Cykl La Otra Liga współtworzymy we współpracy z portalem FCBarca.com, na którym znajdziecie jeszcze więcej informacji o katalońskim klubie.
W Polsce sformułowanie „być ogórkiem” nie jest zbyt pozytywnie odbierane, za to w Hiszpanii może być powodem do dumy. Takim właśnie „ogórkiem”, jak nazywa się piłkarzy Leganes, jest Gerard Gumbau, który jeszcze niedawno swoich sił próbował na Camp Nou.
Chociaż Gumbau w grudniu skończył 23 lata to obecny sezon jest jego pierwszym w Primera Division, kiedy gra regularnie. W Leganes odnalazł to czego potrzebuje piłkarz na dorobku, czyli przede wszystkim boiskowe minuty. Od początku sezonu rozegrał już 20 ligowych spotkań, jedenastokrotnie wybiegając w pierwszej jedenastce. Udało mu się też zaliczyć debiutanckie trafienie, w meczu z Betisem, które może punktów drużynie nie dało, bowiem mecz zakończył się porażką 3:2, ale na pewno podniosło jego samoocenę.
Sam piłkarz na tyle dobrze odnalazł się w podmadryckim zespole, że otrzymał nominację do nagrody dla najbardziej obiecującego piłkarza, która zostanie przyznana podczas tegorocznej Gala del Futbol Gironí. Gumbau o to miano będzie rywalizował z Pere Ponsem występującym w Gironie oraz z Pau Lópezem na co dzień broniącym bramki Espanyolu.
Katalońskie marzenie
I chociaż Gumbau zapewne bardzo cieszy się z takiej formy nobilitacji, to sam wolałby by nominacja trafiła do biura jego najbliższego rywala czyli do Barcelony. Kataloński pomocnik bowiem, tak jak większość mieszkańców Girony, jest wielkim fanem ekipy z Camp Nou. „Barcelona to mój klub. Zawsze oglądam ich mecze i zawsze chcę by wygrali” mówił w wywiadzie dla madryckiego AS-a. Duma Katalonii to obiekt jego miłości, która jak się wydawało, mogła być zamieniona nie tylko w platoniczne uczucie, lecz pełnoprawny związek.
Kiedy w 2014 roku zgłosiła się po niego drużyna Barcelony B, ten nie wahał się ani chwili. Wiedział, że po występach w rezerwach Girony, gdzie prezentował się bardzo dobrze, czas na kolejny krok. „To dla mnie wielki zawodowy skok” mówił na jednej z pierwszych konferencji po transferze. Nie miał obaw o to, że sobie poradzi w nowym zespole „Jestem dobry technicznie, mogę występować na każdej pozycji w środku pola” opisywał swoje predyspozycje młody wówczas piłkarz. W rezerwach Barcy odnalazł się doskonale. Zadebiutował już w pierwszym ligowym spotkaniu, a na premierowe trafienie musiał czekać zaledwie do trzeciej kolejki, kiedy do Barca B mierzyła się z Realem Saragossa.
W całym sezonie aż 29 razy wychodził w pierwszej jedenastce, ale nie pomogło to drużynie prowadzonej przez Eusebio na utrzymanie się na zapleczu Primera Division. Jakim cudem drużyna, która miała w swojej kadrze takich piłkarzy jak Sandro Ramirez, Munir, Halilovic czy właśnie Gumbau spadła do trzeciej ligi pozostanie jedną z największych zagadek trapiących fanów Segunda Division.
Z błota Segunda na murawę Camp Nou…
Mimo spadku, sezon 2014/2015 był dla Gumbau bardzo obiecujący. Pokazał on, iż ma wielki potencjał, co zauważył także trener pierwszej drużyny Barcelony, Luis Enrique. Marzenia młodego piłkarza zaczęły się ziszczać, aż 15 stycznia 2015 roku, udało mu się wybiec w pierwszym składzie Blaugrany na wyjazdowy mecz Pucharu Króla przeciwko Elche. I chociaż cały skład był bardzo rezerwowy, bowiem oprócz Gerarda debiutował między innymi Allen Halilovic, a w pierwszym składzie grali też Adama Traore, Munir, Martin Montoya czy Rafinha, to dla młodego piłkarza była to wielka nobilitacja. Zwłaszcza, że „zastąpił” on na pozycji defensywnego pomocnika samego Busquesta, do którego ma szczególny szacunek: „To on bardzo mi pomagał, gdy grałem w pierwszej drużynie. To wzór, praktycznie nie da się mu odebrać piłki, kiedy gra się przeciwko niemu”.
Dobra postawa w drużynie rezerw, zaowocowała w kolejnym sezonie, który był dla Gerarda prawdziwym rollercoasterem. Z jednej strony musiał on mierzyć się z trudami gry w Segunda Division B, gdzie jego drużyna rozgrywała spotkania z takimi tuzami futbolu jak Olímpic de Xàtiva,CD Llosetense czy CF Pobla de Mafumet, a z drugiej strony doczekał się możliwości trenowania i częstszych występów w pierwszej drużynie. Tym co najprawdopodobniej zaimponowało Luisowi Enrique, to oprócz oczywistych umiejętności piłkarskich, także spokojny charakter młodego zawodnika. „Jestem piłkarzem Barcelony B. Jeżeli trener pierwszej drużyny mnie wezwie, stawię się z największą ochotą. Ale jak wrócę do rezerw, to będę pracował równie ciężko jak zawsze” podkreślał wówczas zawodnik, co potwierdza także w ostatnich wypowiedziach, już z czasów gry w Leganes: „moja mentalność polega na codziennej ciężkiej pracy, by poprawiać swoje umiejętności”.
Ta chęć do samodoskonalenia sprawiła, że już w czwartej kolejce doczekał się ligowego debiutu w Barcelonie. 28 minut w wygranym 4-1 spotkaniu z Levante musiało być wielkim przeżyciem dla środkowego pomocnika. Cała sielanka trwała około czterech miesięcy. Gumbau zdążył jeszcze wziąć udział w dwóch innych meczach ligowych z Las Palmas i Rayo, a także mieć duży udział w wyeliminowaniu Villanovense z czwartej rundy zmagań o Puchar Króla. Tym jednak co było swoistym ukoronowaniem tego okresu i czego zazdrościć może mu większość piłkarzy La Liga była gra w Lidze Mistrzów. Gumbau zaliczył łącznie jedynie 61 minut w trzech meczach fazy grupowej, ale i tak jest to coś, czego wielu piłkarzy nie będzie mogło nigdy przeżyć. Gerard znalazł się także w kadrze Luisa Enrique na Klubowe Mistrzostwa Świata i chociaż nie powąchał na nich nawet murawy, to miał okazję zwiedzić kawał świata i poczuć się częścią najlepszej drużyny globu.
Wyjazd do Japonii był jednak ostatnim akordem w karierze Gumbau w pierwszej drużynie Barcelony. „Aby tam być potrzeba nie tylko włożyć wiele wysiłku w trening, ale też mieć ogromne umiejętności. W końcu Luis Enrique zdecydował, że albo tej jakości nie mam, albo że ma już kompletny zespół” mówił Gerard, który jednak nie czuje się zawiedziony: „Dla mnie samo przebywanie w Barcelonie to już było spełnienie marzeń”.
… i z powrotem
Sukcesy w pierwszej drużynie nie przełożyły się jednak na dobre wyniki Barcelony B, która w pierwszym sezonie na trzecim poziomie rozgrywek nie była w stanie stanąć do walki o awans. Sam piłkarz zanotował zaś trzy gole i dwie asysty, co nie było wynikiem który kogokolwiek satysfakcjonował. To sprawiło, że Gerard López stracił chwilowo zaufanie do młodego piłkarza. W pierwszych dziewięciu kolejkach sezonu 2015/16 zanotował zaledwie 11 minut, co musiało odbić się na jego psychice. Jeszcze chwilę temu był powoływany do wielkiej Barcelony na mecze Ligi Mistrzów, a teraz nie potrafił nawet załapać się do pierwszej jedenastki jej rezerw. „Zastanawiałem się co się stało. Gdzie podział się ten zawodnik, którym dopiero co byłem. Ale nie rzuciłem ręcznika, wręcz przeciwnie. Pracowałem jeszcze ciężej”. Takie podejście znów się opłaciło. Gumbau raz otrzymanej szansy już nie wypuścił z rąk i stał się piłkarzem od którego zaczynało się układanie jedenastki. A ośmioma golami wydatnie wspomógł ekipę rezerw, która wygrała całe rozgrywki i powróciła do drugiej ligi.
Serce zostało w Katalonii
Dla Gumbau nastał jednak czas rozstania z ekipą Dumy Katalonii. Jego kontrakt wygasł i obie strony ustaliły, że to idealny moment na to by każdy poszedł w swoją stronę. Sam piłkarz, poprzez konto na Instagramie w bardzo emocjonalny sposób żegnał się z Dumą Katalonii: „Opuszczam FC Barcelonę szczęśliwy i dumny, że jestem częścią tego klubu. Barca dała mi wszystko: rodzinę, przyjaciół. Noszenie tej koszulki było czymś o czym marzyłem od kiedy byłem mały i udało mi się to marzenie spełnić”.
Chwilę później piłkarz powitał już nowych fanów z CD Leganes, gdzie podpisał umowę na trzy lata. Przeskok z trzeciej do pierwszej ligi nie był dla niego przytłaczający. „Jestem zadowolony z mojego pierwszego sezonu [w Leganes]. Gram regularnie, odnalazłem pewność siebie czyli otrzymałem wszystko czego szukałem. Mam umowę na kolejne dwa sezony i będę pracować nad tym, by spędzić je tu w Leganes, jako zawodnik pierwszego składu”. Mimo wszystko piłkarz nie ukrywa, że jego kibicowskie serce wciąż jest na Camp Nou: „Zawsze jest cudownie wrócić tam, gdzie wychowałeś się jako piłkarz. Ale nie ma miejsca na sentymenty. Wygraliśmy na Bernabeu, to czemu nie mielibyśmy tego zrobić na Camp Nou?”. Gumbau zamierza więc zrobić wszystko by przypomnieć się kibicom z Katalonii.