Powiedzieć, że Chelsea ma w tym sezonie problemy to jakby stwierdzić, że będziemy mieć nowego premiera w Polsce. Jednym z najważniejszych jest z pewnością Diego Costa, a raczej jego koszmarna forma i zachowania nie wpływające na pozytywny odbiór reprezentanta Hiszpanii.
Higiena ważniejsza od wyniku
7 listopada 2015 roku, Chelsea wyjeżdża na wyjazd do Stoke-on-Trent bez swojego szkoleniowca Jose Mourinho, zawieszonego za kwestionowanie decyzji arbitra w meczu z West Hamem. Chłodny wieczór na Britannia Stadium to koszmar wielu klubów w Premier League, chociaż w bieżącej kampanii, przed ostatnią koleją, tylko Bournemouth wyjechało z obiektu Stoke bez punktów. Wydaje się, że szansa na poprawę humorów w zespole ze Stamford Bridge jest całkiem spora. Tymczasem mecz układa się jak kolejny koszmar kibiców The Blues. Bez tempa, bez pomysłu, bez niczego. Diego Costa wpisuje się idealnie w ten schemat. Tym razem trafił na parę stoperów, którzy nie dadzą się sprowokować. Ryan Shawcross i Philipp Wollscheid nie dość, że chłopy na schwał, to jeszcze w dodatku byli tego dnia w formie. Dzięki Bogu, tym razem nie dochodzi do żadnych starć, które zdominowały by niedzielną prasę….. a jednak. Tym razem jest nam do śmiechu. Diego Costa sugeruje, że kapitanowi Stoke mówiąc kolokwialnie wali spod pachy.
Made sure @Ryanshawy put his deodorant on this evening 🙈🙈🙈 pic.twitter.com/AyJfMi6BmG
— Kath Shawcross (@kathbuckley) November 7, 2015
Stoke wygrywa z Chelsea 1:0 po golu Arnautovicia, a reprezentant Hiszpanii jest jednym z najgorszych aktorów tego widowiska. Nie mniej jednak, znów jest o nim głośno. Tak jak w poprzednim sezonie, tylko z jedną maleńką różnicą. W sezonie 2014/15 wspominaliśmy go jako jednego z najlepszych napastników w lidze. Dzisiaj nie dorasta do pięt takim piłkarzom jak Jamie Vardy czy Romelu Lukaku. Dzisiaj daje materiały brytyjskim brukowcom i zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka. Rozpoczynają się porównania. Adrian Mutu, Andrij Szewczenko, Mateja Kežman i Fernando Torres to całkiem zacne grono gdyby nie oczywisty kontekst, w którym zostaną przedstawieni. Żaden z nich nie sprawdził się w napadzie stołecznego klubu i Diego Costa coraz częściej jest wymieniany w tym gronie. A przecież zaczęło się zupełnie inaczej.
Zabójczo skuteczne antidotum
Kiedy w 2014 roku przychodził na Stamford Bridge, wielu zastanawiało się jak klątwa napastników zagadkowo tracących swoje atuty zadziała w przypadku urodzonego w brazylijskim Lagarto Costy. Przemawiały za nim liczby. 27 bramek i 5 asyst w sezonie 2013/14 La Liga budziło wielkie nadzieje wśród sympatyków Chelsea. Jose Mourinho budował zespół w oparciu o niekwestionowaną gwiazdę, Edena Hazarda, ale postanowił odciążyć swojego asa, sprowadzając mu do pomocy m.in. Diego Costę i Cesca Fabregasa. Problemów z aklimatyzacją nie było. Swoją walecznością brazylijski Hiszpan idealnie wpisał się w standardy Premier League. Strzelał zarówno tym z drugiego planu, jak i w derbach Londynu z Arsenalem.
Oczywiście podobnie jak Fabregas, dużo lepszą miał rundę jesienną, prawdą jest też, że zdarzały się problemy wychowawcze. Jaka może być najlepsza riposta na zarzuty dotyczące boiskowego zachowania? Liczby. Bramki, najlepiej takie, które bezpośrednio wpływają na zdobycz punktową. 20 strzelonych i 3 wypracowane kolegom odpowiedziały na wątpliwości. Chelsea ma napastnika i to takiego, który może poprowadzić ją do wielkich rzeczy. Zabrakło tylko jednego, przełożenia formy z Premier League na rozgrywki Ligi Mistrzów. Zerowy dorobek strzelecki miał spory wpływ na odpadnięcie z najważniejszej rywalizacji już na szczeblu 1/8 finału. Londyńczycy obronili się jednak mistrzostwem Anglii, a sam zawodnik mimo kontuzji, które go nie omijały, osiągnął coś, czego elitarnemu gronu napastników wymienionych w poprzednim akapicie się nie udało. Przywrócił blask pozycji nr “9” na Stamford Bridge.
Więzień przeciętności
Kiedy drużynie nie idzie, potrzeba kogoś, kto poskłada do kupy zespół, niekiedy rozstrzygnie mecz w pojedynkę, ale przede wszystkim nie odpuści przez całe 90 minut. Kto może się tego podołać w ekipie prowadzonej (choć nie zawsze z ławki) przez Jose Mourinho?
– Hazard!
– Fabregas… chociaż jesienią!
– Terry!
– Diego Costa!
.
.
.
.
Willian.
Brazylijczyk stał się prawdziwym liderem i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że wszyscy inni znajdują się jakieś trzy okrążenia z tyłu. Cesc wygląda na człowieka, który przespał zmianę pory roku, Hazard zapoznaje się z wygodami ławki rezerwowych, a John Terry chociaż nadal jest ukochanym kapitanem, nie stroni od błędów. Były piłkarz Atlético Madryt miałby tutaj szansę na odegrania kluczowej roli. Wykorzystuje ją w stu procentach. Niestety nie jest to rola, za którą eksperci mieliby szansę na przyznanie mu nagrody piłkarza miesiąca czy wygłoszenia pochlebnych komentarzy. Tymczasem…
To tylko jeden przykład z tego sezonu. Manuel Pellegrini i Arsene Wenger dali wyraźnie do zrozumienia, że mają serdecznie dość zachowania swojego rywala. Pyskówki z arbitrami, prowokowanie rywali i pogarszanie swojego wizerunku. Tak, można z całą stanowczością rzec, że Diego Costa jest na pierwszym planie. Jak możemy przeczytać w The Sunday Guardian, sam zawodnik odnosi się do zarzutów. – Zawdzięczam bardzo wiele mojemu stylowi gry. Nie zamierzam go zmieniać, ponieważ ludziom się on nie podoba. W historii futbolu zawsze znajdywały się agresywne osoby z pasją, które dawały z siebie wszystko na boisku. Kiedy przekraczam linię boiska, zmieniam się. Poza nim mam swoje prywatne, zabawne życie, ale na placu gry nigdy nie urosną mi skrzydła. Nie jestem aniołem – podkreśla.
Diego, wszystko co mówisz jest prawdą. To czy ktoś Cie lubi czy nie, nie ma żadnego znaczenia jeśli strzelasz gole i przyczyniasz się do znakomitych wyników drużyny. Wtedy twoim “zmartwieniem” będzie co najwyżej brak nagrody fair play, którą masz schowaną w najgłębszych zakamarkach swojego poważania. Naszego bohatera nie broni jednak w tym momencie nic. Mamy obraz człowieka, pogrążającego się w przeciętności, która dopadła jego drużynę, mamy obraz napastnika, który w trakcie spotkania zamiast zrobić wszystko by jego pogrążona w kryzysie drużyna wygrała mecz w Stoke, wdaje się w dyskusje na temat użycia dezodorantu przez Ryana Shawcrossa.
W ciągu najbliższych dni/tygodni los Chelsea może się odmienić. Nie wiadomo czy The Special One będzie nadal ciągnął ten wózek, ale ktokolwiek stanie na czele tego projektu, musi dotrzeć do świadomości Costy. Trzeba go przekonać, żeby zaczął grać w piłkę. Bo przecież potrafi to robić i nie mamy wątpliwości, że kocha swój zawód.
Diego wróć, Premier League cię potrzebuje.