisko pierwszej czwórki, o której kibice Evertonu śnią od sezonu 2003/04. Po przerwie reprezentacyjnej czeka nas wielkie święto piłki na Anfield, które zweryfikuje plany na końcówkę sezonu. Jeśli udałoby się pokonać znienawidzony Liverpool w jego świątyni, wówczas sen o Lidze Mistrzów mógłby nabrać całkiem realnych kształtów. Niestety, problemów klubu z Goodison jest więcej, niż mogłaby to pokazywać tabela.
Jak zatrzymać gwiazdy
W ostatni weekend Everton rozbił Hull City Kamila Grosickiego aż 4:0. Przewaga gospodarzy nie podlegała jakimkolwiek dyskusjom. A przecież nie było to wcale takie oczywiste, gdyż na początku meczu doszło do sytuacji, która wpłynęła negatywnie na atmosferę w klubie. Chodzi o wywiad, jakiego Romelu Lukaku udzielił telewizji SkySports. Jamie Carragher spytał Belga, w czym tkwi przewaga Suareza czy Lewandowskiego nad piłkarzem z Goodison. – Ciężko to porównywać na ten moment. Potrzebuje Ligi Mistrzów jako platformy, na której będę mógł udowodnić swoją przydatność w wielkich meczach. Uważam siebie za jednego z najlepszych napastników Premier League, to na 100%, ale będę chciał to pokazać na najwyższym szczeblu w niedalekiej przyszłości – odpowiedział Lukaku. Reprezentant Czerwonych Diabłów wyrównał 25 lutego osiągnięcie Duncana Fergusona, który zdobył w swojej karierze 60 bramek dla Evertonu w Premier League. Teraz jest już lepszy od Szkota o cztery trafienia.
Niestety osiągnięcia z tego sezonu Lukaku zeszły, przynajmniej w jakimś stopniu na dalszy plan. Belg skrytykował system transferowy Evertonu, a ponadto zarzucił klubowi brak ambicji, czym rozsierdził trenera Koemana. Holender zareagował stanowczo, upominając i przestrzegając swojego zawodnika, że musi szanować obecny kontrakt, który obowiązuje jeszcze przez dwa lata. Ostatecznie Lukaku zaliczył dwa gole i asystę w starciu z Tygrysami z Hull i pokazał, że ambicji mu z pewnością nie zabraknie. Zwłaszcza, mając koncie dwadzieścia jeden bramek, dzięki czemu jest obecnie liderem w walce o koronę króla strzelców.
Wydaje się, że legenda Barcelony, zasiadająca na ławce trenerskiej The Toffees może być o swojego asa spokojna, ale co z przyszłością? Jedyną rzeczą, która mogłaby znacząco poprawić szanse Evertonu na zatrzymanie reprezentanta Czerwonych Diabłów, jest miejsce w czołowej czwórce. Dość wątpliwe.
Jakby mało było problemów z Lukaku, jest jeszcze Ross Barkley. Anglikowi kończy się umowa za rok i jego sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Kreator gry, lider środka pola, mający na swoim koncie cztery gole i siedem asyst w Premier League w tym sezonie. Krytykowany z początku sezonu, zdecydowanie zwyżkuje, co także jest ważnym punktem w rozważaniach czołowych klubów z Wysp Brytyjskich, m.in. Chelsea. Chociaż Holender przekonywał w angielskich mediach, że sprawa nie jest rozstrzygnięta, to również zauważalny był nieco asekuracyjny ton bossa.
Młodzi gniewni
Przyszłość gwiazd może spędzać Koemanowi sen z powiek, ale jest jedna rzecz, za którą przybysza z kraju tulipanów po prostu trzeba chwalić. W składzie na Hull obserwowaliśmy Dominica Calverta-Lewina (20 lat) oraz Toma Daviesa. Dla tego drugiego to nie była pierwszyzna, w końcu na koncie ponad 860 minut na najwyższym szczeblu, a w czerwcu skończy dopiero dziewiętnastkę. Odwaga, z jaką szkoleniowiec z Goodison wprowadza tego chłopaka, jest godna podziwu. Davies ma już na koncie gola i trzy asysty, a tę ostatnią dograł właśnie do Calwerta-Lewina na 1:0 z Hull. Ta druga linia, z dwoma młodziakami, dowodzona przez 23-letniego Barkleya i zabezpieczana przez świetnego Idrissę Gueye’a musi się podobać.
W kolejce jest jeszcze Ademola Lookman, którego Everton sprowadził zimą z Charltonu i on również wbił już swojego gola… takiemu tam Manchesterowi City. Dziewiętnastolatek jest głęboko wierzącą osobą, o czym świadczy hashtag #GodIsGreat w opisie oficjalnego konta twitterowego zawodnika.
Koemanowi nie udałoby się tak dobrze wprowadzić ani jednego z tych chłopaków, gdyby nie dobra gra na rynku transferowym. Bo oprócz nich, do klubu trafili przed sezonem lub zimą m.in.: Gueye, Morgan Schneiderlin, Ashley Williams oraz Yannick Bolasie. Przyjście tego ostatniego oczywiście nie może być rozpatrywane w kategoriach sukcesu, gdyż doznał poważnej kontuzji i nie zobaczymy go do końca sezonu. Jednak pozostali wypadają bardzo dobrze, a francuski defensywny pomocnik, pozyskany z Manchesteru United może nie został zapamiętany na Old Trafford przez spektakularne akcje, ale Evertonowi się przyda i to nieraz.
Rozwiązane problemy?
Za odwagę chwalimy. Niestety, Ronald Koeman nie rozwiązał jak dotąd podstawowego problemu zespołu z Goodison z ostatnich sezonów. Za każdym razem, gdy giganci Premier League mierzą się z Evertonem w spotkaniu ligowym, jesteśmy przekonani, że się solidnie spocą. Tak jest także w tej kampanii. Zniszczenie Manchesteru City w stosunku 4:0, pokonanie Arsenalu to godne uwagi sukcesy, ale co z tego, skoro po zabraniu bogatym, oddają biednym w postaci Crystal Palace czy Swansea. O ile w przypadku wyjazdów można by na to jeszcze przymknąć oko, o tyle na własnym terenie trzeba być bezwzględnym.
Evertonowi wielokrotnie brakuje wyrachowania, które cechuje w tym sezonie szczególnie Chelsea, prowadzoną przez Antonio Conte. The Blues mają wyznaczone inne cele, lecz też miewają chwile słabości. Niestety dla reszty ligi, stołeczna ekipa potrafi wygrywać wiele spotkań, w których wcale nie zachwyca. Po przykład nie trzeba sięgać na najwyższą półkę, ale wystarczy przypomnieć sobie ostatnią kolejkę i wyjazd do Stoke. Koeman nie potrafił tego osiągnąć i za to należy mu się na ten moment minus.
Nie twierdzę jednak, iż to jest przegrana sprawa. Przed Holendrem i jego podopiecznymi bardzo ważne trzy mecze. Liverpool (wyjazd), Manchester United (wyjazd) i Leicester (dom) powinny zweryfikować zespół i wykreować atmosferę, która będzie się unosiła w decydujących fragmentach rozgrywek. Jeśli udałoby się w tych spotkaniach wywalczyć siedem punktów, to za chwilę trzeba będzie dołączyć Everton do zakręconej karuzeli, która wyłoni nam ligowe podium.
Niestety, nawet w przypadku mocno wątpliwego awansu do Ligi Mistrzów, problemy Koemana się nie skończą. Pozostanie Lukaku – owszem stanie się bardziej prawdopodobne, ale nikt tego nie może zagwarantować. Zaryzykować można tezę, że drugiego takiego napastnika zespół pokroju Evertonu może nie znaleźć w ciągu 10 lat, zważywszy na bardzo ograniczony rynek i problemy, jakie mają z napastnikami znacznie możniejsi.
Ross Barkley musi się zdecydować na podpisanie nowej umowy, inaczej latem będzie to ostatni dzwonek na jakikolwiek zarobek dla klubu. Parol na lidera drugiej linii z Goodison ma zagiąć Chelsea, a Arsenal także nie stoi ponoć na straconej pozycji. Pokusa może być zbyt silna, a czy któryś z młodzianów będzie gotów, aby zastąpić 23-latka?
Nie chcę tutaj na siłę udowadniać, że Everton znów utknie w martwym punkcie i pozostanie “kandydatem do czegoś więcej”, lecz projekt Koemana chwieje się jak okręt przy solidnych falach – nawet pomimo niewątpliwych, solidnych zasług Holendra.