Przyznam się przed wami, że miewam problemy z bezsennością. W ten weekend nie musiałem jednak ratować się tabletkami – z pomocą przyszła mi (i na pewno nie tylko mi) La Liga. Dziękuję piłkarzom, że zadbali w ten sposób o moje zdrowie, ale Panowie… Przecież nie o to chodzi w futbolu!
Zimny prysznic kolejki – Valencia
Podopieczni Nuno Espírito Santo świetnie rozpoczęli sezon – w siedmiu kolejkach wygrali pięć razy i dwukrotnie remisowali dzięki czemu uzbierali siedemnaście oczek. A potem pojechali do La Coruñii, gdzie ich sielanka się skończyła. Na posterunku zabrakło człowieka, który naprawiał większość pomyłek defensorów – Diego Alvesa. W zamian po raz pierwszy w tym sezonie między słupkami pojawił się Yoel. Wychowanek Celty swój debiutu w barwach Los Ches będzie przeżywał w najgorszych koszmarach. Dla Nietoperzy ta jedna porażka nie jest oczywiście żadną tragedią, lecz pozwala na chłodno spojrzeć na potencjał Valencii. Top 4? Zdecydowanie tak. Mistrzostwo? Jeszcze nie w tych rozgrywkach.
Torresazo kolejki – Ander Capa
W sobotę Barcelona podejmowała na swoim stadionie Eibar – drużynę skromną pod każdym względem, lecz wielką duchem. Baskowie dzielnie stawiali czoła swoim rywalom, jednak tylko przez godzinę, potem było już tylko gorzej, bo ostatecznie dali sobie wbić trzy gole… A cały mecz mógłby wyglądać inaczej, gdyby wyśmienitej okazji nie zmarnował Ander Capa, który otrzymawszy piłkę minął swobodnie Claudio Bravo, by potem bez pardonu umieścić piłkę na bocznej siatce. Szkoda, że się aż tak bardzo „podpalił” – cóż to byłaby za piękna i romantyczna futbolowa historia, gdyby to właśnie któryś z piłkarzy Eibaru przerwał passę chilijskiego bramkarza…
Najwięksi przegrani kolejki – Ferrer i Mendilibar
Obaj trenerzy po ósmej kolejce stali się bezrobotnymi. Córdoba do tej pory nie wygrała jeszcze żadnego meczu w tym sezonie i najwyraźniej włodarze Kalifów stracili cierpliwość wobec popularnego “Chapiego”. Za awans wypada podziękować, lecz walka o być albo nie być w La Liga to już zupełnie inna para kaloszy. Jego następcą został Miroslav Djukić, który podpisał umowę do końca sezonu. Levante pożegnało Mendilibara bez żalu. Do piątej serii gier Żaby pozostawały bez zdobyczy bramkowej, co rzecz jasna odbiło się na fatalnych wynikach. Niemoc strzelecką udało się przełamać, ale manita z Realem Madryt przelała czarę goryczy. Bask w zeszłym sezonie także bardzo szybko stracił pracę – Osasuna zwolniła go już we wrześniu. Pewnie nie prędko powróci na ławkę trenerską, chyba że w drugiej lidze.
Z przedmieść Madrytu bohater największy – Yoda
Próbowałem napisać cały akapit w takim stylu, ale wybaczcie, aż tak wybitnym literatem jeszcze nie jestem… Francuz iworyjskiego pochodzenia sprowadzony do Getafe z rumuńskiej drużyny FC Astra Giurgiu – to już brzmi nieźle. Piłkarz z nazwiskiem rodem z Gwiezdnych Wojen odmienił losy meczu Los Azulones z Realem Sociedad strzelając dwa gole w doliczonym czasie. Zgarnął też przy okazji nagrodę za gracza meczu i pomógł oddalić się zespołowi od strefy spadkowej. W dobie chaosu jaki ogarnął klub każde oczko jest dla Getafe na wagę złota. A zgarnięcie trzech punktów to już w ogóle luksusy jakby z piłkarskiego Taj Mahal.

Źródło: memegenerator.net
Interwencja kolejki – Luka Modrić
Parady bramkarzy są przereklamowane. Te w wykonaniu graczy z pola robią jednak wrażenie, potrafią podnieść ciśnienie kibicom obu grających zespołów na raz. Tym razem w bramkarza postanowił zabawić się Modrić, na szczęście w całej tej sytuacji nie było nic podobnego do zagrania Luisa Suáreza podczas mundialu w RPA. Chorwat po prostu musiał pomóc Casillasowi, bo ten na strzał Camarasy zareagował tylko ruchem gałek ocznych, zamiast całego ciała. Jak trwoga to do Modricia?
Powrót kolejki – Kevin Gameiro
Francuz doznał kontuzji w lipcu, w efekcie musiał pauzować aż przez 104 dni. W meczu z Elche powrócił jednak w wielkim stylu. Po asyście Denisa Suareza strzelił bardzo ważnego gola na 0:2, który ostatecznie przypieczętował zwycięstwo Sevilli. Czy można wyobrazić sobie lepszy powrót po tak długiej kontuzji? Unai Emery ma się z czego cieszyć, bo możliwość skorzystania z Francuza otwiera przed nim kilka alternatyw taktycznych, co zresztą doskonale pokazał właśnie mecz z Elche.
Przedwczesne el trofeo Zamora – Claudio Bravo
To już zakrawa o jakąś skrajną nudę, ale nudę godną podziwu. Chilijczyk od ośmiu meczów, czyli przez ostatnie 720 minut nie puścił gola. Na ten moment brakuje mu 194 minut do pobicia klubowego rekordu wszechczasów, który należy do Miguela Reiny. Przed nim są jeszcze:
-klubowy rekord Victora Valdesa – 876 minut we wszystkich rozgrywkach
-rekord ligi hiszpańskiej – Abel Resino (Atlético) w sezonie 1990/91 pozostawał niepokonany przez 1275 minut
-rekord lig europejskich – należy do Danny’ego Verlindena z Clubu Brugge, który wynosi 1390 minut
-rekord światowy – Geraldo Mazaropi w 1978 roku zanotował passę dwudziestu spotkań z rzędu bez straty gola, na co złożyło się łącznie 1876 minut.
To co Panie Bravo, challenge accepted?

Źródło: @zikitch92
Gość specjalny – Hiszpańskie Siły Powietrzne
Mają rozmach… Dla uczczenia 75-lecia istnienia hiszpańskiego lotnictwa na mecz Atlético wpadło dziewięciu spadochroniarzy. Wszystko dzięki temu, że Rojiblancos w latach 1939-47 funkcjonowali jako Athletic/Atlético Aviación i byli powiązani z tą formacją wojskową. I wszystko jasne. Mamy zatem doskonałe wyjaśnienie, dlaczego ekipa Simeone tak dobrze radzą sobie z grą w powietrzu.